Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krokodylica


Rekomendowane odpowiedzi

Pewna krokodylica była strasznym gburem
I wręcz nie znosiła gatunku jaszczurek
Lecz nie z zazdrości o ich grację i zwinność
Ani o skóry ich aksamitność
 
W tym wszystkim chodziło jedynie o to,
Że jaszczurka nie jest krokodylą istotą:
“Jaszczurki nazbyt są jaszczurkowate
A ja tylko to lubię, co krokodylowate!”
 
Krokojędzy się bała jaszczurka niejedna
Bo zołza z niej była, okrutna i wredna
Jak tylko jaszczurkę na swej drodze spotkała,
Za ogon ją zaraz zlośliwie szarpała
 
I wszyscy mowili: “Jakież to głupie!
Wszak krokodyl i jaszczurka w tej samej są grupie
Gadami sa przecież te oba zwierzaki
Więc czemuż istnieje tu problem taki?!”
 
Krokodylica bynajmniej tych słów nie słuchała
Z jaszczurek się śmiała, puszyła się cała…
Aż w koncu ktoś zakradł się do jej gniazda wielkiego
I jajo jaszczurcze podrzucił do niego!
 
Krokodylica niestety zbyt mądra nie była
Psikusa owego więc nie zwęszyła
O jajka swe za to dbała z wielkim zapałem
I kochała je wszystkie- także to małe
 
Przez tydzień ogrzewała je czule swym ciałem
Aż wnet się wykluły dwa krokodylki małe
Na końcu wykluła się także jaszczurka
Najmniejsza z nich wszystkich i lekka jak chmurka
 
Krokodylica bez wahań ją pokochała
Za to, że słodka i za to, że mała…
I w tej miłości tak ślepa była
Że cech jaszczurczych nie zauważyła
 
I jak na przykładną przystało matkę
Pielegnowała całą gromadkę
Różnicy przy tym nie widząc najmniejszej
Pomiędzy jaszczurką i jej rodzeństwem
 
Aż dnia pewnego pani Krokodyl
Pragnąc skorzystać z pięknej pogody
Przyjaciół zaprosić się zdecydowala
I obiad w ogródku przygotowała
 
Gdy goście uprzejmie na obiad przybyli
To oczom swym własnym wprost nie wierzyli
Przed nimi jaszczurka, z miną roześmianą
Do krokodylicy zwracała się ‘ mamo’!
 
‘Toż to jaszczurka!’, ‘Bez wątpliwości!’
Krzyczalo szumnie grono zacnych gości
‘Krokodylico, czyżbyś radę dała
Pokochać jaszczurkę?’ ‘Możeś oszalała!’
 
Ta zaś na słowa te okropnie zbladła
‘Jak to- ‘jaszczurka’ moje serce tak skradła?
Moja mała pociecha krokodylkiem nie jest?
Jak to możliwe? Co tu się dzieje?’
 
Potem się bliżej jaszczurce przyjrzała
I prawdę, nieszczęsna, wnet zrozumiała
Widziała już teraz czarno na białym
Jaszczurczą duszę w tych oczach małych
 
‘Ach, to dlatego moja córeczka
Nie rosła w siłę jak dzieci reszta!
Teraz pojmuję już doskonale
Dlaczego się różni tak niebywale!"
 
Choć krokodylica się nieco zawiodła
To przestać jaszczurki juz kochać nie mogła
Ogromna miłość krokodylej mamy
Wygrała z głupimi uprzedzeniami
 
I tak krokodylica sobie uświadomiła
Jak w wielkim błędzie niegdyś byla
Przypadek z jaszczurką nauczył ją tego
Że w odmienności nie ma nic złego
 
Od tamtej pory szanowała wszystkich
Porzucając na zawsze uczucie nienawiści
Czuła się przy tym niezmiernie szczęśliwa
Jak dobrze gdy zło z dobrem wygrywa!
 
Autor: Adriana Gawrysiak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Tematyka wiersza porusza bardzo wzniosłe treści. Mówi on o sensie życia, o problemie materializmu, wojnach, konfliktach, dbaniu o planetę i życiu po śmierci. Uważam, że to adekwatne treści do stosowania wspomnianych zaimków, ale tym samym dziękuję za konstruktywną krytykę, zawsze biorę ją sobie do serca. Pozdrawiam.
    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno Potencjał swój pełny odkryłem  Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem  Konsekwencje może i będą duże,  Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze? W domku opuszczonym się zaszyję  I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.                             *********   Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili Często mnie do czerwoności bili Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść  Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.   Rówieśnicy wcale lepsi nie byli, Do różnych czynów się odważyli, Nigdzie bezpiecznie się nie czułem, Dla nauczycieli byłem chyba duchem, Prośby i skargi moje zostały zignorowane, Mieli na mnie totalnie wyjebane, I co, czy jakoś na to zareagowałem? Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.   Lata mijały, a ja wciąż taki sam Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam  W świat dorosłych wdrążyć się chciałem  Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem  Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć  Myśli złych natłok na bok zepchnąć.   W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili, Jedynie sprzątania i mycia nauczyli Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem  Chyba to nie dla mnie - pomyślałem  Szkoda jednak tak szybko było się poddać,  W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.   Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd  Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli Bez wahania szefa mojego zastrzelili, Resztę pracowników śmiertelnie pobili Ja ukryłem się w jednej z szafek Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.   Moje najgorsze obawy się spełniły  Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły  Drzwiczki raptownie otworzyli Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem  Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...   Ocknąłem się po dłuższym czasie, Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie  Otumaniony przez chwilę byłem  Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem. Głowa mnie bolała jak cholera  Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał,  Ale los najwyraźniej inne plany miał.    Udało mi się w końcu wstać  Trochę ciężko mi było równowagę złapać  Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie  Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie  Po chwili ruszyłem przed siebie Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...   Nie miałem pojęcia jak zareagować  Tak szczerze, to chciało mi śmiać, Widok tych wszystkich trupów  Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów,  Przecież ten jeden gość pod wpływem  Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem  A teraz leżał na ziemi martwy I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany.    Od tego momentu inaczej się czuję,  Morderstwami się strasznie lubuję,  Nikomu tego nie mówiłem, W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,   Dziwną przyjemność mi to sprawiło I to uczucie w pamięci utkwiło, Zabrzmi to wręcz niepokojąco  Myślenie o tym, działa na mnie kojąco.    Rodzice całe życie mnie bili, Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili, W własnym domu bezpiecznie się nie czułem  Z lękami się codziennie budziłem  Siniaki miałem praktycznie na całym ciele, Tego całego gówna było jeszcze wiele,  Ale powiedziałem temu dość, Niech sprawiedliwości stanie się zadość!   Obudziło się we mnie dzikie zwierzę, A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę,  Matka i ojciec            Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd
    • Temperatura globalna wzrosła o kilka stopni i jest szaleństwo. Zdaje się zresztą prawdziwe, choć media lubią obraz przekrzywić całkiem dosadnie, bo to się im klika, wybornie nawet. Jakaż to głęboka prawda o człowieku. Trudno nawet o głębszą. Ot, jak zawsze nerwy w postronki przy dużym nienawyknięciu. Zdaje się nie ma czegoś takiego, a może jest, ale tylko w filmach za bardzo sensacyjnych i w Marvelu, jak nerwy ze stali. Kilka lat temu ujebali i obsrali ładnych kilku sygnalistów, mnie na pewno, a cóż tylko problem dalej został. Bo pozostał pięknie nierozwiązany. Koncertowo wręcz. Sygnaliści zostali wysłuchani. Co poniektórych powiązano z tym, czy owym, bo wiadomo, że nikt tutaj nie jest czystym aż do przesady. Sumienie tutaj każdego w ten, czy inny sposób gryzie. Było im wygodnie tych co okazali się czystymi okrzyknąć krypto świętymi. Jakaż to ładna jest historia, ujmująca pocztówka z kraju rosnącej rozpaczy gdzie mają miejsce (czemu nie przeczę) sprawy duchowe, ale zupełnie innej niż systemowa natury.. Cóż, aż za bardzo nawet. Wzięli sobie nawet coś z ich (naszych) teczek, a te napuchły do rozmiarów i z całą pewnością nikt ich do niszczarek nie skieruje. Są chociażby niemałą lekcją historii i wiedzy o człowieku. Co poniektóre ustawicznie są w czytaniu. Rzecz jasna wzięli, przepraszam z pełną premedytacją ukradli, gorzej nawet, bo wytorturowali tylko to co było im wygodne wziąć, a może nawet w pełni umyślnie wszystko to co i tak pomóc nie może. Zdaje się zresztą najbardziej uwielbili sobie te koncepcje, które z całą pewnością zaszkodzą. Te są lotne i chodliwe najbardziej. I jest też w tym ciekawa osobliwość, bo nety mamy oczywiście również pod obserwacją, a im bardziej mnie weźmie złość i przypominają mi się te oczywistości tym bardziej zaraz nie mam netu. Trzeba być do entej potęgi naiwnym żeby wierzyć, że takie sprawy dzieją się przypadkowo. Otóż nie. Coraz lepiej widzą, że są trupią, zblatowaną zgrają i trudniej im się już uśmiechać do luster. A wózeczek, no cóż, taka trochę od jakiegoś czasu równia pochyła w dół. Syf dalej został syfem. W kraju każdy ponad każdym mają jeszcze do nas, w tym mnie, nieustającą pretensję, że w ogóle raczyliśmy im to wytknąć. Krótko mówiąc, że to my jesteśmy winni i to my prowodyrowie. Dodatkowo coraz bardziej machają rączkami i nóżkami żeby nas, tak nas, w pierwszej kolejce wysłać na front. Militarny tym razem (spoko byłem już na kilku frontach, ot sobie poćwiczę pięści i nogi, może nawet schudnę). Cóż, ślę moc pozdrowień karnej kompanii sygnalistycznej, której sam - trochę przez przypadek - stałem się nie wiem może nawet honorowym członkiem. Właściwie wzgląd na powyższe jest dla mnie wręcz zaszczytem. Lubiłem z historii opowieści o Michale Drzymale. No naprawdę aż dziwne. W sumie żałuję, że za mało im nakłamałem (to jest mój największy grzech sumienia, będę w tym zakresie pracował nad sobą, w dodatku ustawicznie, choć tylko w miarę możliwości, bo tylko by ich ucieszyła moja pracowita zajadłość na amen). Nie wyglądało wcale w dzieciństwie, że stać mnie będzie na coś podobnego. Owszem, miałem zadatki na lisie sprawy, ale doprawdy nie sądziłem wówczas, że to ja im się będę stawiał. To w gruncie rzeczy jest aż zabawne, bo z natury jestem przecież nawet konformistą :)) System przerobił konformistę w antysystemowca, co notabene jest dość ciekawym zrządzeniem całego, długiego i wielostronicowego ciągu przypadków :))   Warszawa – Stegny, 13.11.2024r.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A tego nie wyczaiłem.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ale teraz widzę, że w miłości jesze łoś stoi jak wół. Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...