Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Niedźwiorok Michuś, to Stary już teraz Rok, za niedługi czas przeznaczony na zespolenie, jak nakazuje odwieczna tradycja. Nie spłoszony tym za bardzo, nawet jednym kłakiem futra, wiedząc przecie, że taki cwał zdarzeń powtarzany jest cyklicznie. Lecz wesołości ponad ustaloną normę, też nie kryje we flaczkach za wiele. Siedzi właśnie ciężko, na zwyczajowej, z lekka ugiętej i ozdobionej kłodzie, w celu przekazania przysłowiowej pałeczki.

 

A że ów prawie były – jak wspomniano wyżej – ma się ku schyłkowi, zaczyna coś go pod zadem uwierać. Póki co lekko i nieznacznie, acz z pewnym symptomem zniecierpliwienia. Siedzący drapie łapą bliskie temu miejsce, płosząc wróżki insektów, lecz wstać nie może, bo jeszcze nowy zacznie się wcześniej i popętlanie w biegu ustalonych rzeczy będzie.

  

Całe wyliniałe futro pokrywają doczepione kieszonki w liczbie ponad trzysta sześćdziesiąt. Nigdy jeszcze nie wiedział, ile naprawdę owych jest, bo zawsze pomieszał w liczeniu. W owych kieszonkach są tylko przeszłości, mijającego roku, dobre, złe i większość pozostałych. Jednakowoż powolutku, ich zawartość zanika. Coraz bardziej płaskie niemożliwością zmiany czegokolwiek w świecie drugiej strony strzałki, zapewne mają jakiś tam wpływ na dalsze ich losy, w sensie zdarzeń, jakie zapoczątkowały.

 

Spodnie uwieranie coraz bardziej przybiera na sile, a koniec roku, jest tuż tuż.

Nagle rozbrzmiewa wnerwiony głosik:

 

–– Chyba czujesz, jak cię dźgam szpiczastą czapeczką i chyba wiesz, gdzie i kim jestem?

–– No ba. Jak by mi dolegały… mniejsza z tym –– odpowiada znużony nieco.

–– To rusz wreszcie ten tłusty tyłek. Nowe idzie. Nie mam tyle sił, by cię zrzucić, ale tak musi być.

–– Ano musi. A swoją drogą, smutno jakoś.

–– Wiem, że smutno. Mnie za rok będzie. Taka nasza dola.

–– A jak tam kieszenie? Wyrosły?

–– Rosną. Jak mnie nie wypuścisz, to pozostaną puste.

–– Może byłoby tak lepiej?

–– Albo lepiej, albo gorzeje. Trudno rzec.

 

Przygniatający nowe, w końcu wstaje z łezką na futrze, którą przebiła świerkowa igła. Słyszy jeszcze jak przez mgłę:

 

–– Cześć! Chyba już wiesz, że to ja. Nowy Niedźwiorok Hemoroid. No coś ty. Żartuje przecież

 

W tej samej chwili, Stary Nieźwiorok staje się nieokreśloną częścią lasu.

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy przychodzi zieleń, to nic innego nie robię, pakuję się w nią i tak aranżuje dni.
    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...