Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Misterium Niepokalanego Żywopłota


ais

Rekomendowane odpowiedzi

 

Gdy Anioł zwiastował Maryjce poczęcie przyszłego boga poczuła w sercu nie radość, lecz z lękiem zadrżała nieboga. Przepowiednią kierowana matka dzieciątka boskiego ruszyła z mężem w drogę według planu pańskiego. Ciężarna całka z tobołkiem przy oślim, wychudłym boku, co dnia szukała miejsca na odpoczynek i spokój.

 

Mijali wiele miast, słońce paliło mocniej niż wcześniej. Noce zaś były chłodniejsze, odczuli to boleśnie. Myśleli, że tułaczce nie będzie nigdy końca zewsząd drogi wiodły pod górę przy gorących promieniach słońca. Czasem otrzymywali pomoc, lecz drzwi wielu domów stawały się murem. Nie poddawali się, czerpali siłę z myśli o nienarodzonym dzieciątku, które zwiastować miało w raju Życie Od Początku. Co prawda mieli szereg wątpliwości, iż padli ofiarą własnego obłędu, ale szukanie miejsca narodzin to był dla nich kult obrzędu. Młoda kobieta cierpliwie znosiła trudy wędrowania, wspierał ją mąż Józef, godny zaufania. Dostał żonę brzemienną, ale niezhańbioną.

 

Starszy wiekiem Józef był dla Maryi opoką. Wierzył w Ducha Świętego, Jedynego Boga i Syna Bożego, grzechem nieskalanego. Maryja, była córką Anny i Joachima, bogobojnych żydów, producentów wina (to dlatego Jezus znał sztuczkę z winem, uczył się pilnie z dziadkiem Joachimem). Nie byli wielce zamożni, jak można by sądzić, mieli dwa krzaki i potrafili nimi rządzić. Mieli dwanaścioro dzieci mądrych, dobrych, silnych, ale to Maryję Bóg wybrał, jedną pośród innych. Zrobiła wrażenie skromna dziewczyna, to w prostolinijności leżała przyczyna. Proszę nie mylić Maryjki z wieśniaczką, ona nie z tych, chociaż  dla innych mogła być prostaczką. Tak, więc oboje  szukali schronienia dla ich wspólnego małego brzemienia. Jednak udało im się znaleźć spokojne miejsce, choć to nie lokum, jak to na wiejskiej. Malutka stajenka ze świeżutką słomą okazała się być tych ludzi a przyszłych świętych- koroną. Tu jedyna dziewica we wszechświecie powiła Jezuska błogosławione Dziecię. Syn boży przyszedł na świat upalną zimą w miejscowości Betlejem. Niektórzy by to uczcić wożą się Bentleyem. Ale wróćmy do Jezuska maleńkiego szkraba, który miał urodę żyda albo też araba. Nie był błękitnookim blondynkiem z aryjskimi rysami, jak go wielu widzi, modlących się za nami. Maryjka nieskalana do porodu Boga, teraz mogła harcować, wszak była chędoga. Józef, trzykrotnie starszy mąż, miał jeszcze krzepę i był dziarski jak wąż. Wybaczcie, ale nie mogę zdradzić zabaw tej parki, gdy jednak pomnę to przechodzą mnie zimne ciarki. Mijały dni i noce, miesiące i lata, Jezusek doczekał i siostry i brata.

 

Gdy życie młodzianowi płynęło sobie z wolna, Maryjka była bardzo, bardzo niespokojna. Miała info z góry, że synuś boski potomek w niedługim czasie opuści rodzicielski domek. Bała się o dziecko, ale przyszłość znała, więc po co chłopakowi w oczęta kłamała? Może podpisała kontrakt, umowę zawarła, jak Twardowskiego i chytrego czarta. Tuliła matka syna do ciepłych, mlecznych piersi, dobry był z niego chłopiec, wdzięczny i najszczerszy. Często wytykali go palcami jednej ręki, były to chwile pełne udręki. Zawsze nadstawiał drugi policzek, i drugich namawiał, nieważne te życie, ważniejszy byt po twojej śmierci, i teraz tak twierdzą niektórzy eksperci.

 

(2016)


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisanie o narodzinach Jezusa niezależnie, czy żył naprawdę, czy nie, jest dużym wyzwaniem.

 

To krótkie opowiadanie jest swobodną interpretacją ewangelii oczami współczesnego, młodego pokolenia: pojawiają się odnośniki do historycznych miejsc, lecz opis klimatu sugeruje, iż nie musiało się to wydarzyć w grudniu.

 

Ciekawe co będą pisać w Wigilię za tysiąc lat?

 

Pozdrawiam.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@aff 

Jeśli wierzyć świadkom, to Maria była młodziutką dziewczyną. 

Myślę, że mogłaby czuć lęk przed tym co się wydarzy, a także przed zamążpójściem z dużo starszym mężczyzną.

*

Kocham rymy. Kiedyś kochałam do obłędu.

Najbardziej gramatyczne xd

Tekst nigdy nie był edytowany.

Nie chcę go poprawiać, bo zatraciłby część mnie.

 

Dziękuję @aff za komentarz i uśmiech z drugiej strony barykady.

Pozdrawiam serdecznie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...