Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pierwszy odszedł Mały Książę. Za nim Pinokio, Calineczka, Królowa Śniegu i pozostali. Został tylko Ołowiany Żołnierzyk – wierny towarzysz. Ostatni żegnał się z nim Piotruś Pan. Objęli się mocno a Piotruś Pan szeptał Ołowianemu Żołnierzykowi do uszka.

„Żegnaj przyjacielu, wierny druhu… Nikt nas już nie potrzebuje, nikomu nie jesteśmy potrzebni….nikt za nami nie tęskni… Dorośli zapomnieli że byli dziećmi, dzieci chcą być dorosłe...Wszyscy chcą być dorośli. Nawet Kiwaczek poszedł do reklamy” – szeptał z goryczą.

„Nawet ten pokój jest inny niż kiedyś…..bez duszy. Pamiętam, że jak odchodziła, spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i powiedziała: „wrócę, gdy ktoś o czystym sercu zapłacze na tym opuszczonym pokojem”. Ktoś taki jak Dorotka. Wtedy tego nie rozumiałem. Byliśmy jeszcze razem. Wszyscy: my, dzieci, kwiaty, ptaki, zwierzęta…” – Piotruś Pan cicho płakał oparty na ramieniu Ołowianego Żołnierzyka.

„Muszę ją odnaleźć i namówić do powrotu. Wtedy wszystko się zmieni i będzie jak dawniej….A ty żołnierzu pilnuj domu i czekaj na mnie albo Dorotkę.”

„Jesteś pewny, że się uda?” – spytał Ołowiany Żołnierzyk.

„Wierzę w to. Tak mocno, tak mocno, tak mocno” – odpowiedział z wiarą Piotruś Pan, chociaż serce ściskało mu się ze strachu. Ostatni raz uścisnął przyjaciela i ruszył w drogę przez mysią dziurę szukać zagubionej duszy pokoju.

Ołowiany Żołnierzyk stanął na baczność, zasalutował i patrzył jak odchodzi jego ostatni przyjaciel. Gdy stracił go z oczu pomaszerował do miejsca, gdzie w kącie mieszkał kiedyś świerszcz. Skulił się w sobie, przykrył starą pajęczyną i stał tak nieruchomo całe lato, jesień, zimę, wiosnę i znowu lato i zimę i lato i znowu zimę, aż otworzyły się drzwi i do środka wbiegła kilkuletnia dziewczynka. Ubrana w długą błękitną sukienkę z białym kołnierzykiem i sandały zatrzymała się gwałtownie na środku pokoju. Jej warkoczyki lekko się kołysały, gdy zdziwiona rozglądała się po pokoju zadzierając wysoko głowę. Na stojące pod ścianami regały. Puste. Na wiszące na ramy bez obrazów i doniczki bez kwiatów. Na stół bez krzeseł, wieszak bez ubrań i okno bez światła.

Nagle zawarczały werble i dziewczynka znieruchomiała wystraszona.

„Wisząca w kącie pajęczyna poruszyła się i na środek pokoju ze stukotem wymaszerował ze swojego kąta Ołowiany Żołnierzyk. Zatrzymał się przed nią, podniósł głowę do góry zasalutował, strzelił obcasami i spytał:

„Czy ty jesteś Dorotka?”

„Nie, mam na imię Barbarka” – odpowiedziała dziewczynka.

Ołowiany Żołnierzyk zasmucił się, opuścił głowę i znieruchomiał. Obserwowany przez Barbarkę stał tak zamyślony przez kilka chwil. Naraz poderwał głowę i spytał jeszcze raz:

„Czy ty jesteś Dorotka?”

„Nie – odparła Barbarka – A kim ty jesteś, żołnierzyku?”

Ołowiany Żołnierzyk nic nie odpowiedział tylko zasmucił się jeszcze bardziej. Zrobił w tył zwrot i ruszył na swoje stare miejsce.

„Żołnierzyku, żołnierzyku nie odchodź! Nie odchodź” – krzyczała za nim Barbarka.

Żołnierzyk nie reagował. Doszedł do swojego kąta i zniknął za pajęczyną. Barbarka popatrzyła za nim i zapłakała. Szlochała a łzy spływały po jej sukience, nogach na podłogę. I znikały między szparami. Ołowiany Żołnierzyk usłyszał szloch i wyjrzał ze swojej kryjówki. Szybko podszedł do dziewczynki i spytał.

„Czemu płaczesz Barbarko”? – spytał Ołowiany Żołnierzyk.

„Och, Żołnierzyku jesteś taki smutny – odpowiedziała Barbarka – Tylko nie wiem, co jest bardziej smutne: ty czy ten pokój.”

Gdy to powiedziała z podłogi tam, gdzie spadły jej łzy, zaczęły wyrastać kwiaty. Mnóstwo kwiatów, białe, czerwone, kolorowe, duże i małe, pachnące i bezwonne i rosły i rosły…. A gdy dotknęły regałów, pojawiły się na nich książki, przez okno zaświeciło słońce, krzesła stanęły przy stole a obrazy wleciały do ram. I w końcu pojawili się dawni mieszkańcy. A na końcu Mały Książe. Tylko Piotruś Pan nigdy nie wrócił. Zagubiony gdzieś w świecie między dorosłymi. A Ołowiany Żołnierzyk codziennie stoi na parapecie i wypatruje go między promieniami słońca.

Opublikowano

zawarłeś w tym krotkim opowiadaniu tak wiele nostalgii, potrafiłeś w sposób obrazowy przywołać moją dawno utraconą wiarę, że wszystko moze sie zdarzyć..piekna bajka terapeutyczna... życzę powodzenia w kreowaniu liryczno- nostalgicznej rzeczywistości

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ach ten

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      :) kiedy się pojawi:)
    • @andreas ....och proszę pana dobrą poezją zapachniało...a pani mi  mówi że Przybora ....Osiecka to mało za mało i dalej Pan śni............nie myślałam że się rozczulę słowem dziś....podoba mi się ta tęsknota''...tęskniący tęsknią.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Dla mnie to i ten rzeczywisty dużo za duży i nie do pojęcia.
    • nie byłeś grzecznym chłopcem rączy skoczku z kieszeniami pełnymi kruchych brył soli morza martwego kiedy sprawdzałeś jak długo wytrzymają zanim się rozpadną zanim rozpuści je wilgoć rąk   bo nie miałeś rąk które mogłyby coś utrzymać a jeśli tak to tylko ciężar ostrości bruku który nie należał do ciebie lecz do tych którym go wykrzyczałeś   w tym pasie suchych blasków łagodnych zim obietnic których nikt nigdy nie wypowiedział na głos gdzie ziemia wstrzymanego oddechu niosła cię w sobie jak błąd który nie zdążył stać się pomyłką ale też nie został naprawiony   i nie badałeś spękanej skóry ziemi przez czujne oko lunety bo ona patrzyła na ciebie a ty nie miałeś czasu ani szans na patrzenie w tej przestrzeni gdzie nie było przestrzeni na rozciągnięcie wzroku między punktem a punktem nie było dzieciństwa które można by wziąć do ręki i sprawdzić czy zmieści się w drobnej dłoni   bo zanim zdążyłeś zacisnąć pięść już byłeś kimś innym albo cię nie było
    • To się przecież nie dzieje nie dzieje się naprawdę mam taką cichą nadzieję nadzieję mam na prawdę wcieram słońce w me oczy ono się żarzy i parzy zdjęcie utulam umieram umieram po tysiąc razy. Patrzę się w portret czule Twe piersi palą gorące mówisz do mnie i mówisz a śmiech Twój płynie bez końca głowa mi pęka od wspomnień krew zastyga mi w żyłach to pamięć wraca do głowy ulotna odtwarza się chwila I trze mój palec bezwiednie kształty na Twoim odbiciu a kciuk roluje roluje papier na moim życiu w proch już starłem Twe piersi uśmiech ramiona i minki nie ma już Twojej buzi nie ma już mojej dziewczynki. I ciągle trę fotografię i ciągle nie mam Cię dosyć na ziemię ścinki się sypią jak skała roztarta na proszek miotają mną puste wspomnienia w głowie pojawia się zamęt rwą się ulotne chwile w rękach zamykam testament. I widzę przede mną czuły jasny marcowy poranek zdjęcie to popiół na stole już nie mam Cię w ręce kochanie wiatr rozwiał proch po stepie obraz zwykłego żywota twarz się za mgłą spowiła ... zastygła chwila ulotna.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...