Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022.


Rekomendowane odpowiedzi

      Zwyczajnym wieczorem od innych się nie różniącym,

Zmęczeni dniem Polacy przed telewizorami zasiedli,

By rodzinnym ciepłem całodniowe nerwy ukoić,

Nad informacjami ze świata oddając się refleksji…

Gdy chłodnym wieczorem z ekranu każdego telewizora,

Do szpiku przeszywająca strachem wychynęła groza,

Od chwil pierwszych cichą panikę budząca,

Nijak oswoić się nie dająca…

 

Miliony Polaków zamarły w oczekiwaniu na cokolwiek,

Co w strwożone serca nadzieję wleje,

Co ukoi nerwy gwałtownie rozbudzone,

Na gasnącym spokoju kładące się cieniem…

Wbijając bacznie swe oczy w szklane telewizory,

Uciszając naprędce hałasujące w sąsiednich pokojach dzieci,

Wbijając kciukami na pilotach przyciski głośności,

W jednej sekundzie słuch swój wytężywszy…

 

Gdy powoli ustępująca mgła listopadowa,

Z gryzącymi oparami trotylu bezradnie zmieszana,

Jakże przerażający widok odsłoniła,

A sama jakby strwożona łagodnie się rozpłynęła…

Z lubelskiej ziemi okraszonej szronem,

Lej po rakiecie wyzierający przeraźliwie,

Niejednego wieczornego widza plecy przeszył dreszczem,

W niejednej duszy mimowolną zasiewając trwogę…

 

I ta wywrócona podmuchem eksplozji stalowa przyczepa,

Pośród kopców złotego ziarna bezładnie zaległa,

Strasznym a milczącym świadectwem będąca,

Niewyobrażalnej tragedii jaka miejsce to dotknęła…

I te połamane wbite w ziemię deski,

Zdać by się mogło kruche niczym zapałki,

Będące milczącym świadectwem tamtej eksplozji siły,

Strzeżonym zawzięcie przez kurz przystępu broniący…

 

Straszliwej wojny echa dalekie,

Z wieczornego zmierzchu wychynęły niepostrzeżenie,

Okrutnego losu ślepym zrządzeniem,

Spadły katowskim toporem na otuloną jesienią ziemię…

Znad dalekich stepów Ukrainy,

Znad naszych ukochanych kresów wschodnich,

Przeszywający zachmurzone niebo  świst rakiety,

Szarą codzienność dni jesiennych krwawo zmącił…

 

Niezwykły dar ludzkiego życia,

Zgasiła niczym świec płomienie gwałtowna wichura,

Silniejsza od tysiąca wiatru podmuchów eksplozja,

Równie co najstraszliwsze w dziejach huragany bezlitosna…

Gdy niezliczone ziarna złocistego zboża,

Męczeńska polska krew zrosiła,

Listopadowym chłodem przeszyta,

Niczym żelaznym mieczem najdrogocenniejsza purpurowa tkanina…

 

Niesprawiedliwym losu zrządzeniem,

Zginęli najzupełniej przypadkowi ludzie,

Wykonujący z powagą codzienną swą pracę,

Od lat kształtującą codzienne Ich życie…

Dwa czyjeś niewinne istnienia,

Bezlitosna eksplozja zabrała z tego świata,

W sercach najbliższych ziejącą pustkę pozostawiła,

Niezgłębionym smutkiem dusze Ich rodaków przepełniła…

 

Zatrzymał się czas w tamtym krótkim momencie,

Dla dwóch ludzkich istnień,

Pośród sypiących się dogasających iskier,

Na oszronionej ziemi dopalających się w chłodzie…

Nie cofnie tamtego rakiety uderzenia,

Cofnięcie wskazówek na wieży Wawelu zegara,

Niewzruszenie płynącego biegu zdarzeń nie odwoła,

Modlitwa tysięcy różańców do Nieba zaniesiona…

 

Przerażające zdjęcia z miejsca eksplozji,

Lotem błyskawicy sieć obiegły,

By niebawem na ekrany telewizorów trafić,

Okraszone chaotycznym komentarzem zdezorientowanych dziennikarzy,

Któremu i także niebawem zawtórowały,

Z dziedzin wojskowości liczne eksperckie głosy,

Tonące jednak w morzu niezliczonych internautów komentarzy,

Nie stroniących od celowo rozsiewanej dezinformacji…

 

Na przemian studząc i rozniecając swe emocje,

Potęgowane przez wzajemnie wykluczające się informacje,

I najrozmaitsze dezinformacje z premedytacją rozsiewane,

Z bezsilności zrezygnowani zasypialiśmy niespokojnym snem…

W niejednym domu oka zmrużyć nie mogąc,

Najrozliczniejszym nocami oddając się rozmyślaniom,

Łatwym łupem sennych koszmarów się stając,

Z straszliwą wojną odmalowaną w nich senną wyobraźnią…

 

Gdy oddani służbie polscy śledczy i żołnierze

Pomimo wyczerpujących fizycznie organizmy snu uderzeń,

Badali niestrudzenie zimną nocą eksplozji miejsce,

Byśmy mogli utulić do snu dzieci bezpiecznie…

Krzepiąc się kubkami mocnej z termosów kawy,

Pośród rzucanych półszeptem słów wzajemnej otuchy,

Dotykali swymi umysłami tamtej enigmatycznej tajemnicy,

Strzeżonej niewzruszenie przez mroki nocy…    

 

Gdy z dojmującego zimna palce kostniały,

Na zroszonych przymrozkiem aparaturach pomiarowych,

Oni pomimo zmęczenia nie zaprzestali pracy,

O północy niedbale przecierając klejące się powieki…

Niewzruszeni w swych wysiłkach tym samym patriotyzmem,

Który wiódł w bój żołnierzy Kampanii Wrześniowej,

A z Bożego zamysłu także i wieki wcześniej,

Zrodził się w sercach kosynierów Insurekcji Kościuszkowskiej…

 

Gdy świt dnia ostudził nocne emocje,

Poprzedniego wieczoru w głowach Polaków rozbudzone,

Z głośników plazmowych telewizorów i radiowych odbiorników wybrzmiałe,

Ziarno trwogi w naszych duszach mimowolnie zasiewające…

Przecierając dłońmi podkrążone z niewyspania oczy,

Błądząc pamięcią po treści zasłyszanych z telewizji ekspertyz,

W rozbudzonych swych umysłach snując z wolna domysły,

Nawlekane z czasem na nić chłodnych analiz…

 

W niezłomności polskiego żołnierza pokładając swą wiarę,

Delikatną w serca nasze wlewając tym otuchę,

Która wskutek chłodnych analiz i przemyśleń niebawem,

Wystrzelić w nas miała niewzruszonej pewności wodospadem…

O trwałości międzynarodowych sojuszy,

Mających za zadanie Polsce bezpieczeństwo zapewnić,

Wszystkie państwa NATO przed agresją uchronić,

Imperialnym zakusom Rosji trwale tamę położyć…

 

Szanując majestat śmierci,

Oddajmy hołd zabitym prostego wiersza strofami,

Opieką wszelką Ich rodziny otoczmy,

Modlitwy za zabitych do Boga zanieśmy…

Przeto Bogu Nieskończenie Miłosiernemu,

Powierzajmy Ich dusze w dziesiątkach odmawianych różańców,

Oddając ufnie pieczy aniołów,

By przeprowadzili Ich przez złote bramy Raju…

 

Poruszeni Ich śmiercią pamiętajmy,

By otoczyć modlitwą ofiar rodziny,

Gdyż często najdrobniejsze dnia codziennego gesty,

Rodzą w przyszłości wyrastające z nich chwalebne czyny…

Oni sami nigdy nas nie opuszczą,

Wszelką pomyślność dla Polski w niebiosach wymodlą,

Przy narodzie swym zawsze pozostaną,

W Niebie za Polaków nieustannie modlić się będą…

 

- Wiersz poświęcony pamięci ofiar eksplozji rakiety w Przewodowie w dniu 15.11.2022.

 

 

Edytowane przez Kamil Olszówka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam łaskawej uwadze mój długi wiersz poświęcony pamięci ofiar eksplozji rakiety w Przewodowie w dniu 15.11.2022. Poruszony dogłębnie tamtym tragicznym wydarzeniem nie mogłem nie oddać tych moich emocji w niniejszym długim wierszu… Jeśli dzięki niemu choć jedna  z osób, które go przeczytały zmówi choć krótką modlitwę za ofiary tego tragicznego wydarzenia, uznam że było warto… Pamiętajmy także by otoczyć naszą modlitwą rodziny ofiar…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem i doceniam szlachetne intencje, ale wiersz do mnie nie trafia…

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wystarczyło moim zdaniem kilka kropli, a wylałeś całe wiadro. Może na to potrzeba czasu.

 

Szostakowicz w podobnym uniesieniu napisał VII Symfonię, zatytułowaną Leningradzką i choć utwór ten był symbolem walki, patosu, niezłomności, a ponadto towarzyszyły mu dramatyczne okoliczności, jak choćby wywiezienie partytury na mikrofilmie z oblężonego miasta, to jednak obecnie jest rzadziej wykonywany i nie należy do najlepszych osiągnięć kompozytora.

 

Życie bywa nieraz przewrotne: właściwy moment nie zawsze nadchodzi wtedy, kiedy powinien nadejść.

 

Ale to tylko moja opinia. Miałeś jak najlepsze zamiary, wiersz poszedł w świat, z pewnością ktoś doceni, a już na pewno ci, których ta katastrofa dotknęła osobiście.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez Kapistrat Niewiadomski
Minor change. (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kapistrat Niewiadomski Długość tego wiersza tłumaczy po części także fakt iż chciałem nim oddać także hołd oddanym służbie polskim śledczym, żołnierzom i policjantom, którzy zimną nocą badali niestrudzenie  miejsce eksplozji... Pozdrawiam najserdeczniej. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Tectosmith Niestety mam problem z pisaniem krótkich wierszy... Wbrew pozorom o wiele łatwiej jest mi pisać wiersze długie niż krótkie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...