Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Potwór i ten, który ma go zabić …

,,Czasem nasze szaleństwo to nasze lęki dotąd nam nieznane …’’

- Witaj Geralt - powiedział z zadowoleniem na twarzy Regis. Po długim czasie … nie widział go od wydarzeń w pewnym mieście.

W głowie błysnął mu - ,, wampirzy pogrom…’’

- Regis … widzę, że mnie śledziłeś, nie potrzebnie. – suchy, gorzki ton wdarł się w bystry słuch wampira.

- Geralt ? Pozwól mi, że nie zrozumiem Twojego przedziwnego zaskoczenia, dopóki nie rozszerzysz precyzyjniej swojej …

Sięgnął po rękojeść w bólu. Ręka drżała tym bardziej, im bliżej była zimnej stali.

Regis skierował wyblakłe z ludzkich źrenic oczy, ku wiedźminowi. Przyjął postawę pytającą, ręce zgiął w strachu.  Zapytał z niedowierzaniem:

- Przyjacielu, co się dzieje, skąd Twoje obawy wobec mnie ? Doskonale wiesz, że nie zrobię Ci krzywdy. To przekonanie we mnie nie zmieniło się …

- Zamilcz ! – wrzasnął  w gniewie.

 Regis odczuł, że on mocno się zmienił. Próbował kontynuując w swym opanowaniu, jaki żaden z jego pobratymców nie miał.

 - Geralt, proszę wyjaśnij mi to. Absolutnie za żadną cenę, nie stałbym się Twoim wrogiem …

- BYŁEEEŚ NIIMM .. ZAWSZEE !! – z szybkim zamachem rzucił się na wampira. Ostrze dosięgło szyi, ale mglista postać zniknęła, zanim zdążył go przebić.

Nie mógł uwierzyć w czyn swojego przyjaciela, nie mógł. W żadnym ze swoich żyć nie spodziewał się tego, co dzisiejszy księżyc pomaga mu ujrzeć tej nocy, bez licznych gwiazd.

Czarny dym nabrał z powrotem ludzkiej formy. W chwile szału zamartwienia pętającego umysł i mowę, powiedział…

- Geralt, natychmiast przestań ! Nie zmuszaj mnie, by moja siła sprzeciwiła się wobec Ciebie. Regis szukał jakichkolwiek przyczyn wyjaśnienia, ale żadne domniemanie nie brzmiało wystarczająco logicznie i zrozumiale.

- Cały czas wiedziałem, cały czas. Moje przeznaczenie Cię nie obchodziło. Dlaczego próbowałeś stać się, kim nie jesteś ? Dlaczego udawałeś ? Dlaczego pozostawiłeś mnie samemu sobie ? Dlaczego chciałeś mnie zabić ? – Geralt używał słów, które leżały mu na sercu z taką wściekłością, której Regis nigdy w nim nie dostrzegał.

- Geralt, o czym Ty mówisz ?! Posłuchaj, nie wiem co spotkało Cię w ostatnim czasie, ale wiedz, że zawsze poszukiwałem Cię pytaniami i myślami po tamtej nocy. W każdym aspekcie zawsze byłem wobec Ciebie szczery, nie pozostawiłbym Cię, moje wyrzuty sumienia w żadnym wypadku nie pozwoliły by mi na to … Geralt … próby zabicia Cię … podaj mi powód na podstawie, którego tak uważasz …

Chęć uzyskania odpowiedzi, sprawiła, że w ostatniej chwili dostrzegł połysk jego medalionu wiedźmina. Pełnego czerni, zarzutów i skąpanego we krwi.

Z daleka kruk wydał martwy dźwięk. A cisza zapanowała po obu stronach …

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Nadpalonej świecy migocący płomień, Budzi rzewne odległego dzieciństwa wspomnienie, Niedosięgłe jak drugi wielkiej rzeki brzeg, Niewyraźne i rozmyte jak sen,   Chodząc w życiu różnymi drogami, Potykając się o losu przeciwności, Wspominamy barwne z dzieciństwa obrazy, Czasem próbując się nimi pokrzepić,   Zapamiętany w dzieciństwie babci śmiech, Czasem wlewa w duszę otuchę, Gdy nocami huragany szalejące, Do snu nie pozwalają zmrużyć powiek…   A gdy wokoło druty pozrywane, Od uderzeń piorunów żarówki popalone, Roztrzęsioną dłonią dzierżąc zapałkę, Czasem strwożeni zapalimy świecę.   I jak przed laty nasi dziadowie, Niewielką choć świeczkę postawimy w oknie, By swym blaskiem odbijając się w szybie, Nikły na twarzy zarysowała uśmiech,   Wtedy blask maleńkiego świecy płomyka, Zdaje się samotnie stawiać czoła, Srogim piorunom przeszywającym czerń nieba, Wichurom uderzającym o trzeszczący dach….   II.   Spalającej się świecy migocący płomień, Na wszystkie strony łagodnie chyboce, Niczym zatroskany, zmartwiony człowiek, Podejmujący w życiu decyzje niepewnie.   Bo te zawiłe losu koleje, Milionów ludzi na całym świecie, Są jak te tajemnicze świec płomienie, Z czasem wszystkie gasnące.   Ten tańczącego płomyka nikły blask, Na tle mroku nocnego nieba, Jest jak odmierzony ludzkiego życia czas, Na tle nieskończonego niepojętego wszechświata.   Te gorącego wosku krople, Spływające wzdłuż palących się świec, Są jak naszego życia lata kolejne, Biegnące nieśpiesznie aż po jego kres.   A ten gorący roztopiony wosk, Zdaje się kłaniać minionym wiekom, Pełnym wyrzeczeń, trudów i trosk, Spowitym mgłą niepamięci zamierzchłym tysiącleciom.   I jak ten maleńki świecy płomyk, Sami niegdyś zagaśniemy, Na wieki zamkną się nasze powieki, Ku wieczności nieśpiesznie odpłyniemy…   III.   Dogasającej świecy migocący płomień, Gdy zamigoce życia już kres, Ozłoci nikłym blaskiem włosy srebrne, I spływającą po policzku łzę,   A gdy zmęczeni życiem na starość, Wspomnimy z rozrzewnieniem odległe dzieciństwo, Czapkujmy naszym bezcennym wspomnieniom, Migocącym za niepamięci zasłoną,   Gdy będąc roześmianymi dziećmi, Pełni radosnej beztroski, Byliśmy jak te migocące świec płomyki, Nie lękając się odległej przyszłości,   Wciąż tylko na zabawach, Spędzaliśmy cały swój czas I tak płynęły kolejne lata, Pośród radości bez żadnych obaw,   Aż dorosłość naszą beztroską zwabiona, Za rogiem niepostrzeżenie się zaczaiła, By pochwycić nas w swe sidła, Pełnego trosk i problemów dorosłego życia,   Aż za pełną problemów dorosłością, Przykuśtyka niebawem już starość, By twarz zarysować niejedną zmarszczką I uprzykrzyć końcówkę życia niejedną chorobą…   IV.   Wypalonej świecy gasnący już płomień, Nim ulotni się z sykiem, Przerażony gwałtownie zamigoce, Nim już na wieki zagaśnie…   Podobnie i niejeden człowiek, Wydając w życiu ostatnie już tchnienie, Duszę swą gwałtownym strachem przeszyje, Nim ku wieczności nieśpiesznie odpłynie,   A czasem z wolna poruszając wargą Pokrzepi się jeszcze cichuteńką modlitwą, Nim w gardle uwięźnie już głos, Nie dając kształtu kolejnym słowom.   I jak z wypalonej świecy delikatny dym, Tak dusza z schorowanego ciała się ulotni By po przekroczeniu progów Wieczności, Stanąć wkrótce przed Stwórcą Wszechmocnym…   A wtedy Bóg Litościwy, Spyta ją głosem łagodnym, Czy pośród ziemskiego życia kolei, Była jak ten maleńki świecy płomyk…   Czy odbiciem Bożej Dobroci, Jaśniała w grzesznym człowieku ułomnym, Czy zanieczyszczona szpetnymi grzechami, Była jak czarny z smolnego łuczywa dym…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97    Dziękuję Ci wielce za uważne czytanie. I za uznanie oraz oczywiście za komentarz.     Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę spokojnego week-end'u.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Marek.zak1 no tak wybór to nie trudny - mądrość. 
    • @Marek.zak1 to racja większość facetów mówi że tylko oni zarabiają. A ja na to mam swoją teorię niech wynajmą służącą na godziny ciekawe czy wystarczy im do pierwszego . Postawcie się takim don juanom drogie Panie.       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...