Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Teraz o 15.42↔6.11.22↔wrzuciłem nieco zmodyfikowaną wersję:)

 ------------------------------------------------------------------

 

Witaj Agni Zatroskanych Spojrzeń Ale Nie z Byle Przyczyny. Ośmielam się pisać do ciebie po raz trzeci, przede wszystkich z dwóch powodów. Po pierwsze o Agni Falującej Czupryny, chciałbym nawiązać do tego kawałka dechy, który Tobie przez umyślnego wraz z listem przysłałem. Uwierz proszę, iż naprawdę zabrakło mi papieru, a że myśli swych uronić nie chciałem, gryzmoliłem dalej po blacie stołu. Doceń to o Bogini Ostrych Piłek Zębatych, że aż dwa wkłady do laubzegi zmarnowałem, lecz jakoś sprawnie poszło, gdyż w czasie rżnięcia, o Tobie Agni Najmilejsza cały czas myślałem, dodając sobie otuchy, że na pewno dotrwam do końca.

 

Osiłek ze mnie że hej, jak kiedyś raczyłaś zauważyć, gdy wziąłem byka za rogi i później leżałem dwa tygodnie w połamanym szpitalu. To znaczy ja byłem połamany, ale lubię raz po raz, nawijać głupoty, na twoje rozedrgane myśli. Miło wspominam ów czas, bo fajnie jak nie wiem co, było. Przychodziłaś wtedy z flamastrem, by za chwilę siedzieć na obrzeżu betów, kontemplując nieco, rysując jednocześnie na gipsie, małe śliczne obrazki i pisząc obok wiersze, o szpitalnych kaczkach oraz innych ptaszkach.

 

To były owe chwile, krótko przed tym, jak się dowiedziałaś, że jesteś Boginią i nic tego zmienić nie może. Szlag by to trafił, rzekłem wtedy z niechcianą werwą do własnych uszu. Musiałem akurat trafić na Boginię. Wybacz mi och wybacz, Agni Co Wszystko Wybaczasz Jak Chcesz, ale to tylko dlatego, że zakochałem się w Tobie bez pamięci. Chociaż akurat o tym pamiętam do dziś.

No dobra. To co powyżej dotyczyło kawałka dechy i sytuacji, o których dzięki temu sobie przypomniałem.

 

A zatem, to po pierwsze.

 

Po drugie, O Bogini Pofałdowanych Wspomnień, jeżeli pozwolisz, to chciałbym powspominać te piękne cudowne dni, kiedy byliśmy małymi szkrabami, a ty nie miałaś pojęcia, że jesteś Boginią. Proszę Agni, pozwól wrócić do tamtych czasów. Nie dostrzegam żadnego pioruna, lecącego w moją stronę, czyli rozumiem, że mam Twoje, O Agni Szalonych Myśli, przyzwolenie.

  

To wielka szkoda, że nie możesz być moją. Miałbym Tobie tyle do powiedzenia i zaoferowania. Nawet więcej, niż w listach ośmielam się pisać. Ale cóż. Teraz jest jak jest. Co ze mnie za pożytek. Tym bardziej, że zapewne masz Boskie potrzeby, takie i różnorodne. Nie wnikam o Agni Kryształkowych Oczu, w te wszystkie szczegóły, bo przecież mylić się srodze mogę. Z tym: jest jak jest, to rzecz jasna, trochę o Bogini Ludzkich Pojednań, przesadziłem, niczym kwiaty na wiosnę.

 

Miałem tylko na myśli, że Ty się nie starzejesz i na wieki, bez zgryzoty na wizerunku widokowym, pozostaniesz. O wybacz znowu. Co ja tu piszę. Wszak wspominać miałem, a nie wydziwiać i marudzić. Zacznę ładnie, jak tylko zdołam, żebyś była zadowolona, całą gębą. Wyobrażam sobie, jak uśmiech krąży wokół Ciebie, by po chwili przysiąść, na Twoich wilgotnych ustach.

  

No to zaczynam.

  

Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi. Ty mi nagle nasikałaś na babkę z piasku, a ja Tobie za to co zrobiłaś, chciałem włożyć łopatkę w oko. Nie pozwoliłaś na to. Już wtedy byłaś zaradna, chociaż nie korzystałaś z boskich zdolności. Kiedyś powiedziałaś innym dzieciom, że skakanka to taki: okropnie zaczarowany wąż, który może straszliwie ukąsić. Mówiłaś to z takim przekonaniem, że dzieci w końcu uwierzyły, rozbiegając się na wszystkie strony. A Ty sobie skakałaś jakby nigdy nic. Wtedy się pozłościłem, mówiąc Tobie: oddaj im skakankę, głupia jesteś. A ty mi na to: „Nie oddam i mordę w kubeł’’. Już wtedy dysponowałaś takimi dziwnymi sformułowaniami. Nawet nie wiedziałem, co to znaczy. Musiałaś gdzieś usłyszeć. Słuch miałaś wyśmienity.

  

Och… co to były za czasy.

  

A pamiętasz, jak poszliśmy deptać świeżo wyrosły trawnik, bo się Tobie o Agni Zielonych Rozkojarzeń, jak to określiłaś, nie podobała ta: piekielna zieleń. Podszedł do nas jakiś człowiek i wrzasnął: „No dzieciaki! Zmiatać mi stąd. Niewychowane bachory”. Powiedziałem do ciebie: Agni, nie róbmy draki. Chodźmy lepiej na jabłka.

Lecz ty spojrzałaś na niego przez zaciśnięte zęby i warknęłaś: „Odwal się palancie. Co tu zmiatać. Oprócz zielska, nic tu nie ma”

Wybacz o Agni Najsłodsza, ale romantyczna to ty przesadnie nie byłaś. Ciebie nawet zieleń nie ruszyła i sterczące kwiatki.

  

Poszliśmy na jabłka. Zapewne przypominasz sobie O Bogini Późniejszych Ogrodów, jak nie pozwoliłaś, żebym przełaził przez tą samą dziurę w płocie, co ty. Rzekłaś mi wtedy: „Nie życzę sobie, żebyś roztrząsał pozostawione przeze mnie ślady” Co miałem zrobić. Nie roztrząsałem. Przeszedłem przez płot, na którym zostawiłem część spodni. Ty miałaś podwiniętą spódniczkę, jako koszyczek do jabłek. Jednak musisz przyznać, że babcia ogrodowa była super. Zaczęła wrzeszczeć głośno i wyraźnie, wyzywając nas od złodziei, a nawet zbójów i morderców. Tobie z tego wszystkiego, jabłka z podwiewajki wyleciały. Wzięłaś jedno do ręki, wystawiłaś przed siebie na uroczo spoconej dłoni, niczym Hamlet czaszkę i zaczęłaś biednej babci nawijać:

  

„O kobieto, nieznośna w zapalczywości swojej. Mówisz, że to twoje jabłka, tak? Nie przeczę. Lecz z bliźnimi należy się dzielić. Spozieraj trwożnie na kolegę mego. Lekarz mu przepisał jabłka codziennie spożywać, by w lichość członków nie popadł. A on nie z bogatej rodziny pochodzi. Proszę, spójrz w tej chwili, jaki cienki przed panią stoi. A dlaczego? Ano dlatego, że jakaś bez serca, skąpa kobieta, paru głupich jabłek, poskąpić pragnie, co mu dla zdrowia potrzebne, jako nieodzowne lekarstwo.

 

Ja też trochę zjeść muszę, żebym siły na opiekę miała. Jak pani nam poskąpi tych jabłek i z ogrodu wygoni, to na mur beton, najpierw poszkodowany padnie. A oni biedni. Pogrzeb kosztuje. Spójrz niecna kobieto na kolegę mego. On ledwo dyszy ze słabości i truchleje nieborak. Niedługo legnie wśród jabłek, by za moment ztrupieć na amen. Ducha wyzionie. Zacznie śmierdzieć w ogrodzie, a ów duch po całym ogrodzie, gonić panią będzie, rozkładem jabłek rzucając w uciekające plecy”

 

Och Agni, Agni. Dusiłem się wtedy, lecz ze śmiechu. Biedna babcia. Była taka skołowana, że nawet nas do mieszkania zaprosiła, na kompot z rzeczonych owoców. A poza tym, mogliśmy wziąć, ile się dało.

  

To były piękne dni. Niestety Agni. Teraz jesteś Boginią. Niedostępną dla mnie. Mam nadzieję, że za bardzo nie uraziłem twojej Boskiej Duszy, tymi wspomnieniami. Ale co to by byli za Bogowie, bez poczucia humoru. No powiedz sama. Dla mnie na zawsze pozostaniesz, przede wszystkim, we wspomnieniach z dzieciństwa. Było ich więcej, ale zapewne dokładnie je pamiętasz. To ty masz Boską Pamięć. Ja tylko zwykłą ludzką.

Do koperty wkładam mój ulubiony ogonek. Jeszcze bardziej tobie przypomni, sytuację z jabłkami i wiele, wiele innych, o których nie napisałem, zanudzać niechcący nie chcąc.

  

Sҽɱρҽɾ oԃԃαɳყ,

ɳιҽ ʂҽɱρҽɾ ρoԃԃαɳყ

                           ԃԃ

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...