Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

(świetlisty cmentarz)


iwonaroma

Rekomendowane odpowiedzi

Przyzwyczaiłem się do Twojego stylu: zwięzły, oszczędny w formie, treściwy, a jednocześnie piękny. Ten utwór to potwierdza.

 

Aha — nie trzeba dodawać „haiku” w tytule, bo to oczywiste. Tytuł powinien się odnosić do treści, nie formy. Przecież poezja to nie programy komputerowe. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:) dziękuję za miłe słowa :)

 

Co do odnośnika w tytule to robię to tylko ze względów praktycznych, żeby wyszukać haiku wśród innych tworów. Limeryki są wyodrębnione w wyszukiwaniu (filtruj według) a haiku nie :( są razem z miniaturami. A teraz patrzę, że w ogóle nie pojawiają się przy filtrowaniu pt.'haiku, fraszki miniatury'... przepadają w niebycie ;) @Mateusz

Istnieją tylko w całości utworów, więc tym bardziej warto zaznaczyć, ze to haiku, dla kogoś kto szuka akurat tej formy u danego autora.

 

 

 

Edytowane przez iwonaroma (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:) Tak, to 'z' zbędne. Najpierw widziałam tę dziewczynkę, jak kroczy z pękiem liści, no i tak zostało 'z' :)

Natomiast groby - nie. My, dorośli - czasem  czyścimy tylko groby, kamień - bez głębszej refleksji. Natomiast to dziecko robiło coś więcej - dla tych zmarłych właśnie. 

Dzięki za uwagi

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iwonaroma

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

To właśnie miałem na myśli: umieszczanie dodatkowych informacji (metadata overloading) jest praktyką zapożyczoną z programowania i to bardzo starą, sprzed kilkudziesięciu lat. 

 

O wiele lepszym sposobem jest wykorzystanie tagów pod tytułem. Załączę później screenshot, jak to wygląda, bo na tym komputerze nie mam takiej możliwości.

 

Pozdrawiam. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

No tak, tag! :) Zapomniałam, że jest taka możliwość :) Dzięki

 

 

@Nata_Kruk Natko, jednak wracam do tej wersji z 'z'... 

bo chodzi też o to, że wówczas 1 i 2 wers mogą istnieć samodzielnie (jak też 1 z 3 no i 2 z 3 choć ten 2 z 3 trochę może się nie podobać). Sorry za zamieszanie :)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • iwonaroma zmienił(a) tytuł na (świetlisty cmentarz)

@iwonaroma

Zobacz poniższy przykład — zamiast umieszczać w tytule „drabble”, lepiej dodać tag „drabble”. Z tagów można utworzyć coś w rodzaju podtytułu:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Ażeby odnaleźć ten utwór należy użyć funkcji: Znajdź zawartość > Wyszukaj za pomocą tagów i wpisać tagi (im więcej tagów, tym rezultat wyszukiwania dokładniejszy), jak w poniższym przykładzie:

 

 

Życzę udanej zabawy z tagami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Szczęściarz :)

 

 

 

... 

Dziękuję

 

 

 

 

Tak, raczej to nie jest klasyka, abstrakcji nie chcę unikać.

(Rymnęło mi się ;))

Rzeczywiście, różnie czytamy, często przez pryzmat siebie, ale to dobrze, wiersz to nie wzorzec matematyczny.

Dzięki i również zdrówka

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Łukasz Jasiński Nie, nie; o kleptomanii srok był inny wierszyk. Pozdrawiam! @befana_di_campi Prozą? Och taka łopatologia wszystko popsuje.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To ślicznie Tak samo waga jak i Ty. Będzie się dobrze rozumieć. A swoją drogą ja też bardzo wagi lubię, szczególnie w damskim wydaniu.
    • @andreas    W Twoim przypadku  czytaj : Główny wydawca - ZUS   Dzięki  Pozdrawiam
    • Rocznicę końca wojny od lat wciąż świętujemy co roku coraz ciszej dlaczego ciszej – nie wiem   czyżby to była klęska a nie nasze zwycięstwo miliony ofiar krzyczą nikt o nich nie pamięta    dziesiątki lat pokoju są zgubne dla pamięci Auschwitz Katyń Powstanie ten temat dziś nie kręci   historia się powtarza wojna płonie na wschodzie a nam głupim Słowianom znowu nikt nie pomoże  
    • Z  pokoju pani Eweliny zadźwięczał dzwonek. Ten z kolekcji kryształowych, co swoim szklanym, ostrym alarmem codziennie roztrącały poranną ciszę. W związku z tym panna Czernicka powinna się teraz natychmiast poderwać i pognać na złamanie karku do sypialni chlebodawczyni. Tym razem było jednak inaczej, mimo że nie dalej niż wczoraj dobra pani Krzycka otulona muślinowymi zwojami śnieżnobiałego peniuaru zasiadła przed gotowalnią do wieczornej toalety; za fotelem stała czesząca ją Czernicka, do której – po dłuższej chwili milczenia – zwróciła się pani Ewelina:   — Wiesz, moja Czernisiu, mam kłopot…   Panna Czernicka zbyt dobrze znała dobrodziejkę, żeby się dopytywać o powód jej nowej troski.;  kłopot to kłopot, gdyż najprawdopodobniej jej dobra pani znów zapragnęła kogoś zbombardować tą swoją nadgorliwą sezonową miłością.   - Wiesz, moja Czernisiu – powtórzyła pani Ewelina – odnoszę osobliwe wrażenie, że Opatrzność ostatnio o mnie zapomniała.   — A bo pani przyzwyczaiła ludzi do swej nadzwyczajnej dobroci — odpowiedziała Czernicka – machinalnie drapując puchową pościel w efektowne fałdy.   Lecz mimo królewskiego posłania, noc pani Krzyckiej ciężka była niczym przemoczona końska derka. Coś nad jej głową tupało i tuptało, skądś, - może z salonu? – dochodziły  zaświatowe akordy rozstrojonego fortepianu oraz przeciągły jęk wiolonczeli; nadto pani Ewelina usłyszała jeszcze dziecięcy, z perlistym śmiechem łączony szloch; wyraźnie skrobały o posadzkę psie pazurki, gdy z garderoby głucho łomotał szafkowy zegar. Mocno pachniały konwalie, przekrzykiwały słowiki i piszczały kosy, zaś nad pobladłą twarzą pani Eweliny chyliła się zjawiskowa fizys znanego artysty, który rok temu dla niej i tylko dla niej przyjechał na parę tygodni do nudnego, zapyziałego Ongrodu.   I właśnie wtedy, ona – Ewelina Krzycka  - na dźwięk wymówionego przez służącego nazwiska drgnęła, wyprostowała, by udać się na spotkanie wkraczającego do salonu gościa. W chwili, kiedy  go witała, jej uśmiechy oraz rumieńce uczyniły ją podobną do świeżo rozkwitłej pąsowej róży.   Podczas pobytu muzyka w Ongrodzie, pani Ewelina nie raz i nie dwa pogrążała się w nostalgicznie rozkosznej zadumie nad tym, jak „Bóg w nieprzebranej dobroci zesłał na mroczną i chłodną drogę jej życia ciepły i jasny promień słońca. Promieniem tym stał się dlań ów genialny i śliczny ten człowiek wypadkiem na szerokim świecie spotkany, a teraz za drogiego przyjaciela duszy i serca przez nią przybrany. O, jakże on ważną rolę w istnieniu jej odegra! Czuje to po przyśpieszonym oddechu swej piersi, po tej fali życia i młodości, która, zda się, nagle napełniła całą jej istotę i aż wzdymała serce. Było już jej tak pusto i nudno na świecie, czuła się tak samotną, tak przez wszystko zawiedzioną. Już, już zastygnąć, zestarzeć, w martwą apatię lub w ciemną melancholię popaść miała, gdy oto Opatrzność dowiodła jej raz jeszcze, że czuwa nad nią, że wśród najgłębszej nawet niedoli ufności w czuwanie to tracić nie należy. Byleby tylko genialny, piękny i drogi przyjaciel ten przybywał prędzej…”   Rzeczywiście, dla niego, wyłącznie dla niego, nader dystyngowana pani Ewelina Krzycka po raz kolejny meblowała swój świat, więc nie dziwota, że po odjeździe artysty i ona za nim niebawem podążyła.   Ale Florencja, w której przed rokiem koncertował jej piękny wiolonczelista przywitała ją ciągłym deszczem. Miasto kwiatów nagle przemieniło się w czarno-biały i biało-czarny drzeworyt: chiaroscuro z czarno-białymi przekrojami ulic, biało-czarnymi placami, ciemnymi sylwetami świątyń, smolistymi konturami mostów i mgielno białym niebem.   W międzyczasie sam idol, mimo solennej obietnicy, iż on, jej przyjaciel umiłowany, będzie na nią czekał z frazami polskiego poety Juliana Wołoszynowskiego[1]:   „Czasem szuka się kobiety wiecznej poprzez wszystkie kobiety spotkane, czasem przyśni się kobieta – sen. Będzie oczy miała jak tamta miała i rysy twarzy jak inna, bujne włosy, jak trzecia; kibić jak jaka następna. Będzie głosem mówiła symfonicznym jak bukietem z nut gdzieś zasłyszanych, będzie wierzyć w życie zagrobowe, lecz swych ust nie uchyli twoim ustom. Pod wpływem snu i tajemniczej siły magnetycznego fluidu wejdzie przez sen w twoje życie, wejdzie na chwilę, bodaj jedną…”   teraz jak gdyby nigdy nic wyjechał na tournee w towarzystwie jasnowłosej sopranistki o petrarkowskim imieniu Laura.   Nic się więc pani Ewelinie nie powiodło: nawet okłamały ją lustra, przenikał ziąb, gryzła dojmująca samotność, drażniła afektowana przymilność Czernisi, nużyła swoista monotonia krajobrazów z przewidywalną do bólu wkomponowaną w nie architekturą, męczył uporczywy lazur firmamentu.   W dwa dni po powrocie do rodzimego Ongrodu, umęczona i zanurzona w bezsilnym półśnie, pani Krzycka po raz wtóry potrząsnęła dzwonkiem:   - Jaśnie pani?... –  zapukał lokaj.   - Panny Czernickiej!   - Hmmm, nie wiem jak jaśnie pani to powiedzieć, bo panna Czernicka…   - Co panna Czernicka?   - Posesor[2] biegusiem sprowadził doktora, a Janek księdza. Panna Czernicka nie żyje.   [1] Julian Wołoszynowski (1898-1977) – polski prozaik, poeta, dramatopisarz, krytyk i aktor teatralny. [2] Posesor – zarządca majątku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...