A ja czekam zachodu zachodu tylko czekam
Gdy noc odsłania bladych gwiazd istnienie
I składa je nieśmiało niby kwiatów naręcza
Ona jedna zna tak dobrze samotne spojrzenie
Nieprzeniknione nie zimne lecz i nie smutne
Wiele błądzi po niwach gdy horyzont się rozlewa
Niczym słońca niedokończone z błękitu wykute
Wciąż trwają nie gasnąc w jej objęciach