Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

stoi
przed tobą

w popękanym milczeniu
za parawanem masek
w odmętach gier

marząc
o ikarowym wzlocie

z obrazem błędów
w niemocy
z wyznaniem prawdy

upada
z wibracji spojrzeń
siedem lat nieszczęścia

widmo
ludzkiego odbicia

Opublikowano

Tak jest jak się patrzy na ludzi w pękniętym zwierciadle- obraz zawsze się przekrzywia i zniekształca. Może czas wymienić je na nowe. Maski w końcu odpadną, gry zawsze kiedyś się znudzą, skrzydła się roztopią, a wtedy dopiero to zrozumieją, lecz będzie już za późno, rozbitych kawałków będzie za dużo by móc je znów poskładać. Dla nich siedem lat chudych zmieni się w chudą wieczność i chudą śmierć.

Opublikowano

Jest coś takiego w Twoich wierszach, co bardzo mnie cieszy - "małość słów" i "dużość" spostrzeżeń ;-) A ów utwór tą tezę potwierdza. Tylko muszę się przyczepic małego szczegółu apropos formy:

"z obrazem błędów
niemocy
z wyznaniem prawdy"

albo

"z obrazem błędów - niemocy
z wyznaniem prawdy"

Jabym to tak napisał ze wzgledów czysto melodyjnych - wtedy zwrotka mniej szeleści i łatwiej trafia do łba ;-) Poza tym - plusikowo!
POZDRAWIAM!

Opublikowano

Przepraszam Was, że poraz kolejny odpowiadam grupowo ale niestety brak czasu i nawał obowiązków przytłoczyły mnie ogromnie.Wszystkim serdecznie dziekuję za pozostawione ślady swoich myśli.

ADAMIE - zrozumiałeś słowa i przekaz w ukrytym lustrze, zauważyłeś siedem lat wieczności , śmierci i wszelkiego nieszczęścia.Zgadzam sie z Tobą , że doceniamy i szanujemy znajdując się dopiero na "dnie" . Otwieramy oczy zbyt późno , by dostrzec to , co warte widoku a przecież warto ....Pozdrawiam :-)

TEN_KTÓREGO_NIE_BYŁO - a jednek byłeś ;-), dzięki za plusy i określenie mojego przekazu (w końcu nie bez powodu mieszkam nad morzem ;-) cha cha )Pozdrawiam .

IZO - dziękuję Ci bardzo za komentarz, niekiedy prawda wręcz musi uderzyć po oczach , by rozchylić bramy olśnienia.cmokaski ;-)

AGATKO - tak , prawda przede wszystkim ... czasem okrutna , bolesna , zniewalająca a motyw lustra mimo swej cechowości konstrukcyjnej jest bardzo plastyczny.Pozdrowionka ;-D

STASIU -dzięki za dodatniość, ja także wolałabym omijać różne nieprzyjemne rzeczy , sytuacje ale niekiedy po prostu się nie da.Pozdrawiam ;-)

MICHAŁ - miło mi przeczytać Twoje słowa, kiedyś pisałam bardziej rozciągając klimat ,troszkę doświadczeń poetyckich zmieniło mój styl.Cieszę się , że dostrzegasz wartość myślową moich słów a nawet wieloznaczność , Twoją propozycję rozważę ale wydaje mi się , że zmieniłaby ona wydżwięk przekazu ...Wymieniłam jako stan bezsilności , miejsca które obraca sie tylko wokół własnej osi , zastanowię się hhhmm......Pozdrawiam serdecznie ;-)

AREK - dzięki za pozostawione memento mori :-D , biorę cha cha .Pozdrawiam .

PANSY -kruchy jak kruche jest lustrzane odbicie , rozpryskując swe zwierciadełka na tysiąc kawałków, w których nie sposób odnależć samego siebie i to co nas otacza, nie sposób posklejać , by stworzyć konkretny obraz .Dziękuję za Twój komentarz i postaram się dodawać kolejne dostrzeżone wiersze.Pozdrawiam ;-)

JAY - dzięki za plusiki , cieszę się nizmiernie , że trafił oby nie boleśnie ;-) cha cha .Pozdrawiam serdecznie :-D

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...