Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Tekst satyryczny.

-------------

 

 

Mówiono o nim, że to chodzący wór cnót wszelakich. Faktycznie. Ciężko stąpał zawsze prawą stroną ulicy. Co prawda, gdy wracał to miał problem, lecz echa kroków jego – pomimo przeciwności losu – koiły zbłąkane dusze. Przytulały wielokrotnością balsamicznych odbić. Szczególnie ściany inaczej odrapane oraz olane ciepłym moczem. Niektórzy nawet widzieli nad bezbarwną czapką, jaśniejącą aureolę.

 

W jej lśniącym prześwitywaniu połyskiwała szubienica z powieszoną pogardą. Wystawały z niej wyciśnięte przez pętlę – tudzież rozszarpane szponami miłości do bliźniego – strzępki sinego języczka. Gdzieniegdzie ozdobiony podeptaną pychą – w której jęczały pogniecione, jedynie słuszne prawdy – był wisienką na dodającym otuchy torcie, gdzie każdy skonsumowany kawałek, stanowił nieskazitelny przykład do naśladowania.

  

Zatem nie można się dziwić, iż jego utonięcie w pobliskim jeziorze, wywołało zdziwiony szok oraz niedowierzanie. Tym bardziej, że zgodnie z informacją zawartą w plotce, chciał go ktoś uratować, bo w porę zauważył i popłynął z wyciągniętymi ku pomocy, rekami. Niestety. Tonący odpychał wybawiciela, ze słabnącym – z każdym zachłyśnięciem – obrzydzeniem, gdyż podobno ów, był nieczysty. A przecież woda przezroczysta jak kryształ, nie skłaniała ku temu. Niby gdzie się miał ów ratownik z dobrego serca, pobrudzić.

 

Niestety. Pomimo wzmożonych chęci, nie dał rady. Tonący pogulgotał jeszcze deczko, pomachał rękami, pokazał środkowy palec swojej tożsamości i zaczął spływać w kierunku dna. Ciężka aureola, kilka sekund pobujała się na falach, a zaś przydusiła go jeszcze bardziej, co by mu łatwiej było utonąć.

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Tak jak dla mnie to satyry w tym ani "deczko". Manifest pogardy dla innych ludzi. Może katolików, może sympatyków PIS u? (środkowy palec Lichockiej). Hard to say. Ech... nie gardźcie sobą Polacy nawzajem. Nie dajcie sie w to wciągać. Raczej gardziłbym tymi, co to nakręcają.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pańcia nic nie rozumie, ja muszę na dworek. Proszę, wciąż błagam, nad uchem jej skomle. Gdy chwila mnie zwiedzie, nadzieja ogromna. Gdy widzę, że w stronę mą wreszcie spogląda.   Chcę siusiu Pańciu, ale sam się boje . Chcę żebyś smycz wzięła, kupkę szybciutko zrobię. Chcę teren oznaczyć, by obcy wiedzieli. Że tutaj Cezary, Panem na dzielni.   Wszędzie sieję postrach, każdy ucieka pędem. Ostatnio ciocie Pańci, pogoniłem z uśmieszkiem. Zęby jej pokazałem, głośno z grozą szczekałem. Broniąc naszej posesji, litości nie miałem.    Raz obcy dziwny człowiek, z nienadzka podjechał . Usiadłem na schodek, nie wiedział co go czeka. Nagle się pokazał, w rękach niósł stary worek. Gdy tylko mnie zobaczył, ze strachu popuścił w spodnie .   Jestem dobry piesio, Pańcia powtarza ciągle. Kocham moją Pańcię, zawsze stanę w obronie .
    • @violetta o to znaczy .... @OloBolo @violetta   Podobno Was jest wszędzie więcej niŻ Nas  ..... NIESTETY :(
    • Jest dużo babeczek :)
    • w taki dzień się nie umiera  tyle jeszcze jest przed nami  zobacz słońce pięknie świeci żegna lato promieniami     mnóstwo przecież marzeń miałeś  gdzieś wyjechać coś zobaczyć  do swej żonki się przytulić  i raz jeszcze cnotę stracić   a tu dupa-dupa blada  ktoś cię woła tam gdzieś z góry  dawaj Bogdan - dawaj do nas pojedziemy na Mazury    będziesz ryby sobie łowił  przecież lubisz tak się byczyć  ryb jest u nas pod dostatkiem  trzeba tylko sieć zarzucić      20.09.25.
    • kiedy pada deszcz lubię iść ogarnia mnie Warszawa ulice ułożone pod wiatr czarne parasole wychodzą z żabki kiedy szlocha deszcz depczę kałuże na Poniatowskim zgniłe liście lepią się do butów po drugiej stronie Wisły kiedy na ścieżce półmroku pulsuje zielone poeci bazgrzą w podcieniach mokre wiersze przechodzą ulicą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...