Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Trzydziesty pierwszy raz powitałem kasztany
Trzydziesty pierwszy raz widzę złoto
I trzydziesty pierwszy raz czekam na biel

Tak po kolei
rok w rok to samo
sumuj
e jesienną aurą
wszystko co wcześniej

Mogę trzydziesty pierwszy raz powiedzieć
"jestem"
ale jakie to ma znaczenie?

Gdy byłem dzieckiem każdy kasztanowy rok był inny
raz cieszył mnie spadający liść
innym razem picie po kryjomu piwa w krzakach gdy deszcz padał

A teraz patrzę jak ucieka czas
nie cieszy te złoto jak kiedyś
serce dudni z samotności
i tak co roku od kilku lat

Przychodzą wiosną amory
i zawsze odchodzą późnym latem
zbyt krótki czas
by pozostały na zawsze

Męczy to coroczne zakochanie
co roku inna
i co roku inny ból
lecz podobny

Męczy to wciąż czekanie
szukanie tej z którą
kolejne roczne kasztany razem
będę zbierał

Co rok w dłoni jeden owoc brązowy
twardy jakby te serce ukochanej
roztrzaskać nawet trudno
nie myśleć o zmiękczeniu

Tak pusto w sercu i szaro
jak upływanie zieleni

Czasem zastanawiam się jak na równiku gdzie kasztanów nie ma

układały się życie i dni
Może ta miłość by przetrwała albo zmęczyła bez reszty

Emil Kowalski

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Emil Kowalski (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

.... skoro... tak co roku... to samoistnie nasuwa się, że... od kilku lat... a na wstępie podałeś, że...

zatem, brak konsekwencji, bo powinno raczej być... od kilkudziesięciu lat....

... to tak z grubsza, co wyłapałam. Bardzo egzystencjalny i dołujący wiersz, ale nie u Ciebie pierwszego.

Przelewajmy "dołki" na papier, to podobno.. czasami.. pomaga. Oby pomogło i Tobie... :)

Może pomaluj te kasztany na różowy kolor (?)

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Akurat jadłem dziś pierogi :)
    • Nie mogę się uwolnić Usta twe niczym wrota do piekieł Rozpalone namiętnie rozchylają sie powoli A Włosy twe aksamitne niczym perskie płótno opadają swawolnie na roznegliżowane ramiona, myslę Podchodzę,,obserwuje,dotykam w koncu całuje, jestem w niebie, jest pięknie Niech Emocje grają melodyczne dzikie dźwięki niech serce tobą pokieruje   Jej jęki znaczyły więcej niż milion słów Nie pamietam snu, w którym  bym Cie nie spotkał, nawiedzasz mnie nawet tam Jestes jak anioł coś stąpił na ludzka ziemie i z łaski swojej obdarzyłas mnie CiepłemZ’, którego nie zapomnę Ach żebym ja ino tez był aniolem to polecielibismy do gwiazd nie patrząc się za siebie
    • MRÓWKI Spałem spokojnie, gdy nagle przez sen poczułem mocne ugryzienie i zaraz potem ból. Przebudziłem się szybko, poszukałem latarki i przeszukałem cały namiot w poszukiwaniu sprawcy zadanego bólu. Nic szczególnego nie zauważyłem więc wsunąłem się w śpiwór próbując usnąć ponownie. Zgasiłem latarkę i położyłem się z powrotem spać. Do rana pozostało jeszcze kilka godzin, lecz nie mogłem zasnąć. Leżałem z przymkniętymi oczami czekając podświadomie na kolejne ugryzienie. To było pewne, że coś mnie ugryzło i przypuszczałem, że był to jakiś mały owad.  Na mojej lewej nodze zaważyłem zaczerwieniony ślad po ugryzieniu i poczułem swędzenie, pieczenie i niewielki bąbel. Dobrze, że nie jestem uczulony na jad owadów - pomyślałem.  Jak więc już wspomniałem nie mogłem spać trochę zaniepokojony, a trochę z bólu. Miałem przeczucie, że coś niedobrego wręcz potwornego dzieje się na zewnątrz namiotu. Tak więc leżałem i czekałem sam już nie wiedząc na co.  Nagle u wejścia do namiotu zobaczyłem małe punkciki posuwające się w moją stronę i po skierowaniu strumienia światła latarki w tamtym kierunku, aż dech zaparło mi z wrażenia, a gęsia skórka natychmiast ukazała się na mojej skórze. W namiocie były dwie czerwone mrówki. W oka mgnieniu zerwałem się na równe nogi i depcząc te, które zdążyły wejść do namiotu, musiałem odganiać te co chciały wejść do środka.  Podczas tej czynności ujrzałem używając latarki, że wokół namiotu jest masa czerwonych mrówek, które otaczały mój namiot że wszystkich stron.   cdn.    P.S. Opowiadanie powyższe napisałem w 1977 roku, czyli prawie pół wieku temu i jest to czysta fantazja.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...