Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stachurowe życie to jest teatr - znów w akcji

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ! Ujęte wprawdzie  dosłownie -( ale z ważnym przesłaniem ) : są więc sztuki wyrafinowane i sztuki dla plebsu, których ( paradoksalnie on sam się najbardziej domaga, żeby sadzić ogródki pod przyszłe koszenie moralizą ), najważniejsze jednak jest pytanie - cóż BEZ sztuki  wyrosłej z tęsknot ?  Te, rozgrywając się w szarych strefach duszy, dzięki sztuce dostają głos,  podczas gdy chowane za wysokie fasady , miewają najdłuższy cień…   kołysani wyobraźnią; pięknem niedostępnym w prozie codzieności , na swój sposób… lubimy być łudzeni, okłamywani  ( jakkolwiek to brzmi ) - stąd źródło baśni, mitów , kosmogonii ( dla szukania ciągłości i pierwiastka boskiego , bo cóż bardziej uwiarygadnia niż świadomość, że cosi fann’ tutte ;)   Żywię jednak najwyższy szacunek dla pracy Artystów, którzy tak jak w tekście - muszą schować swoje prawdziwe, ludzkie oblicze - dla sztuki wysokiej , czy, ( jak to user Leszczym śmiesznie zwie) - dla przemysłu rozrywkowego; a na styku zaparcia się siebie, dla innych celów - do głosu dochodzą profesjonalizm a często i szczytny etos…   pozdrówki.        
    • @Hiala Prawdziwe aż do bólu ukłucia przez mrówkę

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Z sympatią  
    • @agfka skromniutko-uśmiechy
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Tłumy się zebrały  Dziś do teatru Widownia już oczekuje Na rozpoczęcie spektaklu  W roli głównej  Szczęśliwy Pan Alojzy Znany w całym kraju Którego gram ja...   Przygotowuję się do występu  Rozbawić i zaciekawić widownię  Moją misją jest Z szuflady wyciągam maskę  Za każdym razem się jej przyglądam  Biała niczym śnieg  Uśmiechnięty grymas na niej  O dreszcze mnie przyprawia Po chwili ją na głowę zakładam  I wychodzę na scenę...   Kiedy spoglądam na widownię  Widzę te wszystkie uśmiechy  Zadowolone z mojej gry Przypominają one moją maskę  Różnicy prawie nie ma Co mnie mocno przeraża Lecz na całe szczęście  Nikt nie widzi mojej twarzy  Której nie chcę pokazywać...   Nikt nie widzi moich łez  Smutku i bólu które skrywam  W głębi swojego serca Doskonale to kryję  W końcu aktorem jestem A przy akompaniamencie  Wesołej muzyki orkiestrowej Klnę pod nosem  I szlocham niczym dziecko...   Nagle gromkie brawa się pojawiły  Spodobał im się mój występ  Własnych myśli już nie słyszę  Jest cholernie głośno  Kiedy powinienem się z tego cieszyć  Jest zupełnie na odwrót  Zagrałem tak jak oni chcieli A im się to spodobało  Nie lubię tego Ale nie mam innego wyboru Taką odgrywam rolę...   Po spektaklu zawsze się modlę  Sam nie wiem czemu  Nigdy nie byłem wierzącą osobą  Po chwili zdejmuję tę przeklętą maskę  Na twarzy mojej widnieje uśmiech  Tylko po to by pokazać kolegom  Że wszystko jest w porządku  Udaję się do swojej garderoby Żebym mógł znowu płakać  Lecz tym razem  Bez założonej maski...          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...