Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

*** (obcy i obca)


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Napisałaś mi bardzo ciekawy komentarz. Dzięki.

Ja się z kolei zastanawiam się czy rzeczywiście jeszcze "hołdujemy" wierności, ale masz rację, są ciągle wśród nas tacy, którzy chylą jej czoła i chwała im za to. Poza tym zastanawiam się czy gdy zostaje się zdradzonym (co jest utożsamiane najczęściej ze zdradą łóżkową, ale w tym przypadku mam na myśli też inne jej formy np. odrzucenie fizyczne czy choćby nielojalność w sferze finansowej), to nadal można pozostać wiernym sobie, słowu i Słowu. Odpowiedź jest bardzo trudna, ale jedyna słuszna wydaje mi się: trzeba próbować. 

Poruszyłaś bardzo ciekawą strunę i trafiłaś w samo sedno.

Pozdrawiam

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sylwester_Lasota Wierność nadal jest zaletą. Nawet Ci niewierni wolą mieć przykrywkę. Finanse, opinia, wykluczenie itp. są jak płotki, które mówią: dalej Ci nie wolno.

Ten co kocha i pożąda, i to samo ma od partnera - nie pójdzie w pole.

 

Obawiam się, że dziś wierność może być podobna do celibatu księży. Nie będzie to popularna opinia, nie przysporzy mi sympatii. Ale obserwując świat - widzę tylko słomianą regułę. bb

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest genialne! Że też na to sam nie wpadłem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

Bo budujemy na piasku.

 

Skała wietrzeje, chociaż lawa w jej wnętrzu ciągle gorąca.

 

Tego nie byłbym pewny,

raczej to:

 

Dziękuję za czytanie, komentarz i serduszko  

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sylwester_Lasota Sylwku odnoszę podobne wrażenie, że najpierw zagubiliśmy przyjaźnie, wleźliśmy w domową skorupę. Ale teraz zjawisko to zachodzi już w rodzinach... mało tego, w rodzinach z którymi zamieszkujemy w czterech ścianach. Gdzie jest przyczyna - nie wiem, niech się martwią socjolodzy, psycholodzy. Robimy się mniej wrażliwi na innych, a to źródło różnych depresji, samobójstw itp.

Wszystkiego dobrego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciłem, bo nie miałem wczoraj niczego sensownego. Pożądanie jest niezależne od nas i nie mamy na nie wpływu, a skoro tak, możemy mu się poddać, lub racjonalnie odrzucić, bo konsekwencje mogą być zgubne. Owoc zakazany versus rutyna, stabilizacja, rodzina, dom, każdy wybiera, jak ten Hamlet, czy odrzucić, robić to po kryjomu, czy zmienić partnera kosztem strat wszelkiego rodzaju. Dodam, że wybór partnera odbywa się, gdy w nieco późniejszym czasie, często pragmatycznie drogą najlepszego z dostępnych, a spotyka się potem kogoś, kto te serce porywa i co wtedy? Pojedynek rozsądku z chucią, zwaną też miłością, a którą też i bywa. .  

 

Dwa podsumowania:

1. Życie to sztuka wyboru a dobry wybór to sztuka.

2. Świetny wiersz. 

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marku!

nie gniewaj się na mnie ale odnoszę wrażenie że myślisz tylko męską częścią ciała (ponoć większość z nas samców tak ma)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fakt - w nas samcach już od nastolatków jak to się mówi buzują hormony, ale to ogarniamy. Spotykamy swoją jedyną i dzieci, dom praca. Budujemy dom, urządzamy, wychowujemy dzieci i ta odpowiedzialność na nas ciąży. (pomijam patologię) Pełne zaufanie. Ale życie sprawia psikusy. Impreza: alkohol, tańce , bliskość ciał, rozmowy erotyczne i się zapominamy. Po n-tym toaście żona kolegi to bóstwo. Pod ręką w drugim pokoju wygodna kanapa i ...   wpadka. (sytuacja dotyczy także bóstw). Niewyobrażalne jest zostawianie swoich bliskich i zmiana związku. Rozmowa - sztuka wybaczania, zrozumienie i jak najszybsze zapomnienie. Nikt nie jest dokonały!!! Zostawić swoją kobietę swoje dzieci, wnuki - oni na to nie zasługują. 

Wiem życie wygląda inaczej - " czarna dziura wciąga" . Obserwuje swoich znajomych, kiedy "otrzeźwieją" i nie ma dokąd wracać staczają się (alkohol, narkotyki i bezdomność) Jeden z nich aż cztery razy był żonaty, a na pogrzebie pierwszej żony płakał jak bóbr (tylko ją kochałem) 

a ponoć my kierujemy się rozumem 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zostawiłem sobie odpowiedź na ten komentarz na koniec :). Nie wiem czy to już, ale spróbuję odpowiedzieć :))).

Moim zdaniem podstawowy problem z wiernością teraz jest taki, że dość powszechnie w naszym świecie jest promowana... niewierność. Filmy, gry komputerowe, książki, piosenki, seriale telewizyjne, kabarety, wzorce płynące ze środowisk wszelkiej maści gwiazd, gwiazdeczek, celebrytów, polityków itd., itp., to wszystko wlewa w mózgi odbiorców przekaz nie do końca prawdziwego świata i programuje je tak, że zaczynają takiego świata pożądać i starają go sobie stworzyć. A w tym wykreowanym świecie nie ma miejsca na wierność, bo tam przeważnie każdy z każdym, a potem na odwyrtkę i jest fajnie i ciekawie, i wszyscy są tacy piękni i szczęśliwi. Niestety naiwne umysły wierzą, że to rzeczywistość i starają się za nią podążać, po drodze gubiąc podstawowy sens istnienia.

 

Bardzo mnie zaciekawiło to, co napisałaś o celibacie. Wiem, że to nie było Twoją intencją, ale napiszę tak:

W pewnych okolicznościach dotrzymanie wierności jest zamknięciem się w jaskini samotności. Niestety nie jest to łatwe, bo na skałach pojawiają się rysy, a w prowadzącym do niej tunelu, światło pędzącego naprzeciw pociągu. I choć wewnętrzny głos woła: "Nie idź w stronę światła", to czasem naprawdę bardzo trudno się oprzeć, ale, tak jak napisałem wcześniej, moim zdaniem można, a nawet trzeba próbować... choćby po to, by być wiernemu samemu sobie, jeśli już nie można partnerowi czy partnerce. I tak jak napisałaś, takie życie, dosłownie, może przypominać życie w celibacie. Tak wiem, nie to miałaś na myśli, ale to jest bardzo dobre porównanie.

Pozdrawiam serdecznie.

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...