Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Stworzenie


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem czy się coś zmieniło w regułach pisowni, czy nie, ale mnie uczono, że przed powtarzającym się i jednak stawia się przecinek, tak jak np. przed powtarzającym się czy. Na pewno, natomiast, nie stawia się odstępu przed przecinkami.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dared @Sylwester_Lasota

 

No cóż, jak to się mówi są różne szkoły. :)

 

Być może macie rację, wiem jednak, że czasem powtarzające się spójniki 'i'

 

w jednym zdaniu nie są równorzędne. Ale mamy jeszcze wolność, więc nie będę się spierał.

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Sylwestrze, jedna uwaga. Po "natomiast" też nie powinno być przecinka. ;)

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak to powiedział pewien profesor, z przecinkiem jest tak, że są takie miejsca, gdzie na pewno musi zostać postawiony i takie, gdzie nie musi, ale autor wypowiedzi chce zasugerować czytelnikowi pewną przerwę w czytaniu i dał taki przykład: Chcę tu postawić przecinek, i go postawię. Chociaż może nam się wydawać błędne, to autor twierdził, że tak nie, ponieważ przecinek, jego zdaniem, jest znakiem mocno zależnym od autorskich intencji.

Co do natomiast natomiast, to, jako wtrącenie, oddzieliłem je przecinkami od reszty wypowiedzi, ale czy jest to prawidłowe, mówiąc szczerze, nie jestem pewien (tak jak większości przecinków w tym, co teraz piszę), bo profesorem nie jestem.

Możliwe więc, że masz rację. :)

Dobrego dnia @jan_komułzykant :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W tym przypadku "kwestie estetyczne" są dla mnie drugorzędne. Chodzi raczej o reguły i zasady i ich przestrzeganie lub nie. Pomijam więc fakt, że dla mnie estetyczniej wygląda przecinek postawiony po ostatnim znaku słowa, niż taki , postawiny po odstępie po nim, bo to w końcu też do tych, podstawowych, reguł i zasad należy, ale nie zamierzam walczyć z wiatrakami.

 

@jan_komułzykant @DaredMyślę, że ten artykuł wyczerpuje temat i i przecinków przed nim:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sylwester_Lasota @jan_komułzykant Reguły i zasady, zgadza się, istnieją, co do "estetyki" myślałem ogólnie o "znakach" , toż i panowie używacie nawiasów i  dwukropków niezgodnie z regułami i zasadami ;-) język jest żywy, też ewoluuje, i kropka w temacie przecinka ;-)

@Marek.zak1 Nie jestem chemikiem, zdaje się na opinię fachowca ;-) dzięki za obecność

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...