Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przepływały przez okno jego podziemnej sypialni. Pamiętał je wszystkie. Niektóre miały zabawne sukienki w śliczne kwiatki, albo mini spódniczki i buciki na obcasiku. Takie właśnie lubił, słodkie i ładnie ubrane. Miał sentyment do blondynek. Brunetki były zbyt ostre. Zawsze wydawały mu się bardziej inteligentne i dlatego obawiał się ich. Wolał spokojne życie, bez obaw, że będzie złapany.Godzinami potrafił siedzieć przed akwarium i wpatrywać się w ich ruchy. Włosy rozpływające się powolnym ruchem w dół i w górę, obroty, ich wzajemne wymijanie się w przeźroczystej jak woda formalinie. Był estetą. W wodzie znajdywały się również nowoczesne figurki o opływowych kształtach, przedstawiające kobiety w różnych pozach. Miał mnóstwo czasu, gdyż nikt nie wiedział o jego ukrytym gniazdku, w którym przesiadywał całymi dniami. Był zawsze przezorny i jako dyplomata, co było fikcją, podróżował dużo i często opuszczał rezydencję. Tak więc mógł swobodnie zajmować się swym hobby nie będąc nachodzonym przez znajomych. Tych zresztą nie miał wielu, lecz jak każdy, kto dba o swą reputację nie omieszkał zadbać i o to. W końcu zawsze samotnik jest najbardziej podejrzany. Starał się utrzymywać więzi towarzyskie z ludźmi o światowych poglądach, którzy podróżowali po świecie i mieli wyobrażenie o tym jaki jest Rzym, Paryż i inne światowej sławy miejsca, nie zapominając o jednym, do którego wracał zawsze, a było to jego ulubione, najciekawsze w świecie, a jeszcze przecież od końca nie odkryte miasto Kraków. Miał do niego szczególny sentyment.
Nigdy nie zapominał o drogocennych i miłych sercu klejnotach, co jak światło dla ciem o wieczornej porze, dawało mu pewność narzucenia siatki swych niezmiernie misternie plecionych samczych zasieków. Feromony, które rozsiewał wokół głowy pięknej blondynki, której urokiem już nasycał się na długo przedtem zanim podjął próbę przykłucia jej szpilką do swego planu, dozował iście po aptekarsku, by uzyskać jej zaufanie. Umiał to już robić z taką perfekcją, że nie było tam miejsca na żadną pomyłkę. Wiedział dokładnie jak każda z nich zareaguje i mógł przewidzieć, prawie bezbłędnie jak potoczy się rozmowa. Miał przecież zawczasu przygotowany mały scenariusz dla każdej z potencjalnych ofiar. To określenie, słyszane często w mediach, nasycało go niesmakiem, bo przecież był estetą i w jego własnym mniemaniu był wyłącznie artystą, czego nie rozumieli ludzie i co było powodem, że musiał ukrywać się ze swoją sztuką, wierząc jednocześnie, że przyjdzie dzień, kiedy zostanie rozpoznany i osiągnie wreszcie zrozumienie i należną mu pozycję w sztuce. Narazie nie mógł ujawnić swych dzieł, ale pasja narastała coraz więcej i już zaczęło go gnieść osamotnienie w jego własnym świecie. Rozpierała go duma i chciał się podzielić z innymi swym dziełem, lecz będąc człowiekiem światłym i wykształconym zdawał sobie sprawę z tego, że czas jeszcze nie nastąpił.To nie on nie dorósł do czasów, to czasy jeszcze nie dorosły do niego.

Tymczasem pracował nad doskonaleniem formy i coraz to urozmaicał swój ruchomy obraz wprowadzając jakiś nowy, lecz dobrze przemyślany szczegół. Ostatnim była przepływająca maska o wyrazie twarzy najwyższego uniesienia przytroczona do ciała nagiej osiemnastolatki, której ręce kiedyś wzbudziły w nim szczególny rodzaj uniesienia i artystycznego napięcia. Został z nią sam na sam w przedziale rozpędzonego pociągu. Nie dojechała do miejsca przeznaczenia. Ofiarował jej znacznie bardziej należne jej miejsce- w przyszłej galerii swych dzieł.Uroda jej nie ulegnie zepsuciu, jak byłoby się nieodwołalnie zdarzyło. Poczytywał to sobie za zasługę. Ofiarował jej nieśmiertelność. Podobnie jak każdej z nich. Spędzanie wieczorów przy akwarium dawało mu lekkość jakiej nie zaznawał nigdzie. Drobna jego postać zdawała się urastać do jego wymarzonych form muskularnego mężczyny, którym zawsze chciał być, by imponować kobietom. Los jednak pokarał go niepozorną urodą i smętnym wyrazem twarzy, który to otrzymał w spadku po wiecznie chorej i nieustannie narzekającej matce. Jedynym jego atutem było wykształcenie, które, jak już rozpoznał będąc jeszcze lichym studencikiem, otwierało mężczyźnie szczególną furtkę do kobiet, jako, że w ich mniemaniu był wówczas- kimś. I tu nie liczyło się to, że jesteś jedynie szczątką mężczyzny, o mało ciekawym wyglądzie, a tylko twoja ranga studenta i później dobrze zarabiającego faceta.I choć każda z nich wiedziała, że z tym różnie bywa i bidę klepią nawet docenci, to jednak czar wyższego wykształcenia działał jak magia.Tak naprawdę dzięki swemu dyplomowi zawdzięcza swoje bogactwo i to nie dzięki sobie, ale dzięki młodym, lecz wpływowym kobietom, które widziały w nim swego pocieszyciela, podróżującego przez życie intelektualistę, który może ofiarować im szlachetne serce, zdejmując z ich drobnych bark ciężkie doświadczenia losowych przypadków. Po wielu nieudanych miłościach szukały po prostu przyjaciela. Rozumiał doskonale ich rozlatujące się dusze i podłamane niewiarą w męską szlachetność serca. Był nawet sam w połowie przekonany, że jest w stanie ofiarować im to wszystko i przez długi czas poddawał się swej roli rycerza niespokojnych panienek, które wzamian ofiarowywały mu liczne dojścia do intratnych posad, które opuszczał szybko, pnąc się po drabine niezbyt ryzykownych szczebli kariery.Z czasem zarządzał całkiem „szacownym” siedliskiem, gdzie spędzał samotnie większość czasu. Miał je wszystkie przecież przy sobie.

Z rynien kapała woda. Była odwilż. Kominek, tylko na prąd, by nie zdradzać dymem jego obecności w domu, dawał miłe, utulające uczucie spełnienia. Wreszcie egzystencja jego nabrała pełni kolorów, a wzrok mógł napełniać się paletą uniesień i spokoju-jednocześnie, płynącego jak powolna rzeka do wnętrza jego drobnego ciała. Zauroczony swymi ukochanymi, które jak drzewa poruszane lekkim wiatrem, kołysały się wprawione w ruch specjalnie skonstruowaną pompą, nie zauważył, że za plecami, jak cicho podpływające aligatory, uzbrojeni w pistolety, wszystkie wycelowane w jego plecy, pojawili się czterej policjanci. Kątem oka dojrzał nagle odbite od szkła cienie. Rozłożył leniwy fotel w pozycję leżącą, rozgryzając umieszczony pod plombą arszenik. Tak właśnie miało się zakończyć. Widział już to zakończenie wiele razy, widząc jednocześnie pod literą M w następnym wydaniu encyklopedii swoje nazwisko z obszerną notatką o jego wielkich osiągnięciach w dziedzinie sztuki,o nowym Picasso dwudziestego pierwszego wieku.
Skurcz był silny, poczym omdlałe ręce opadły po obu stronach fotela zwieszając się bezwładnie i jakby bezradnie. Kominek grzał miłym ciepłem, jakby nic się nie wydarzyło.
Nazajutrz spikerka dziennika wyważonym głosem oznajmiła, że długo poszukiwany wielokrotny morderca, o wyjątkowo sadystycznych cechach, został wreszcie zlokalizowany w swej siedzibie niedaleko krakowskiego rynku, gdzie od lat przetrzymywał swe ofiary. Dodała jeszcze zniżonym głosem, że rodziny ofiar proszone są o zgłoszenie się w celu identyfikacji ciał.

Władze miejskie, ku przestrodze, postanowiły postawić szklaną gablotę z ciałem mordercy zatopionym w formalinie, w centrum rynku Krakowa, jako rodzaj publicznej egzekucji nowego stulecia-pośmiertnej.

Opublikowano

podoba mi się Twoje opowiadanie, jest inne niż wszystkie poprzednie.
bardzo stanowczo i ciekawie dążysz do zakończenia po drodze opowiadając interesujące szczegóły. Wydaje mi się tylko, że ostatni akapit niepotrzebny, bo mi jakoś nie gra zresztą. poza tym świetna historia i wielki plus ode mnie oczywiście :)

pozdrawiam

Opublikowano

Świetny pomysł.
Konsekwentnie utrzymane napięcie dążące do zaskakujacego finału.
Jednak jak dla mnie trochę za dużo zbyt długich zdań, które powodują spadek zainteresowania akcją. Przydało by się to zagęścić, doszlifować i byłaby perełka.
ale ja tylko mały żuczek jestem.
pozdrawiam i życze weny.

Opublikowano

Nikt z czytelników nie jest uważany przeze mnie za "żuczka" (sama nazwałam się mrówką, bo to moje początki) Dziękuję za rady, biorę pod uwagę. Szkoda, że nie pomyślałam o tym, że taki tekst przed świętami...ale..bo jestem gapa. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Akurat jadłem dziś pierogi :)
    • Nie mogę się uwolnić Usta twe niczym wrota do piekieł Rozpalone namiętnie rozchylają sie powoli A Włosy twe aksamitne niczym perskie płótno opadają swawolnie na roznegliżowane ramiona, myslę Podchodzę,,obserwuje,dotykam w koncu całuje, jestem w niebie, jest pięknie Niech Emocje grają melodyczne dzikie dźwięki niech serce tobą pokieruje   Jej jęki znaczyły więcej niż milion słów Nie pamietam snu, w którym  bym Cie nie spotkał, nawiedzasz mnie nawet tam Jestes jak anioł coś stąpił na ludzka ziemie i z łaski swojej obdarzyłas mnie CiepłemZ’, którego nie zapomnę Ach żebym ja ino tez był aniolem to polecielibismy do gwiazd nie patrząc się za siebie
    • MRÓWKI Spałem spokojnie, gdy nagle przez sen poczułem mocne ugryzienie i zaraz potem ból. Przebudziłem się szybko, poszukałem latarki i przeszukałem cały namiot w poszukiwaniu sprawcy zadanego bólu. Nic szczególnego nie zauważyłem więc wsunąłem się w śpiwór próbując usnąć ponownie. Zgasiłem latarkę i położyłem się z powrotem spać. Do rana pozostało jeszcze kilka godzin, lecz nie mogłem zasnąć. Leżałem z przymkniętymi oczami czekając podświadomie na kolejne ugryzienie. To było pewne, że coś mnie ugryzło i przypuszczałem, że był to jakiś mały owad.  Na mojej lewej nodze zaważyłem zaczerwieniony ślad po ugryzieniu i poczułem swędzenie, pieczenie i niewielki bąbel. Dobrze, że nie jestem uczulony na jad owadów - pomyślałem.  Jak więc już wspomniałem nie mogłem spać trochę zaniepokojony, a trochę z bólu. Miałem przeczucie, że coś niedobrego wręcz potwornego dzieje się na zewnątrz namiotu. Tak więc leżałem i czekałem sam już nie wiedząc na co.  Nagle u wejścia do namiotu zobaczyłem małe punkciki posuwające się w moją stronę i po skierowaniu strumienia światła latarki w tamtym kierunku, aż dech zaparło mi z wrażenia, a gęsia skórka natychmiast ukazała się na mojej skórze. W namiocie były dwie czerwone mrówki. W oka mgnieniu zerwałem się na równe nogi i depcząc te, które zdążyły wejść do namiotu, musiałem odganiać te co chciały wejść do środka.  Podczas tej czynności ujrzałem używając latarki, że wokół namiotu jest masa czerwonych mrówek, które otaczały mój namiot że wszystkich stron.   cdn.    P.S. Opowiadanie powyższe napisałem w 1977 roku, czyli prawie pół wieku temu i jest to czysta fantazja.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...