Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Budynków masa, taka dzielnica,

Kilka chodników, jedna ulica.

Domy do nieba poustawiali,

Wszystkie widoki pozasłaniali.

Nisko, tam w dole, na małym trawniku,

Rośnie też drzewo tuż przy śmietniku.

W blokach balkony jeden nad drugim,

Wiszą tak sobie w szeregu długim.

Balkon wiadomo, nie dla ozdoby,

Można nań wchłonąć dym tytoniowy.

I mi czas przyszedł sobie zapalić,

Naprawdę nie wiem jak się ustawić.

Bo jak wieczorem dymem się raczysz,

Nawet jak nie chcesz i tak zobaczysz.

Z okna naprzeciw para wciąż leci,

Obiad na jutro będą mieć dzieci.

Obok sąsiedzi mają dziś gości,

W Remika grają ku swej radości.

Wyżej zaś tańczy dziewczyna młoda,

Widać już taka w pandemii moda.

Wtem niżej światło włącza sąsiadka,

Teraz dopiero to będzie gratka.

Bluzkę zdejmuje, stanik rozpina,

Z biustem na wierzchu lata dziecina.

I zaraz majtki sobie zdejmuje,

Przy odsłoniętym oknie pozuje.

Tam znowu facet kolegę przytula,

Nic nie poradzisz, taka kultura.

Później jak żona z pracy powróci,

Też ją przytuli, po co się kłócić?

Pomyślisz sobie: jestem podglądacz,

Ja wymuszony jestem oglądacz.

Nie cieszę się z tego, lecz nie chcę się smucić,

Chyba mi przyjdzie palenie rzucić.

Wracam do domu fest sfrustrowany,

Od czego masz w domu zasłony oraz firany?

 .

Andrzej Pawłowski, Warszawa 10.12.2021

Opublikowano

Fajny wiersz z dystansem i poczuciem humoru. Ja tu jestem 3 lata i bardzo dużo skorzystałem z podpowiedzi tutaj, a to co Marcin pisze, jest rozsądne i łatwe do wprowadzenie. Masz pomysły i poczucie humoru i to jest ważne. Pozdrawiam 

Opublikowano (edytowane)

@Marcin_ @Gosława Dziękuję Wam za tak konstruktywną dyskusję :) Wasze wskazówki na pewno się mi przydadzą, ale... każdy pisze na swój sposób, a ja mam taki a nie inny, co nie oznacza, że np po słowach Marcina nie zacznę Jego wskazówek stosować, a przynajmniej starać się je stosować. To są cenne dla mnie uwagi. Już dziś dowiedziałem się o rymach częstochowskich o których nawet nie miałem pojęcia. Ja po prostu pisałem a wychodziło jak wychodziło. Więc drodzy Marcinie i Gosławo: dziękuję Wam z całego serca i jestem Wam bardzo wdzięczny. Oczekuję też na Wasze słowa w następnych moich publikacjach. Proszę tylko o zwracanie uwagi na daty napisania utworów, które są zawsze pod wierszem, bo od dziś będę się starać pisać inaczej :) Pozdrawiam Was serdecznie

Edytowane przez zatorzak1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@zatorzak1 Jakby nie patrzeć coś w moim stylu,

                        między rymami chłopie lawiruj.
                        Zajdziesz daleko... a może dalej,
                        teraz pucharek winka mi nalej!


Witam u nas, jak widzisz polubili Cię. Wszystkiego Dobrego.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...