Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Godzina chochoła się zbliża

Nie czuje czasu – wystarczy

mi papierowy żal

 

Godzina chochoła się zbliża

Sen morzy mnie

Wystarczy mi kilka zgrabnych słów

 

Godzina chochoła się zbliża

Nie śpię, nie bawię, nie myślę

Oczekuję siły podnoszącej moją łamaną duszę

Kilka słów całego mego świata

 

Godzina chochoła się zbliża

Wyciągam krwiste słowa Wojaczka z mej głowy

Czekam na chęć do rzeczy wyższych –

do emocji niższych

 

Chce zapomnieć o tej dalekiej bliskości

Po prostu – uciec

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • … potem, przez trzy dni chodził naładowany energią złości, jak czerwony balonik. Ciekawy to był widok. Takiego się spodziewała. Podstarzały, stary kawaler, któremu tym razem nie udały się łowy... ten, który niebawem zrozumie, że to było tylko preludium, do tego co go czeka. Że taki los spotyka tych, którzy sobie kobiety chcą używać i wieszać ich pożegnania, jak trofeum z setką błędów, na własną obronę, kiedy poruszają się w gronie kolegów. Jaki niefart, nie ma pielęgniarki, i nie będzie, nie ma litości, i nie będzie, nie ma dzieci, a co jej do tego?... Czy szkoda? W ogóle.   Tymczasem trzeba było wymienić wycieraczki. Skoda miała problem ze zbieraniem nadmiaru w granicach... Okazało się, że doskonale współpracują z nią te dedykowane dla Suzuki. Interesujące? Bynajmniej. Komplet zawierał dwie przednie i jedną tylną. Przednie jak skrzydła, tylna jak ogon. W rzeczywistości tylko przednie pasowały. Tylna to chyba z innej bajki była.   Zaciskał pięści. Tyle czasu zainwestował. Przez tyle przerw pragnął zagrabić ją, tylko dla siebie. Wykładał swoje „mądrości” o tym, jak jej decyzje, każde kolejne są gorsze od poprzednich, nawet mu na końcu języka zostawało słowo „ryba”. Jakie to podboje miał, jaki to on zaradny, że problemów nie widzi, jak widzi problem to go omija. Problem jest, ale niech inni się nad nim męczą. I biega taki w wybuchu aktywności, bo na widoku to on biega, a jak już ustawi się w miejscu, gdzie nie ma kamer, to odpoczywa po swojemu, długim jęzorem napastując kogo bądź: a to, a tamto, a siamto i owamto. Tysiąc sposobów na przebalowanie życia, połamane łóżko i puste butelki... serio? To niby haczyk?   - Jak te wycieraczki się otwierają? Nacisnąć? Ale gdzie? - O rzeczywiście, działa. A jak? Przycisk odpowiada, pióra śmigają, pach-pach, lewo-prawo. Żadnych grubych warstw wody, wezbrań na powierzchni szyby: przyległych, niepodległych. Zero chaosu przy prowadzeniu, rozmytych znaków drogowych w drodze… do pracy... a tam znów...   Analiza sytuacyjna? Czemu nie. Ktoś przyklaskuje. No oczywiście, że to klakiery. One zwykle idą tuż za falą. Nie sprawdzają w co idą, bo jeszcze mogłyby odkryć, że wiarę mają odwrotną. Po co się denerwować? W nudnym miejscu jest afera. Afera, jakiś nieudany podbój. Kto jest winien? No kto? Bliżej ciału jest koszula. Wiadomo, od lat ta sama. Pobawią się, a bo to pierwszy raz? Staro kawalerska postać zatrzymała się ze swoim ekwipunkiem. Poczwarzy kokon z przędzy wisi nieudolnie zawieszony w niedalekiej odległości i szuka. Czego? Nie wiadomo. Uszy wystawia swoje wsiowe, oczy wypatruje rozstrzelone. A ona? Ona tymczasem chociaż jest tam krótko, już ma nad czym się zastanawiać. Czerwone flagi łopoczą. Bierze na warsztat kompot z dyni, babciny jego kompot i jakieś przestrogi, może nakazy, żeby się nie schylać, bo nie daj Boże, który dla niego chyba nie istnieje, coś strzyknie. No to byłby problem, bo gdyby mu tak poszedł jakiś zawias, to kto wtedy będzie łowił, kto te sieci zarzuci ?... na ryby, na grzyby, na… na… na...   Trochę niestandardowe zakończenie wyszło, jakby nie patrzeć, bo otóż z tego zamieszania została tylko ta nieprzydatna, tylna wycieraczka. Ni przymocować, ni wyrzucić, ni sprzedać. Może zanieść do szopy? Zmieścić w jakiejś szafie, niech leży... butwieje, kruszy się... tylko „NA CO JEJ WYCIERACZKA DO SUZUKI?!!”. Ludzka myśl po myśli to popłuczyny, głuchy telefon... pomyłka, zły adres... a idź dalej człowieku i ty i ty i tamten też! Klakierskie towarzystwo z ogona... Samodzielne myślenie to luksus, nie każdego na nie stać! – zawołała za nimi. Do kosza z taką wycieraczką, szkoda miejsca w szafie.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...esencjonalny fragment. Pozdrawiam. ...miniatura w wierszu. Pozdrawiam.
    • @Starzec Fajne :)))
    • Bardzo ładny wiersz

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...