Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zapiski prywatnego kierowcy Lothara B.


Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj musiałem zawieźć swego szefa

Wprost do siedziby gestapo na Szucha,

Miał tam spotkanie z ważną personą,

Po czym zawsze był w złym stanie ducha.

 

Bywało, że miałem wręcz ochotę

Walnąć go w pysk, ot tak, po ludzku,

Ale przypominałem sobie o konsekwencjach

I tylko burczałem po cichutku.

 

Dyżury miałem we wtorki i czwartki,

W godzinach siódma – piętnasta,

W zamian otrzymywałem darmowe kartki,

Na zakup żywności (aczkolwiek na ćwiartki).

 

Aha, no i jeszcze trochę bilonu,

Tak, żeby starczyło mi do pierwszego,

Zakupy robiłem na Kercelaku,

Do domu przynosząc zakupione warzywa.

 

I, raz do roku, olbrzymia radość,

Podwyżka w czerwcu plus bon żywnościowy,

Żyć nie umierać – o... jedną markę,

(Bo tak się nazywa pieniądz obiegowy).

 

Ech, jak mnie ręka nieraz świerzbiała,

By dać mu w mordę i skopać nabiał,

Lecz pozbawiłbym się możliwości zapłaty,

A w inny sposób nie umiem zarabiać.

 

Musiałem zacisnąć zęby, nie widząc

Żadnego wyjścia z tej kwadratury koła,

Musiałem nadal szoferzyć, nie wiedząc,

Kiedy się skończy ta męka zgoła.

 

Warszawa, 30 XI 2021

 

Edytowane przez Michał1975 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...