o katastrofo
zastyga toporek nad głową
zbliża się krzyczę
przepływam oceanem wód płodowych
wychylam głowę i nie do wiary
znów wszędzie mięso
o katastrofo mam cię pod skórą
jak odsunięty kielich goryczy
co nie odpuszcza
katastrofa obalone bóstwa
zmurszałe pomniki
rozbite lustra
katastrofo nad głową
nadchodzisz witają cię
idący na szafot
wiem że tak
krach i piach
że upadek trąd
prąd ze skóry robi swąd
ależ tak