Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

SPACE TREK: ALTARVEN Część VI


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

 

CZĘŚĆ VI

 

 

Ku zachodowi miał się dzień

piąty, nadzwyczaj długi,

gdy wśród ostatnich słońca mgnień

Locke'a zobaczył nagle Fenn

przed sobą po raz drugi.

 

Rzekł więc: „Przychodzisz złożyć nam

wdzięczności swej wyrazy?”

"Tak – lecz poufny cel też mam,

dlatego jestem tutaj sam:

chcę prosić was o azyl."

 

Zdumiał się Fenn – lecz zanim dał

na słowa te odpowiedź,

Locke zrzucić ciężar z serca chciał

w szczególny sposób, który brzmiał

jak skarga, albo spowiedź.

 

"Tak jak mój ojciec i mój brat,

zostałem wyszkolony

już od najmłodszych swoich lat,

jak nakazuje nam nasz świat,

do walki i obrony.

 

Oddałem armii się do cna

i świetnie władam bronią;

bo drzazg jest grad, gdzie rąbią drwa,

zatem przewagę zawsze ma,

kto szybciej sięga po nią.

 

Tutaj odkryłem nagle świat,

co choć wygląda swojsko,

nie ma w historii wojen dat,

nie wzosi fortec ani krat

i nie zna słowa "wojsko".

 

Mierzi mnie teraz bitew kurz

i niepotrzebne rany;

mam dosyć militarnych burz,

nie chcę nikogo ścigać już

i nie chcę być ścigany.

 

Altarven wam zapewnia byt

bezpieczny, sprawiedliwy,

to prawda, a nie żaden mit;

tu wstaje dla mnie nowy świt:

ja jestem tu... szczęśliwy."

 

Fenn rzekł: "Od kilku znam cię dni;

jakkolwiek nie pojmuję

twojego świata, wierzaj mi,

głos twój w mym wnętrzu mocno brzmi

i szczerze ci współczuję.

 

Jednak choć gościliśmy was

i chętnie też wspieramy,

przedstawicielom obcych ras

na osiedlanie się wśród nas

njgdy nie zezwalamy."

 

"Pójdę do Rady prosić ją

o pomoc więc w tej chwili;

członkowie nam przychylni są:

cofną ten zakaz, jeśli chcą,

lub Rada go uchyli."

 

Rzekł Fenn łagodnie: "Rady głos

niczego tu nie zmieni;

choć to dla ciebie, widzę, cios,

do innych światów – tak chciał los -

jesteśmy przeznaczeni."

 

*

 

Zapadła noc. Gdy Irion Tal

pokrytą traw kobiercem

otulił miękki mroku szal,

wracał Locke niosąc w duszy żal -

i ze złamanym sercem.

 

*

 

Nazajutrz, kiedy ich już prom

wynosił na orbitę,

czuł, jakby lat minęło sto -

i jakby wydalano go

z ojczyzny jak banitę.

 

 

 

EPILOG

 

Kapitan Sven, komandor Locke

powoli schodzą z promu;

zanurzą się w kosmiczny mrok;

tysiąc lat świetlnych w jeden rok -

i wrócą znów... do domu.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

To było kapitalne!

 

Rymy o starym marynarzu Coleridge'a w wersji Si-Fi!

 

Podobny klimat, czułem podczas czytania również bardzo podobny rytm.

Kończąc czytać miałem ochotę powiedzieć "zabiłem albatrosa" ;)

 

Jeśli nie czytałaś, polecam. Świetny poemat. Podobny klimat, mimo, że zupełnie inne czasy.

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Cieszę się, że Ci się podobało. :) 

Skojarzenie z Coleridge'm bardzo mi pochlebia. :)

Pomysł na tę historię nosiłam w sobie jakiś czas - aż w pewnym momencie narzuciła mi się z wielką siłą taka właśnie forma. Alternatywą byłoby tylko opowiadanie prozą.

 

Dziękuję i pozdrawiam :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Poemat Coleridge'a jest mi ogólnie znany, ale nigdy go w całości nie czytałam, chciaż (przyznaję) powinnam.

Zaciekawiłeś mnie jednak i zmobilizowałeś, więc aby się zrehabilitować, przeczytam w oryginale. :)

 

Pozdrawiam

 

Edytowane przez WarszawiAnka
spacje (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...