Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wojenne dziewczyny


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                           Pewien rycerz, gdy wrócił spod Troi,
                           słodkich pieszczot nie skąpił dziewoi.
                                Ona rzekła: "Jest miło,
                                ale milej by było,
                          gdybyś nie miał na sobie tej zbroi!"
                                                                Grzegorz Gigol

                             (

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

)

 

Na powrót Saszy z Borodina
czekała w Tajdze gdzieś  dziewczyna.
    Gdy ją brał po raz czwarty
    rzekła: "Może byś narty
choć odpiął, bo coś mi się wżyna!"

 

W rynsztunku ułan spod Samosierry
pieści krągłości jurnej megiery.
  Ta myśli rumieńcem zlana:
  "Chciałabym dosiąść ułana.
Zejdź z konia do jasnej cholery!"

Edytowane przez Klip (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Annie pięknie przetworzony dowcip o niejakim Wańce, co miał trzy dni urlopu, mieszkał na Syberii, i jak zajechał do domu to po właśnie czwartym razie, odpiął narty ;) (chylę czoła, bo znam ten kawał od lat i nic z nim takiego "ładnego" nie zrobiłem)

@Klip ale ten ułan, to był Polak jak nic! może nawet Rafał? ;)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

sugerował bym dla lepszego efektu troszkę zmienić...

 

"Chciałabym dosiąść ułana" jako jej myśl.  A "zejdź z konia...." jako wykrzyczane pragnienie - rozkaz. ;)  Pozdrawiam i zazdroszczę limerykowego talentu :)

  • Klip zmienił(a) tytuł na Wojenne dziewczyny

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...