Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wchodzę. Zamyka się żelazna brama za plecami. 

Jej stary zgrzyt i huk budzi wszystkich między drzewami. 

Oni jednak już nie śpią, Oni tu zawsze czekają. 

Na swe dzieci, rodziców, bliskich, oni spoglądają. 

 

Kroczę więc, szeroką rzeką z trylinki dwupasmowej. 

Pierwszy patrzy Nikoś ze swej ciemnicy granitowej. 

Dalej po chwili, po stu krokach przebytych spokojnie,

Zerkają dusze w kwaterach budowanych po wojnie. 

 

Idę wyżej. Stoi tłum zasłużonych Gdańszczan z prawej. 

W głębi, Staś Sołdek, Stoczniowiec, symbol Polski niemrawej. 

Z brzegu Olga, Alina, Magda, Darek, Jan i Aram.,

Co wczoraj o wolną Polskę walczyli oddanie  nam. 

 

Przystaję, bo słyszę „Cześć Długi”  głos dobrze mi znany,

To Pan Zenek Wybrzeżowym szalikiem oplątany. 

Stad już widać Kolumbarium wypełnione urnami,

Wielki krzyż, symbol grudnia nękanymi ofiarami. 

 

Zwalniam. W lewo nagina i zwęża tu moja rzeka,

Gdzie dziesięciu alpinistów na trzech górach wciąż czeka. 

Duży Region dziewiąty do Wojska zawsze należał,

Z nimi Duffek nasz Lechista, kiedyś Wehrmacht tu grzebał. 

 

Dzień dobry uczeni, lekarze i profesorowie. 

Witajcie, machają nam ze skarpy moi dziadkowie. 

Babcie Zosię pamiętam, Tadek na stoczni pracował,

Adamina i Józef co u Andersa wojował. 

 

Skręcam. Tutaj szlak w rwący potok płyt jumbo się zmienia,

Z wzgórz Morenowych widać źródło srebrnego strumienia. 

Prawym kanałem do zielonej liny podążamy,

Podchodząc, nieliczne gdańskie mizary podziwiamy. 

 

Wspinam się. Czterdzieści osiem stopni pokonujemy.  

Taras wreszcie zdobyty, Damianka wypatrujemy. 

Po lewej wyjątkowo malutka w bieli dziecina.

Z prawej na progu ponad wiekowa Pani Janina.

 

Cześć tatuś słyszę,  Cześć Chudy mówię mu w odpowiedzi.

Biała koszulka, krótkie spodenki, mój synek siedzi. 

Ty tu słuchasz swe ulubione muzyczne wykony

Ja w zadumie zmieniam Tobie wygasłe już lampiony. 

 

Opowiadam Ci codziennie, jak minął mi Boży dzień. 

Czuję Twój wzrok, słyszę Twój śmiech, widzę Twój wyraźny cień. 

Okres  tęsknoty nastał, Ty zawsze będziesz już sobą.

Dziś muszę iść. Kiedyś na pewno zostanę tu z Tobą. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wersja AI.    Utkana z siniaków, idę jak ktoś, kto zapomniał, że kiedyś tańczył.   Kolana pamiętają kamienie, dłonie – ciężar bez imienia.   W świecie, gdzie blizny nie pasują do sonetów, próbuję wymyślić lekkość:   czy to gest? czy krzyk? czy może pozwolenie, by ziemia mnie chwilę niosła?
    • Jakże doceniam chwile spokoju, które mnie czasem łapią za gardło, bo dla mnie spokój jest wart zachodu, jakby wartościa był nieprzemijalną. Wzrusza mnie kiedy spokój dotyka łagodną dłonią ramienia duszy. Codzienność w niebie się wtedy mieni. Nic więcej nie chcę - pancerz się kruszy.   XxxxX     Spokój czasem dusi mnie ciszą, a wtedy wiem – warto żyć dla tego ciężaru.   Gdy dotyka ramienia duszy i codzienność mieni się jak szkło w słońcu, pancerz pęka  
    • Fajne jak duchy przeszłości. 
    • widzisz te oczy i czytasz jak przydaje intuicja się nie myli - tak, to ona   wiesz dlaczego cię mdli i unosi - tak nie czułeś żadnej więc pożądasz   t e g o   języka   wchodzi w ciebie od nowa   oblepia rozpychając naskórek rośniesz i bez dotyku  gotowy   tęskniłeś   zwinnie  dobiera maskowanie sprawdza jak - przereagujesz (?)   lecz rozpoznasz zmętniałą aurę - skręca się i wycofuje   liczysz pętle i zapominasz o prostych   ***   ja? chyba umiałabym zważyć (mówią, że wszystko można     jeśli w imię miłości)   lecz kiedy powtarza bierz mnie wypalona z kiepem w dłoni od środka podeszła żółcią - odrzucam   współczucie   w źrenicach toczy się czysta przegrana kroku nie może zrobić w a r u j e   tam, gdzie wystarczą słowa wierzysz, że mogą być - doczekanym cudem   pod koniec drży krztusząc się płaczem   "jedyne co chciałam   ja...ciebie naprawdę"   przechodzi, a za nią echo domawia:   przez dni i noce na służbie   będziesz mi nieustannie i nawet chwili nie dojdziesz   *** tylko czy jeszcze rozumiesz?    
    • @Bożena De-Tre do usług

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...