Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

boję się przeżyć tę jesień
jako straszydło w manowcach
szyte słomianym zapałem
niewydziobanym do końca

 

albo że na mnie opadną
bezgłośnie w ciemnej uliczce
i w locie gardło poderżną
półmartwi mordercy: liście

 

najbardziej boję się ciebie
gdy kopiąc ich suche stosy
westchnieniem grób mój zbezcześcisz
umrzeć nie zdołam - z rozkoszy

 

 

Opublikowano

Fajne jak zawsze ale bardziej poczułabym klimat gdyby było umieszczone chociażby pod koniec września :) to trochę jak z tekstem o Świętach Bożego Narodzenia, który niedawno przerabiałam z moimi uczniami na lekcjach angielskiego hehe atmosfera nie pasowała im zupełnie :) teraz już wiem co mieli na myśli hihi 

Opublikowano

@emwoo Za moim oknem już właściwie jesień - czy to mnie usprawiedliwia? ;D A tak serio - ja już jesień czuję całym sobą i nic na to nie poradzę!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W Polszy, na dzikim wschodzie. I wierz lub nie, ale mam tu jesień - deszcz, zimno, szaro, smutno, pięknie. A w sercu jesień mam przez okrągły rok, dlatego z mojej perspektywy jesienny wiersz to żaden falstart ;>

Opublikowano

Mam dwa wnioski na szybko: 1. muszę zrobić dla Ciebie kontr-playlistę; niestety wiem, że na nic to, i tak będziesz tarzał się w liściach jak Reksio 2. i bardzo dobrze, spodziewam się więcej pisania z melancholijnej otchłani. 

ps. pierwsze zerknięcie na tytuł i ujrzałam "Jesień pochwowa..." Już nic więcej nie mówię. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Będę ;]

 

Będzie ;]

 

Gdyby to nie był mój wiersz i przeglądałbym forum, prawdopodobnie sam bym tak odczytał, bo takie pomyłki zdarzają mi się nagminnie xD

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przybijam piąteczkę obiema rękami!

 

Czyli cel w pełni osiągnięty! Pięknie dziękuję ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ten klimat to moja "pozycja wyjściowa", czasem tylko od niego odbiegam ;> Ogromnie się cieszę, że go poczułaś!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oj, Marek, Ty to potrafisz drugie dno znaleźć xD

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czy to uczucie jest dla Ciebie przykre?

"Wytrenowany smutek" - ciekawe sformułowanie, jednak moim zdaniem lepiej brzmiałoby: oswojony ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kurde, nie po to się tyle napracowałem nad dwunastoma wersami, żebyś mi teraz wszystko to zawarł w czterech słowach! xD Ech, cały wiersz poszedł w gwizdek... :P

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...