Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

SOMEONE MONA LISA PEWNA MONA LISA

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A PICTORIAL DIARY BY GIOCONDA. ONLY SELFIES. DZIENNIK OBRAZKOWY GIOCONDY. TYLKO SELFIE. 

 

Mona Lisa. Sung by Rúzsa Magdolna, Hungary Piosenka "Mona Lisa"   śpiewana  przez Ruzsę Magdolnę, Węgry

 

All other songs about Mona Lisa, or about me, today are just moaning shit. Wszystkie inne dzisiejsze piosenki o Mona Lisie, czyli o mnie, to tylko jęczące gówno.

 

 

Mona Lisa: When I hear those fucking songs on U-tube I feel like getting drunk! I hate to feel blue! 

Me and Rúzsa Magdonna... McDonald...Mona Magdolna love to go to Moscow together to get intoxicated and listen to the Russian  songs in English. One of them is about young Idiot Nastasya Filippovna killing Totsky or Parfion. 

 

 

Mona Lisa: Kiedy słyszę te pieprzone piosenki na U-tube, mam ochotę się upić! Nienawidzę czuć się  przygnębiona! Ja i Rúzsa Magdonna...McDonald... Magdolna uwielbiamy jeździć razem do Moskwy, aby się odurzyć i posłuchać rosyjskich piosenek po angielsku. Jedna z nich opowiada o tym, jak młoda idiotka Nastazja Filipowna zabija Tockiego lub Parfiona.

 

 

***

 

Anticipation Oczekiwanie

 

Eternal Ideal  Wiecznie Idealna

 

Satisfaction  Satysfakcja

 

***

 

 

Not bellum Nie wojowniczka, 

 

 

but bella! ale piękność! 

 

 

***

 

Auteuil Neuilly Passy" by "Inconnus" (Bernard Campan, Didier Bourdon & Pascal Legitimus)

 

Musique par Maceo Parker,
EUA
Music by Maceo Parker, USA
Muzyka przez Maceo Parkera, Stany
Paroles par les Inconnus
Lyrics by les Inconnus
Tekst przez les Inconnus

AUTEUIL NEUILLY PASSY

 

 

Couplet 1 Verse 1 Kuplet 1
Par/by/przez Pascal Legitimus

 

Hé mec, je me présente: je m'appelle Charles-Henri Du Pré
Hi, dude, let me introduce myself: my name is Charles-Henri Du Pré
Cześć koleś, pozwól mi się przedstawić: nazywam się Charles-Henri Du Pré
J'habite à Neuilly dans un quartier mais alors, paumé!
Well, I'm from Neuilly, it's a neighbourhood, but I got lost!
Cóż, jestem z Neuilly, to taka okolica, ale się zgubiłem!
Je suis fils unique dans un hôtel particulier
I'm an only son in a private mansion.
Jestem jedynym synem w prywatnej rezydencji
C'est la croix, la bannière pour me sustenter
It is the cross, the banner to support me
To krzyż, sztandar, który mnie podtrzymuje
Pas un Arabe du coin ni un Euromarché
There are  neither Arabs nor the European market in our  neighbourhood
W naszym sąsiedztwie nie ma ani Arabów, ani Rynku europejskiego
Auteuil, Neuilly, Passy: tel est notre ghetto
Auteuil, Neuilly, Passy: this is our ghetto
Auteuil, Neuilly, Passy to jest nasze getto

 

Couplet 2 par Didier Bourdon:

 

Hé mec, mon nom à moi, c'est Hubert-Valéry
Hi, dude, my name is  Hubert-Valéry

Cześć koleś, nazywam się
Patrick Stanislas, duc de Montmorency
Patrick Stanislas, Duke of Montmorency
Patrick Stanislas, Książę Montmorency
À 5 ans et demi, j'avais déjà ma Ferrari
At the age of 5 and a half, I already had my own Ferrari
W wieku 5 i pół miałem już własne Ferrari
Je pouvais pas la conduire bien sûr, j'étais trop petit
I couldn't drive her, of course, I was too small for it
Nie mogłem jej oczywiście prowadzić, byłem na to za mały

 

As-tu saisi mon pote
Notre envie de révolte ?
Did you grasp, my mate,
Our desire for the revolt?

Czy złapałeś, mój  kumpel,
Że nasze pragnienie to bunt?

J'ai envie de crier
"Zut, flûte, crotte! Chier..."
I want to scream
"Damn, bullshit, crap! Screw this!..."
Chcę krzyczeć "Cholera, bzdury, kupa! Szajs!"

 

REFRAIN CHORUS PRZYŚPIEW:
Auteuil, Neuilly, Passy: c'est pas du gâteau
Auteuil, Neuilly, Passy ain't Sugar [Cake]
Auteuil, Neuilly, Passy to nie cukier [Ciastko] 

Auteuil, Neuilly, Passy: tel est notre ghetto

Auteuil, Neuilly, Passy is our ghetto
Auteuil, Neuilly, Passy to nasze getto

 

Salut ! Tu vas bien ? 
Hello? Hi, sup!

Witaj! Cześć jak leci! (x2) 


Y en a marre du Fauchon
Du Hédiard, du saumon, du caviar
Fed up with Fauchon,
Hédiard, salmon, caviar?
Ma już dość Fauchon, Hédiard, łososia, kawioru?

 

Couplet 3 par Didier Bourdon:

 

Salut, c'est Patrick à l'appareil
Hi, it's Patrick over the phone
Cześć, tu Patrick rozmawia przez telefon
Ouais, c'est Pat'! Tu vas bien?

Yeah, it's Pat'! Are you doing well ?
Tak, to Pat! Wszystko dobrze ?

Et moi ? Et moi ? Tu ne sais pas quelle est ma vie!
And me? And me? You don't know what my life is!
I ja? Jak ja? Nie wiesz, jakie jest moje życie
À côtoyer Chantal ou bien Marie-Sophie,
To rub shoulders with Chantal or Marie-Sophie
Być tak blisko Chantal or Marie-Sophie
À faire le baise-main à des pétasses mal baisées.

Kiss hands of the  underfucked (unsatisfied) bitches.

Mam całować rękę żle pieprzonych suczek.
Enfin, j'ai voulu dire des filles un peu coincées...
Finally, I mean girls who are a little sticky...
W końcu ma na myśli dziewczyny, które trochę czepliwe.

 

Couplet 4 par Bernard Campan, Didier Bourdon & Pascal Legitimus:

 

Je veux être un voyou, vrai de vrai hors la loi
I wanna be a thug, the truest outlaw
Chcę być bandytą, najprawdziwszym zbrodniarzem,
Mais quand t'es né ici, vous n'avez pas le choix
But when you were born here you have no choice
Ale kiedy się tu urodziłeś, nie masz wyboru,
Y en a marre des Mylène, Ségolène
Except for being tired of Mylène, Ségolène
Poza znużenia przez Mylène, Ségolène
Des Sylvie, Gwendoline, Églantine, Marie-Chantal

 

Couplet 5 par Pascal Legitimus & Bernard Campan:

 

Y en a marre, mon frère
You're fed up, bro,
Masz juź dość, bracie,
On a de gros problèmes
With the big problems
Tego wielkiego problemu
Y en a marre, mon frère
You're fed up, bro,

Masz juź dość, bracie,
De subir le système
Of having to follow the system [pattern]

Aby trzymać się systemy.

 

Mon avenir à moi est déjà tout tracé
My future is already and entirely predetermined
Moja przyszłość jest już i całkowicie z góry określona
Boîtes privées, Science PO, l'ENA ou H.E.C
Private company Science PO, lENA or H.E.C
Prywatna firma Science PO, LENA lub H.E.C
Et dans le pire des cas, si je ne travaille pas
In the worst case, if you refuse to work,
W najgorszym przypadku, jeśli odmówisz pracy,
Faudra que je reprenne la boîte de papa
You will have to take care of your dad's company
Będziesz musiał zadbać o firmie taty.

 

Salut, tu vas bien?
Hello, how's that?
Cześć, jak to [pasuje ci]?

 

REFRAIN CHORUS PRZYŚPIEW

 

Couplet 6 par Bernard Campan:

 

Eh mec! Nous sommes tous les produits
Hey, dude! We are all the products
Hej, stary! Wszyscy jesteśmy produktami
D'une société économique dépendante
Of the dependent economic society,
zależnego społeczeństwa gospodarczego,
Des fluctuations boursières,
Stock market fluctuations,
Wahania na giełdzie
Qui déstabilisent le marché
Which destabilize the market.
Które destabilizują rynek.
Oui mec!
Yep, dude!
Tak, koleś!
Et pour sortir de ce carcan
And to get out of this straitjacket
I wydostać się z tego kaftana bezpieczeństwa
Économique capitaliste
Of the capitalist economy,
Gospodarki kapitalistycznej
Il faut savoir dire: "Non, non, non, mec!"
You have to know how to say: "No, no, no, dude!"
Musisz umieć powiedzieć: "Nie, nie, nie, koleś!"

 

Salut, tu vas bien?
Hello, how's that?
Cześć, jak to [pasuje ci]?

 

REFRAIN CHORUS PRZYŚPIEW (x2)

 

Salut, tu vas bien?
Hello, how's that?
Cześć, jak to [pasuje ci]?

 

Nous sommes issus d'une famille
We originate from a family
Jesteśmy z rodziny
Qui n'a jamais souffert
Who never suffered
Która nigdy nie cierpiała
Nous sommes issus d'une famille

We originate from a family
Jesteśmy z rodziny
Qu'on ne peut plus souffrir 
Who  cannot already suffer. 
Która nie może juz cierpieć. (x2)

<1991>

 

***

 


Do not die until  Nie umieraj do 

 

 

the end of youth!  końca młodości! 

 

Unikalnie ponadczasowa

 

***

 

"Tous vedettes" ("All are the Stars!"  (Wszystkie Gwiazdy)), 1980

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Students of the Paris Conservatory are preparing a new musical. Against this background, their relationship unfolds. There are a lot of love, songs, dances in this youth comedy.

 

Audrey, actress Kitty Kortes-Lynch


Studenci Konserwatorium Paryskiego przygotowują nowy musical. Na

 tym tle rozwija się ich związek. W tej młodzieżowej komedii są dużo miłości, piosenek, tańców.

 

"J'apprends la vie" (Audrey, Laurent) (I'm learning about (exploring) life (Audrey, Laurent)) Uczę się o życiu (studiuję życie)(Audrey, Laurent)

 

Laurent: In less than three weeks you've contrived to find a new man. W mniej niż trzy tygodnie udało ci się znaleźć nowego mężczyznę.
Audrey: I haven't been cheating on you for a year and a half. It's high time to catch up, to make up for lost opportunities. Nie zdradzałam cię od półtora roku. Chyba przyszedł czas nadrobić stracone okazje.
Laurent: Do you like him? Come on, tell me. Lubisz go? No dalej, powiedz mi.
Audrey: What's it to you?
Co tobie do tego?
Laurent: And how is he in bed? A jaki jest w łóżku?
Audrey: No prize at all. Słaby prezent. 
Laurent: Why do you need those silly things? Po co ci te głupie rzeczy?
Audrey: I wish I knew myself. I'm learning about, exploring life. Sama chciałbym to wiedzieć. Uczę się o życiu, studiuję życie.
Laurent: Do your best to forget nothing. Do you like to change guys? Postaraj się niczego nie zapomnieć. Lubisz zmieniać facetów?
Audrey: One should taste many to find the best. Trzeba spróbować wielu, aby znaleźć tеgo, który jest najlepszy.
Laurent: Will it take much time for finding him? Czy znalezienie go zajmie dużo czasu?
Audrey: I don't know. I am still learning to live. Nie wiem. Nadal uczę się żyć, odkrywam życie.
Laurent: Do your best to forget nothing. Have I been a good teacher? Postaraj się niczego nie zapomnieć. Czy byłem dobrym nauczycielem?
Audrey: Yes, you've been, but of  French rather than of making love. Tak, byłeś, ale raczej nauczycielem francuskiego niż sztuki miłości.
Laurent: What if it's you who have been a bad pupil. A jeśli to z tobie była niedobra uczennica?
Audrey: Or just I haven't been a girl of your dream. Albo po prostu nie byłam dziewczyną twoich marzeń.
Laurent: What are you doing tonight? Co robisz dziś wieczorem?
Audrey: I am very busy. I am learning about, exploring life. Jestem bardzo zajęta. Uczę się, poznaję życie.
Laurent: Do your best to forget nothing. Postaraj się niczego nie zapomnieć.
Audrey: I'll try my best to forget nothing. Postaram się niczego nie zapomnieć.

 

Tous vedettes! 

 

***

 

Mona Lisa`s 2-speed counting-out rhyme. 

Clowns, Jokers, Jesters, Mockers (Skipping along! Hopping! Going downhill! Allegro con fuoco)

Haidressers, Photographers, Rockers! (Against the stream! Going uphill! Largo, lentamente)

 

 

2-biegowa wyliczanka rymowanka Mony Lisy. 

Kłaunz, dżjoukez, dżiestez,
mokez 
Klauny, Jokery, Błazny, Prześmiewy (W podskokach. Schodząc w dół! Allegro con fuoco)
Headresez, fotografez, rokez Fryzjerzy, fotografowie, rockersi! (Pod prąd! Pod górę! Largo, lentamente)

 

 

***

 

ANTIDISCLAIMER

 

Actor Rémi Laurent who played Laurent died young of AIDS. Aktor Rémi Laurent, który grał Laurenta, zmarł młodo na AIDS.

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

"Tous vedettes" is a movie for the young folks of 16-22. It was one of my most favourite music films, but now I find it too sentimental.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

American actress Leslie Caron played there one of the parts. I always appreciated her paricipation. She lived in Paris after she had been banished from Hollywood.
"Tous vedettes" to film dla młodzieży w wieku 16-22 lat. To był jeden z moich ulubionych filmów muzycznych, ale teraz uważam go za zbyt sentymentalny.

Jedną z ról zagrała tam amerykańska aktorka Leslie Caron. Zawsze doceniałem jej udział. Mieszkała w Paryżu po tym, jak została wygnana z Hollywood.

 

"Les Inconnus" always seemed to me very familiar, even native, I adore that type of the French faces. Many Britishers used to move to France when they felt that they could not bear the patented British cruel hypocrisy. "Les Inconnus" zawsze wydawali mi się bardzo znajome, nawet rodowite, uwielbiam tego typu francuskie twarze. Wielu Brytyjczyków przenosiło się do Francji, gdy czuli, że nie mogą znieść opatentowanej brytyjskiej okrutnej hipokryzji.

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Mona Lisa"I frown every time I hear the Russian, Polish, Czech, French singing in English! Their cultures are rich enough to complete on par with the cultures of the English-speaking world. 

Czech Republic and Poland are smaller than the USA, they are no political superpowers, but they are definitely cultural superpowers. And Hungary too!"

 

Mona Lisa"Marszczę brwi za każdym razem, gdy słyszę rosyjski, polski, czeski, francuski śpiew po angielsku! Ich kultury są wystarczająco bogate, aby dorównać kulturom anglojęzycznego świata.

Czechy i Polska są mniejsze od USA, nie są Supermocarstwami politycznymi, ale zdecydowanie są Supermocarstwami kulturowymi. I Węgry też!"

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozkazałem odnaleźć i ściągnąć tu Twoje ciało. Wygraliśmy bitwę a przegraliśmy wojnę. Leżysz na stosie tak cichy i blady. Bracie! Weź i mój topór w odmety, świętego, ofiarnego ognia. Zabierz go do Asgardu. Trenuj nim pod okiem Bogów aż do dnia ostatecznej bitwy. Wiernie będzie Ci służył. Dziś ścieżek przeznaczenia nie prostują Bogowie. A w wojnie nie szukaj honoru ani wiecznej chwały. Wróg nie stanie z Tobą oko w oko w szranki. Zabije bez chwili zwątpienia, dronem czy samolotem. Wiem jak samotny tam będziesz Bracie. Po kolejnej bitwie, zapewne dołączę do Ciebie. Duch mój pod bramy Asgardu podejdzie. Mój czas także do końca się zbliżył. A jeśli widzą mą żałobę i żal. Niech stwierdzą zgodnie, że to jeszcze nie czas. I niech zwrócą iskrę życia w Twe piersi i oczy.   Runy i gwiazdy są nam przychylne i łaskawe. Twoja dusza wraca przez mroki Helheimu. Żagiew dla stosu, zamienimy w miecz z zaklętą potęga ojców. Żagiew śmierć i proch. Miecz nieśmiertelność i władze wróży. Cóż oprócz łez i ryku żałości, może wyjść z mojego serca środka. Czas pożegnać ten świat. Złamać i spalić tarczę z zaklętą w niej siłą, mądrością i honorem. W agonii trwającego Ragnaroku. Spłonąć jak krzak. Dzikiej, białej róży.
    • Straż pożarna odjechała  Miejska zobojętniające  Koniec z ciepłymi kluchami To był bar, łyżki na łańcuchu   Widelca nie uświadczysz A łyżeczka pozostała w sferze Niebieskich ptaków  Na noże wszedł kolekcjoner   Wykałaczki zakazane Resztki miały pozostać nietknięte  Próchnica zrobić spustoszenie  I prawie wyszło gdyby nie covit   Pies, który pożarł kiełbasę 
    • @Migrena cieszę się i bardzo dziękuję :)
    • "Gdybym miał wybierać to zarżnąłbym ich wszystkich i to bez wyjątku. Kobiety, dzieci i starców, te parszywe gnidy. Nie mam jednak tego luksusu, nie teraz ale wciąż pamiętam!"  Pierwszy dźwięk był metaliczny, nie ludzki. .Jakby ktoś przeciągnął zardzewiałym żelazem po kości i wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że to on, że to jego własny oddech tak brzmiał, głęboki, pusty, jakby w środku klatki piersiowej było tylko echo po człowieku.  Piach na arenie był szary, nie piaskowy ale szary od popiołu, zabarwiony kawałkami cegieł i betonu, wyczuwalny przez podeszwy.  Tłum zawył. Kord przeciągnął wzrokiem po trybunach zapełnionych niemalże do końca i zatrzymał się nad balkonem zwieńczonym baldachimem.   Niebo było gęste, jak zawsze. Skłębione ciemne chmury nie wróżyły pogody a jedynie kwaśny deszcz.  Kord ścisnął rękojeść miecza, chwycił pewnie, ramię zadrżało.  To był miecz jednoręczny, stary, zabrany z muzeum — nie dla ozdoby, ale po to żeby zabijać, bo prawdziwa stal przetrwa dłużej niż ludzie i nadal może uśmiercać. Porządnie naostrzony.   Trzymali Korda dla rozrywki. Karmili i myli a to tylko po to, żeby wyszedł na arenę i zabijał. Nie widział jednak na razie przeciwnika.  Wzrok skierował na drugą stronę areny. Tłum nadal wył. W powietrze wystrzeliły kamienie i kawałki cegieł jakby na zawołanie. Arena jednak była duża i nie dosięgły Korda.  Brama otworzyła się z jękiem rysowanej stali. Powietrze zatrzymało się na chwilę.  I zobaczył go. Nie wiedział czy to człowiek czy mutant, czy jedno i drugie bo skóra tamtego była jakby szarozielona, jakby pęknięta od środka.  Ręce zwieńczały zakrzywione szpony a grzbiet zdawał się pokryty łuskami, jak u jaszczura.  Mutant rozglądał się jak on po trybunach i w tej chwili Kord dostrzegł w nim coś bardzo ludzkiego i ten bardzo ludzki strach.  "On też się boi"  Stworzenie ruszyło, ale nie jak zwierz, jak ktoś, kto pamięta jeszcze bycie człowiekiem. Stąpając pewnie na dwóch nogach pomagało sobie długimi ramionami. Szpony wzbijały mnóstwo kurzu i tak właśnie poczuł się Kord w tej chwili, jakby zabity pyłem i wyssany do ostatniej kropli krwi.   Mutant nie rzucił się od razu, nie szarżował. Szedł teraz powoli oceniając odległość. Widział miecz i rozumiał co to jest. Patrzył Kordowi prosto w oczy.  Ruchy miał nienaturalnie płynne, zbyt płynne jak na coś, co miało zrogowaciałą skórę i pęknięcia na policzkach jak glina po suszy.   Kord zrobił krok w bok, w lewą stronę okrążając mutanta. Ostre kawałki szkła zazgrzytały pod podeszwami.  Mutant nie spuszczał go z wzroku. Pochylony skierował się w prawą stronę i na chwilę zatrzymali się w tym ruchu jak tancerze oceniając swoje możliwości.   Kord domyślał się, że to nie była pierwsza walka potwora, że nie będzie łatwo i na chwilę zwątpił.   Tłum jednak zawył i skandował: "Zabij, zabij, zabij..." I tak bez końca a Kord otrzymał porządny zastrzyk adrenaliny. Nie myślał jak człowiek, nie myślał jak zwierzę ani potwór. Stawał się maszyną śmierci.  Mutant pierwszy skrócił dystans. Ramię poszło w bok Hakujący ruch, nie cios. To tylko skrobanie, jakby chciał rozerwać Kordowi gardło nie siłą ale tarciem.  Kord uniósł ostrze mając nadzieję, że metal wystarczy. Ostrze poszło w dół, klasyczny "fendente dritto", iskra przeszła po stali, uderzenie było cięższe niż powinno.   Mutant odskoczył pół kroku, jakby badał reakcję. Przygotował się do ataku.  Czas nie zwolnił, ale Kord zwolnił w środku swoich myśli, niezauważalnie.   Mutant drgnął. Zamachnął się prawą ręką szykując atak i zasłaniając się szponami lewej ręki przed cięciem miecza.  Jednak to Kord pierwszy poruszył się świadomie. Nie szeroki zamach, nie desperacja, ale milimetr przesunięcia stóp w lewo żeby otworzyć linię do kolejnego ataku i ciąć od dołu. Stal nie musi iść daleko, czasami wystarczy obrócić ją o pół palca i mutant to poczuł bo w jego oczach pojawił się cień niepewności. Nie zdążył odskoczyć. Wypolerowana stal zazgrzytała na jego szponach nie czyniąc mu jednak krzywdy.  Kord oddychał szybciej, oddech nie zwalniał, serce łomotało, adrenalina wypełniała każdy kątek jego ciała.  Mutant rzucił się wreszcie do przodu rozchylając ramiona, szykując się do łatwego zatopienia szponów w ciele przeciwnika.   Kord jednak nie odsunął się.  Zrobił coś bardziej brutalnego i bardziej ludzkiego. Wsunął ostrze pod kątem tak, żeby przeciwnik wpadł na nie sam.  Stal nie atakowała, jedynie czekała.  Uderzenie było tłuste i miękkie, nie metaliczne. Rozpaćkało się pośród wrzasków tłumu, weszło w tkankę jak w mokrą rozgrzaną roślinę. Przez sekundę mutant bezgłośnie zamarł, kurz jakby opadł, powietrze zgęstniało jeszcze bardziej.   Kord stał w bezruchu z dłonią wciąż zaciśniętą na rękojeści i z tą jedną, zimną myślą: "To nie ja dzisiaj zginę!"  Ostrze zostało w ciele ale mutant nie cofnął się ani o krok. Jego ciało nie poruszyło się tak, jak powinno, jakby stal była obojętna i stawała się jego ciałem.   Gwałtownym ruchem ciała wyszarpnął wbity miecz z rąk Korda i zamachnął się do kolejnego uderzenia.  Kord jednak wypuścił rękojeść uginając się pod masą cięższego przeciwnika. Miecz został w środku a Kord stał się bezbronny.  Odskoczył gwałtownie nie pozwalając się zranić. Teraz już nie patrzył w oczy mutanta, ale na rękojeść miecza.   Mutant ruszył szybciej niż mogłoby się wydawać i już nie bacząc na nic zaatakował. Kord cofnął się o dwa kroki ale nie z paniką, z wyborem, bo nagle zauważył coś: kiedy mutant ruszał  jego lewa strona pękała jak wyschnięty asfalt po mrozie Tam była słabość ale żeby tam trafić potrzebował broni a broń ugrzęzła.  Kord zrobił rzecz pozornie szaloną, rzecz, której nie robi ofiara. Chwycił mutantowi nadgarstek gołymi dłońmi tuż przed pazurami i siłą własnego ciężaru pociągnął go w bok tak, żeby przeciwnik sam wyrwał ostrze z własnego ciała.  Pazury przecięły mu plecy jakby to była jedynie cerata, płytko — ale długo i przez sekundę Kord poczuł ból i ciemność w płucach.  Mutant wbił mu pazury pod łopatkę jakby chciał się zahaczyć, jakby chciał go zatrzymać blisko żeby rozszarpać gardło z dystansu jednego oddechu.  Kord wysyczał powietrze przez zaciśnięte zęby i zamiast odsunąć twarz  przybliżył ją, i wgryzł się w bark mutanta przecinając tkankę na obojczyku.  Mutant zawył ale nie jak zwierzę, jak coś, co pamiętało ból sprzed przemiany.  Ten jeden dźwięk był jak impuls nerwowy który przetoczył się przez ciało Korda i wtedy — w tym jednym momencie w tym zwarciu, mięso do mięsa, Kord wyczuł rękojeść w dłoni. Zaparł się oburącz wyszarpując ostrze z szaro zielonego ciała mutanta.  Pazury bestii wbiły się jeszcze głębiej. Kord stracił grunt pod nogami i zawisł na szponach, na ułamek sekundy.   Miecz jednak tańczył już swoim rytmem i wykonując puntę ponownie rozszarpał trzewia mutanta.  Kord nie czekał na łaskę. Pchnięcie było szybkie, dokładne — mutant padł na bok, jak odcięty od własnego ciała. Chwilę trwało, nim piach wchłonął ciszę. Potem zabrzmiało to pierwsze, niechlujne „Ha!” — pojedynczy okrzyk, jak iskra. Po sekundzie eksplodowało: głosy wyrwały się z trybun, pełne prostej radości i prymitywnej ulgi. — Kor-gen! Kor-gen! — krzyczeli na początku niskim growlem, a potem dodały się piski i gwizdy. — Kor-gen! Kor-gen! Kor-gen! — i nagle imię, którego nikt mu nie dawał, przyjęło kształt. Publiczność uderzała pięściami w metalowe bariery, śmiejąc się i krzycząc, odkładając na bok litość. Dla nich to był spektakl. Dla nich to była krótka przerwa od głodu i myśli.  Dla Korda dziwne było to, że poczuł się spełniony. Uświadomił sobie, że właśnie stał się gladiatorem i to właśnie było jego siłą.  Wyczerpany karmił się skandowaniem tłumu. Spojrzał na balkon. Zobaczył wyciągniętą rękę, ale nie widział dłoni i kciuka. Jak na zwołanie wyszarpnął miecz i wbił w pierś mutanta, tam gdzie powinno być serce. Mutant zadrżał, wypuścił powietrze i to już był koniec.   "Kor-gen, Kor-gen, Kor-gen!" Tym razem nie poleciały kamienie, tym razem ktoś rzucił bochenek chleba, ktoś inny kiść marchwi a ktoś inny dynię. Ludzie krzyczeli widząc Korda jako bohatera, jakby zbawcę ich wszystkich trosk.   Kord niewiele myśląc zbierał podarunki. Głód był naprawdę dotkliwy I w tym momencie otwarła się brama, jego brama.  Szybko wybiegli z niej ludzie uzbrojeni w karabiny i pistolety. Nie było szans.   Pozwolili mu zachować trofea, ale wpędzili z powrotem do klatki.  — Ten ma rękę — warknął jeden z nich. — Nada się do kolejnej walki. Trzeba go tylko wyczyścić.  I wtedy Kord po raz pierwszy od długiego czasu poczuł, że decyzja nie jest już tylko jego — że jest częścią czegoś większego: mechanizmu, który żywił się przetrwaniem. Jego imię, rzucone przez tłum, było biletem na jutro.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...