Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Bo się, panie nikt nawet zdziwić nie mógł, że po takim urazie, szoku, tak do „niskiego chlewika”, jakim jest ziemia chciał się wtłoczyć.Bo jak byś pan sam te rzeczy przeżył, to byś się pan utopić poszedł bez namyślania. W pięć sekund, a on to mógł też zrobić, jeno mu sił już brakło, bo już po takich stresach to był jak cień anioła śmierci, bo stróż to go już dawno odstąpił, bo kto by się szwędał za takim nieszczęśliwcem, panie, co to mu już nawet jego własny anioł stróż nic pomóc nie może? Jeno śmierć, ale i ta się oddaliła, boć to takich, co zdrowiem tryskają powalić nie zdoła, bo zdrów był, jeno słaby, a do grobu wepchnąć się sam to nie miał siły, to dała spokój człowiekowi. Nie wieczny, ma się rozumieć, po to jeszcze zawróci, jak będzie szansa, ale i śmierć nie jest głupia i nie będzie czasu tracić na takiego, co jemu z portek strach wyłazi, ale ręki mocnej nie ma, żeby się na tamten świat sam przenieść. Poszła tam, gdzie pewne, panie. Ciach i ma, a tu by się nastać musiała, naprosić, naczekać, podkarmić, coby mu sił przybyło i wtedy ciosem powalić. Ale tyle, panie, zachodu? Poszła i już. On nawet, ciemniak, nie wie, że samej śmierci życie zawdzięcza. Modlił się o to, żeby ktoś mu zesłał pomoc z nieba, a tu z dołu przyszła. A to ci checa, nie? Mnie to się on jeszcze wcale nie podoba, bo niby sił nieco nabiera, a ona ciągle za zakrętem stoi i tylko na to czeka. Wezmę go na stronę chyba i porozmawiamy sobie, ale wiesz pan, czy on mi uwierzy? Jak ja się wieszać chciałem w stodole rok temu. I żyję. To myślisz pan, że on w to wierzyć będzie jakie mu niebezpieczeństwo grozi? Nie, no to już kreskę tylko na nim położyć można. Ludziska myślą, że mu lepiej, a ja wiem, że odwrotnie. Bo też sił nabiera, a w środku robak siedzi jak słoń wielki. I żeby tego robaka powalić, to najpierw trzeba walkę stoczyć. I o tym on wie, panie, jak dwa razy dwa jest cztery, ale może się ulęknie. I tego się boję. Zobaczysz pan, że któregoś dnia już się da uwieść tej zdradliwej wrednicy i pójdzie za nią. A ja na to pozwolić nie mogę, przecie to dobry chłop. Od kajtka się znamy. Jak dwie strony tej samej monety, tak my byli kiedyś, to i teraz go muszę wyszarpnąć tej śmierci. Bo myślisz pan, że chłop to wszystkiemu da radę, bo twardy, jak kamień? A to się pan mylisz. Proste ludzie to jak chrząszcze. Grzbiet twardy, jak ktoś popatrzy, ale spróbuj takiego na grzbiet przewrócić, to wiesz pan. Po nim. Chłop ma duszę i serce. I to jakie czasem! Nikt tego nie rozumie. W miastach , to tylko myślą, że chłop to tylko z siekierą po wsi lata i po remizach pije. I stodoły potem podpala, po pijaku. A ja ci mówię, panku, że takich jak wy, miastowych, to nieraz bym na ten księżyc wysłał. A skąd się panie biorą te wszystkie mordy, co już w telewizji nawet na wsiach nikt nie chce oglądać, bo już tak im zbrzydły. W kółko to samo. Ze wsi może? Toć to diabeł grasuje wszędzie, panie, a ostatnio to mu się znacznie lepiej w miastach powodzi. Bo diabeł to panie też lubi ruch koło siebie. Na wsi to już za nudno mu się zrobiło. To teraz tabunami po miastach diabelskie hordy grasują i w telewizji nawet występują. Żeby nie wymieniać nazwisk, panie...Tfu i do czego namawiają . Te młode narybki, co jak muszki zielone jeszcze są. I patrz pan, co z nimi robią. Jak w szkole już diabeł miejski za rączkę ich bierze, bo rodzice, to dziś, panie, mu pomagają , to potem w nich siedzi jak dąb rozrośnięty. Jak orzeł wielki, co to skrzydłami zamiast w ojczyste dzwony walić, to tylko w ból wali, panie. Tych, co jeszcze się tym światem przejmują, jak ja. I wiesz pan co. On to już czuje, że się kończy jego panowanie. Bo się ludzie wszystkim nudzą. I nawet jego wybrykami. I choćby na głowie stawał, to już te anioły skrzydła maszczą, bo ich się zmiana szykuje. I wiesz pan co, ja w to wierzę. Zobacz pan co się dzieje. Pamiętasz pan tego Kowalsiego spod ciemnej gwiazdy typa? A, tyś nie stąd, to go nie znałeś, ale ja tak. Toć to diabeł wcielony był i zobaczyć go na drodze, toś się panie jak od uroku musiał żegnać. Teraz? Nie poznasz pan człowieka! Założył szklarnię, dzieciaki do kościoła prowadza. Ludziom za darmo daje, czasem, no, nie żeby tak cały czas, ale biednemu to i da. Chłop jak się patrzy. I tylko stoi czasem i w niebo patrzy i się głupio uśmiecha. Co on tam widzi, to nie wiem, ale jak go zapytasz, to tak gada: „Sam pan kiedyś zobaczysz”. Patrzę, ale jeno chmury widzę, albo niebo niebieskie. A Jacek od Mikuły? Na niego to już wszyscy „Nicpoń” wołali i sam już się do tego tak przyzwyczaił, że nawet na swoje własne imię nie reagował, jeno na to. Teraz, to w mieście co prawda siedzi, ale z teczką w ręku chodzi, a zarabia, panie, że starym Mikułom to się lepiej niż wszystkim powodzi, bo on im śle. Dobry chłopak się zrobił. Widzisz pan, diabeł wcale nie taki mocny, jak go kto chce za siedem gór przepędzić to i go przepędzi. I się boi wrócić, bo już jak rogi postradał, to i o ogon się boi. No i właśnie ten mój Heniek, to to samo przeżył. Diabeł z nim tańcował wesoło, aż kurzyło, a potem się Heniek obejrzał za siebie i widzi-pusto. Ludzi nie widzi, jeno diabła do towarzystwa. To jak się za bary wzięli, on, ma się rozumieć z tym diabłem, co go już koło siebie widzieć nie chciał, bo mu się oczy otworzyły i wstecz popatrzyły. Co zobaczył, panie? Siebie, jak w lusterku, i tak się przeraził, że widzisz pan, jak po tej walce wygląda. Diabłu w oczy zajrzeć w walce, co ze śmiercią w zmowie jest, to panie, nie każdy by dał radę, i dlatego ja go muszę jak ten kij starczy podpierać, bo dusza jego już wisi prawie u stóp, ale jej zdeptać nie dam! Od czego panie przyjaciel jest? Żeby ratować człowieka w biedzie. Wszyscy to wiedzą. Ale kto dziś ma przyjaciół, panie? Tylko myśli, że ma, a jak mu kamień na głowę zleci, to się gdzieś rozpływają . Do innej sadzawki się przenoszą, gdzie diabeł świeci latarką. Gdzie monety błyskają, panie. Ale jak pan widzisz, to się skończy i już się zaczyna kończyć. Nie wierzysz pan? A patrz pan na mnie. W kasynie cały dobytek przegrałem, żona mnie opuściła, dzieciaki. A teraz to mi się ludzie z daleka kłaniają. A jak! Bom gospodarz jak się patrzy. I rodzina wróciła. Bo ja to się, jak on teraz, z tym diabłem ścierałem, oko w oko. To kto jak kto, ale ja go już z tego wyciągnę. I tylko to trochę potrwa, bo diabeł, jak wiesz pan, nie taki cherlak i kły ma wielkie. Ale, co tam, już wiem jak go podejść. I właśnie dlatego ci to wszystko mówię, żebyś sobie nie myślał, że ze mnie taki głupek, że diabła w tobie nie poznaję Zabieraj się stąd! Jazda! A jak nie, to cię tak psami poszczuję, że już tu wiecej nawet myślą nie będziesz chciał wrócić. Bo my tu wszystkie psy święconą wodą pokropilim, żeby ci się lepiej „kłaniały”. A twój ogon to jako kropidło w kościele służyć będzie, jak tylko cię złapią! Żebyś nigdy nie zapomniał tego miejsca. A złapią, kochaniutki, złapią, bośma im takie opowieści o twoich smakowitych kościach i delikatnym mięsku naopowiadali, że już im ślina tak leci, że już w niej gęsi z kaczkami pływają, bo się sadzawka z niej wielka zrobiła. Won! Akurat źle trafiłeś, ha, ha, ha, ha......

Opublikowano

Dzięki, ale muszę zrobić międzymyk, jak to "naukowo" nazwał Asher. Myślałam już o tym przedtem, ale "Zaplanowany"-jakoś nie bardzo zaciekawiło, dlatego dam coś innego. Tyle, że nie będzie może śmieszne.
Pozdr./Ania

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
    • @Unapali Nie za dużo entera? Gdyby był dłuższy, szukałabym jedynej kropki na podłodze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...