Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

"Chodź do mnie tutaj,
Nie bój się już.
Dam Ci bukiecik czerwonych róż,
Bo ja tak bardzo pragnę cię!"

On woła mnie jest już tuż tuż,
Odziany w przepiękny biały strój.
To tylko lekarz maleńka jest,
Kwiatuszku błagam nie lękaj się.


"Dam ja ci ślicznych korali moc,
Nie bój się i postąp do mnie o krok.
Bo zapadł już dawno czekany zmrok,
Nie czekaj aż skończy się ta noc."

On w darze wisiorek piękny mi da,
Piękniejszy niczym brylant bez skaz.
Osłucha cię nim pojawi się spazm,
Dlatego nie drżyj i nie trwóż się tak.


"Godzina już późna i ciemna noc,
Najsłodsza nie każ się dłużej prosić.
Niech no usłyszę twej zgody głosik,
A woalem białym nakryję twą twarz."

On chce mi dać woal biały jak śnieg,
Czeka nas ślub, wesele i śpiew.
To tylko jest maska tlenowa kochanie,
Da ci większą swobodę w oddychaniu.


"Podaj mi rękę bielutką swą
I odejdź ze mną w nieziemską toń.
Tak delikatna twoja dłoń,
Trzymam ją mocno ręką mą."

Tatusiu on pochwycił mocno moją rękę,
Ciągnie mnie teraz w mroczną toń.
Zbada ci puls, wyciągnij dłoń,
Dziecino nie płacz i nie drżyj już.


"Na nas już czas najdroższa ma,
Odwróć w mą stronę swą śliczną twarz.
Spójrz w moje oczy, które tak znasz,
I chodźże ze mną gdzie gwiazda ta."

Ja pójdę z nim do pierwszej z gwiazd,
Którą to widzę w oddali hen.
To lampa uliczna - zaranie jej tłem,
Poczekaj aż zaświta ci nowy dzień.

 

                    Lecz nim dokończyć zdążył tę myśl,
                    Z maszyny wyszedł przenikliwy pisk...

 

 

*Potwór z zachodnioafrykańskiego folkloru. Wysyłany przez wiedźmy, aby porywać młode dziewczęta. 

Edytowane przez Mayerling
zmiana znacznej części utworu, głównie rymów (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Mayerling Fenomenalny pomysł na wiersz. Gdyby tylko rymy były ciut mniej oczywiste i bardziej uporządkowane, byłaby perełka!

Opublikowano

@error_erros dziękuję :) może uda mi się coś dopracować, jeśli masz jakieś propozycje to chętnie je zobaczę. Ogólnie sporo poprawek już wprowadziłem i trochę nie mam pomysłu w tym momencie jak to inaczej ugryźć. Pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy, jest nadmierne rymowanie zaimków dzierżawczych. Mniej "moich/twoich" na końcach wersów i powinno być znacznie lepiej ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Można by jeszcze pokombinować gdzieniegdzie, ale na moje oko widać wyraźną różnicę - oczywiście na plus ;>

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...