Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Nie mam przy sobie mapy,
kalendarza, dokumentów.

Zapomniałem, zgubiłem.

Nie mam twarzy, genitaliów.

Wszystko, co mam

to siedem stalowych łańcuchów i

wyciągniętą do przodu dłoń,
w którą to właśnie mróz wkuł się z całą swoją mocą.

 

Siedem stalowych łańcuchów,

tutaj na Bergen,
i wyciągnięta do przodu skuta mrozem dłoń.

Gdym mógł łańcuchami opleść serce,

niech bezpiecznie stoczy się z Bergen
ale nie mogę

Nie mam serca.
Spróbuję,
może uda się 

choć raz

zrobię to dla ciebie, MM

wykrzesać z wielu słów

jedno serce.
 

Wypuściłaś z rąk szklankę
wprost na kamienną w tym miejscu podłogę.
Do ciebie mówię, MM
- nic się nie stało, moje dziecko 
bardzo głęboko śpi.

 

       Bergen, data nieznana.

             dedykuję MM.

Edytowane przez dach (wyświetl historię edycji)
  • dach zmienił(a) tytuł na wiersz do Merilyn Monroe
Opublikowano

@dach Jakiś smutny nastrój tu wyczuwam, a przecież brama do fiordów ma w sobie obok sporej dawki zimna, tyle uroku...

Swoją drogą do teraz nie odkryłam połączenia między Bergen, a panią MM. No, chyba, że chłód. W jej wypadku chłód śmierci... Intrygujący wiersz.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

@corival Witaj. Tak dokładnie jest to chłód. Zazwyczaj nie komentuję swoich wierszy ale zrobię wyjątek. Przede wszystkim ze względu na bardzo tragiczne zdarzenie, które to gdzieś tam odcisneło się w moim umyśle aby powrócić w formie poezji. Merilyn Monroe występuje tutaj na początku oraz w tytule. Na końcu mamy MM i to jest moja jedyna w tym wierszu liryka inwokacyjna. Skierowana przeze mnie i do konkretnej osoby. Natomiast hollywoodzka Merilyn natomiast istnieje na zasadzie tylko i wyłącznie stworzenia dystansu oraz przestrzeni. Takie oddalenia się od zdarzenia dla nabrania perspektywy. Generalnie wiersz toczy się bezpośrednio, gdzie starałem się poniekąd - poprzez liryczną maskę oddać cierpienie i ból i samotność - na swój oczywiście celowo użyty wątek Bergen w kontekście kierowcy ciężarówki. Ból i pustkę po stracie dziecka przez matkę. Przez moją znajomą MM. 

 

Wypuściłaś z rąk szklankę
wprost na kamienną w tym miejscu podłogę.
Do ciebie mówię, MM
- nic się nie stało, twoje dziecko 
bardzo głęboko śpi.

 

Oczywiście Bergen, jak też okolice to piękne i urzekające miejsca. Dla kierowcy ciężarówki szczególnie podczas surowej zimy niekoniecznie. Siedem łańcuchów założyć na siedem kół, to często. Zmagania z mającą tendencję do poślizgu naczepą szczególnie na stromych zjazdach, to trzeba przeżyć. Ale miejsza z tym. Miało być zimno, mroźno, samotnie i... Odnośnie użycia samych figur poetyckich - to kwestia autora. Jego wybór i koniec. Tutaj nie będę wchodzić w wyjaśnienia. Wszyscy mamy swój profil. Pozdrawiam i dziękuję za koment.

 

 

Opublikowano (edytowane)

@dach Bardzo Ci dziękuję. To odniesienie do dziecka też mnie zastanawiało. Przykre wydarzenie... 

Co do norweskich dróg, zwłaszcza zimą, bez dwóch zdań nie może być to łatwe i przyjemne doświadczenie. Nie miałam okazji, ale znam opowieści. Natomiast uroda latem i jesienią na przykład jest. Także bez dwóch zdań...

Edytowane przez corival (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Ten wiersz dla mnie to bardziej proza poetycka,Ale może być, czemu nie, nie wiem dlaczego akurat Merlin Monroe ? Tak niby wyjasniasz ale to trochę udziwnione skoro chodzi o inną kobietę i to tragiczne wydarzenie. Przez to ono gubi się gdzieś w sposób przez Ciebie chyba niezamierzony.dobry jest ten motyw z łańcuchami. Napisalabym ten wiersz jeszcze raz Ale bez Merlin bo jej obecność tutaj jest nieuzasadniona moim zdaniem

Pozdrawiam kredens

Opublikowano

@Stary_Kredens dziękuję za cenne słowo. Na pewno masz swoją prawdę, jak też słusznie napisałeś. Czasem dzieje się tak, że nie docieramy poprzez. Ucieka gdzieś wątek bo czegoś zabrakło. Przemyślę Twoje słowo. Dziękuję i pozdrawiam.

  • dach zmienił(a) tytuł na wiersz do MM

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...