Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

Stoisz sama w lesie. Krzyczysz, choć nikt nie reaguje. Krzyczysz, choć nikt nie słyszy. Krzyczysz, choć nikt nie dostrzega. Zawsze w cieniu. Zawsze gorsza. Zawsze zła. Wiecznie sama. Takie myśli są u Ciebie codziennością. Głos, który siedzi Ci w głowie nie oszczędza Cię. Jak to jest dzień w dzień słyszeć, że jest się tą najgorszą? Nikt oprócz Ciebie tego nie wie. I się nie dowie, bo ty nigdy nie dasz pokazać siebie ze słabej strony. Mimo, że aż serce się rwie do wykrzyczenia tego jak rozsypana jesteś, to wiesz że nawet jeśli byś się na coś takiego odważyła, to nikt się nie przejmie. Jedyne o czym w tym momencie myślisz to ostrze twojej prawdziwej przyjaciółki - żyletki. Jedyne o czym w tym momencie myślisz to ten gruby sznur w twojej szafie. Jedyne o czym w tym momencie myślisz to spacer w jedną stronę po pobliskich torach. Jedyne o czym w tym momencie myślisz to garść tabletek lądująca w twoim żołądku. Jedyne o czym myślisz, to śmierć. Tylko to uwolni cię z tego okrutnego życia. Od dawna chcesz zrobić ten jeden krok, jednak przez twoje chore przywiązanie nie jesteś w stanie. Nie możesz wyobrazić sobie jak twoi bliscy by cierpieli. Chociaż wiesz, że za życia nie jesteś dla nich najważniejsza, to nie chcesz zostawić ich bez słowa. Nie jesteś egoistką. Jesteś zagubioną kobietą, która nie widzi sensu życia. Przez to wszystko jedyne jak sobie radzisz, to autoagresja. Tniesz się. Bijesz się. Głodzisz się. Niszczysz się. Umierasz wewnętrznie. A osoby, które uważasz za najważniejsze w życiu się odwróciły. Nieodwzajemniona miłość. Odrzucenie ze strony przyjaciół. Ignorowanie. Pozostawienie samej sobie. To wszystko dobija cię jeszcze bardziej. Nie widzisz dla siebie już żadnej szansy. Co noc zamykasz oczy marząc aby się nie obudzić. Codziennie liczysz na nieszczęśliwy wypadek. To wszystko nie nadchodzi. Życie po raz kolejny z Ciebie drwi. Wyśmiewa. Odrzuca. Naraża na samozniszczenie. Bierzesz głęboki oddech, zamykasz oczy i jedyne co potem robisz to wstajesz z kolan. Wracasz do tragicznej rzeczywistości i ponownie udajesz, że wszystko jest w porządku. Tak wygląda twoja rutyna.

Opublikowano

@Paweł Bywalec Twoja miłość nigdy nie wybrałaby innego. Gdyby tylko wiedziała, że chcesz z nią być. I zawsze będzie na Ciebie czekać.

@OiwiaB nie wiem, kim jesteś. Ale opisałaś moja codzienność. 

Oczy mam ciągle zapuchnięte od łez. Jestem u mamy, co jakiś czas pyta, co mi jest. Mowie: nic. Oczywiście nie wierzy, dobra, nie chcesz mówic, nie mów. Nie powiem, bo dla nich to będzie jak dla wszystkich dookoła: daj spokój! Odpuść, co się będziesz przejmować, tego kwiatu bla bla bla. Gówno wiedzą. On jest tylko jeden. A wszyscy, którzy mówią, że nie pasuje do mnie ten smutek, słyszą, że mają przywyknąć. Już nigdy nie będzie inaczej. Życie nie ma sensu. Mogę się śmiać na zewnątrz. Mogę jechać z dziećmi wszędzie. Moje serce będzie już zawsze rozszarpane bólem.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...