Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Gosława Reniu, nie bój się komentować, masz u mnie zawsze pełną swobodę interpretacji. Twoja jest mocna i nie dziwię się, że po takim doświadczeniu moje słowa zaprowadziły Cię w takie skojarzenia. Miałaś rzeczywiście dramatyczny start w macierzyństwo. Lepiej już z anginą? Buziak.

@valeria Cześć, Valerio. Tak, radzenie sobie. To jest taka moja totalna wizja macierzyństwa i przenośnia do stanów, jakie matka odczuwa, gdy wejdzie w świat rodzicielstwa. Serce niby na miejscu, ale już zawsze na zawołanie i myślami z dzieckiem, dużo bardziej podatne na zranienia. A drugie życie, bo to przed się kończy, przychodzi zupełnie nowe. Mimo dramatycznego opisu, macierzyństwo krzepi i wyciąga z nas siły, o których nie miałyśmy pojęcia. Pozdrawiam!

  • GrumpyElf zmienił(a) tytuł na Ja, madre.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dokładnie tak to odebrałam, pięknie napisane Elfiku. doceniam i tak właśnie sobie wyobrażam tę podróż, której w tym wcieleniu raczej nie podejmę :) ale podobnie to widzę i ... "pamiętam"

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

Bez wątpienia to jest WAŻNY TEKST.

Pokazujesz mi macierzyństwo z każdej istotnej strony. I bardzo świadomie próbujesz dokonać rzeczowego wartościowania.

 

Widać ewidentnie, że starasz się spojrzeć na rolę matki obiektywnie. I w konkluzji jako czytający odczuwam, że jednak te pozytywy są nadrzędne w stosunku do wyrzeczeń, z racjonalnego punktu widzenia – nie ma bowiem nic bardziej wiarygodnego niż miłość do własnego dziecka i jego szczęście.

 

Uważam, że chcesz mi jako czytelnikowi zaaplikować tę świadomość – i ja ci ufam „konsumując” wiersz. Ufam, bo wiarygodnie pokazujesz własny znój, zrogowacenie tkanki biologicznej, ten „porcelanowy słój” kojarzy mi się z porcelanową laleczką, jeżeli masz córkę, to być może jest ona niemal porcelanowym skarbem, który jest kruchy i delikatny, a w środku żyje jakaś cząstka twojego genu – naturalnie utożsamiasz ten gen z sercem – bo to jawny symbol – miłości.

 

„Wyrwanie serca” kojarzy się ewidentnie z przekazaniem jakiejś części samej siebie dziecku - ale i przyjęciem odpowiedzialnej roli rodzicielki.

 

Zdecydowanie najlepszy fragment wiersza to ten, gdzie piszesz o: „siewie”, „rozroście”, „suszy” i „nasyceniu”.

 

Komplementarnie zamykasz tu cały proces wychowania dziecka. Moje skojarzenia:

 

„Siew” - wrażliwa sfera intymności, seksualności, partnerstwa i brzemienności,

 

„rozrost” - wychowanie dziecka, modelowanie charakteru, inwestycja w jego wychowanie,

 

„susza” - natura dojrzewania, kłopoty tożsamości młodego człowieka, ewentualna różnica pokoleń w spojrzeniu na życie,

 

„nasycenie” - radość z posiadania potomstwa, bezpieczna starość, doświadczenie, przyszłe zaplanowane zadowolenie z sukcesów zawodowych dorosłych potomków, - plus - spełnienie osobiste w roli macierzyńskiej – w ogóle. Gwarancja równowagi społecznej i prokreacyjnej.

 

Konkludujesz wszystko po amerykańsku → konfesyjnie – niemal jak Sylwia Plath, przyznając się do niedoskonałości w praktycznej roli wychowawcy, pokazujesz słabości, co dotyczy każdego rodzica, i dlatego, że piszesz o tym bez zahamowań i czerpiesz z tego wewnętrzną siłę – to stawia twój wiersz jako mega wiarygodny.

 

Za co dziękuję. Może jako autor użyłbym w tekście nieco innych zestawień – ale te --> są TYLKO TWOJE, SUBIEKTYWNE, PRAWDZIWE I UROCZE. Gratuluję utworu. Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@valeria Teraz wyjście na miasto to wydarzenie :) Miłych chwil życzę.

@Anna_Sendor Macierzyństwo to mocna rzecz :) Pozdrawiam ciepło, Aniu.

@corival Tak, masz rację. To jest clue i wiele więcej niż w pierwszych dwóch wersach nie powiedziałam, poza końcówką. Układałam sobie słowa w głowie na wiele sposobów, ale za każdym razem wychodziło mi, że muszę tym zacząć. Dzięki za czytanie, Cori :) 

Opublikowano

@Tomasz Kucina Dziękuję Ci za pochylenie się nad tym nielekkim tekstem i za w pełni kompleksowy komentarz, nie pozbawiony empatii i pogłębionych przemyśleń. Chciałam pokazać jak bardzo macierzyństwo odmienia na poziomie niemalże tkankowym, jak nasza "anatomia" uczuć i priorytetów zmienia się nieodwracalnie.

Starałam się uniknąć tonu narzekającego bądź szukającego współczucia dla trudu matki, kompletnie nie w tym rzecz. Z Twoich wrażeń wnioskuję, że być może powiodło mi się. Niesamowite, że przywołałeś Sylvię Plath. Jej los, tak tragiczny i zostawienie za sobą dwójki dzieci, potwierdza, że najpierw jesteśmy kobietą, a później matką i dobrze dbać o wszystkie proporcje życia. Swoją drogą, Plath była szalenie zdolna!

 Z powodu 26 maja pojawiło się dużo różnych wierszy podejmujących temat macierzyństwa, także uczuć w stosunku do matek - niektóre z nich otworzyły mi boleśnie oczy. Poczułam, że mam coś od siebie do dodania. 

Konkluzja jest życiem pisana - doskonałość nie istnieje - uczmy się przytulać w nas to, co niedoskonałe i w tym jest moc, a nawet piękno.

Ojcostwo to też niezwykła przygoda ;) Ściskam, TomAsie. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Proszę. Ta odmiana na skutek macierzyństwa jest wyraźnie zauważalna w odczycie, dlatego wcześniej wspomniałem o naturze twojego wiersza --> o znoju i zrogowaceniu tkanki biologicznej.

 

Anatomia uczuć i priorytetów zmienia się u kobiety chyba dlatego, że kobieta doświadcza innego wymiaru dopełnienia – poprzez macierzyństwo, nie wiem?, jako facet tego nie potrafię poczuć, ale instynkt macierzyński jest chyba faktem potwierdzonym przez naukę.

 

Chciałaś nam o tym opowiedzieć, ja zdaje sobie sprawę, że trudno to nawet samej kobiecie jest wytłumaczyć – nie wiem dlaczego wdałem się w tak drobiazgowe analizy. Za co przepraszam. Dobrze, że nie narzekałaś narratorsko, bo chyba nie ma powodu, skoro tak głębokie zauważasz w sobie metamorfozy jako nam definiujesz i jeszcze w „naturze uczuć i priorytetów” --> to tzn. że ta więź z dzieckiem ma dla ciebie ogromne znaczenie. W zasadzie to jest najważniejsze.

 

Tego nie wiem, i o to nie pytam, po prostu – analizowałem wiersz i doświadczyłem subiektywnych odczuć, uznałem -->że to o czym napisałaś – ma dla ciebie znaczenie, a skoro ma, to znaczy, że: „siew”, „rozrost”, „susza”, „nasycenie”- o których wspominasz w utworze mieszczą się w doświadczeniu intelektualnym i w afektywnych- macierzyńskich gorących relacjach z dzieckiem. Właśnie do takich wniosków doszedłem – po przeczytaniu wiersza.

 

To co do twojego "powodzenia w życiu" --> bo jeżeli chodzi o "powodzenie" w jakości twojego wiersza --> to TAK POTWIERDZAM - POWIODŁO SIĘ - bardzo dobry tekst! 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Chyba kochasz dziecko i nie żałujesz, że je urodziłaś? Bo tak teraz odnoszę wrażenie → jakbyś chciała mi powiedzieć więcej o – braku powodzenia w życiu? - jakoś nie mogę tego przetrawić w świadomości... Dziecko jest dla ciebie powodem satysfakcji?

 

No S. Plath miała różne ciekawe epizody w życiu, może rzeczywiście akurat jej przykład jest nieco na wyrost. Chodziło mi głównie o „konfesyjność” - która odnosi się do bardziej osobistych uzewnętrznień w poezji, są inni poeci tego bajecznego nurtu: A. Sexton, J. Berryman, D Snodgrass itd. Egzystencjonalni, w poczuciu zagrożenia tożsamości, to jawni promotorzy dekadencji w warsztacie lirycznym. O to bardziej mi chodziło. Wiersz twój jest mega subiektywny z poczuciem zawoalowanego konfliktu wewnętrznego, intelektualizmu, podprogowych analiz, → co zresztą potwierdzasz w tym komentarzu – dlatego ta „konfesyjność” tu mi tak w komparacji zagrała z twoim wierszem.

 

Zgadza się. Niesamowita osobowość, dlatego właśnie dokonałem tego zestawienia. Dla podkreślenia wartości subiektywnego tła twojego wiersza.

 

Rozumiem. Zgadza się też takie teksty tu czytałem, dochodząc do wniosku, że życie jest bardzo skomplikowane. Ale czy to jest wystarczający powód by akurat w Dniu Matki o tym demonstrować? Może i tak, być może, że te stosunki dziecko-rodzic są bywają czasem tak napięte, że potencjalny autor-dziecko – chce w ten sposób uwolnić się od tych demonów. Nie wiem? Nie jestem psychoanalitykiem. W takim bądź razie → twój utwór nie wywołał u mnie takiego wrażenia, dlatego go skomentowałem.

 

Tak. Doskonałość nie istnieje, a życie wytycza własne ścieżki. Niedoskonałość jest normą do własnych udoskonaleń. Może dlatego Stwórca tak nas zaplanował? Ale to postulat sensowny dla ludzi wierzących w Stwórcę, a różnymi ludzie bywają i wszyscy mają prawo do życia we własnych systemach moralności – czasami odmiennych. Dziękuję za urocze doprecyzowanie tekstu. Pozdrawiam Wróżko. Żółwik 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Hej :)  

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Niektórzy za instynkt uważają jedynie chęć posiadania potomstwa, inni wiążą go z oksytocyną. Różnie się na to patrzy. Ja miałam na uwadze nieodwracalną zmianę proporcji i priorytetów, wymiar bardziej psychologiczny, metaforą przeniosłam go na wymiar cielesny. 

 

Tomas, czy ja narzekałam? ;) Nie był to czas stracony - przeczytałam z wdzięcznością i dużym zainteresowaniem. 

 

Zdecydowanie chodziło o wiersz, tylko i wyłącznie. Musiałam niejasno się wysłowić; lubię odpisywać bez zwłoki na komentarze, ale widzę, że jest to obarczone małą precyzją wypowiedzi... Często piszę w pośpiechu i "pomiędzy" - błąd. 

Czy kocham swoje dziecko? Brak powodzenia w życiu? Hmm. A skąd takie nawiązanie, Tomas? Musiałam wprowadzić Cię czymś w błąd, wybacz. Przyznam, że zagubił mnie nieco cytowany powyżej wątek. Ale uspokajam - mam w sobie dużo wdzięczności, spokoju i niedowierzania jak pięknie się dotąd moje życie toczy. 

 

Tak, to subiektywna synteza w oparciu o wizję totalną macierzyństwa. Rzecz jasna, jest w tekście spora dawka dramatyzmu na potrzeby obrazowania. Jednak, gdy rozmawiam ze swoimi bliższymi koleżankami, potrafią się umiejscowić w podobnym widzeniu siebie jako matki - wiadomo - to nie jest perspektywa, z którą każdego dnia wstaje się z łóżka, to taki ekstrakt z bycia matką w szerokim ujęciu. Zresztą w swoim pierwszym komentarzu doskonale to opisałeś. 

 

Myślę, że tak. Ten dzień nie powinien wykluczać żadnych doświadczeń, a nawet być platformą do dzielenia się wszelkimi. W Dzień Matki, poza mamą, dzwonię do paru bliskich osób, które albo mamę straciły, albo są w opłakanych relacjach, to dzień bardzo ciężki dla nich, one również go przeżywają.  

Życzę Ci miłego weekendu :) i DZIĘKUJĘ !!! 

Edytowane przez GrumpyElf (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@GrumpyElf To żeśmy wszystko sobie wyjaśnili. Czyli mój pierwszy komentarz jak potwierdzasz był bliski twoich wniosków. Ok. Tyle sumiennych przemyśleń z twojej strony w treści i przede wszystkim w komentarzach. Super.

 

Za te wątpliwości w drugim moim dopisku - przepraszam, trochę tak to - odebrałem, że pragniesz wcelować się w pewien dystans do istoty i roli rodzicielstwa i następczo do  relacji matka-dziecko, w samym wierszu nie ma takiego wrażenia, - w komentarzu. Teraz już wiem, że to wynika po prostu z praktycyzmu życia i twojej w pełni obiektywnej oceny macierzyństwa - nieprzerysowanej, nie uwikłanej w parabole w treści merytorycznej wiersza - że tekst miał być jak najbardziej pragmatyczny, zasadniczy, rzeczowy --> i taki w istocie jest. 

 

No dobra, Skarbie, tyle ciekawych spostrzeżeń i wniosków, wystarczy z mojej strony tej rewizji roli kobiety-matki, jako facet nie mam przecież praktyki w tych sprawach, ale jako syn czuję szacunek do roli rodzicielstwa.

 

Na tym już ostatecznie zakończę komentowanie, to będzie komentarz podsumowujący z mojej strony.

 

Arcyciekawy twój wiersz! Ciao 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Gość Radosław
Opublikowano

Po pobyciu z wierszem. Z pełnym przekonaniem daję serce. Wiele by można pisać o kolejnych odsłonach tego utworu . Zresztą @Tomasz Kucina wniósł już bardzo wiele w tym temacie.

 

Dla mnie bardzo ważny i bliski jest przekaz ostatniej strofy. Uważam, ze  hartowanie swojej niedoskonałości - daje siłę nie tylko rodzicowi, ale również buduje relację i wzmacnia dziecko.

 

Ujęłaś mnie tym co napisałaś ! 

 

Gratuluję wiersza. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...