Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Podróżni


Rekomendowane odpowiedzi

Jakoby zintensyfikowana podróż przez kosmos oraz przez ludzką duszę? (o niej piszesz w prologu),  może nawet to permanentna potrzeba odnalezienia wiarygodnego kodu identyfikacji? 

 

Dla mnie kluczowym motywem tej opowieści jest --> odległość.

 

Podmiot liryczny chce przedostać się jak najdalej, zwiedzić odległe zakątki makro-kosmosu, mentalnie lub podświadomie dosięga nawet „rajskich  ogrodów” i parydygmatów identyfikacji samej natury duszy - „ bezkres prawdy” wskazuje na globalny wymiar w opisie identyfikacji.

 

Uroczo. Moc mesjańskości w systemie interaktywnej wymowy wiersza.

 

Miło zajrzeć tu do ciebie.

Pozdrawiam ☺

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dokładnie tak Tomku :) dziękuję bardzo za głębię wglądu i miłe słowa ;) no i witaj w moim czarownym zaułku :)

 

taki był zamysł, a pleciony obwarzanek micro i marco ma iście wyborny smak :) co do sięgania rajskich ogrodów - w moim odczuciu doświadczamy ich głębi po zrozumieniu, iż istnienie raju jest iluzją, podobnie jak jego nieistnienie. pokonując w swej kosmicznej kapsule spolaryzowaną przestrzeń definicji i dogmatów lądujemy zgrabnie na powierzchni poza dualizmem i tam właśnie doświadczamy swego cudu --> zarówno w "braku ścieżki" jak i w braku "braku ścieżki". ach, ten urok paradoksu :)))) pozdrawiam cieplutko

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Proszę ☺ Jest miło i lirycznie.

 

Rozumiem. Tzn. pewnie wiesz jeżeli czytasz moje komentarze- ja jestem wierzący, przecież nie ma co ukrywać, skoro liczne dyskusje u mnie o tym świadczą, natomiast mam jasne i precyzyjne zasady. A mianowicie - nie interesuje się w co kto wierzy, albo nie wierzy. Te kryterium w ocenie ludzi u mnie nie wchodzi w zakres. 

 

Czyli dobrze zrozumiałem treść, to klasyczne poszukiwanie identyfikacji przez podmiot liryczny, definicja "paradoksu" doskonale wpisuje się w treść.

 

np. jest taki paradoks Fermiego.

 

Który wskazuje na fakt, że skoro jest tyle galaktyk a kosmos jest nieskończony teoretycznie powinny się pojawić jakieś namacalne ślady istnienia obcych cywilizacji a ICH NIE WIDAĆ?

 

Takim na przykład oto śladem interpretacji może podążać sobie twój wiersz ☺

 

O! i proszę - jaką zmysłową teorię dopasowałem do twojego utworku. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Hihi, zmysłowa zaiste :) i nie, nie wiedziałam że jesteś osobą wierzącą, aż tak cię nie śledzę choć w mojej szklanej kuli i tak dość dużo widzę ;) nie patrzę na człowieka poprzez pryzmat jego religijnych poglądów, każdy z nas ma swoją podróż i drepcze własnym leśnym duktem czy też gna autostradą. A czy będzie to odyseja czy tułaczka to zależy od tak wielu czynników, że nie da się tematu wyczerpać w jednym komentarzu. zróżnicowanie istot na ścieżce ewolucyjnej ujmuje mnie swym pięknem i inspiruje, jest tu bowiem miejsce dla każdego

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

być może gdzieś na styku ludzkich  odmienności powstaje możliwość ekspansji naszej duchowej istoty :) różnijmy się zatem cudnie, hihi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kompleksowe podsumowanie. Nie jestem jakimś tam wzorem religijności czy ascetą. Po prostu nie wstydzę się wiary.

 

Napisałem o tym tylko dlatego, bo czasem tu moje dyskusje w komentarzach w przedziwny i niewytłumaczalny sposób oscylowały wokół tematów religii. Nie wiem czemu? Po prostu pewnie ludzie mają jakąś wewnętrzną potrzebę dyskutowania o teologicznych sprawach, a ja nie mam oporów w sprawach własnej identyfikacji moralnej.

 

Oczywiście nie mam żadnych  przynależności zawodowych czy innych dla kościoła, oprócz faktu bycia statystycznym parafianinem. Nawet do kościoła chodzę rzadko.

 

A INFORMUJĘ O TYM - tylko dlatego byś się nie zniesmaczyła do mnie - skoro dalej ci do tego typu wrażliwości. Gdy nie będziesz ewentualnie dopytywała o to nigdy nie będziemy poruszali tych subiektywnych spraw.

 

Nie lubię też o polityce zwłaszcza w charakterystyce heju, a inne tematy to i owszem  i w dowolnej perspektywie.

 

Można ze mną do woli i o wszystkim - nawet obyczajówka, wolni ludzie - wolne szerokie dyskusje

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Oczywiście! ☺ W cywilizacyjnej różnorodności jest wielka siła.

 

W rzeczy samej temat to niewyczerpany.

 

Twój "galaktyczny" wiersz potwierdza te perspektywy zachwytu nad różnorodnością i potrzebami wzajemnej tolerancji. Mega!

 

Oj, znów popłynąłem w komentarzu, za co przepraszam. Do rychłego napisanka... więc ☺

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

oj Tomcio Tomcio, nie masz za co przepraszać :) widać, że poczciwa chłopina z ciebie, serce na dłoni ... i ileż ty energii wkładasz w komentarze zostawiane pod wierszami innych. oby tylko się człek nie wypalił jak tak dużo z siebie daje i nie miał później poczucia, że chce od portalu odpocząć. tak się może dziać gdy zbyt wiele aspektów swej jaźni oddajemy tej wirtualnej miniaturce ziemskiego matrixa. coby nie mówić, ścierają się tu różne indywidualne wspomniane wyżej dukty i drogi szybkiego ruchu, a więc i o "kolizje" i "stłuczki' łatwo :) skąd przypuszczenie, że czyjeś religijne poglądy mogłyby we mnie wzbudzić niesmak? ciekawe, że wziąłeś coś takiego pod uwagę ;) powiem ci, że dużo trzeba by mnie oburzyć lub zniesmaczyć. raczej dość tolerancyjna niewiasta ze mnie. nawet nie kruszę kopii gdy zdarza się tu czasem komuś mnie obrażać. dystans do siebie, fajna rzecz :))) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A i jak najbardziej należy robić sobie przerwy od internetu, zwłaszcza od tego typu potrali na których liczny konglomerat opinii i poglądów oraz oceny i krytyka.

 

Wiesz, ja wychodzę z założenia, że wszędzie w życiu są ludzie i gdzie się nie obejrzysz i w co nie wdepniesz --> musisz wchodzić w interakcje. Dlatego trzeba to dozować, i robić przerwy. Ja często tak czynię. Kiedyś bardziej przeżywałem ten internet, obecnie robię antrakty od netu na dzień lub dwa i wracam w pełni zregenerowany, to nie jest tak, że zangażowanie czy brak zaangażowania w komentarze, lub ich rodzajowość czy treść --> ma znaczenie. Komentować możesz sporadycznie i zwięźle a ktoś wyprowadzi cię z równowagi jednym lapidarnym zdaniem. Nie ma reguły.

 

A odpoczywać od netu - należy!

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

- jak od każdego wysiłku intelektualnego. W zakresie, sposobie, cykliczności i okresowości - w zależności od potrzeb indywidualnych ☺ Piszę o sobie, bo każdy lubi po swojemu i robi po swojemu. To oczywiste.

Ano stąd, że doświadczyłem takich sytuacji, i to nie raz. W twoim paradygmacie to nie mieści się w głowie, w moim też, ale ludzie różnie reagują. Niestety. Dlatego wolę w pierwszych interakcjach z osobami które poznaje jasno się określić - na wstępie.

 

Nie wynika to z ogólnej nieufności, (ludzie nieufni, źli, chimeryczni- w zasadzie nie wchodzą w żadne interakcje)... wynika to: z praktyki kontaktów licznych w dyskusjach. Zwłaszcza jeżeli osoba z którą dyskutujesz na wstępie  akcentuje pewien dystans do religii i tematów pokrewnych.

 

Tutaj wyżej,  w naszej pierwszej wymianie zdań akurat i pewnie całkiem przypadkowo tak się właśnie wydarzyło, zaakcentowałaś pewien dystans dla spraw wiary wytyczając szacunek dla  "paradoksu", a dlatego bo twój WIERSZ  wchodził w zakres takich przemyśleń. Zareagowałem więc wyprzedzająco. Na wszelki wypadek.

 

Teraz już wiemy, że jesteś osobą otwartą i tolerancyjną do bólu. Więc ewentualnego konfliktu sytuacyjnego nie ma i nie będzie.

 

Jednak mam nadzieję, że nie będziemy spędzać tu czasu w dyskusjach nad tematami z zakresu religii, teologii czy wiary?

 

Nie jestem szczególnym ekspertem  w tych sprawach  

Oczywiście dystans - to ważne Czyli zrozumiałem "konie z tobą można kraść" ☺

 

Mi możesz pisać wszystko, nie jestem nigdy i nie byłem bufonem. Czasem tylko za dużo słów używam i analiz dokładnych.

 

... a czupurny czasem tylko bywam, wszak nie ma ludzi bez emocji - a generalnie wtedy: gdy ktoś próbuje ze mną politykę uprawiać wchodzi w hejt polityczny w tym zakresie.  Tego nie cierpię   - bo na tym się nie znam

 

No i wspomniana kwestia prób wyciągania mnie poza wiarę, bo to są sprawy indywidualne.

 

Reszta - wolna amerykanka. W poprzek wzdłuż, podsiębiernie, iluzorycznie, groteskowo, poważnie, merytorycznie czy po bandzie ☺

 

Do każdej galaktyki ze mną  - jak w twoim ślicznym wierszu.

 

❤ Pozdrawiam

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

@emwoo @emwoo Witaj!

 

Taplam się  w twoim, bardzo ładnym tekście!

Żeby poznać duszę, nie trzeba myśleć. Ona myśłi za nas. My, jedynie poznając zakamarki własnego środka, możemy wywnioskować, że patrzenie w gwiazdy nie tylko łączy kosmos z nami, ale również chylimy czoła odpowiedziom, które probujemy poczuć i rozwikłać.

 

"

blaskiem pięści otwartej

strudzeni

toporem tępym"

 

Cieżko nam ugryżć coś, co nienamacalne. Odpowiedź znajdziemy w sferze,która niekoniecznie wiążać będzie się ze Światem zewnętrznym, w jakim żyjemy. Zgłębianie wiedzy jedynie pozwoli poznać ten wymiar, że tak to ujmę: tam możemy szukać sprawiedliwości!

 

Pozdrowionka ślę dla ciebie

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nefretete dzięki Sebku :) i któż to powrócił do żywych? hihi :) w przytoczonym przez ciebie fragmencie "blaskiem pięści otwartej strudzeni"

starałam się wykazać paradoks w jaki "podróżni" czyli ród człowieczy jest uwikłany. coś jak oczy szeroko zamknięte. pięść nawet jeśli "otwarta" nadal pozostaje skierowana przeciwko komuś. nie będąc mostem, który buduje w każdym upatruje wroga ... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@emwoo A jak myślisz? z czego wynika. Brak zaufania obok empatii powoduje "rojber" w głowach

Dzisiaj czołgliwie stara się człowiek znaleźć most, o którym wspominasz. Czyżby zasada ograniczonego zaufania funkcjonowała ponad zasady, które winny być naśzą pieczęcią braterstwa i człowieczeństwa....

 

Co do mnie... Jeszcze nie żyję. Szykuję się zaraz spać ( Bo nocka ) I swoją drogą, ostatnia wiadomość siostry, zbiła mi moje kręgle. Tego nie jestem w stanie zdzierżyć. Myślę, że jeśli wstawię ( za jakiś czas) tekst, nikt się nie obrazi.

Tymczasem! Pozdrowionka dla ciebie

 

 

@emwoo

Wstawiam tekst, co mi tam-:)

i trzeba lulu-:)

 

Pozdrowionka, jeszcze raz zostawiam!

Edytowane przez Nefretete (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
    • Nie to nie bez łaski    Innym sypiesz tęgim groszem Mi figę stawiasz przed nosem Pal cię sześć  No i cześć  To oszustka szóstka jest   I czego to się zachciewa Pani jeszcze w pretensjach? Perfumy biżuteria? Nowe meble do sypialni I kominek mieć w bawialni?   Kominek marzył mi się zawsze A jakże    Nic takiego się nie stało  Zawsze wszystkiego było za mało    To takie smutne Że popołudnie nie przyniosło  Zmiany Choć ranek był pełen nadziei  Teraz wiem  Nic się nie zmieni   Nie to nie bez łaski  Pal cię sześć  No i cześć    Ta podróż kończy się  Szkoda tylko że w tym Miejscu   Nie masz racji Może szkoda Może wszystkim Lecz to nie powód do płaczu  Lecz do akceptacji 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...