Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

W katakumbach przeszłych zdarzeń


Rekomendowane odpowiedzi

W katakumbach przeszłych zdarzeń

bez kartotek, bez regałów

kiedyś spoczną moje wiersze

w zapomnieniu wśród szpargałów

 

nikt już po nie się nie schyli

kurzu też z nich nikt nie zdmuchnie

tam już mało, kto zachodzi

powód? Bo stęchlizną cuchnie.

 

Nadgryzione zębem czasu

tu i ówdzie rozsypane

będą leżeć moje wiersze

całkowicie zapomniane

 

wobec takiej sytuacji

wobec takich prognostyków

jeszcze rodzi się pytanie

- a co z twórcą tych wierszyków?

 

On odejdzie razem z nimi

lecz go złożą w innym grobie

póki, co to grzecznie prosi

teraz, aby tu płcie obie

 

może to już raz ostatni

dały dowód dla autora

że ma swoich wielbicieli

i że jest to grupka spora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Autorowi to wystarczy

plus na stronie sobie stawia

i za jakiś czas niechybnie

znów zapuści tu żurawia.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Piękna forma pocieszenia

ale wena już się biedzi,

że ją autor znów zaprzęgnie

do szukania podpowiedzi.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autor prawo ma do śmierci,
ale czasem myślę sobie,
że powstają martwe wiersze
jeszcze przed porodem.

Żywy autor martwych wierszy
czy jest lepszy od kolegi
co nie dyszy ale wszyscy
znają jego teksty?

 

Autor pierwszy jest, czy człowiek?

myśl ważniejsza, czy liczebnik.

Każdy może niech odpowie,

na czym mu zależy.

 

Umiem sobie wyobrazić 

pogrzeb starych, martwych wierszy,

i jak to człowieka wskrzesza

(mogę być i pierwsza).

 

 

 

To rzecz jasna prowokacja i zabawa słowem.

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@beta_b

Wiersz to jest skorupa życia

w tej skorupie się zaczyna

tworzyć to co ma być nowe

lecz nie każdy wiersz wytrzyma

 

gdy naprzeciw niego stanie

z nieznanego mu warsztatu

wiersz znaczniejszy a sam autor

w glorii go przedstawi światu.

 

Ktoś i coś wygrywa wyścig

ktoś jest drugi trzeci, czwarty

konkurencja fair play była

a sam wynik był otwarty.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Henryk_Jakowiec

Nie jest to najlepszy sposób,
by gromadzić na papierze
swoje wiersze i zapiski.
Wierz mi proszę, mówię szczerze.

Lecz nie musisz się przejmować,
że Ci pracę zjedzą mole,
dajesz wszystko na komputer
I po całym już mozole.

Tekst cyfrowy nie wymaga
przebywania w naftalinie.
Później publikujesz w necie
a tam przecież nic nie ginie.

 

Pozdrówki

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zyzy52

Papier to jest zawsze papier

od pokoleń, od prawieku

z niego mamy informacje

o przeszłości, o człowieku.

 

Jednak z Tobą też się zgadzam

net jest teraz wszędzie w modzie

lecz co zrobisz, gdy go wirus

przeinaczy i po miodzie.

 

Lepiej będzie i bezpieczniej

znaleźć jeszcze inny sposób

lecz do tego jest potrzebny

zespół kompetentnych osób.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Leszczym

Jeszcze jakoś mi nie śpieszno

rozbrat brać z pisaniem stały

czasu także mam aż nadto

i do kompa dostęp stały.

 

Nie mam granic i zakazów

nad plecami nie mam bata

poetyckie miewam wizje

i nie jestem pępkiem świata.

 

Szary człowiek w szarym tłumie

nie rozpycha się łokciami

z własnej woli dla rozrywki

przekomarza się rymami.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Henryk_Jakowiec Nie potrafię tak prześlicznie

                                   składać wierszy tematycznie.

                                   Autorowi pokłon składam

                                   w godny sposób szyku zadał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz o niewinności to już dawno się zapomniało, a dobre wino i owszem też lubię  Kredens pozdrawia  @Waldemar_Talar_Talar wstrętny wynalazek Kredens pozdrawia  @[email protected] akurat nos jest gładki jak pupa niemowlęcia  Kredens pozdrawia 
    • nigdy nie ma pewności co jutro przyniesie czy będzie to pogrzeb a może wesele   nigdy nie ma pewności kto do drzwi zapuka czy bedzie to nadzieja czy chwile złości   nigdy nie ma pewności że las bedzie szumiał a człowiek ubierze szaty uszyte z dobroci   nigdy nie ma pewności czym poczęstuje noc czy dzień będzie od  wczoraj piękniejszy   nigdy nie ma pewności jest tylko wiara w to że Bóg się odważy o lepsze dla nas poprosi
    • 143 * Na Wejherowskiej dławi się czas; Czekam aż wszystko się ruszy. Liczne przekleństwa, któryś już raz, Pragnę siarczyście wyrzucić.   Na Wejherowskiej takie są dni; Wolniej mijają, niż reszta. W komunikacji z ludźmi się tkwi, A w autobusie orkiestra.   Co rusz w hałasie mija mnie ktoś, Z twarzą wpatrzoną w telefon. Za smartfonową manią, na wskroś, Ludzie zdążają na ślepo.   I choć znów jesień trąca nas dziś, Wszędzie duchota panuje. Jakimś sposobem chciałbym stąd wyjść, Bowiem jestestwa nie czuję.   Przy pneumatycznych ściskam się drzwiach, Czekam i czekam wytrwale, W myślach pytając: Jak długo, jak? Końca nie widać wciąż wcale.   Z radia bez przerwy zsuwa się bas, Żeby bieg czasu przyspieszyć; Rytmy wątpliwe cieszą znów nas, Trzeba jakkolwiek to przeżyć.   Dziurą w suficie uciec mam chęć, Bo wiem na pewno - nie przetrwam. Minut dwadzieścia, zaraz plus pięć, Na stu ulicy jest metrach.   Zimną jednakże trzeba mieć krew, Miast pójść do auta od razu, Bo zaparkować też nie ma gdzie, W zakorkowanym Wrocławiu.   ---   * Nr linii autobusowej, o której mowa w wierszu.  
    • Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia.       Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk.       Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach          i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych.       My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    • Witam - podoba się -                                             Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...