Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Sklep, można powiedzieć

iż sklepik w prostokąt.

 

Dzień dobry. Witam.

Piękna miła Pani

poproszę butelkę spokoju.

 

Hmm...

Cóż ja mogę Panu dać?

Małpkę, Żytnią, Wyborową?

Finlandię?

 

Proszę Pani...

ja spokoju poproszę butelczynę.

Jestem niepohamowany.

Cham do tego. Nie Pan.

Człowiek żart. Niefart.

 

Hmm...

Cóż ja mogę Panu dać?

Uśmiech wystarczy?

 

Butelkę uśmiechu poproszę,

O tak. Od tak. Na jutro.

 

Proszę bardzo,

dodam wymiar zainteresowania

i żart i kłamstwo słodziuchne.

 

Należy się

- niech podliczę -

trzy banknoty przeszacunku.

 

Złapałem się za lewą kieszeń.

Dobrze, że nie za głowę.

Wyskoczyłem z zapłaty.

Reszty nie trzeba. Co to to nie.

 

Proszę. Dziękuję. Do widzenia.

Cichy trzask drzwi.

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jak w "żółtym szaliku" scena z alkoholikiem w barze... Jeszcze płynę, ale kra nade mną zamarza. Fajnie napisałeś, impresyjnie, że tak się "wymądrzę" :)

Opublikowano (edytowane)

Szela był takim "chłopskim"... Piłsudskim. Postacią tyleż ambiwalentną w ocenie, co fascynującą w swojej epoce. "Rabaci" Szeli - jakkolwiek nie byłoby to zaskakujące dla "widza" w dzisiejszym "teatrze zdarzeń" - nie różnią się od... Ukraińskiego UPA z okresu 2WŚ...

Jedni i drudzy walczyli w "słusznej sprawie" - bo o wolność... Jedni i drudzy, zastosowali w tej walce okrucieństwo i ludobójstwo.

Szela - i Piłsudski szli dokładnie na tych samych "paskach" - obaj będąc agentami mrocznych sił - mówiących w języku Goethego...

Ale w kraju w którym jak podają media - można być skazanym za nieuprawnione powieszenie kartki na drzwiach posłanki

(vide sprawa Anny Sikory i... drzwi odmóżdżonej posłanki Lichockiej) - starch jest mówić, o "ojcu narodu" takie rzeczy...

Ja oczywiście się boję i dlatego "takich rzeczy" nie mówię ;) 

Miłej lektury

Edytowane przez JEYDEE (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@JEYDEE nie mówię, ale mówię:)) Polityka to specyficzny grunt bardzo. Dziwne i niekiedy złe rzeczy tam się dzieją zwłaszcza w niespokojnych czasach. Bardzo ciężko jest oceniać pewnych ludzi i pewne zachowania, zwłaszcza wtedy gdy pobieżnie wyrywamy je z kontekstu. Nie podejmuję się tego tematu, a w życiu prywatnym staram się, co ciągle nie zawsze mi się udaje, unikać polityki. 

Opublikowano

W Vabanku Machulskiego jest taka scena na (wyimaginowanej) granicy Niemiecko-Polskiej

Kramer mówi: Nie interesuje mnie polityka...

Oficer - odpowiada: Ale polityka interesuje się panem.

___________

Oczywiście można udawać, że nie bierze się udziału w politycznych wydarzeniach - ale one i tak w nas są...

Wcale nie jest ciężko oceniać - to bardzo łatwe. Widzę, że czytasz o Jakubie Szeli. Jak później "poszperasz" więcej - wyrobisz sobie swój własny pogląd na temat tej postaci.

Wszyscy oni - (jop ich mat' - bo ten rusycyzm mi najbardziej pasuje kiedy o nich myślę) są siebie warci.

Piłsudski układający w Magdeburgu pasjanse i "spuszczony z łańcucha", dał kilka razy później dowody swojej miałkości, których wyznawcy "dziadka na kasztance" nie widzieli - lub widzieć nie chcieli.

Szela był autentycznym "chłopkiem - roztropkiem" wykorzystanym przez Wiedeń do rozbicia jedności ws rodzącego się nowego powstania... Ówczesna postawa ziemiaństwa ws chłopów była bardzo podobna do ideologii nazizmu ws Żydów i pozostałych "podludzi" 

Austriacy wykorzystali te animozje do rozegrania Polaków.

Dokładnie tak samo było z Leninem, Piłsudskim czy Wałęsą. Tylko w przypadku tego ostatniego - "rozgrywającymi" byli "towarzysze" z PZPR.

Czy nie zadziwia Cię fakt, że "po wszystkim" - Szala dożył spokojnej starości na nowym gospodarstwie - gdzieś na terenie dzisiejszej Rumunii?  Przecież to nie była nawet tajemnica Poliszynela - że był wspierany przez CK władzę w Wiedniu...

Jak należy więc oceniać Szelę inaczej niż agenta? Nawet jeżeli maił swoją własną ideologię - to od początku był sterowny i wykorzystano jego popularność.

Opublikowano (edytowane)

@JEYDEE Dzięki za lekcję z historii, bezsprzecznie wielu faktów nie wiedziałem. Skądinąd wiem, że łatwo jest każdego człowieka w ten czy inny sposób złamać i nawet przekonać do tajniactwa, agentury i tym podobne. To tylko kwestia organizacji i użycia odpowiednich argumentów, czy pociągnięcia za odpowiednie sznurki motywacyjne. Wyobraź sobie jesteś sam lub prawie sam, a tu banda jakiś dziwnych zbójów łamie Cię, organizuje Ci rzeczywistość, zastawia pułapki itd. Wydaje mi się, że wiem, iż nie łatwo się przed tym obronić. Jak widzisz do tematu podchodzę trochę od innej strony, a mianowicie na bazie własnych doświadczeń, a nie wiedzy historycznej, której mi trochę brakuje. Nie lubię, bardzo nie lubię służb specjalnych, ale jest mi bardzo ciężko krytykować w czambuł tych, których oni złamali. Do tego zawsze dochodzi szereg kontekstów, czasy, okoliczności, działanie w słusznym celu itd. etc. itp. 

@Gosława O tak, na cito:)) Fajnie, że do mnie wpadłaś;)

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Leszczym Ależ masz CAŁKOWITĄ RACJĘ. Bezsprzecznie. Całkowicie w tym aspekcie podzielam Twój pogląd. Dużo by o tym mówić i rozważać. Kiedyś na pewnym forum napisałem o działalności agenturalnej w kontekście przeczytanej książki M. Wójcika "Baronówna"

Pozwól, więc, że zacytuję... samego siebie

_________QUOTE____________

Przeczytałem tę książkę. Nie ukrywam, że brałem ją do ręki, z pewną taką nieśmiałością... Okres 2WŚ jest moją fascynacją. Postawy ludzi w tamtym trudnym czasie stanowią dla mnie taką jakby analizę... człowieczeństwa. Jestem pokoleniem "1960" i od zawsze interesowało mnie co powoduje, że ktoś żyje i umiera godnie - jak bohater, lub po prostu zostawia za sobą przyzwoite wspomnienia. Inny zaś ktoś, zasługuje jedynie na... splunięcie. Kiedy czytam życiorysy "gigantów" tamtej epoki często doznaję dziwnego mrowienia na karku. Rzeczą niesamowitą dla mnie jest też sposób w jaki (nieliczni - żyjący już dziś) opowiadają o tamtych dniach. Mówią bez etosu, często podkreślają jak bardzo... się bali - i że w ogóle się bali... Na pytanie dlaczego to robili (walczyli z najeźdźcą - niemieckim i sowieckim) - odpowiadają zwykle:
Bo tak było trzeba, Bo to był obowiązek (w domyśle każdego) przyzwoitego Polaka. Pięknie określił to po latach prof (sic!) W. Bartoszewski, w swoim słynnym zdaniu o "opłacalności uczciwości" Kiedy czytałem "Życie niewłaściwie urozmaicone" K. Leskiego (ps. Bradl) Kiedy obejrzałem, krótki film o nim (dostępny wciąż na różnych "Chomikach") p.t. "Byłem generałem Wehrmachtu" Zrozumiałem, że pozytywnym człowiekiem albo po prostu się jest - albo nie... Nie istnieje nic "pomiędzy"

Teraz wracając do postaci Wandy Kronenberg. Czytałem tę książkę w nadziei, że dowiem się na jej temat czegoś więcej niż można znaleźć na forach historycznych i w Wikipedii. Niestety... Prócz chaotycznej narracji, przeplatanej "twórczością własną" autora, (w której głównym motywem są jakieś wyimaginowane rozmyślania UBeka prowadzącego powojenne śledztwo ws W. Kronenberg) oraz zawiłe rozważania p Wójcika n.t. "wbiegła Kroneberg na powstańczą barykadę z pejczem - czy też... bez pejcza" Nie dowiedziałem się niczego więcej...

Dobrze napisała wcześniej jedna z czytelniczek. W książce jest zbyt dużo osobistych myśli p. Wójcika a zbyt mało (czyt.) niewiele o Wandzie Kronenberg. Wg mnie jest to poważne autorskie nadużycie zaufania czytelnika. Kupując książkę z inwokacją "śledztwo dziennikarskie" oczekuję przede wszystkim FAKTÓW. Nie interesują mnie stany emocjonalne autora, ani jego "twórczość własna" jego "stękanie" i opowieści o tym jak ciężko było i trudno - bardzo.

Paranoja która zionie z tej "pracy śledczej" przypomina mi jako żywo "radosną sensację" innego dziennikarza śledczego W. Sumlińskiego, który to "cudem" :) uniknął zemsty służb PRL i będąc w beznadziejnej sytuacji, zdecydował się... popełnić samobójstwo, również "cudownie" nieudane... (Ponieważ w swojej rozpaczy na miejsce tego aktu wybrał... ławkę w jednym w Warszawskich kościołów ;)

Jestem zawiedziony i zdziwiony, że takie książki trafiają na rynek wydawniczy i cieszą się dobrymi recenzjami. Przykro mi ale jedynym określeniem dla tej pozycji jest wg mnie jedno słowo - "gniot"

W miarę otwierania tajnych archiwów dramatyczna postać Wandy Kronenberg doczeka się w końcu podobnych, opracowań jak choćby (jeszcze wciąż utajniona w brytyjskich archiwach) Krystyna Skarbek... Legendarna kobieta wamp - 2WŚ. Tajne służby do osiągnięcia celu, od zawsze używały najpotężniejszej "broni" - jaką jest... seksapil. Naiwnością jest myślenie, że nie zdawały sobie sprawy z potęgi tego "oręża", nie wykorzystywały (i nie wykorzystują go nadal) w swoich strategiach.
Polski "pięknoduch" uważa, że dobry szpieg/agent jest wtedy patriotą, kiedy działa tylko dla jednego wywiadu a zdekonspirowany "idzie w zaparte" i pomimo wyrywanych paznokci - pluje w twarz i drwi ze swojego oprawcy. Umiera zaś z okrzykiem "Jeszcze Polska nie zginęła!"

Tak nie jest. Złamać można każdego - nieliczni, zaczadzeni ideologią narodową, wychowani na "Sienkiewiczu" potrafią oczywiście umrzeć w męczarniach - ponieważ ich imperatywem jest tak właśnie postrzegany patriotyzm.

Gra w drużynie pt. "wywiad" zawsze jest tylko grą. Tak naprawdę nie ma nienawiści do przeciwnika... Motywem przewodnim tych "zawodów" jest właśnie gra intelektualna w zdobywanie informacji. Środki które służą do ich pozyskania to niezmiennie te same wartości: Intelekt, pieniądze i seks.

Najlepsi z najlepszych zawsze pracują dla więcej niż jednego wywiadu i tyko oni sami wiedzą, dla kogo pracują naprawdę. Kronenberg zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że zapłaci najwyższą cenę i mówiła o tym. Dariusz Baliszewski opowiedział nam pewną "historię niespełnioną" organizacji - MUSZKIETERZY - kpt Stefana Witkowskiego. Sporo wiedział o nich również Kazimierz Leski. Dla kogo "tak naprawdę" pracowali? Co zamierzał Śmigły Rydz? Dlaczego Anders - skazał Czesława Szadkowskiego na karę śmierci i zaraz potem doprowadził do ułaskawienia - emisariusza Muszkieterów?
Wg ideologii wywiadowczej - ludzi dzielimy na tych którzy są agentami - współpracownikami i na tych którzy nimi zostaną - kiedy zajdzie taka potrzeba. To tylko kwestia ceny.

Na tym tle Baronówna - Wanda Kroneberg, elokwentna, mówiąca biegle w kilku językach, seksowna, zarówno umiejąca znaleźć się na salonach jak i "wypić z gwinta" - była cennym "materiałem wywiadowczym"

Gra wywiadów jest z "etycznego" punktu widzenia czymś najbardziej sprzedajnym ale jednocześnie ekscytującym... W aspekcie strategicznym, efektów pracy wywiadów nie da się przecenić. Bo jedną nocą spędzoną w "łóżku wroga", agent może zyskać więcej niż całe dywizje na polu walki.

Są więc szkoleni i w tym zakresie. Kobietom z natury przychodzi to łatwiej. Mężczyźni poznają "specjalne techniki" by "okazać zainteresowanie" średnio atrakcyjną partnerką w łóżku... Co więcej - potrafią okazać je nawet w przypadkach "sprzecznych" z ich własną orientacją seksualną.

Kto, więc ma oceniać Wandę Kronenberg, "chłopcy z AK" biegający po Warszawie z... maszynką do strzyżenia, czy tzw. "racja stanu"?
Z punku widzenia tych pierwszych - Wanda Kronenberg z pewnością zasługiwała na maszynkę i 9mm - Parabellum. Z punktu widzenia drugiej wartości - jestem pewien że zasłużyła na... Virtuti Militari. Cześć jej pamięci.

A książka pana Wójcika to raczej wg mnie na order nie zasługuje, jeżeli już koniecznie to na taki... strugany z kartofla, 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

____________end of qoute__________

Jak widzisz - mam podobny (bardzo) punkt widzenia na agenturę...

 

I słowo do @Gosława.

Cieszę się, że jesteś z nami, a raczej że my jesteśmy z Tobą ;)

Edytowane przez JEYDEE
literówka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@JEYDEE Trafne analizy, pod ich generalną myślą, bez wchodzenia w szczegóły podpisuje się oburącz. Jeśli nie można uniknąć rewolucji, to przez swych agentów, trzeba wmanewrować w bunt w zaułki, gdzie można tłumić go, rozwodnić, przerobić tak, aby zmiany, żadnych istotnych zmian poza kolorem fasady nie uczyniły. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zamykali antykwariat, a ja -  widziałam jego śmierć. Opróżnione półki, jak bezzębne dzieci, pragnęły poczuć szorski papier.   Było słychać negocjacje, okładki drżały. Książki skazane lub niepewne przyszłości. I ta melodia końca istnienia, którą słyszą nieliczni, w rytmie żółtych kartek.  
    • Zimny jesienny wiatr, Szybując nieśpiesznie w przestworzach, Widząc może biało-czerwonych flag, W widoku tym się zakochał.   I pędząc tak pod niebem Warszawy, Zapragnął ku nim się zbliżyć, By widokiem tym się zachwycić, Tak bardzo nim zdumiony.   Nasz niegasnący patriotyzm, Tyloma emocjami okraszony, Najszczerszy jego wzbudził podziw, Zimnego wiatru gorący rozniecił zachwyt.   W łopoczące biało-czerwone flagi Zaplątały się jesiennego wiatru powiewy, Pięknu ich nie mogąc się nadziwić, Pięknem ich poruszone do głębi.   A wiatr między flagami wciąż tańcząc, Ciekawsko się rozglądając wokoło, Zachwycony nieskazitelną bielą i krwistą czerwienią, Uniósł się ku pobliskim dachom.   I muskając łagodnie stare kamienice, Gdzie historia w cegłach wciąż drzemie, Zapytał się ich półszeptem, O tak wspaniałego widoku przyczynę…   I opowiedziały mu kamienice stareńkie, Niezłomnego i dumnego Narodu historię, Jego bohaterskie, tragiczne dzieje, Naznaczone tak bardzo bólem i cierpieniem.   I zimny jesienny wiatr, W milczeniu się w nią wsłuchiwał, Jakby tego szczególnego dnia, W pamięci swej ulotnej chciał ją zachować.   I opowiedziały mu Ojców Niepodległości pomniki, O uciemiężonego Narodu niegasnącej woli, Mimo przeciwności losów wszelakich, Tlącej się w pokoleniach kolejnych…   A ciekawski choć ulotny wiatr, Mieszając się między wielki ten marsz, Do serc dumnych Polaków zajrzał, By odgadnąć drzemiące w nich marzenia.   Samemu będąc niewidzialnym, Na pograniczu światów materialnych i duchowych Dostrzegł niewidzialne te więzi, Łączące Naród tak dumny.   A pozostając wiernym przyrody siłom, Z praw natury się nie wyłamując, Zamierzył oddać uniżony swój hołd, Wspaniałym polskim patriotom.   I muskając łagodnie ziemię, Uniósł złote jesienne liście, Niczym niegdyś na polach bitew, Dumni żołnierze sztandary łopoczące.   I uniesione podmuchem gwałtownym, W poprzek placów i ulic szerokich, By w powietrzu zaraz zatańczyć, Jeden po drugim oderwały się od ziemi,   A ten wirujących złocistych liści taniec, Dla dumnych patriotów był hołdem, By zasłużoną oddać im cześć, Szczerym wiatru dla nich pokłonem…   I roześmiane twarze dziecięce, Operlił wnet jesiennym rumieńcem, By namalowane na nich pędzelkiem, Skrzyły się flagi biało-czerwone,   By choć na policzkach jedynie namalowane, Gdy w objęcia nocy odpłynie już dzień, Pamiętnych przeżyć rylcem W dziecięcych sercach pozostały wykute…   A wiatr... już nie zimny... Lecz nieznanym mu uczuciem rozpalony, Samemu zapałał tej jesieni, Miłością do barw tych szczególnych...   Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @violetta jęz. hiszpański jest niezwykle melodyjny i śpiewny...      
    • @Arsis masz ciekawe poczucie humoru:)  
    • Szukam sposobu, jak ci to przekazać, jak metafory wpleść w naszyjnik słów, kiedy nie mrugać, kiedy się ukłonić, historia, która jak twój głos toczy się — cicho, przez sen. Na końcu zdań — oddech, na końcu milczenia — dotyk, a między nami przestrzeń drży jak struna w dłoniach nocy. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas , tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues. Czasem mnie niesie wiatr wspomnienia, na pustych stacjach słyszę twój śmiech, na szybie nocy rysuję imię, którego już nie wymówi nikt. Może jutro znów się spotkamy, w którymś z wersów, w snach, wśród mgły — a jeśli nie — zostaw mi ciszę, tam też potrafię śnić. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas ,tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...