Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Franek K
Opublikowano (edytowane)

Przelatywały kiedyś dwie muszki,

Nad owocowym, zdziczałym sadem.

Nagle spostrzegły na ziemi gruszki,

Więc pomyślały – pyszny obiadek.

.

I już się miały brać za wcinanie -

Były obydwie dość wygłodniałe,

Lecz oto problem, twarde jest danie,

Trudno je schrupać – jest niedojrzałe.

 

Niespodziewanie zjawił się komar

I rzekł - zielone je tylko głupiec.

I wkrótce muszki głodne przekonał,

Że trzeba gruszki w popiele upiec.

 

Zebrały obie zatem dość szybko

Chrust z okolicy, przykryły gruszki.

I rozpaliły na nich ognisko,

Z myślą, że wkrótce napełnią brzuszki.

 

Usiadły z boku zmęczone bardzo

I mimo swoich usilnych starań,

Zapadły w drzemkę i to dość twardą,

Czyli ucięły sobie komara.

 

Gdy się zbudziły, wygasł już ogień,

I po ich gruszkach nie było śladu.

Wszystko doszczętnie było spalone,

Zostały muszki więc bez obiadu.

 

Złe były bardzo, pretensje obie

Tylko do siebie żywiły jednak.

Trzeba spraw swoich pilnować bowiem,

Bo zawsze mogą pójść przecież nie tak.

 

I choć im smakiem obejść się przyszło,

To nauczyły się przy tym wiele.

Naukę z tego mają na przyszłość,

By nie zasypiać gruszek w popiele.

 

 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Gość Franek K
Opublikowano

@beta_b

 

Dzięki Beta. O to właśnie chodziło, by nikt ich już nie zasypywał :)

 

Odściskowywuję. F.K.

Gość Radosław
Opublikowano

Super. Żywo opowiedziana historia, z mądrością w tle, widoczną w kilku miejscach utworu. 

Gość Franek K
Opublikowano

@Radosław

 

Dzięki Radosławie :)

@Marek.zak1

 

Tropienie pochodzenia związków frazeologicznych to poniekąd moje hobby. Trochę dokładam od siebie ;)

Dzięki Marku. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Ewelina dziękuję
    • – No wstawaj ojciec, nie guzdraj się z tym spaniem w nocy – wrzeszczy zdyszany syn, biegnąc przez próg izby. – Na pobliskim polu, coś się pojawiło. Wygląda jakby na bombę. Trza nam szybko obadać, bo sąsiad ciekawski uprzedzi. Dostaniemy znaleźne. No wstawaj no – dodaje głośno taśtając ojca za boże poszycie.   Ojciec od razu rajda się z wyra słysząc o kasie, lecz babci przezornie nie budzi, bo śpi jak zabita.   – Synu. Oblekę ciało i pobiegnę z tobą, bom ciekaw jak jasna cholera – rzecze ojciec zdyszany, zakładając portki, koszulę i resztę odzienia. – Wezmę tylko karabin po samobójczym dziadku, za pazuchę, gdyż trzeba być przygotowanym, na wszystkie nieszczęścia. – Ojciec. Co wy gadacie za pierdoły, na jakie nieszczęścia? Kasę dostaniemy za to dziwo. Tylko ciemno. Licho widać co to jest. – No właśnie. Karabin może się przydać. Gadasz przecie, że bomba. – Chyba nie będziesz do niej strzelać – syn cały w strachu.   Biegną, biegną, biegną.   Coś majaczy na środku łąki.   Przybiegają na miejsce. Księżyc akurat w pełni widoczny, choć nie tak ciemno, jak w dupie w czarnym worku, leżącym w mrocznej piwnicy. Zaczynają delikatnie stukać w tajemnicze coś. Opukiwać ze wszystkich stron. Plastikiem zalatuje. Stracha mają jak diabli, ale myślą o znaleźnym, więc jakoś przezwyciężają.   – Ojciec. Słyszysz? – pyta syn między pierwszym stuknięciem, a drugim. -– Coś tam w środku słychać, jakby przedłużone yyy. – Może zapalnik? – przypuszcza ojciec, między drugim stuknięciem, a pierwszym. – No gdzie tam zapalnik. Zapalnik by tykał. – Byle nie nas, bo diabli wiedzą, co to jest. – Zapytajmy więc.   – Durnyś synu. W naszej wiosce za czorta, diabła nie uświadczysz. – Widzę ojciec, że ci nawet w gaciach pełnych strachu, na humorze nie zbywa. – Przestańmy stukać i gadać po próżnicy. To ci mówię! - Oooo. Teraz lepiej słychać. A jeśli to materiał wybuchowy? – Może być. Czemu nie. Teraz z tą techniką w świecie takie cuda wyprawiają   – A niech to. Coś tam się rusza – ma pełne gacie strachu syn. – Dziwne odgłosy wydaje. Zwiewajmy w cholerę, bo za chwilę jeszcze wybuchnie. Normalnie rzygłem przez te dźwięki. – Pewnie dlatego, że nie nasze. Obcego ziemskie powietrze zabiło, mówię ci. Durny obcy. Nie mógł to innej planety wybrać, tylko nam na łące kopyta wyciągnął na zielono. – Ale ojciec, tak sobie myślę, że gdyby trup, to by się nie ruszał. – A ruszał by się ruszał. Ziemskie robaki po nim cumprują. – nie ma wątpliwości ojciec. – Cholera coraz tam głośniej. Jakiś grzmoty w środku i znowu te przedłużone y. – Lepiej spadajmy stąd.   Odbiegają kawałek. Patrzą do tyłu. Coś z bomby wyłazi i zaczyna im wygrażać.   – Oby was sraczka zalała, jeszcze za waszego żywota. Specjalnie ustawiłem toy toya na środku łąki, żeby w spokoju oddać, co mi zbywa, a wy co? Niekulturalni pojebańcy musieli oczywiście przyleź i obstukiwać mój kibel. Zatwardzenie przez was miałem. Macie szczęście, że muszę wracać, by podjąć kolejną próbę, przeto od zemsty chwilowo, odstąpię. – Ojej sąsiedzie. Zarazy gęby darcie. Myśleliśmy, że to statek kosmiczny rozbity jakiś, z cennym ładunkiem. – A podobny chociaż? – … – No właśnie. Od tej pazerności, na wzrok wam padło. Już ja się postaram, żeby na drugi raz, nie było żadnej pomyłki i żeby wam obcy, te wasze ciekawskie dupy, w powietrze wysadził.   Itd… mogłoby być...  
    • @Ewelina a w moich myślach jest cyfra siedem siedem żyć światów ja tylko jeden choć ponoć siedem to doskonałość to jedno ziemskie życie zostało   można rozważać cyfr tylko dzisięć zacząć od zera kończąc na dziewięć i karkołomne wysnuć wywody więc nie mieszajmy nie czyńmy szkody :)))  
    • Niech ziemia zgnije jak nadzieja kwiatów  gdy widzą jak ich płatki toną w stali Niech spowije ją wyblakłe zmęczenie ziejące od uśpionej kuli ognia   Niech świat zginie w męczarniach chłodnych dni cięty metalową brzytwą w swój brzuch wypluje nas w łańcuchy z dwimerytu wtedy my - śmiejmy się mu prosto w trzewia   Zgubmy maski wiążące nas z plastikiem rzućmy brzemię przykładności w ciemność Niechaj strawi je swym czarnym żołądkiem  i odda nam ścieląc łoże dla prawdy
    • @Waldemar_Talar_Talar @Leszczym bardzo Wam dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...