Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie udało mi się wcisnąć chińskiego łuku do tekstu, chociaż miałem taki zamiar :))). Ostatecznie ukrywa się gdzieś w tym niezbędniku na końcu wiersza :))). Dzięki więc serdeczne za jego wyciągnięcie, ujawnienie i rozwinięcie... chociaż w przypadku łuku, to może akurat czynności nie nazbyt adekwatne :D

Pozdrawiam :)

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

zastanawiające, skąd o tym niezbędniku wiedział sąsiad? Na szczęście czasem dobrze, kiedy broń da się niechcący połamać. A tyle się nagadali o produktach Łucznika. Nieładnie. Ale dobrze, niech kupująą chińskie, będzie mniej rannych, bo zabić przecież się nie uda ;D

Zdrówka

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tiaa... ostatnio rozmawialiśmy ze znajomym na podobny temat. Z rozmowy wynikły zasadniczo dwa wnioski:

1. Jeśli chcesz coś produkować, to nie buduj fabryki. Zaprojektuj produkt, a w Chinach już jest firma, która go dla ciebie wyprodukuje - tak działa obecnie wiele tzw. zachodnich biznesów.

2. Cokolwiek by to nie było, smartfon, czy wzmiankowany łuk np., to jeśli dasz Chińczykowi dziesięć dolarów, to on ci go zrobi za dziesięć dolarów, ale jeśli dasz mu tysiąc dolarów, to też ci zrobi za tysiąc dolarów.

Myślę, że nie ma co wrzucać wszystkich tych produktów do jednego worka. Te z wyższej półki są naprawdę bardzo dobrej jakości. Inna sprawa, jak taka polityka zabija resztoświatowy przemysł. Bo zabija. I to wydaje mi się częścią swego rodzaju wojny, która się obecnie toczy. Wojny, w której karabiny i łuki są zupełnie zbędne, tak naprawdę.

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

też kiedyś przerabiałem ;)

Jedno zastrzeżenie - nie firma tylko firmy i w każdej z nich inna część ma być wyprodukowana. Jedna nie wie o drugiej. I dopiero tutaj składamy. Będzie ciut drożej, ale trudno. Jak zamówisz całość, to już swojego produktu

nie sprzedasz, bo chiński zaleje rynek i będzie kosztował połowę, albo 1/3.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zdrówka.

Gość Franek K
Opublikowano

Muszę się z nim zapoznać.

Jest też "Contagion - epidemia strachu" z 2011 roku. Wypisz, wymaluj - obraz współczesnej pandemii.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Kocham cię jak ziemia kocha korzeń -- brudno, bruzdami, bez światła. do szpiku kości wulgarnie, ekstra.
    • Dał mi szansę, nie mogę jej zmarnować. Proponuję ruszyć wyobraźnią i zabrać swoje smartfony do Warszawy do dnia 1 września 1939 roku. Pytam, jakiego by dokonali wyboru? Czy kręciliby filmy czy uciekliby do schronów. Ratowaliby życie czy dokumentowaliby swoim sprzętem tragiczną rzeczywistość. Głosy są podzielone, ale trzymają się tematu. Nareszcie mój mały sukces. - Poznałam Eugeniusza Starky, reżysera ze Stanów, polskiego pochodzenia – słyszę, jak się uciszają – który opowiadał, jak 20 lat temu przyjechał do Warszawy i w piwnicach Telewizji znalazł nieopisaną rolkę filmu. Zajął się tym filmem, pozwolono mu nawet zabrać go do USA. - Co to był za film? – niecierpliwi się lider, wyczuwam w jego głosie zainteresowanie. Opowiadam więc o Julienie Bryanie, który trafił z kamerą do Warszawy w dniu 7 września 1939 roku. Mógł ukryć się w amerykańskiej ambasadzie, Niemcy jej nie bombardowali. Ale czuł powołanie do tego, aby z narażeniem życia, dokumentować barbarzyństwo najeźdźców. Chcę jeszcze coś dodać, ale przerywa mi krępa blondynka. - Proszę panią, ale Lidka jeszcze nie wróciła. Zastygłam w paraliżującym strachu. Rzeczywiście, zapomniałam o niej. Oczami wyobraźni widzę leżące dziecko na posadce toalety. - Mogę pójść zobaczyć? – dopytuje blondynka. To Ewelina, energiczna i pewna siebie osoba. Szybko się zgadzam, nie mam wyjścia. Sama nie mogę opuścić klasy, byłoby to wbrew zasadom bezpieczeństwa. Ewelina otwiera drzwi i szybkim ruchem wciąga koleżankę do klasy. Lidka jest wściekła, krzyczy, że tyle się naczekała na korytarzu i wszystko na nic. Ewelina odpowiada jej również krzykiem, że mnie lubi i nie pozwoli abym wygrała konkurs. Jestem zaskoczona sytuacją, nic nie rozumiem. - Pani nie może brać udziału w konkursie, bo nas nie uczy – jednoznacznie zawyrokował Paweł. Część klasy szybko go poparła. - Bo my mamy taki konkurs dla nauczycieli – wyjaśnia Ewelina – Lidka wychodzi w czasie lekcji a my mierzymy czas, jak długo nauczyciel nie dopatrzy się, że jej nie ma. - Już rozumiem, a wygra ten, u którego na lekcji Lidka jest najkrócej. Czyli rzeczywiście, fatalnie jest wygrać taki konkurs - mówiąc to, ledwie utrzymuję powagę. Robi się niebezpiecznie, zaczynają z rozbawieniem oceniać swoich nauczycieli. Dowiaduję się, że matematyczka przez 23 minuty nie zauważyła braku uczennicy na lekcji. Ale pewnie to ja bym wygrała. Nie chcę już pytać o „nagrodę” dla zwycięzcy. Szybko muszę zmienić temat. Wrócić na tory rozmowy o filmie. - Chcecie zobaczyć fragment tego, co zostawił nam Bryan? - Szukam w torebce pendrive’a. - Nie ma szans – odzywa się chłopak z pierwszej ławki - Rzutnik jest popsuty od dwóch tygodni. No tak, szkolna rzeczywistość. Ciągle coś nie działa. Nagle mój wzrok pada na stos kartek A4 od polonistki. Całkiem o nich zapomniałam. Wyjaśniam uczniom, co powinniśmy dziś robić na lekcji, rozdaję karty pracy. Jeszcze 10 minut, może jakoś przetrwam. Proszę, by wspólnie spróbowali wypełniać. Nic z tego, składają samoloty lub grają na smartfonach. Znowu nie mam z nimi kontaktu. Odczytuję to jako swoją porażkę. Przyglądam się im uważnie. Zastanawiam się, jacy są naprawdę, o czym myślą, o czym marzą. Czy mają oparcie w rodzinach? Co chowają za swoimi szkolnymi maskami? Dzieli nas tylko 13 lat. Ale czy tylko? Nagle słyszę. - Fajna z pani ….nauczycielka, szkoda, że nie mamy z panią lekcji – to głos lidera Pawła. Część uczniów mu wtóruje. Dzwonek – wybawca. Przeżyłam. Wychodzą z klasy, niektórzy się uśmiechają, widząc moją radosną twarz. Czekam na rozpoczęcie mojego dnia pracy i zastanawiam się. Po co tyle emocji, stresu i psychicznego obciążenia? Czy taka lekcja ma w ogóle jakiś sens?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ja nawet bardzo :) dziękuję i Pzdr :)
    • @Leszczym A ja nie wiem co Tobie napisać, Michale :) Dziękuję 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...