Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@[email protected]

 

Grzegorzu, pięknie wyjaśniłeś, bardzo dziękuję. Problem jednak nie w tym, że średniówkę masz po 8

 

(uwaga - z wysokim progiem i wypadnięciem z rytmu po „wyłysieć”w drugim wersie), bo gdyby było

 

„czy wyłysieć” początek już by nie haczył, ale do tego wrócę za chwilę, gdyż zgłoski t Ci się nie zgadzają.

 

Bo, ponieważ, że” jest ich w pierwszym wersie 14 a 15 w drugim. A że to wersy rymowane

 

powinny grać, raczej bez bemoli.

 

Moim zdaniem średniówka i ilość zgłosek będzie ok, jeśli napiszem se te dwa wersy np. tak:

 

 

Cóż mam robić by dorównać, poziomem do czoła?


Czy wyłysieć, golić głowę - poetyka ponad.

 

 

Rób jak uważasz, nie chcę się spierać Grzegorz. Mój szacunek do Twojego pisania i tak się nie zmieni.

 

Twój wiersz, Twoja bajka, mnie po prostu czasem coś zgrzytnie, to wszystko. Może niepotrzebnie

 

(chociaż ostatnio i tak coraz mniej) się wtrącam.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

@jan_komułzykant W pierwszym wersie jest -2-2-4//2-2-2 - razem 14 czyli - 8//6,
w drugim wersie jest - 1-1-2-1-1-2//2-2-2 czyli razem 14 - średniówka 8//6
Dalej Twoja propozycja do 13 i 14 wersu:
13 - 1-1-2-1-3//3-1-2 czyli razem 14 - średniówka 8//6
14 - 1-3-2-2//3-2 czyli razem 13 - średniówka 8//5
Jak widzisz chyba mijamy się w ocenach albo źle Cię zrozumiałem?

Kłaniam się.

Opublikowano

@Agrafka Tokarczuk mieszkała 20 km ode mnie koło nowej Rudy, zaszyta w lesie, pisała Swoje dzieła. "Księgi Jakubowe" przeczytałem jednym tchem, chociaż mnie nie zachwyciła. Później jak przeczytałem uzasadnienie komisji noblowskiej, że dostała nagrodę nie za żadne dzieło, a za wyobraźnie narracyjną, zrozumiałem że im także żadne Jej dzieło nie przypadło do gustu. "Biegunów" nie czytałem i chyba nie przeczytam.

Miłego wieczoru.

Opublikowano (edytowane)

Byłem widziałem dwukrotnie odczytałem, być może potrzebuję i dziesięć razy tyle odczytów by w pełni tym Twoim wierszem oko i serce nacieszyć... Póki co coś mnie od niego delikatnie odpycha, chciałem napisać co, ale zapomniałem :) 

 

Ps. trzeci raz też nie pomógł

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Dokładnie tak jak napisałaś. Dziękuję za komentarz i docenienie, dobrego weekendu, pozdrawiam!
    • @Migrena Kocham cię jak ziemia kocha korzeń -- brudno, bruzdami, bez światła. do szpiku kości wulgarnie, ekstra.
    • Dał mi szansę, nie mogę jej zmarnować. Proponuję ruszyć wyobraźnią i zabrać swoje smartfony do Warszawy do dnia 1 września 1939 roku. Pytam, jakiego by dokonali wyboru? Czy kręciliby filmy czy uciekliby do schronów. Ratowaliby życie czy dokumentowaliby swoim sprzętem tragiczną rzeczywistość. Głosy są podzielone, ale trzymają się tematu. Nareszcie mój mały sukces. - Poznałam Eugeniusza Starky, reżysera ze Stanów, polskiego pochodzenia – słyszę, jak się uciszają – który opowiadał, jak 20 lat temu przyjechał do Warszawy i w piwnicach Telewizji znalazł nieopisaną rolkę filmu. Zajął się tym filmem, pozwolono mu nawet zabrać go do USA. - Co to był za film? – niecierpliwi się lider, wyczuwam w jego głosie zainteresowanie. Opowiadam więc o Julienie Bryanie, który trafił z kamerą do Warszawy w dniu 7 września 1939 roku. Mógł ukryć się w amerykańskiej ambasadzie, Niemcy jej nie bombardowali. Ale czuł powołanie do tego, aby z narażeniem życia, dokumentować barbarzyństwo najeźdźców. Chcę jeszcze coś dodać, ale przerywa mi krępa blondynka. - Proszę panią, ale Lidka jeszcze nie wróciła. Zastygłam w paraliżującym strachu. Rzeczywiście, zapomniałam o niej. Oczami wyobraźni widzę leżące dziecko na posadce toalety. - Mogę pójść zobaczyć? – dopytuje blondynka. To Ewelina, energiczna i pewna siebie osoba. Szybko się zgadzam, nie mam wyjścia. Sama nie mogę opuścić klasy, byłoby to wbrew zasadom bezpieczeństwa. Ewelina otwiera drzwi i szybkim ruchem wciąga koleżankę do klasy. Lidka jest wściekła, krzyczy, że tyle się naczekała na korytarzu i wszystko na nic. Ewelina odpowiada jej również krzykiem, że mnie lubi i nie pozwoli abym wygrała konkurs. Jestem zaskoczona sytuacją, nic nie rozumiem. - Pani nie może brać udziału w konkursie, bo nas nie uczy – jednoznacznie zawyrokował Paweł. Część klasy szybko go poparła. - Bo my mamy taki konkurs dla nauczycieli – wyjaśnia Ewelina – Lidka wychodzi w czasie lekcji a my mierzymy czas, jak długo nauczyciel nie dopatrzy się, że jej nie ma. - Już rozumiem, a wygra ten, u którego na lekcji Lidka jest najkrócej. Czyli rzeczywiście, fatalnie jest wygrać taki konkurs - mówiąc to, ledwie utrzymuję powagę. Robi się niebezpiecznie, zaczynają z rozbawieniem oceniać swoich nauczycieli. Dowiaduję się, że matematyczka przez 23 minuty nie zauważyła braku uczennicy na lekcji. Ale pewnie to ja bym wygrała. Nie chcę już pytać o „nagrodę” dla zwycięzcy. Szybko muszę zmienić temat. Wrócić na tory rozmowy o filmie. - Chcecie zobaczyć fragment tego, co zostawił nam Bryan? - Szukam w torebce pendrive’a. - Nie ma szans – odzywa się chłopak z pierwszej ławki - Rzutnik jest popsuty od dwóch tygodni. No tak, szkolna rzeczywistość. Ciągle coś nie działa. Nagle mój wzrok pada na stos kartek A4 od polonistki. Całkiem o nich zapomniałam. Wyjaśniam uczniom, co powinniśmy dziś robić na lekcji, rozdaję karty pracy. Jeszcze 10 minut, może jakoś przetrwam. Proszę, by wspólnie spróbowali wypełniać. Nic z tego, składają samoloty lub grają na smartfonach. Znowu nie mam z nimi kontaktu. Odczytuję to jako swoją porażkę. Przyglądam się im uważnie. Zastanawiam się, jacy są naprawdę, o czym myślą, o czym marzą. Czy mają oparcie w rodzinach? Co chowają za swoimi szkolnymi maskami? Dzieli nas tylko 13 lat. Ale czy tylko? Nagle słyszę. - Fajna z pani ….nauczycielka, szkoda, że nie mamy z panią lekcji – to głos lidera Pawła. Część uczniów mu wtóruje. Dzwonek – wybawca. Przeżyłam. Wychodzą z klasy, niektórzy się uśmiechają, widząc moją radosną twarz. Czekam na rozpoczęcie mojego dnia pracy i zastanawiam się. Po co tyle emocji, stresu i psychicznego obciążenia? Czy taka lekcja ma w ogóle jakiś sens?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ja nawet bardzo :) dziękuję i Pzdr :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...