Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zanim mi odwaliło
Zanim mi odwaliło byłam normalnym człowiekiem
kiedy lat mi trochę ubyło
cieszyłam się nawet powietrzem
nie dopuszczałam do nadwagi
gdyż biust mam całe życie duży taki
myślałam mnie to nie dotyczy
zawsze będę zdrowa
teraz ja pod koc się chowam
czasami mam wrażenie że jestem wrakiem człowieka
lecz są dni kiedy czuję się jak kolorowy ptak
co spełnia po prostu swoje marzenia
moja choroba czyli schizofrenia
sprawia czasami zawód mojego serca
ciężko mi o pracę taką dobrą na zasiłku gnije
jak róży kwiat podlewam kwiaty na parapecie
wy wiecie że jestem może choć trochę w miarę 
dobrym dzieckiem
bo my to jak duże dzieci
co jak coś zrobią oczekują pochwały
wcześniej nie wychodziło dziś o matko udało się nie do wiary
nie wierzę w siebie totalnie
a swojego charakteru nie znoszę nie ustannie
mimo że mam tutaj was mam wrażenie że przeciwko mnie cały świat
oczami mojej choroby piszę o to ten wiersz
jak to jest schizofrenię mieć
 

Opublikowano

@Kot Tak szczerze to wstawiłam do warsztatu gdzie utwór jeszcze nie gotowy gdyż w gotowych bym musiała czekać aż minie 24 godz bo dałam jeden wiersz, ale jak byś coś poprawił w tym wierszu to chętnie skorzystam z porad by go ulepszyć pozdrawiam :)

Opublikowano

@joanna53 Uwierz mi staram się, chodzę do ośrodka dziennego na zajęcia i korzystam z systematycznej terapii robię nawet opiekuna medycznego zaocznie egzamin onlaine zdany cztery 3 cztery 4 świadectwo już mam zapewnione teraz, egzamin państwowy 12 stycznia a co do ludzi co się otworzę to ktoś wbija nóż i tak wkoło, co zaufam to się sparzę lub zawiodę i ja też czasem ale się nie poddaję walczę o lepszą wersję siebie każdego dnia pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Tekst nie jest rytmiczny, ale jest niesamowicie terapeutyczny. Pisz i dziel się tym. Wiem jak to jest kiedy ludzie zawodzą. Wspieram :)

Tekst nie jest rytmiczny, ale jest niesamowicie terapeutyczny. Pisz i dziel się tym. Wiem jak to jest kiedy ludzie zawodzą. Wspieram :)

Opublikowano

@Iwa-Iwa Gratulacje Iwa za siłę i odwagę przede wszystkim. Niedawno skończyłam czytać książkę Susan Doherty - The Ghost Garden. Są tam historie ludzi chorych na schizofrenię. Nie wiem, czy jest dostępna po polsku, ale polecam każdemu, kto interesuje się tematami higieny psychicznej.

Pozdrawiam Cię serdecznie Iwa. 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...