Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nie przeszkadzać


Rekomendowane odpowiedzi

Kto myśli o źdźble trawy podczas przypływu codzienności?

Przechodzimy od biegunu do biegunu - z siatkami pełnymi zakupów, z kremem na siateczki zmarszczek wykutych w rozpaczy, euforii i gniewie

 

Jak mam cię nazwyać? - pytam KAŻDEGO człowieka.
Czerstwe obwarzanki u szyji
Odpust niezupełny.


Zmęczone 'aloha' we wszystkich sterylnych biurach

Musimy pracować z dwóch powodów: aby nie rozmyślać o niedoskonałości i by nie drażnić kosmicznych sił naszą zdeterminowaną słabością

Boże, nie odpuszczaj mi "wszystkich win"
Nie ma takiej potrzeby.


Wszyscy jesteśmy ludźmi, Ty też.
Rozumiesz?

Wychodzę z przymierzalni.
Po drodze kradnę lustro
Nie żegnam się.
To nie kościół.


Noc spędzam w hotelu "Humility Fair" (ci nigdy nie mają kwarantanny i rozdają darmowe tofiki). 
Opróżniam cały barek i wymiotuję od nadmiaru obrazów, wspomnień, wypitej farby olejnej i pogryzionego płótna

 

Mija kolejny rok.
Po niebie kluczem szybują pawie.
Jeden - wiosny nie czyni, ale wolna przestrzeń mojego nieba to jedyny powód do dumy.
Na deser będą kormorany.
I posprzątam piwnicę ...

 

 

Edytowane przez Lidia Maria Concertina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Witam serdecznie

 

Dużo napisałem, ale mam nadzieję, że nie zamęczę Pani, a dam wydźwięk moich wrażeń i myśli po przeczytaniu wiersza.

 

 @Lidia Maria Concertina Powiem szczerze, że gdy wszedłem na tę stronę z treścią Pani wiersza, to wpadłem w wątpliwości, swoiste zakłopotanie, czy jest sens to czytać. Duży tekst, rozgałęziony straszliwie, pisany jak po niezłym drinku lub innym specyfiku, no ale to może to ta farba i płótno, heh, pomyślałem kolejno, gdy wbiłem już kły w treść. Jednak obraz pierwotny, jaki wywołał tekst, stopniowo się zmieniał wraz z podążaniem za każdym kolejnym słowem. Co się okazało to, że wiersz jest dużo bardziej wartościowy, niż się wydawało pierwotnie, nawet ilość wersów i rozbicie na tzw. kartce stało się znikomym problemem, bo treść i związki w niej nadają diametralnie odmienne wrażenia. 

 

W związku z powyższym przepraszam za pochopność w ocenie, ale zwykle jestem przygotowany na inną systematykę treści na kartce i stosunkowo mniejszą powierzchnię tekstu. Sam w swojej poezji stosuję większą szczegółowość formatu widzianego gołym okiem, już na samym początku, stosuję równe wersy i też klasyczny rym, całość mojego autorstwa opiera się o wizualną precyzję. No, ale nie o mojej poezji mam pisać.

Nawiązując do tekstu, to jest on wyjątkowo ciekawy i stosunkowo oryginalny. Widać często dekadencki i taki zdezelowanym życiem wyraz metafory. Staje się jasne, że ma się do czynienia bardziej z kimś niż z nikim.

Czuję pewną manierę, ale nie wiem, czy jest ona stała, czy okazjonalna, ale jest dość utemperowana, czyli zjadliwa lub inaczej niepowodująca ohydnych reakcji.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ten fragment mnie dość poruszył. Wstęp do fragmentu nie odnosi się w mojej opinii do podstawowego znaczenia, wynikającego w głowie automatycznie, jest to jakby pytanie na słynny cytat - Homo sum et nihil humanum a me alienum esse puto, który uświadamia humanizm w stylu starożytnym człowieka, ale też pyta o głębszą definicję człowieczeństwa. Pozornie prosty wiersz, okazuje się wierszem głębokim. Zachodzi tu skrótowość myśli, a wtedy mózg dla uzmysłowienia sobie sensu, buduje związki logiczne, które tę skrótowość pozwalają zrozumieć. Dało mi to sporo do myślenia i to na wielu płaszczyznach.
"Czerstwy obwarzanek u szyi", jakby symbol poświęcenia, bo niezjedzony (możliwy głód), bo u szyi jak kamień, czyli pokuta, lecz kończy się "odpust niezupełny", czyli załamanie, bo tyle poświęceń, a to i tak za mało.

 

W tym fragmencie (przepraszam, że nie idę za kolejnością) tkwi sugestia, aby właśnie uważać na szczegóły, bo one tutaj są niezwykle istotne, bo dają dużo większą głębokość treści, niż wynikałoby to z iluzji, w jaką sam osobiście wpadłem.
"Kto pomyśli o źdźble trawy podczas przepływu codzienności" - To, że ten fragment jest na samym początku, to jawny dowód niemal na to, że pani przewidziała powierzchowność oceny i wskazała drogę, ale nie jest to oczywiste, bo należy posiadać wnikliwy umysł i nie być zarozumiałym krytykantem.

"Przechodzimy od bieguna do bieguna z siatkami pełnymi zakupów..." - Tutaj zastanawiają mnie te bieguny - które rozumiem jako główne punkty i stałe w harmonogramie zadań, tak się przecież zdarza, że krążymy jak samoloty wokoło stałych punktów dnia, ale też i miejsc w przestrzeni, często zmuszeni nawykami, o których istnieniu nawet zdołaliśmy już zapomnieć, lub co najmniej nie być świadomi tej rutyny, która wypełnia nam czas. "Z kremem na siateczki zmarszczek wykutych w rozpaczy, euforii i gniewie" - tutaj wyraźny nacisk jest położony na sędziwy wiek, który to rutyna niestety jest przepełniony, co niegotowym na starość ludziom musi przeszkadzać aż do tego stopnia, że kupują krem na zmarszczki, by choć na chwile pomarzyć o młodości lub zapomnieć, że się nie jest starym. Wykute zmarszczki sugerują powód stanu rzeczy, stanu starości, jakim staje się nasze życie, które powoduje reakcje twarzy i ust i oczów, które odciskają swoje stałe ruchy w postaci zmarszczek.

 

W tym fragmencie znów pojawiają się odniesienia egzystencjalne, wywołane decyzjami, kulturą i jej zanikiem, historią dokonań i naszą względną w tym wszystkim wolnością. Zmęczone Aloha - osobiście kojarzy mi się z pobytem w Londynie. Tam tzw. Hello! How are you? Jest takie chłodne, obdarte z emocji, ale też widać w akcentach, że jest taki wymóg, tak zostali wychowani i muszą częściej, niż chcą to mówić.

Później pojawia się fragment o celu pracy. Są to wyjątkowo mądre wnioski. Podobają mi się, bo ich zakres między własną niedoskonałością, czymś małostkowym dla świata, a kosmicznymi siłami, które to mogą, a nawet muszą być czymś wyjątkowo istotnym dla istnienia świata Ziemskiego i pośrednio nas samych, jest w pewien sposób klasyczny. Jakby zaraz po nieznaczącej, co jest podkreślone dość wyraźnie, osobie podmiotu lirycznego w skali mikro i niezwykle nieistotnym charakterze istnienia, pojawia się perspektywa makro. Takie swoiste przeciwstawienie dwóch wielkości. Małego człowieka i wielkiego wszechświata, cel tego fragmentu, to chyba strach przed ogromem kosmosu, i strach o człowieka, który jak zwykle to widać, nie czyni nic wielkiego w swoim życiu, a co dopiero chwalebnego, tego co zapamięta historia.

 

Tu bardzo szczególne odniesienie do aktualnych wydarzeń. Cytat podkreśla, wiarę autorki włożoną w usta podmiotu lirycznego, że uczciwa ludzkość nie planuje spisków, a jest ich odbiorcą oraz że jesteśmy w tej sytuacji ofiarami jakiejś teorii spiskowej, która w myśl peel'a jest realna. Błahość rozdawanych tofików przy powadze wstępu do fragmentu, pokazuje kontrast i podwyższa też nieco powagę pierwszej informacji o nie tyle teorii spiskowej, ile realnemu zagrożeniu.
Sam się do tego nie będę odnosił, bo to nie miejsce na politykę.

Dalsza część fragmentu mówi o kwarantannie, która doprowadza do obłędu.

Człowiek, który wypił farbę i pogryzł płótno, nie jest w dobrej kondycji ani fizycznej, ani psychicznej, jednak wiem, że to tylko silna metafora, która nie ma związku z prawdą, a jedynie podkreśla nacisk na skutki długotrwałej izolacji.

"Mija już kolejny rok" - Wydaje się, że trud izolacji został opanowany, "Po niebie szybują pawie" - że zainteresowanie skupiło się na czymś zwykłym i niezwykłym, bo pawie są piękne, są też symbolem gracji i piękna, wiec tory życia w czasie pandemii zmieniły się i obserwacja otoczenia i tego co jest poza domem, staje się czymś potrzebnym i naturalnym, ale też jest dowodem, że sobie radzimy, bo to lepsze od picia farby czy od gryzienia płótna.

 

Jeden wiosny nie czyni - Rozumiem to tak, że samą obserwacją pawi nie uda się zastanowić dłużej niż miesiąc czy dwa, dlatego do przełomu, który na wiosnę ma być, jeszcze daleko i trzeba żyć, działać i znajdować co rusz nowe zajęcie.

 

Kolejna część - to już wyminięcie tematu głównego, jakby, że i tak damy sobie radę, coś będzie potem, coś się wymyśli, zaradzimy znudzeniu za każdym razem, gdy się pojjawi - to mają za zadanie przekazać kormorany i sprzątanie piwnicy.

 

 

Całokształt wiersza, który wydał się początkowo błahy i nudny oraz zbyteczność, by go czytać, jakby przebiła eter, wnioskiem, że nie ma sensu, zostały obalone bardzo dużą złożonością i skomplikowaniem przekazu w tych zasadniczo, wydawałoby się, prostych linijkach tekstu. Od dzisiaj wrzucam pani profil do obserwowanych i będę analizował treści, jak detektyw. Dziękuję za tę dłuższą chwilę z pani tekstem i życzę miłej nocy.

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dawid Rzeszutek Szanowny Panie Dawidzie,

Nie wiem, czy jest Pan doktorem filologii polskiej, czy "zaledwie" koneserem literacko-poetyckim, ale przyznam, że zaniemówiłam czytając tę analizę, która ukazuje niebywałą wrażliwość Pana jako krytyka i zarazem odbiorcy.

 

To dla mnie olbrzymie wyróżnienie, jeśli ktoś (pomimo tych zagmatwanych i bywa że nonsensownych meandrów myślowych) znajdzie w mojej afektowanej i przewidywalnej pisaninie coś, do czego może się odnieść, znaleźć w którymś z wersów kawałek siebie. Ten rodzaj inymności jest czymś bardzo cennym dla mnie i, mam nadzieję, dla Pana również.

 

Nie będę w żaden sposób nawiązywać już do samego prozo-wiersza, który przykuł Pańską uwagę - ten esej interpretacyjno-krytyczny jest genialny sam w sobie (Doceniam wyrozumiałość dla kwestii braków warsztatowych, czy konceptualnego chaosu). Na  tym poprzestańmy.

 

Dodam na swoją obronę, że te słowotoki myślowe powstają zazwyczaj w pewnym półśnie, czasami wręcz wybudzają mnie w porze ok. 2-3 w nocy i bywa to dość męczące jeśli chodzi o normalne funkcjonowanie. W każdym razie nie posiłkuję się żadnymi substancjami psychoaktywnymi ;), może właśnie tą twórczością odreagowuję dość trzeźwe spojrzenie na świat.

 

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za pochylenie się nad Nie przeszkadzać i poważne potraktowanie zawartości. Życzę Panu dobrego i spokojnego Roku 2021, wielu skucesów nie tylko na płaszczyźnie literackiej, ale też w każdej dziedzinie życia. Pozdrawiam ciepło! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Urodzić się w stajni czyż władcy przystaje Trzech Króli Go wita on Panem zostaje i cokolwiek byśmy o tym nie myśleli nie ma władcy większego na pięknej naszej ziemi   Trzej Królowie do niego z darami przychodzą mimo swej godności pokłon Mu składają i nam wszystkim ludziom dobry przykład dają   więc i my się pokłońmy Hołd oddajmy jemu naszemu Władcy Panu Niebiańskiemu   2022/2025 andrew
    • Tajemniczy perscy magowie … Znali gwiazd niedosięgłych sekrety najskrytsze…   Niegdyś przed wiekami w starożytnej Persji, Starzy siwobrodzi uczeni mędrcy, Pracując wytrwale długimi latami, Nad rozwikłaniem świata tajemnic, Meandry starożytnej astronomii, Zgłębili swymi dociekliwi umysłami, Śledząc bacznie zawiłe planet ruchy, Wytrwale kreśląc gwiazdozbiorów mapy…   Przez lata w starożytnych obserwatoriach, Spędzali niemal cały swój czas, Starając się nieustannie swą wiedzę poszerzać, Robiąc zapiski na glinianych tabliczkach… By starożytna astronomiczna wiedza, Owoc pracy dziesiątków ich lat, Przetrwała przez przyszłe pokolenia, Dziś będąc przydatną także i nam…   Tajemniczy perscy magowie… Poświęcili swą ciekawość jednej gwieździe szczególnej…   Gdy jedna tylko gwiazda na niebie, Jaśniejąc bardziej niż wszystkie inne, Przełomowych zdarzeń była zwiastunem, Mających nadejść z kolejnych dni biegiem Nie były już kwestią lat, Spełnienie prastarego proroctwa, W tygodniach należało odmierzać czas, Narodzin przepowiedzianego przez proroków króla…   Trzy planety ustawione w jednej linii, Mars, Saturn i Jowisz, Uwagę bacznych magów przykuły, Rozniecając zarzewia domysłów niezliczonych… trzech planet tajemnicza koniunkcja, Nowa gwiazda na firmamencie nieba, Oznaczać miały narodziny królów króla, Przed którym pokłoni się cały świat…   Tajemniczy perscy magowie… Wyruszyli w daleką pełną niebezpieczeństw drogę…   Pośpiesznie objuczywszy wielbłądy, Wszystkim co niezbędne do dalekiej podróży, Ku rozległej pustyni śmiało wyruszyli, Na kres świata zawędrować gotowi… Za skrzącym blaskiem niedosięgłej gwiazdy, Urzeczeni pięknem jej niewysłowionym, Oni niestrudzenie wciąż wędrowali Ku dalekiego Izraela ziemi…   Nie straszna im była naga pustynia, Mimo dojmującego długą drogą znużenia, Ani na chwilę nie osłabła ich wola, Ujrzenia nowonarodzonego wszystkich królów króla… Czyhające w łańcuchach gór niebezpieczeństwa, Nie zdołały osłabić hartu ich ducha, By za wszelką cenę dotrzeć do miejsca, Które wskaże ta mała skrząca gwiazda…   Tajemniczy perscy magowie… Mędrcy starożytnego świata, ducha monarchowie…   W cieniu wielkich wydarzeń przełomowych, Mających wnet odmienić oblicze ludzkości, By nic nie było już takim samym, W historii świata biegu dostojnym… Ich wspaniałe orientalne szaty, Wyszywane pieczołowicie złotymi nićmi, Nocą w świetle betlejemskiej gwiazdy, Tak tajemniczo się skrzyły…   A kiedy tej chłodnej nocy, Głośny niemowlęcia krzyk, Zarzewiem był nowej ery, Dając początek nowemu dziejów biegowi… Zwieńczenie dalekiej pełnej trudów podróży, U progu lichej, mizernej stajenki, Odzwierciedleniem było ich wiary i pokory, W drodze do wytyczonego celu niezłomności…   Tajemniczy perscy magowie… Oddali swe uniżone pokłony w lichej stajence…   Widząc niedbale zbity żłóbek, Słysząc dobiegające z niego cichuteńkie kwilenie, Zebrawszy prędko myśli rozproszone, Padli na twarz przed maleńkim dziecięciem… Ubodzy pastuszkowie odziani w owcze skóry, Z dalekiego kraju uczeni mędrcy, Tej jednej cichej a świętej nocy, Spotkali się w wnętrzu ubogiej stajenki…   Choć pochodzili z dalekiej krainy, Studiowali latami najstarsze w świecie księgi, Nurzając się w oceanach starożytnej wiedzy, Nie danej nigdy zwykłemu śmiertelnikowi… Będąc między wzgardzonymi przez świat biedakami, Nie zawahali się ni chwili, By kwilącemu z zimna nowonarodzonemu malcowi, Oddać z czcią hołd uniżony…   Tajemniczy perscy magowie… Ofiarowali maleńkiemu dziecięciu dary wyszukane…   Najczystszego złota blask skrzący, Z uniżoną czcią ofiarowany, Królowi nad wszystkimi królami, W oczach niemowlęcia się odbił… Kadzidło w wnętrzu ozdobnej szkatuły, Którego przez wieki tajemniczy dym, Symbolem był zanoszonych do Boga modlitw, Złożyli w darze kapłanowi nad wszystkimi kapłanami…   Wonna i gorzka mirra, O konsystencji skrystalizowanego miodu żywica, Ze wszystkich darów najbardziej tajemnicza, Lecz w symbolice swej szczególnie poruszająca… Choć symbolizowała śmierć, Przypominała i o wcielonego Boga ludzkiej naturze, W starożytności zaś będąc lekiem, Obrazowała świata duchowe uzdrowienie…   Tajemniczy perscy magowie… Wlali w swe serca niegasnącą Nadzieję…   Choć wnętrze lichej stajenki, Dalekim było od wspaniałych pałaców Persji, Z ociekającymi złotem ścianami, Posadzkami zdobionymi przez kunsztowne mozaiki… Będących siedzibami szachów możnych, Władających swymi rozległymi ziemiami, Jednym tylko skinieniem dłoni, Wydającym rozkazy zastępom sług wiernych…   To tam potężniejszy od wszystkich szachów, Narodził się w ubóstwie król wszystkich królów Wzgardziwszy przepychem ziemskich pałaców, By wywyższyć pogardzanych i biedaków… By oczytani w wszelakich księgach mędrcy, Tej świętej nocy sercem pojęli, Iż z przedwiecznego Boga woli, Każdy w Jego oczach jest ważnym…   Tajemniczy perscy magowie… Co powiedzieliby o współczesnej nauce…   Nam tak bardzo dziś zabieganym, Ślepo zapatrzonym w postęp technologiczny, Ci tajemniczy ze wschodu mędrcy, Na kartach Biblii na wieki unieśmiertelnieni, Dali ponadczasowy przykład pokory, Którego tak brakuje naukowcom dzisiejszym, Dążącym zawzięcie by z pomocą nauki, Podstawy Chrześcijaństwa zuchwale obalić…   Lecz to z biblijnej historii o mędrcach, Ponadczasowa płynie nauka, Że ludzka mądrość nie wystarcza, Wobec tajemnicy wcielenia Boga… Nie wystarczy dziś badać obce planety, Z pomocą teleskopów zaawansowanych, Trzeba spojrzeć w serc ludzkich głębiny, A szeptu Boga poszukać w swej duszy…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Mozaika bizantyjska Trzej Magowie, bazylika Santi Apollinare Nuovo, Rawenna
    • Nie ma ciebie. Nas. Choć słońce świeci w oczy. .. Co to. Co to? Coś tu leży napisane na pożółkłej ze starości kartce… Jakiś początek do czegoś. Prolog? Albo zakończenie... Taak. Pisarz nie musi się wszystkim podobać, albowiem nie musi. Ale, gdzie tu pisarz? A, leży pijany pod stołem. Nie! To sterta zapleśniałych gazet, tobół z przemoczonych, podartych łachmanów. Dziurawych szmat...   Przesyca mnie jakieś wirowisko planet, nasyca. Wiruje wszytko. Wiruje. I nie może przestać, choć staram się to zatrzymać. Uchwycić… Lecz wiruje to coraz szybciej. Zdaje się, że z prędkością światła. Więc i ja lecę z prędkością światła rzucony w przestwór wszechświata. Spadam gdzieś po spirali aż do zapadnięcia się w sobie. Do całkowitego zmiażdżenia. Unicestwienia. A gwiazdy, a gwiazdy… Te wielkie kule wodoru. Te kule miażdżone przez grawitację przy jednoczesnej nukleosyntezie... Kiedy leżę, gdy leżę w stosie papierów, fruwających na wietrze szeleszczących gazet, które przyklejają się do mojej twarzy. Do nagiego ciała. Omiatających mnie liter pachnących drukarską farbą i kurzem. Zdania, zdania… Cała plejada zdań. Ciągnących się znikąd donikąd bezsensownych treści. Cała litania nie wiadomo czego. Kiedy leżę. Kiedy czołgam się do światła. Do tej odrobiny blasku. Do tej iskry. Do tego płomienia. Do tej drgającej poświaty miotającej się w podmuchach wiatru. W podmuchach oddechu… Czyjegoś. Bliskiego zwymiotowania…   Chyba umarłem albo umieram, ponieważ widzę we wszystkich płaszczyznach, mimo że są mikroskopijnej wielkości. Widzę jakieś tunele, czarne dziury, zderzenia subatomowych cząstek, kłębowisko strun w tym nadmiarze wymiarów… Ale to tylko część rzeczywistości. Jednak część. Fragment jedynie. Albowiem reszta jest ukryta pod nieodgadnionym całunem milczenia. Matka przychodzi. Przybywa. Ale o jedną noc za daleko. O jeden dzień. Aby powiedzieć. Coś powiedzieć. Coś… Lecz nic. Odchodzi. Przechodzi… Porusza się pomiędzy warstwami czasu i przestrzeni w formie wolnej od siły ciążenia. Przenika ściany tym swoim dziwnym przechodzeniem. Ojciec idzie za nią krok w krok. Idą oboje. Przechodzą, zostawiając po sobie piskliwy szum gorączki, który nie zmienia natężenia. Który trwa wciąż na tym samym poziomie głośności. Jak szumiący szmer radiowego głośnika, co jest ustawiony pomiędzy kanałami. Choć czasami wydaje się, że pulsuje jakiś stukot w odmętach sennej maligny. Że coś się kolebie za ścianą. Za ścianami. Wszędzie… Ze włącza się i wyłącza jakaś maszyna w nikłej woni fabrycznych smarów.   Dotykam palcami podłogi. Gładzę jej powierzchnię, wyczuwając najmniejszą nierówność, okruch. Jakąś najmniejszą rzecz… Pełno tu tego. Lśnią rozsypane wokół opiłki żelaza. Lśnią wśród migoczących płomieni świec. Wśród drżących motyli na suficie i ścianach. Wśród zrywających się do lotu puszystych ciem… Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ach, znowu to pytanie rzucone w przestwór nicości. W nic… Idę ogrodem, którym szliśmy. Idziemy… To ja mówię ustami ojca. I mówię słowami ojca. I mówię to, co on mówi do matki, żony swojej… I mówię wszytko, co i on mówi tym mówieniem niewyraźnym i cichym. Takim jakim można mówić jedynie we śnie. Nasłuchuję odpowiedzi. Ciii… Nicość rozsadza czaszkę nawałą pulsującego szumu. Ciii…Wytężam zmysły… W żeliwnych rurach jęki i zgrzyty. Jakieś bulgotania. W rozgałęzieniach rur. W tej całej plątaninie hydraulicznego krwiobiegu jakieś przymilania i szepty. Czyje? Niczyje. To tylko żeliwne synapsy, aksony, włókna… Wszystko to nieskończone i wieczne… Żywe to? Martwe? Nie wiadomo co tu umarło. Wydaje się, że wszystko stało się już tylko symbolem. Niczym więcej.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-01-06)    
    • @aff @affkobiety puch marny- no cóż - pozdrawiam ślicznie i dziękuję z uśmiechem

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Jacek_SuchowiczSą Poeci wrażliwi i są tacy jak łza....pomyślałam czytają odpowiedz jakkolwiek  po szkolnemu zbyt wybrzmiała teraz moja myśl.No i  Ładnie  tylko ''ja ten poeta''  co reaguje na Małpy.....i uczymy się choć różnie to wychodzi...potykając się o siebie.Czasami właśnie to dziecka słowo uświadamia nam że ''jak to tak; to na prawdę ma miejsce......i wtedy piszemy z dziecinną łatwością bawiąc się słowami.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...