Daniel Głowacki Opublikowano 5 Grudnia 2020 Zgłoś Opublikowano 5 Grudnia 2020 Poranna godzina Powoli przedświtem poranek wstaje A przez zasłonę się światło przesącza Rozświetla leżące na stole okulary Pierwszy nieśmiały promień słońca Mgła szarymi mackami nisko się ścieli Mała lampka zmiennym błyska światłem Mróz szronem trawę mocno pobielił A w sercu tęsknota narasta za latem Rozbłyska słońce w okularów rysie W konarach wiatr hula za oknem Oczy powoli otwieram na życie Po szybie tłuste płyną krople Szybki stukot deszczu przygina gałęzie Które późna jesień pozbawiła liści Tkacz kosmaty pająk pajęczynę przędzie Snu który mi się w nocy przyśnił Szare chmury przesłoniły już słońce Rysa na szkle w mroku się ukryła Wypijam łyk kawy wciąż jeszcze gorącej I to właśnie moja poranna godzina D.G. 2
Radek78 Opublikowano 5 Grudnia 2020 Zgłoś Opublikowano 5 Grudnia 2020 podczepię się pod pierwszą zwrotkę...okulary jak pryzmat, a widziadło jak widmo.
Natuskaa Opublikowano 6 Grudnia 2020 Zgłoś Opublikowano 6 Grudnia 2020 Pięknie jest w twoim wierszu, fajnie, że znalazłeś tę godzinę na obserwowanie poranka. Pozdrawiam :)
Daniel Głowacki Opublikowano 6 Grudnia 2020 Autor Zgłoś Opublikowano 6 Grudnia 2020 @Natuskaa serdecznie dziękuję
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się