Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Franek K
Opublikowano (edytowane)

Z okazji Dnia Górnika wróciłem myślami do Śląska, gdzie się wychowałem i przywołałem w pamięci obraz pewnej śląskiej piwiarni...

 

U Olesia zawsze leje

nawet jak pogoda,

można wpaść tam na kufelek

i przi nim pogodać

 

Siedzom ślepry tam po szychcie,

wpadajom gorole,

czas inaczy płynie kiedy

piwo leje Oleś.

 

„Siedzom” niy jest tu na miejscu,

bo tam niy ma stołków,

można jednak sie zasiedzieć,

nawet na stojonco.

 

Stojom stoły tu wysokie

z mokrymi blatami,

na nich rube aszynbechry

pynkajom sztomlami.

 

W gynstym, siwym lufcie można

powiesić siykiyra.

zymftowy na ścianach zokel

robi atmosfera,

 

Haziel zaś to ściana płaczu,

tak jest nawet lepi,

blank to dobre rozwionzanie

bo kożdy tam trefi.

 

U Olesia porajcujesz

ło wszystkim, co ważne,

ło fuzbalu i ło frelkach,

ło haji ze sztajgrym.

 

A kej kabze mosz już puste.

i pić chce sie dali,

wtedy idziesz do szynkorza:

- Na krycha mi nalyj.

 

A łon zawsze łodpowiado

to samo wesoło:

- To mi tukej jom prziprowadź,

i niych bydzie goło.

 

Ale leje, wiy że wrócom

z bajtlikiym do niego,

na Matki Boski Piyniyżny

a to pietnastego.

 

U Olesia zawsze pełno,

a zaś w Dziyń Górnika,

jest tam ciźba niymożebno,

niy wciśniesz szpyndlika.

 

Dla niewtajemniczonych dokładam słowniczek :)

 

- śleper - górnik

- gorol - przyjezdny na Śląsk

- ruby - gruby

- aszynbecher - popielniczka

- sztomel - niedopałek

- luft - powietrze

- zymft - musztarda

- zokel - lamperia

- haziel - ubikacja

- blank - całkiem, bardzo

- rajcować - plotkować

- fuzbal - piłka nożna

- frelka - dziewczyna

- haja - awantura

- sztajger - sztygar

- kej - kiedy

- kabza - kieszeń

- krycha - kreska; tu - kredyt, zeszyt

- tukej - tutaj

- bajtlik - portfel

- ciźba - tłok, w sensie tłumu

- szpyndlik - szpilka

 

 

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Gość Franek K
Opublikowano

@Johny

 

To ja odwrotnie. Wyjechałem stamtąd dawno, ale trochę z gwary zostało. A te piwiarnie miały niesamowity klimat. Ta akurat była w Piekarach. Ach, jak to piwko wtedy smakowało :)

 

Dzięki i pozdrawiam.

Gość Franek K
Opublikowano

@dot.

 

Nawet R. Riedel śpiewał na początku w gwarze. Spotkałem go kiedyś w autobusie linii 168 w mglisty, jesienny wieczór. Byłem tak zaskoczony, że się nie odezwałem słowem. A i on był jakiś taki nieobecny. Jaki kraj, taki easy rider. Chyba by pasowało coś o tym napisać...

Opublikowano (edytowane)

@Franek K Bo na śląsku było dobre piwo, a reszta kraju piła siki z alkoholem :) (Pewex i chyba jeszcze w górach)

Przepraszam, przepraszam bardzo, zapomniałem najważniejszego, czyli napisać,  że fajny wiersz, oddałeś koloryt i "tyn luft" z tych miejsc, jedna łezka dla ciebie :)

Edytowane przez Antoine W
dopisałem co zapomniałem (wyświetl historię edycji)
Gość Franek K
Opublikowano (edytowane)

@dot.

 

Być może największy w całym PRL-u...

@[email protected]

 

Na to się nie piszę, bo się nie znam kompletnie. Już prędzej w jidysz ;)

 

Ty też się 3maj. Dzięki i pozdrawiam :)

 

 

@Antoine W ; @dot.

 

Moi rodzice nie pochodzą ze Śląska. W rodzinie jest taka opowieść, że zaraz po przyjeździe, mama poszła do warzywniaka, a jakaś pani przed nią powiedziała do ekspedientki "Dejcie mi funt wieprzków". Mama wybiegła przerażona ze sklepu :)))))

 

Dzięki i pozdrawiam. FK.

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ból Najgorszy ból to ten, który widzimy u bliskich Wszyscy czują jak zamykasz się w sobie i stajesz się niski Czujesz jak szpilki wbijają Ci się w serce, w oczach stają łzy A ty musisz być silny i wytrzymały jak kły Mimo wszystko kły też mogą się kruszyć Lecz trzymasz się dalej, nie toniesz, by tylko ich ruszyć Oni muszą ruszyć się z miejsca i dalej żyć, bo gdy ktoś umiera Stają w miejscu i czują jak ten ktoś ich ze sobą zabiera.  
    • @Waldemar_Talar_Talar wąż wymyślił śmierć
    • Pamięć bezdenny kielich na ołtarzu myśli pełen łez i uśmiechów idących bez końca bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca schronienie tych obecnych co dopiero przyszli krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące w szatni ptaki zamknięte piórem połamane karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane powracają głodne zamknięte w oczu zagadce a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą jakby była kluczem do drzwi których nie ma pod powieką rośnie las — splątana ziemia gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
    • Gęste pnącza, coraz skuteczniej zniewalają bieg. Blokują już i tak trudną drogę. Na domiar złego kawałki ścian i wszelkich innych śmieci, jeszcze bardziej utrudniają parcie do przodu. A jest ono przemożne, bo też cel dla mnie istotny. Niestety. Ilość przeszkód powiększa nieustannie skale trudności.          Powstają wciąż nowe i bardziej upierdliwe. Blokują uparcie drogę. Jakby coś mnie chciało zniechęcić, wyrzucić poza nawias, gęsto zapisanej kartki, dając do zrozumienia, że jestem niepotrzebnym elementem w tej całej układance, w której nie wiem, co jest grane. Czy fałszuje orkiestra, czy wręcz przeciwnie – nie pasuję, do tonacji i rytmu świata, a cały mój wysiłek, pójdzie na marne.      Może na szczęście, nie dla całego, ale i tak, trudno mi przebrnąć przez ten, nieprzychylny tunel. Poza tym, nie mam pewności, czy warto, chociaż przeminą bezpowrotnie, jakiś bliżej nieodwracalne chwile.    Jednak  promień przywołujący, coraz słabiej, acz stanowczo, wyznacza drogę. Cel jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Czynniki utrudniające, przytłaczają ze wszystkich stron. Kolczaste druty jaźni, dławią i ranią niemiłosiernie.      Pomimo, że  wołanie już trudno słyszalne, odczuwam jakieś dziwnie rozpaczliwe przynaglenie. Mówi o tym, że za chwilę może być za późno. A wystarczy tak niewiele. To właściwe już tylko same echa, powtarzają wciąż to samo.   A jednak. Niemożliwe, może byś możliwym. Jeszcze trochę rozgarniania przeszkód i wchłonę sensowne wytłumaczenie. Może jeszcze nie wszystko stracone. Widzę przysłowiowe światełko w tunelu. Błyszczy daleko, lecz odległość, jakby krótsza. Mam w sobie więcej energii, spotęgowanej widocznością celu, lecz może to tylko, złudzenie.       Cholera. Światełko zaczyna zanikać. A przecież w jakiś niepojęty sposób, jestem prawie u celu podróży. Nawoływanie było przecież bardzo silne. Aż prawie bolało. Nie chcę popełniać błędów, ale czasami tak mam. Mylę cel. Może teraz, zmylił, mnie?    Jestem wewnątrz umysłu. Niestety. Przybyłem chyba za późno, bo raczej już po sprawie. Nie mogę nic na to poradzić. Czuję się jak ścierwo, wyciągnięte z zamrażarki, którym ktoś stuka, o kant przegapionej powinności.   Mogłem bardziej uwierzyć w przeszkody, by mieć większą pewność, że je pokonam, chociaż trochę wcześniej. Dupa ze mnie, a nie empatia! Może wystarczyło kilka słów zrozumienia. Przepraszam – wypowiadam w myślach – patrząc na nieruchomą ciszę.  
    • Widziałem ją w śnie? Była na ulicy? Znałem ją?   W innym śnie: Jawił się jej zarys na krętych schodach. Prowadzą one do krzywej wieży…    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...