Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kilka dni później dzieci ochoczo pomaszerowały do szkoły. To nie miał być taki zwykły dzień, gdyż to właśnie dziś miała odbyć się wycieczka. Czekając na przyjazd autokaru, dzieci stały ustawione w pary przed gmachem szkoły.
Chłopcy z zapałem komentowali wczorajszy mecz, odgrywając poszczególne akcje niewidzialną piłką w powietrzu, aby ich słuchacze mogli sobie lepiej przypomnieć to ekscytujące wydarzenie sportowe.
A dziewczynki? Cóż… chichrały się zabawnie na widok dwóch koleżanek, które przedrzeźniały zapalonych fanów sportu. Chłopcy pewnie by się zdenerwowali, ale tak byli pochłonięci dyskusją na temat taktycznych posunięć swoich drużyn, że nawet się nie zorientowali, że niektórzy mają z nich niezły ubaw. Pojazd wreszcie nadjechał i dzieci zaczęły kolejno zajmować miejsca. Wtem ze szkoły wybiegł chłopiec z potarganą fryzurą i spoconym czołem.
– Pola! Pola! – krzyczał głośno.
Pani podeszła do chłopca – Antek dlaczego tak wrzeszczysz? – zapytała.
– No, bo… No, bo – Próbował powiedzieć zdyszany chłopiec. –  Bo Pola zapomniała. – Wydusił z siebie z trudem i podał pani okrągły, różowy pojemnik śniadaniowy.
– No! To teraz możecie jechać. – Rzucił od niechcenia i pobiegł z powrotem do szkoły. Pani Klara uśmiechnęła się tylko i sama wsiadła do autokaru, żeby wreszcie odjechać.
Pojazd mknął ulicami Warszawy, a dzieciaki przetrząsały swoje plecaki w poszukiwaniu łakoci, w które wyposażyli je rodzice. Pola siedziała ze swoją ulubioną koleżanką Alicją.
– Co masz? – Zapytała, zaglądając ciekawsko do plecaka dziewczynki.
 Alicja włożyła rękę do plecaka i wyliczała coraz mniej podekscytowana.
– Woda, chusteczki, bluza, kanapki, o! Coś mam! – wykrzyknęła.
Wyciągnęła przezroczystą plastikową reklamówkę, a w niej…
– Nektarynki! – Rzekła uśmiechnięta. – A ty, co dostałaś? – zapytała Polę.
Dziewczynka, obracając w rękach swój różowy pojemnik śniadaniowy, spojrzała na koleżankę i powiedziała lekko zawiedzionym głosikiem.
– Chyba nie cukierki ani batona.
– Ani czekoladę! – Zaśmiała się Alicja.
Wreszcie otworzyła pojemnik i jasno rozpromieniły się jej ciemne oczy.
– Jej! – Ucieszyła się niezmiernie.
Mama przygotowała ulubioną słodką przekąskę Poli specjalnie na podróż. Ala zajrzała do środka i zobaczyła startą marchewkę z jabłkiem, na której był wydrążony obrazek przedstawiający uśmiechnięte słonko. Pyszna surówka nie dotrwała do końca podróży. Dziewczynki wtranżoliły ją ze smakiem, umorusawszy przy tym buzie na pomarańczowo. W tym momencie w autokarze zrobiło się wesoło, bo oto dzieci zaczęły sobie śpiewać taką piosenkę:
Jedziemy sobie autokarem
Chyba bardzo się śpieszymy
Jak stukniemy się ze Starem
Będziemy mieli głupie miny

Ledwo jedzie nasz autokar
Śmierdzi w nim jak w toalecie
Nie nadaje się na Dakar
To najgorszy rzęch na świecie

Miło w naszym autokarze
Rozbawiona nasza grupa
Ale wyjść już z niego marzę
Od siedzenia boli (...)

– Dzieci! – wrzasnęła pani Klara do mikrofonu. – Przestańcie śpiewać takie piosenki, bo zaraz wrócimy z powrotem do szkoły!
– To Przemek z Łukaszem wymyślali proszę Pani. – Powiedziało dziecko siedzące gdzieś w środkowych rzędach.
– Nie zrzucaj na kolegów, bo wszyscy śpiewali! – odpowiedziała ostro wychowawczyni.
– Jak chcecie pośpiewać, to możemy zanucić „Hej sokoły” – Dodała.
– Nie! Znowu? Tylko nie to! – odpowiedziały zgodnie dzieci.
Nie bacząc na przyzwolenie małych artystów, nauczycielka zaczęła śpiewać, od razu wchodząc na wysokie tony. Nie miała najlepszego głosu, więc dzieciaki natychmiast do niej dołączyły – być może po to, aby ją zagłuszyć. W każdym razie, już po chwili wszyscy śpiewali razem wprawieni w dobry nastrój. Po wyśpiewaniu kolejnych kilku harcerskich piosenek, autokar stanął, dzieci wysiadły, a pani powiedziała z dumą – oto jest moi drodzy, Muzeum Powstania Warszawskiego, upamiętniające ludzi, którzy walczyli o wolność naszej ojczyzny.
      Pola z Alicją wysiadły z autokaru, podniosły wzrok i ujrzały duży ceglany budynek, do którego wchodziło wielu ludzi, a niektórzy z nich mówili w obcych językach. Już samo to było ciekawym przeżyciem dla dzieci, a za chwilę miały poznać kawałeczek swojej historii. Pani wprowadziła grupę do środka, okazała bilety i przedstawiła dzieciom panią przewodniczkę, która miała oprowadzić je po muzeum. Była młodą, wysoką studentką historii i uwielbiała zarówno swój zawód, jak i pracę z dziećmi. Kiedy wszyscy zebrali się już wokół niej, zaczęła swoją lekcję.
– Dzień dobry moi drodzy! Mam na imię Kasia i będę wam dzisiaj opowiadać o tym, w jak trudnych czasach żyli nasi dziadkowie. Zobaczycie zabawki, którymi się bawili, listy, które do siebie pisali i przekonacie się, jak mogło wyglądać ich dzieciństwo. Jak wiecie, żyli oni w czasie wojny, kiedy to wrogie wojska napadły na naszą ojczyznę i odebrały wolność Polakom. Pokażę wam, jak naród, do którego i wy należycie, potrafi sobie radzić i walczyć nawet wtedy, gdy zostanie obdarty z wszelkiej nadziei. To, jak wiele zawdzięczamy powstańcom, na pewno już wiecie dzięki waszym rodzicom, ale czy wiecie, że wśród nich walczyły również dzieci takie jak wy? Jeśli pójdziecie ze mną, pokażę wam, jak to wyglądało, gdy duch walki i tęsknota za wolnością podeptały strach i beznadzieję. – Pani Kasia mówiła bardzo przekonująco, dzieciaki były w nią wpatrzone jak w obrazek, ich małe serduszka biły szybciej, gdy opowiadała im o odwadze tych, którzy szli na czołgi uzbrojeni tylko w butelki z benzyną. Dumę wzbudzały historie o odkręcanych propagandowych tablicach i wszechobecnym znaku Polski Walczącej. Pola słuchała z zapartym tchem wszystkiego, co opowiadała przewodniczka.
Po zajęciach teoretycznych, dzieci odtwarzały pracę szpitali polowych. Pola i Alicja dostały zadanie, by zaopiekować się rannym kolegą i przetransportować go do namiotu zabiegowego. Pani Kasia pokazała dziewczynkom, jak należy zrobić opatrunek i założyć bandaż na zranioną nogę. Następnie wspólnie z sanitariuszką Alicją wzięły chłopca pod ręce i zaprowadziły go w wyznaczone miejsce. W sali zrobił się straszny rumor, wszyscy byli teraz sanitariuszami albo rannymi. Pola usłyszała wołanie o pomoc i bez chwili namysłu ruszyła w jego kierunku. Głos dochodził zza repliki niemieckiego samolotu. Dziewczynka podbiegła do niego i zobaczyła małego chłopca w brudnym wojskowym hełmie na głowie i z biało-czerwoną opaską na ramieniu. Chłopiec leżał na podłodze i prosił o pomoc. Młoda sanitariuszka doskoczyła do niego w mgnieniu oka.
– Co się stało? – zapytała.
Chłopiec odparł, że niedaleko spadła bomba, ziemia się zatrzęsła, on się przewrócił i bardzo boli go noga.
– Nic się nie martw, zaraz założę ci opatrunek i poczujesz się lepiej. – Nie skończywszy zdania, wzięła się do pracy. Wykorzystała bandaże, które zostały jeszcze z poprzedniej interwencji. Przypomniała sobie, co mówiła Pani Kasia i wykonała wszystko dokładnie tak, jak wcześniej – najpierw oczyściła ranę, potem przykleiła opatrunek ze środkiem przeciwbólowym, a na końcu odpowiednio oplotła nogę bandażem. Chłopiec jęczał z bólu.
– Nic się nie bój. Za chwilę cię przestanie boleć! – Pocieszała go. – Jak masz na imię?
– Bolek.
– Cześć Bolek! Ja nazywam się Pola. Jesteś z naszej szkoły?
– Nie. Ja nie chodzę do szkoły. – Odparł smutno.
– Jak to nie chodzisz? – Zdziwiła się dziewczynka.
– Szkoły zostały pozamykane przez okupanta, musimy uczyć się po kryjomu na tajnych kompletach. – Kontynuował Bolek.
Wtem dziewczynka przypomniała sobie, jak przewodniczka opowiadała o tajnych kompletach, na których nauczyciele w tajemnicy edukowali dzieci i młodzież, ryzykując przy tym życiem w czasie wojny.
– Czy ty jesteś powstańcem? – Zapytała.
– Tak! – odpowiedział chłopiec.
– To skąd się tu wziąłeś? – Zdziwiła się jeszcze bardziej.
Chłopiec usiadł z ulgą, opierając się o ścianę.
– Świetna robota! Noga już mnie prawie nie boli. – Uśmiechnął się. – Ja jestem łącznikiem.
– Kto to jest łącznik?
– To taka osoba, która przekazuje tajne wiadomości między jednostkami wojskowymi a cywilami. – Mówiąc to, chłopiec wyciągnął niewielką, niebieską kartkę, złożoną na pół i oddał w ręce młodej sanitariuszki.
– Pola! Czy dostarczysz tę wiadomość do waszego dowódcy?
– Do…dowódcy? – Zapytała zmieszana dziewczynka.
– Do człowieka, który tu rządzi, no wiesz wydaje rozkazy.
– Pola podrapała się po głowie, zastanowiła przez chwilę i rozejrzała badawczo po sali.
– Już wiem! – krzyknęła radośnie. – Pani Kasia rządzi w tym muzeum! Nie ma sprawy Bolek, zaniosę jej twoją wiadomość.
– Chłopiec wpatrywał się w nią przez chwilę. Patrzył poważnym wzrokiem, który miał przesłonić grymas bólu na jego twarzy.
– Dziękuję ci! – Uśmiechnął się lekko i dodał nieśmiało. – To jest bardzo ważna wiadomość, a ja chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć.
– Nie musisz! – odrzekła Pola. – Mama mówi, że jak się zrobi dobry uczynek, to Pan Bóg się nam odwdzięcza.
 Chłopiec sięgną do kieszeni i wyciągnął mały, lniany woreczek przewiązany sznurkiem
– Proszę, weź to. – powiedział stanowczo. – Kiedy bardzo się bałem podczas powstania i patrzyłem na te okropności, które malowały się na każdej, zniszczonej ulicy – zburzone budynki, niewinne ofiary i przerażeni ludzie, zacząłem płakać i zapytałem tatę, po co to wszystko. On po prostu wziął mnie na ręce, przytulił do siebie i kiedy otarł mi już łzy, oderwał kawałek nogawki od spodni nasypał do niej garść ziemi i przewiązał sznurkiem.
– To dla ciebie. – Powiedział i dał mi ten woreczek. Kiedy zapytałem, co to jest, tata powiedział, że to kawałek mojej ojczyzny. Nie zrozumiałem na początku, ale on mi wytłumaczył.
– Synku, ziemia, którą wsypałem do woreczka, jest uświęcona ofiarą i miłością poległych Polaków. Tych, którzy oddali wszystko, byśmy mogli cieszyć się wolnością – my, nasze dzieci i wnuki. Trzymasz w rączce kawałek twojego kraju, o który wspólnie walczymy. Wolność jest na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko będziemy mocno wierzyć, staniemy wszyscy razem i się nie poddamy, a wtedy mój kochany Bolku, będziemy mieli z powrotem całą Polskę, a nie tylko jej woreczek.
– Potem już nigdy nie zwątpiłem i całkiem przestałem się bać. – dokończył chłopiec. – Teraz chcę, abyś ty go wzięła.
 Pola chwyciła woreczek, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i powiedziała.
– Ziemia bogata jak kochające serce.
– Ładnie to powiedziałaś – Uśmiechnął się chłopiec.
– To nie ja… – Zawstydziła się dziewczynka. – To mój… znajomy.
Wtem w sali zrobił się straszny rumor. Pani Klara wołała dzieci, aby sprzątały po sobie, a te wciąż rozemocjonowane robiły ostatnie opatrunki, transportowały poszkodowanych i nie miały zamiaru kończyć jeszcze pracy szpitala polowego. Lekcja dobiegała końca. Wychowawczyni oraz przewodniczka usiłowały zaprowadzić porządek, a Bolek potrząsnął Polę za rękę i powiedział.
– Szybko! Zanieś wiadomość do dowódcy.
Dziewczynka pognała w stronę pani Kasi, żeby oddać jej karteczkę, ale okazało się to niełatwe zadanie pośród gwaru rozszalałych zerówkowiczów. Pani jedną ręką chowała rekwizyty, drugą pocieszała płaczącego Franka, który się stęsknił za mamą, a w międzyczasie ustawiała dzieci w parach przy wyjściu. Pola omijała slalomem swoich kolegów i koleżanki.
– Pro-szę pa-ni! – Krzyczała, dzieląc zawołanie odpowiednio na sylaby. Lecz i to nie przyniosło skutku. Poirytowana dziewczynka w końcu przedarła się do samych stóp przewodniczki, a kiedy ta zwróciła na nią uwagę, wcisnęła jej karteczkę pod samą twarz tak, że pani Kasia przez moment nie widziała nic innego.
– Proszę Pani! – wrzasnęła ostatni raz.
Młoda Kobieta wzięła niebieską kartkę, rozłożyła ją z ciekawością i zobaczyła na niej krótki wiersz, pisany ręcznie czarnym piórem.

Za wolność idziemy przez zgliszcza i ruiny,
Na bój uświęcony za córki swe i syny,
W objęciach cierpienia, niepomni złej przyczyny,

Wyrwiemy z otchłani serce tej krainy.
I oto nadchodzi piękny świt po złej nocy,
W modlitwie Królowej przyzywając pomocy.
Odrodzimy dziś Polskę jak prawili prorocy,
A wiara, triumfując, zmiażdży głowę przemocy,

Nie darmo nam dane obudzić drogą matkę,
Ofiarą najwyższą niewoli zburzymy klatkę,
A wy wolne dzieci uważajcie na trutkę,
Co Rzeczpospolitą może zmienić znów w pustkę.

Przeczytawszy wiadomość na niebieskiej kartce, przewodniczka uśmiechnęła się leciutko i powiedziała sama do siebie – wiersz nieznanego powstańca. Jak on się tu znalazł? – Po czym przywołała skinieniem palca swoją współpracownicą i kazała jej przypiąć go do ściany z innymi wierszami i listami. Pola próbowała powiedzieć, od kogo dostała tę karteczkę, ale opiekunki były już zaabsorbowane ustawianiem dzieci, liczeniem i przygotowywaniem klasy do drogi powrotnej. Dziewczynka spojrzała w stronę hitlerowskiego samolotu na chłopca, który siedział oparty o niego plecami i uśmiechnął się wdzięcznie do świeżo upieczonej łączniczki. Wtem pani Klara pociągnęła ją za rękę, mówiąc – no i czego stoi jak słup? Raz! Raz! Ustawiamy się! Pola odwróciła się znowu w kierunku kolegi, ale tym razem jego już tam nie było. Tak o to wiadomość trafiła we właściwe ręce, a wszyscy, którzy czują się jej adresatami, mogą ją przeczytać.
Siedząc już w swoim ulubionym autokarze, dzieci dojadały ostatnie smakołyki z plecaków i opowiadały sobie o bombach, powstańcach i odwadze oraz o wszystkim tym, co tak bardzo je zaintrygowało podczas zwiedzania muzeum. Alicja oparła główkę na ramieniu swojej przyjaciółki i zasnęła, śniąc o bohaterskich wyczynach. Pola natomiast wpatrywała się w lniany woreczek, który dostała od Bolka i myślała głęboko nad tym, co jej opowiedział. Była wdzięczna przodkom za trud podjęty dla kraju i kiedy wyobrażała sobie to, co musieli przeżywać, rozumiała, jak bardzo trzeba cieszyć się każdym dniem, każdą najmniejszą chwilą, a jeśli napotkamy jakieś przeciwności losu, to nie one nas, ale my je przezwyciężymy, jeśli tylko nigdy się nie poddamy. To pomyślawszy, przycisnęła woreczek mocno do siebie i wyszeptała – Mam nadzieje, że u Ciebie wszystko dobrze Bolku. Dziękuję ci przyjacielu. – Wtedy po jej policzku, drobnym strumyczkiem popłynęła pojedyncza łezka. Autokar wolno sunął do domu, a jego pasażerowie z nową siłą i większą nadzieją zmierzali w kierunku przyszłości, u progu której już za chwilę miały ich przywitać kochające ręce rodziców, wyciągnięte zawsze szeroko w ich stronę.
 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ballada   Biały dym płynie w powietrzu, cicho szemrze deszcz ze śniegiem, wietrzyk bałagani liście, słoneczko zachodzi biegiem, dusze oparte w powietrzu śmieją się do łez niechętnie, gdyż kręci się grób kamienny, zamiast zmarłego - namiętnie,   o mój drogi przyjacielu, cóż mijają smutne chwile, gdyż nie ma cię i nie ma mnie, o mój drogi przyjacielu, nasza przyjaźń lśni w mogile, błyszczysz w moim ostatnim śnie, o mój drogi przyjacielu,   biały dym płynie w powietrzu, liść opada na grób szary, dopalają świece swój żywot - nigdy nam nie brakło wiary, bezbarwny napis na grobie zasłania siedząc czarny kot - niezniszczalny hołd ku tobie: przyjaciel nad przyjaciółmi,   o mój drogi przyjacielu, cóż mijają smutne chwile, gdyż nie ma cię i nie ma mnie, o mój drogi przyjacielu, nasza przyjaźń lśni w mogile, błyszczysz w moim ostatnim śnie, o mój drogi przyjacielu...   Łukasz Jasiński (listopad 1998)   Ballata   Bianca fumo flussi in laria, silenzioso mormora piovere neve, brezza disordime fogile, tesero sta succedendo esecuzione, anime basato in laria loro ridono te stesso malincoure, quando gira grace calcolo, invece deceduto - silenzioso,   o caro mio amico, amico, amico, bene passaggio triste momenti, perche no ole voi en no ole me, o caro mio amico, amico, amico, nostri amicizia brilla in grave, etico brilli in mio sognare, o caro mio amico, amico, amico,   bianca fumo flussi in laria, foglia sta cadento su grave grigio, si esauriscono candele tuo vita - mai noi no mancava fede, incolore scrivere su la tomba coperchio era seduto morto gatto - memorabile omaggio voi: amico sopra gli amici, amici, amici,   o caro mio amico, amico, amico, bene passaggio triste momenti, perche no ole voi en no ole me, o caro mio amico, amico, amico, nostri amicizia brilla in grave, etico brilli in mio sognare, o caro mio amico, amico, amico...   Łukasz Jasiński (listopad 1998)
    • @violetta   To nic innego jak katolicki teizm: wiara w osobowego boga - opiekuńczego, natomiast: mi jest bliżej do naturalistycznego politeizmu.   Łukasz Jasiński 
    • Nuda kojarzy mi się z dzieciństwem i Babcią, która pięknie umiała się nudzić. Gdy byłam dzieckiem i pytałam ją, co robi, często odpowiadała z uśmiechem: – A wiesz, z nudów to sobie czytam książkę o niedobrym królu, a potem upiekę trochę pączków. Wówczas pytałam, czy mogę się z nią ponudzić. Siadałam obok ze swoją książeczką. Najczęściej czytałyśmy ją razem, z podziałem na role, świetnie się przy tym bawiąc. A potem obie piekłyśmy pączki. Czymkolwiek Babcia by się nie zajmowała, czyniła to „z nudów”. Dopiero wiele lat później zrozumiałam jej mądrość. W ten sposób dawała mi do zrozumienia, że cokolwiek robi, dla mnie zawsze znajdzie czas. Jej „nuda” była przestrzenią otwartą dla mnie. Gdy Babci nie było w domu, sama wymyślałam dla niej zajęcia: gry, krzyżówki, wspólne malowanie. Byłam szczęśliwa, że dzięki mnie Babcia nie ma czasu na nudę. Ta dziecięca perspektywa jest bardzo trafna. Kiedy dziecko mówi, że się nudzi, najczęściej wyraża w ten sposób niezaspokojone pragnienie bliskości z rodzicami czy dziadkami. Ale taka nuda ma też inny, ważny wymiar. Uczy, że czas „nicnierobienia” można wypełnić marzeniami czy wymyślaniem „odlotowych” pomysłów. Przyzwyczaja do tego, że w przyszłości trzeba będzie czasem zostać sam na sam ze sobą – i że warto polubić to własne towarzystwo. A czy nam, dorosłym, wypada się nudzić? Psycholodzy twierdzą, że tak, ale podkreślają, że nuda nudzie nierówna. Istnieje bowiem nuda twórcza i nuda destrukcyjna. Ta pierwsza jest świadomym wyborem, chwilą wytchnienia. Ta druga to raczej objaw niepokoju i wewnętrznego chaosu. Niedawno zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy. Gdy zapytała, co robię, odpowiedziałam „po babcinemu”, że z nudów próbuję napisać wiersz. W słuchawce usłyszałam śmiech. – Chyba naprawdę umierasz z nudów – stwierdziła. – Zachowujesz się jak desperatka. Zaproponowała kawę. Okazało się, że w domu nie mogła się na niczym skupić, a bezcelowe chodzenie po pokoju nazwała nudą. W rzeczywistości miała kłopoty i musiała się po prostu „wygadać”. Jej „nuda” była przebraniem dla lęku i stresu. Czym innym jest świadome nudzenie się, które psychologia zdecydowanie poleca. Taki stan pozwala prawdziwie wypocząć, odstresować się i nabrać dystansu do problemów. Daje szansę na poznanie swoich potrzeb i znalezienie nowych zainteresowań. Publicysta Simon Reynolds zauważył, że nuda uspokaja system nerwowy. Porównał ten proces do czyszczenia pamięci podręcznej komputera – usuwamy to, co w nas niepotrzebnie zalega, by zrobić miejsce na nowe dane. Korporacyjne nastawienie na nieustanną wydajność wyrządza naszej psychice ogromne szkody. Długa praca bez czasu na regenerację prowadzi do apatii, zniechęcenia i… paradoksalnie, do spadku efektywności. Tę zależność zaczynają rozumieć najwięksi gracze. Zwiedzałam niedawno pewną międzynarodową firmę, w której czas na nudę wpleciono w harmonogram dnia pracy. Obok biur stworzono wydzielone strefy na bezczynne siedzenie przy kawie, sale do drzemki, pokoje do gry w ping-ponga czy sale muzyczne z kompletem instrumentów. Czyżby tam zrozumiano, że przemęczony mózg nie może być kreatywny? Że musi mieć czas, by się po prostu ponudzić? Może więc nadszedł czas, abyśmy poddawali się nudzie bez wyrzutów sumienia, bez poczucia, że marnujemy cenne minuty? xxxx - Halo, co robisz? - Nudzę się. - A to przepraszam, nie przeszkadzam. (znalezione w Internecie)
    • Witaj - też lubię chodzić na strych - minionym pachnie - budzi refleksje -                                                                                                 Pzdr.uśmiechem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...