Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@joanna53

 

Różne gusta czytelników

a i tak przeważnie w sedno

autor trafia tak jak w tarczę

gdyż mu nie jest wszystko jedno,

 

że napisze, nagryzmoli

i że pieprzy jak ten chory

wysyłając swoje wiersze

z dziupli albo z lisiej nory

 

dobry autor zna psychikę

czytających, ich reakcje

więc jak wrzuci wiersz na forum

cicho czeka na owacje.

 

Pozdrawiam

Opublikowano

@Somalija

Witam Miłośniczkę mego wierszowania

a pochlebne zdanie jak to zwykle bywa

jest budulcem czynu, ciekawością jutra

a co najważniejsze, że jest perspektywa,

 

jeżeli nie lepiej to także nie gorzej

lecz poziom stabilny i ugruntowany

zapewnić ma płodność i zarazem poklask

kiedy wiersz jest lekki i nieprzegadany.

 

Serdecznie pozdrawiam

Opublikowano

Wodę piły raz ze stawu

Dwa spragnione bardzo konie

Gdy jednemu nagle w gardle

Stanął leszcz i to okoniem

 

Zaczął krztusić się i kichać

Na to wszystko biedny ogier

Wypluł leszcza, a ten zniknął

Lecz mu przedtem rzekł - na zdrowie!

 

Przeżył leszcz więc tę przygodę

I do dzisiaj w stawie pływa

Koń się bardzo pochorował

A leszcz cały - zdrów jak ryba

Opublikowano (edytowane)

@Henryk_Jakowiec

 

Jeden jest jak jedna gwiazdka

A gdy chcesz mieć planetarium

Potrzebna ci będzie flaszka

Na zagrychę zaś akwarium

 

Pozdrawiam. FK.

@Jacek_K

 

Widząc co się tu wyprawia

Złapał się za głowę szczupak

I rżnąć zaczął rybę-piłę

Przy okazji zaś rżnąć głupa

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@dot.

 

Końskie zaloty, takie na sianie

Nieraz ogierom się lęgną w głowie

Lecz kiedy klacz jest wymagająca

Potrzebne do nich jest końskie zdrowie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przyznaję rację i jeszcze dodam

ja na tą sprawę przymykam oko

lecz nie, dlatego, że nie mam zdania

chcę być pegazem i chcę wysoko

 

wzlecieć ku gwiazdom z dala od słońca

bo chociaż z wosku nie będą skrzydła

lecz moje pióra nie są najlepsze

bo bardzo rzadko używam mydła

 

znalazłem sobie dosyć skuteczny

sposób na mycie włosów i ciała

kiedy deszcz pada wychodzę z domu

i w strugach deszczu ma postać cała

 

nasiąka wodą a ja jak kundel

otrząsam z siebie jego nadmiary

stosując rodzaj takiej kąpieli

przywracam zwyczaj, zwyczaj prastary.

 

Pozdrawiam

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka   Kamilu.   nie wiem co powiedzieć :)   więc najkrócej:   dziękuję Przyjacielu !!!      
    • @Alicja_WysockaPięknie to ujęłaś - chociaż Bóg czasem stwarza człowieka bez jakiegoś zmysłu - lub później go odbiera - daje też choroby i cierpienia - nie rozumiem takiego Boga - wiersz ma 5 lat - wtedy myślałem inaczej - okruchy miłości otrzymałem - na parę lat aż przyszła choroba  
    • @huzarc Twój wiersz czytam jak gotycką scenę, pełną symboli i teatralnego mroku. Nie mój świat, ale ciekawa, mocna wizja.
    • @violetta   do twarzy Ci w nim :)
    • - Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...