Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rachunek sumienia z greckiej mitologii


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         graphics CC0

 

 

ludziom zaczyna zdrowo odczapiać

na porodówkach z Tyfona i Echidny

głowami do przodu wyłażą same Chimery

 

z łon grzesznych

bez tożsamości

w poplątanych płciach i helisach

 

najłagodniejsza z bogiń Hestia

Olimpu macicy nie opuszcza

z chaosu wyłania się Gaja – w trybie zarazka

 

Chimery się stroszą

płoszą gołąbki z rydwanu Afro-Pandemoski

bo na co im mirt i róża? atrybuty płodności

 

choć z przodu jeszcze jako lwy dumne

to od tułowia

wychynie z nich koźla natura

 

a odwłok przypomina węża

oto kara lecz nie

od chrześcijańskiego Boga

 

za zdradę ideałów

i butę beztroskiego stworzenia

córa Zeusa przywdziewa zbroję

 

choć krążą plotki że papą Minerwy

jest Pallas tytan na kozich nogach

którego wywołuje do pojedynku

 

córka przeciw ojcu

syn przeciw matce

łono przeciw embrionom

 

stworzenie przeciw Protoplaście

kosmos ma zodiak z mitologii

a Bóg ma klasę - i wolę miłosierdzia

* utwór fantastyczny bez żadnych podtekstów personalnych. Autor nawet nie próbował dokonywać jakichkolwiek porównań do zdarzeń, miejsc, osób, lub inklinować w potrzeby i nurty społeczne. Charakterystyka utworu we wrażliwości prokatolickiej ale z elementami symboliki z mitologii greckiej. Do czasów współczesnych treść – ustawiona jest tylko w subiektywnej trosce o demografię i równowagę w komforcie dla godnej egzystencji całej cywilizacji (i bez różnicowania na lepsze i gorsze sumienia, oraz wszelkie wrażliwości i preferencje społeczno-polityczne - od których autor zawsze woli stać w subiektywnym dystansie), utwór w mentalnej propozycji - ku propagowaniu szacunku dla nestorów i tradycyjnych wartości rodziny - do których autorowi naturalnie bliżej.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Tomasz Kucina zmienił(a) tytuł na Rachunek sumienia z greckiej mitologii

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeżeli utwór potraktujemy w perspektywie pewnego ładu społecznego, choćby i umownego, i odniesiemy do współczesności, teraźniejszości, to dziś --> chociażby nienoszenie maseczek przez ludzi młodych wydarza się dokładnie w tej perspektywie występowania dzieci przeciw rodzicom czy nawet i starszym pokoleniom. Oczywiście zgadzam się Valerio z twoim zdaniem. Dlatego o tym właśnie wyraźnie mówię w tekście w następnej zwrotce. Gdzie --> stworzenie działa przeciw Protoplaście. Protoplasta --> to zasadniczo Bóg w tym rozumieniu treści. 

Oczywiście. Też tak uważam - Miłosierdzie Boga jest nieograniczone. Dziękuję za opinię. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@valeria Muszę dodać, bo nie wiem, czy odczytujesz kierunek utworu, skoro napisałaś w komentarzu: "o pokoleniowym występowaniu przeciwko Bogu"

 

 Ogólnie Valerio, treść nie wynika z trybu orzekającego a idąc dalej --> życzeniowego. NIE. Treść ma charakter przestrzegający, UPOMINAJĄCY. Ponieważ w czasach współczesnych pokoleniowa różnica zdań czy sposobów analizujących świat... (która notabene naturalnie dotyczyła i pokoleń poprzednich - i od początku życia na ziemi)... MA SZCZEGÓLNE ZNACZENIE -->  biorąc pod uwagę te uwarunkowania pandemiczne.

 

Tekst jest lekko poruszający, ale pomimo tej "karykatury Chimerycznej", i wstrząsu w zastosowanych środkach ekspresji, konkluzja treści -->  idzie ku pokrzepieniu i nadziei na lepsze jutro. Wstrząs ma charakterystykę quasi dydaktyczną. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiem, że ciągle się trzymasz tego upominania, tkwieniu w poczuciu katolickim, że jest hiper dobry, ale tak nie jest, to się ciągnie od momentu przerwania więzi Adama z Bogiem :)

Bóg jak przyjdzie, to nie przyjdzie po jedną osobą, tylko po zgraję, czy Twój kościół jest na to gotowy?:) podejrzewam, że są w proszku.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie rozumiem? Upominania kogo? Że ja upominam? W upominaniu chyba nie ma nic złego, jeżeli dązy się do społecznego ładu. Zresztą w tym tekście to nie jest upominanie, tylko autorefleksja. Warto pisać o czymś istotniejszym – pustka w treści jest nudna. Nie jest to też głos z pozycji Absolutu (Absolut nie potrzebuje - samozwańczych lektorów), raczej tylko całkiem ludzka osobista potrzeba, oparta na altruizmie. To lepiej pisać o nieładzie i ciągle kontestować rzeczywistość? Przecież nawet w tym i tak napisanym wierszu – jest – istnieje ta norma kontestacji. Tyle, że to kontestowanie dysproporcji społecznych. Dosyć mam czasem krytyki i introwersji w negacji wszystkiego. Różne mentalności, poglądy, preferencje, wiary, nie są i nie były w mojej krytyce. Doskonale rozumiem, że społeczeństwo jest emanacją różnych mentalności i poglądów, celów, opinii. Nigdy z tym nie walczyłem, a choć mam poglądy raczej centro-konserwatywne mam wielu przyjaciół --> po lewo, i nigdy ale to nigdy nie ignorowałem i nie kontestowałem ich wrażliwości, wręcz przeciwnie. To tyle w sferze społecznej.

 

A w kwestii Boga. To mam rozumieć, że według ciebie Bóg nie jest dobry, uważam, że – JEST, i chyba zależy mu na człowieku, skoro zesłał do nas swojego Syna by Ten → wybawił nas o tego grzechu Adama o którym napisałaś. Czy to nie jest ogromne Miłosierdzie? Zaprzeczasz dobroci Boga? No nie rozumiem Valerio? Czymże jest ta twoja mocno deklarowana wiara, skoro wyklucza – DOBROĆ BOGA?? Bóg przyjdzie po zgraję? No nie --> Bóg przyjdzie po każdego z nas z osobna. jakby miał przyjśc po zgraję, to mielibyśmy proces odpowiedzialności zbiorowej. To po co Sąd Ostateczny. I co, ja będę grzeszył, a odpowiadać będzie Valeria --> albo cała jej junta? hehehe. Ciekawa perspektywa ;)

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg jest dobry i przyjdzie po tą naszą zgraję. a może przyjdzie, póki jeszcze żyjesz? to co tylko do Ciebie przyjdzie? a do mnie? Bóg chce się przenikać z nami, tak jak ja z Tobą:) chciałbyś wszystkich szufladkować, nazywać, że czeka nas jakiś tam sąd? a skąd wiesz jak będzie?:) ja przyjmuję ten inny wariant, bardziej pozytywniejszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bóg przyjdzie do mnie i do ciebie i do każdego z nas Z OSOBNA ale i jednocześnie do nas wszystkich razem → to znaczy w tym samym czasie. Więc razem Go zobaczymy, usłyszymy, ale przez każdego z nas przeniknie z osobna i do każdego życiowego spektrum wniknie SWYM BOSKIM MAJESTATEM. Ja tak to rozumiem. Wtedy dokona się podział w nas na to co było --> dobre i to co było złe – i było grzechem. Nastąpi Boska Sprawiedliwość a nasza ludzka odpowiedzialność. Może to stać się nawet w jednej milisekundzie albo nawet poza wymiarem ludzkiego rozumienia czasu i przestrzeni. W jednej chwili możemy zostać rozliczeni wszyscy → ale KAŻDY Z OSOBNA OPOWIADAŁ BĘDZIE ZA SIEBIE. Może to mieć zupełnie inny przebieg, bo nie do człowieka należą instrumenty działania Boga. Ale INDYWIDUALNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ jest faktem. Jeżeli masz inne perspektywy → prawdopodobnie błądzisz, ktoś zdejmuje z ciebie odpowiedzialność za twoją subiektywną ludzką naturę, jeżeli jesteś pod czyimś wpływem, ten ktoś działa dla własnych partykularnych celów. Ja tego nie wiem nie mam prawa i nie chce weryfikować. To twój osobisty problem, a może nie problem a pogląd i sposób interpretacji sumienia.

 

Nikogo nie szufladkuję. Określam system mojej Wiary → jeżeli kwestionujesz Sąd Boży, cała moja wypowiedź nie miała sensu. Wtedy nie mamy w zasadzie o czym dyskutować, bo nasze poglądy to zbiory odrębne.

Nie jestem pozytywistą, nigdy nie byłem, ale realistą już tak, to nie są definicje tożsame. Pozytywizm zakłada, --> hulaj dusza piekła nie ma, realizm mówi --> nie czyń nikomu co tobie nie miłe, bo Sprawiedliwość Boska  tego wymaga. Memento mori.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Że we mnie? ;)) Valerio, ja nie jestem Tytanem jak chociażby Saturn, który pożerał własną dziatwę :D. Nie wiem ile masz lat, ale o to nie pytam. Kobiet nie wolno pytać o wiek, zresztą to mało istotne. No ale skoro mnie lubisz --> to bardzo miło mi, i vice versa ;)) Chyba tyle z tego da się wyciągnąć przed nawias ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Prosiłbym o doprecyzowanie, bo nie za bardzo wiem do czego odnieść komentarz. Jeżeli zaś chodziłoby o tytułowy "rachunek sumienia" --> to tak, zgadzam się, każdy ma własne sumienie, więc powinien dokonywać rachunku we własnym sumieniu. Treść wiersza można śmiało potraktować subiektywnie, nie mam nic przeciw temu, ale także jako opis ogólny ;) Dziękuję za słowo, pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To o czym piszesz ma dla mnie charakter całkiem ludzki, poza religijny. Może ty potrzebujesz po prostu partnera w życiu, a niekoniecznie trzeba to wszystko i twoją potrzebę naturalną → ubierać w system wiary i - w Majestat Boga? W moim wymiarze i w dedukcji nad Bogiem → nie ma żadnej potrzeby implikować samej Wiary do sfery cielesnej. Mój Bóg katolicki – nie neguje ciała – ale traktuje ciało jako produkt ułomny – Wiara ma przebiegać bez motywów seksualności, seksualność może być bowiem świadomością zorganizowaną przez zło (w kontekście sumowania jej z Wiarą) - a prawdopodobnie miała początek w Edenie. Ale niekoniecznie musi tak być. Grzeszność o której teraz piszę nie musi wynikać z takiej tylko perspektywy. Ja tego nie wiem. Dowiemy się o tym kiedyś – w trybie poza doczesnością.

 

Jeżeli zaś rozmawiamy o energii w kontekście czysto ludzkim doczesnym i o cieple między człowiekiem a człowiekiem, elektryzowaniem się wzajemnym ludzi (o czym napisałaś), czyli generalnie → fascynacją, miłością, cielesnością, → to tu w ludzkiej perspektywie doskonale to rozumiem. Natomiast, chyba nie mogę spełnić oczekiwań, nie znamy się, poza tym → mamy swoje światy i organizacje życia, zresztą nigdy nie przekładam wirtualnych znajomości na realne życie. To byłoby totalnym absurdem. Skoro lubisz moje teksty → w tej perspektywie czuję z tobą więź, to jest wielka więź humanistyczna, i to mega doceniam, Valerio. 

 

Sam tekst--> ten utwór- jest dość destrukcyjny w samym docelowym klimacie, więc chociażby w tego powodu trudno tu mówić o dość przyziemnych wrażeniach. To lepiej rzeczywiście już o wierze dywagować, bo tytuł wiersza --> wdrożony jest w perspektywę -rachunku sumienia. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No tak. hehes! ;D Stare "babskie" numery. Na kakao wilka chcesz teraz przywabić ;P Kakao lubię (tylko tu --> bez podtekstów ;D), na koncentracje --> idealne, natomiast w sferze twojej części wypowiedzi dotyczącej profanum jestem --> milczący, nie znam się nie wypowiadam nie krytykuje i nie oceniam ;), zaś sferze sacrum (w tematach wyższego i teologicznego "apetytu") --> czyli dokarmiania DUCHOWEGO, to chyba Kościół Katolicki potrafi to robić precyzyjnie i głodny DUCHOWO --> nikt tam nie chodzi. Chyba, że nie rozumie wiary. O skuteczność praktyk przekonywania Katolickiego Kościoła -  to musisz dopytać już gdzieś u źródeł, u jakiegoś kapłana czy teologa --> ja jestem świeckim parafianinem, ale na lekcjach religii byłem pilnym uczniem ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Iwon. W rzeczy samej, trochę ta treść jest zbyt pikantna. Teraz z perspektywy kilku godzin to zauważam. No ale na szczęście, że taka właśnie jest ta treść to lepiej widać --> że przebiega w perspektywach tylko i wyłącznie abstrakcyjnych. Dziękuję za ślad. Pozdrawiam szczególnie. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a może morze jesteśmy sami bez uniesień bez fal namiętności noc otula nas rybim ogonem łuszczą się sny rozmaite   zimno drapie się za głowę panele podłogowe imitują mokry piach i senną plażę na odludziu   chore zatoki dokuczają nieobecnym dryfujące myśli wyrzuciło na brzeg zrywamy się zachłannie każdy w swoją muszlę
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...