Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Podobno kiedyś byłem poetą,

ponoć dość zgrabne wiersze pisałem,

lecz dziś niestety to już jest NIE TO,

nic nie spłodziłem przez lata całe.

 

Gdzież te liryki, satyry, treny,

gdzie piękne strofy i zgrabne rymy,

wszystko gdzieś prysło, nie ma już weny,

z fantazji smętne zostały dymy.

 

Nie lubię wspomnień, łzawych monitów,

w nich ciągle dziegciu znajduję łyżkę,

bo dziś miast morza, Alp, Dolomitów

po kilku krokach łapie zadyszkę.

 

Spraw wokół pilnych ciągle jest wiele,

poeta przecież świat chce naprawiać,

w wierszach istotne chce stawiać cele,

bo dla poezji ważna to strawa.

 

Lecz jak mam walczyć o ludzkie dobro

lub sławić piękno Julii czy Kasi

gdy w oczach ciągle jest Zbigniew Ziobro,

prezes Kaczyński, minister Sasin.

 

Satyrę tworzą dziś politycy,

każdy swe kwestie wygłasza dumnie

w sejmie lub w mediach czy na ulicy,

licząc, że słyszą ich tylko durnie.

 

Cóż, świat się zmienia, mój żal jest szczery

a z oczu gorzkie spływają łezki,

gdy miast miłości - celem kariery,

a wzorem piękna poseł Terlecki.

 

Nie mogę stwierdzić  plus to czy minus,

jakże mam z piękna korzystać łaski

gdy w koło gryzie koronawirus,

a śliczne buzie spowite w maski.

 

Wciąż coś mi mówi: Dziś jest Ci źle,

o co chcesz walczyć marny człowieku,

nie jesteś nawet LGBT

lecz emerytem w poważnym wieku.

 

Lecz coś na szczęście jeszcze mnie trzyma,

od wielu nocy zawzięcie ćwiczę,

by mój testament napisać w rymach,

a w nim z pewnością PiS wydziedziczę,

bo jestem mocno dziś przekonany,

że nie popieram ich „dobrej zmiany”.

 

Ps.

Nareszcie sukces!!!  Ustawa nowa

moim rozterkom przynosi koniec,

nie będę musiał psa zaczipować,

więc zamiast jemu dam czipa żonie.

I tak nadzieją człowiek wciąż grzeszy,

Niby rzecz drobna, a jakże cieszy!!!

 

 

 

 

Opublikowano

Z technicznej strony bardzo fajnie poprowadzone rymy i treść (coś tam do poprawienia jakiś ogonek i wkoło), co do myśli to rzeczywistość polityczna, taka męcząca sprawa, myślałem, że po wprowadzeniu, będzie inaczej, w innym kierunku mniej antagonistycznym popłynie. Niemniej po fali, bieda z tą żoną...

Pozdrawiam:)

Opublikowano

Dziękuję Justyno i Marcinie, mnie tez miło Was znowu widzieć, moi drodzy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj lich_o (ja też wodnik), no cóż, pisze jak lubię - trochę uśmiechu, trochę kontrowersji, nieco polityki, a właściwie to wszystko mi dzisiaj w nocy, między 3-a a 5-tą przyszło do głowy. Dzięki za pochwały strony technicznej wiersza.

Pozdrawiam serdecznie

AD

Opublikowano

@a...a Zapewne masz nieco racji, ale chodziło o to, że nawet w tej, wyjątkowo paskudnej, prokurowanej przez polityków wszelkich opcji oraz pandemię rzeczywistości zdarza się coś, co może nas choć trochę ucieszyć ;)

 

Pozdrawiam

AD

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
    • @Mitylene Dziękuje za lekturę. A na pytania natury egzystencjalnej warto zawsze szukać odpowiedzi... choćby z uchem przytkniętym do morskiej muszli... @Waldemar_Talar_Talar I każdy odchodzi z podkulonym ogonem.
    • Witam - każdy rok  ma coś za uszami - nie ma idealnego  -                                                                                                         Pzdr.serdecznie.
    • Witaj - super - jestem na tak -                                                         Pzdr.
    • Witam - lubię wiersze o ciszy - ten mi pasuje -                                                                                     Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...