Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

ze Źródła


Maxonia

Rekomendowane odpowiedzi

Czy piąta nieprzespana doba mi się znów zapętli
w świadomości mojej omnipotencji
Czy uda mi się dojść do sedna materii
Pytaniem o sens człowieczej egzystencji

 

Czy potęgując światło wszechobecne
Dobrnę do przyczyny kosmicznej esencji
Czy zrozumiem zawarte to w sobie wszystko
Jedną prawdą uniwersalnej kwintesencji

 

Czy pierwiastkując ogół rzeczy do atomu
Ukażą się mapy kwantowych emergencji
Kształtem okazałe jednolite fraktale
A na nich odciskiem boskiej eminencji

 

Czy zachowując dystans uda mi się
Zażegnać spór dzieci nauki i wnuków eucharystii 
Czy dualizm życia uświęcamy tylko w hostii
I cały ten rebus jest zwyczajnie prosty


Czy gdy otworzy się brama o ramach elizejskich
Będę wiedział jasno i pewnie
Że szczyty piramid alpejskich
Wstąpione zostały losem mistrzów greckich

 

Czy eony wtedy rozpoczęły losu tajemnice
I tak trwać będą do nieskończoności
Czy umrą lub zgasną
Swoimi następnymi narodzinami niesamowitości

 

Czy przyszłości doznajemy teraz
W ramach czasu elastycznej osobliwości
Czy nastała już nowa dla człowieka era
W przestrzeni ogromnej miłości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maxonia Odpowiedź...Nie! Z Twoim wierszem jest jak z potrawą, w której kucharz użył za dużo przypraw, a każda wydawała mu się ważna, wyszła mdła potrawka....albo jak malarz, który chciał bardzo i za dużo kolorów zmieszał...i wyszedł buro... brązowo....czarno ...nijaki...niestrawne, przesycone, przez to nijakie w wyrazie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...