Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wprowadzenie:

Bywacie czasem i moją inspiracją, po przeczytaniu „Pantum” @[email protected] , pod tytułem: „Ciche dni”, postanowiłem sprawdzić się w tym gatunku, jeszcze nigdy nie skonstruowałem tekstu w charakterystyce „pantum”, to pierwszy raz; stwierdzam bardzo przyjemna warsztatowo była to perspektywa w realizacji. Dziękuję więc @[email protected] , za przypadkowe uruchomienie mej nowatorskiej potrzeby twórczej. I namawiam Państwa do przeczytania również i jego cennego wiersza. Przypominam tytuł: „Ciche dni”, autor jak wyżej w nicku.

 

pozwoliłem sobie pozostawić oznaczenia układu rymów i wytłuszczenia. Jak to się mówi - w imadle. Pantum jest obcym mi gatunkiem, tekst może zawierać błędy gramatyczne lub inne, nie korygowałem go specjalnie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   graphics CC0

 

 

 

w ludzkiej potrzebie – z automatu\ [1]

zerkamy w gwiazdy w obce oczy\ [2]

świat grzmi w iluzji i wiruje\ [3]

świetlisty obłęd zapatrzenia\ [4]

 

w tym co po burzy widzą oczy\ [5=2]

czy ozon się wydziela z białek?\ [6]

czy ta Istota z zapatrzenia\ [7=4]

wyświetla czujny obraz Duszy? \ [8]

 

jesteśmy w związkach genów – białek\ [9=6]

poukładanych w sekwens Stwórcy\ [10]

i w naszej bezkrytycznej Duszy\ [11=8]

tyle od siebie innym damy\ [12]

 

wielka jest moc naszego Stwórcy\ [13=10]

i wiedzą o tym gentlemani\ [14]

i w kapeluszach huczne Damy\ [15=12]

pod butonierką marynarki\ [16]

 

zaszyfrowani gentlemeni\ [17=14]

niewiasty zostawiają zapach\ [18]

w służbie Ojczyzny – do Marynarki\ [19=16]

w kolejnym porcie nowsza wena\ [20]

 

poszlaka szminki obcy zapach\ [21=18]

czy to jest kod rozumnych stworzeń?\ [22]

a wiersza tego czulsza wena\ [23=20]

żoną i córką tobie krzyczy!\ [24]

 

ilu dotknąłeś twórczych stworzeń?\ [25=22]

wierność użala się w twych wierszach?\ [26]

Dusza twa co dzień rymem krzyczy\ [27=24]

pierś wypinają – twe popiersia\ [28]

 

do czego? do literek w wierszach?\ [29=26]

albo do absurdalnych pokus?\ [30]

nie tego pragną twe popiersia\ [31=28]

one wierności – chcą uroku\ [32]

 

nie daj się zwieść „oskarom” pokus\ [33=30]

pozostań godnym wciąż człowiekiem\ [34]

odczyń modlitwę od uroku\ [35=32]

póki Bóg nie przykryje wiekiem \ [36=34]

12.06.2020.

 

zakończyłem tradycyjnym urwaniem wiersza bez powrotu do rymów z pierwszej zwrotki, co jest oczywiście dopuszczalne i bardziej czytelne dla mniej zorientowanego odbiorcy.

 

*utwór nie ma konkretnego adresata, i nie należy go personalizować, odnosi się raczej do ogólnego rysu człowieczeństwa i osobistej autorskiej zwyczajnie naturalnej potrzeby uporządkowania świata w wartości wyższego rzędu – w symetrię wszechświata. Tekst nie narzuca postaw moralnych, są one w przekonaniu autora wolą i prawem każdego bez wyjątku człowieka.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No może i zauważasz tu lekki przerost formy na treścią, jednakże "pantum" z tego co wiem (bez praktyki pisania - do dziś) jest formą barokową, a w zasadzie średniowieczną - XV wieczną Grzegorzu?, więc naturalnie i siłą rzeczy jest troszkę archaicznie udekorowane w patetyzm. Wymogi są spełnione. Wiersz ma przecież rymy, regularne, jest dziewięciozgłoskowy z jednym wersowym wyjątkiem, w drugim i czwartym wersie rym i cały wyraz z każdej poprzedniej zwrotki jest przeniesiony do pierwszego i trzeciego wersu w kolejnej. Zakończenie może być z urwaniem, co ma tu zastosowanie. Więc szczególnych błędów technicznych ja tu nie widzę. Natomiast uważam, że treść tu dość klarowna. To opowieść o sumieniu statystycznego człowieka żyjącego w związku, o poszanowaniu życia w rodzinie i wśród bliskich sobie osób, może nawet trochę o inwestycjach twórczych o próbie pohamowania osobistego w realizacji pisania wierszy zbyt otwartych i bezpruderyjnych, to wszystko jest moim zdaniem bardzo czytelne i silnie ludzkie, ugruntowane w porządku cywilizacyjnym, a niekoniecznie zaraz przewieszone w formie. Naturalnie w takim wierszu należało użyć słowa bardziej klasycznego, rynsztokowy język nie pasowałby to tego typu wiersza. Twój utwór, też przecież posiada usytuowaną konwencje, pisaliśmy o tym pod twoim tekstem. Twoje krytyczne wrażenia oczywiście szanuję i przyjmuję. Cóż, na razie kolejnego "pantum" nie zamierzam tworzyć. Dosyciłem potrzebę osobistego Dajmoniona, i mi odpuścił. Oczywiście żartuję w tym ostatnim zdaniu. No cóż, pozdrawiam ;) Jak zwykle, znowu się nie spodobałem, ja już mam takie przeznaczenie, nie spełniam żadnych kryteriów aprobaty i prawie w każdym recenzencie. Jestem po prostu słabym wierszoletą, i chyba więcej nie potrafię nic dodać ;))

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Uważam, że zupełnie niepotrzebne są te wszystkie "upiększacze".

Gdyby zostawić wiersz "goły", to kazdy mógłby przeczytac go na swój własny sposób.

Nie jestem specjalistką od pantum, ale Twója propozycja @Tomasz Kucina podoba mi się. Podobają mi się modyfikacje wersów.

Aczkolwiek @[email protected] jest zawodowcem w tej dziedzinie i liczę się z Jego opinią, że z jakiegoś powodu utwór nie spełnia cech pantum.

Mój pewnie też nie będzie spełniał, ale przynajmniej można sie pobawić i ruszyć mózgiem.

Może jednak zrezygnuj z upiększaczy, bo psują odbiór wiersza.

Pozdrawiam obu Panów.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale co uważasz za "upiększacze"? To przecież pantum, więc musi spełniać warunki uporządkowania rymów, ja nie widzę tu słów specjalnie wyeksponowanych, podobnego języka używam na co dzień, no bo co tu jest nieczytelnego: te "Damy", "gentelmani", "popiersia", to są bardzo współczesne słownikowe słowa. Nie rozumiesz ich? Reguły estetyczne nie podlegają przecież ocenie? Piszę wystarczająco wiele tekstów ultraprogresywnych i modernistycznych, że mogę sobie pozwolić na ciut konserwatyzmu, to naturalne, nikogo przecież nie udaję, tu spełniam taktyczne założenia formy - bardzo świadomie, o czym traktuje wprowadzenie i dyskusja pod "pantum" Grzegorza. Jak wyszło tak wyszło, za swoje wiersze się wstydzić nie zamierzam ;))) Pozdrawiam ais.

Opublikowano

@Tomasz Kucina Tomku gdzie jest powrót w ostatniej strofie do pierwszej to jest podstawowe kryterium pantum, aby go tak nazwać, u Ciebie tego nie ma. Gonisz dalej jak szaleniec a o podstawowej cesze pantum zapomniałeś. Rymy winny być abba lub abab ale nie jest to kryterium nieodzowne. W niektórych strofach nie doszukałem się rymów w ogóle. Powtarzają się tylko końcowe wyrazy wersów, co zresztą ostentacyjnie uwypuklasz a nie ma tego porządku w całymi wersami. Pewne podobieństwo musi istnieć, żeby czytelnik wyczuł że ma do czynienia z pantum. Piszesz że spełniłeś wymogi pantum, a za chwile piszesz że w dwóch przypadkach czegoś tam nie ma.
Ja już Tomku oceniłem Ciebie serduszkiem za niekonwencjonalne rozwiązania graficzne.
Pozdrawiam weekendowo.

Opublikowano

@ais Chyba, że za "upiększacze" uważasz te wytłuszczenia końcówek wersów i graficzne oznaczenia zależności rymów w nawiasach kwadratowych. Naturalnie ten wiersz tak by nie wyglądał, natomiast tam wyżej we wprowadzeniu napisałem nawet, że wiersz zostawiam "w imadle", to znaczy, że śwadomie chciałem pokazać graficznie - te ważne zależności w tego typu formule wiersza. Robię to, bo sam choć wielu form i praktyk lirycznych "dotykałem" to na  regułach "pantum" autentycznie się nie sprawdzałem, słyszałem, czytałem o tym typie poezji, ale szczerze mówiąc nie pamiętałem nawet tych reguł. Dochodząc do wniosku, że wielu innych forumowiczów może nie rozumieć zasad "pantum", zostawiłem wiersz niejako w szablonie, może są tutaj też tacy autorzy, którzy podobnie jak ja nie spotkalii z perspektywyą techniczną - z technologią "pantum", uznałem, że będzie to dla nich pomocne, że stanie się kluczem i może ktoś kolejny sprawdzi się w tej formule wiersza. Jesteśmy przecież tu po to by wzajemnie się doświadczać i od siebie uczyć. Ja przecież nauczyłem się od Grześka reguł w "pantum" i tego nie ukrywałem. Wręcz przeciwnie rozwinąłem z nim dyskusję i pod jego utworem - w temacie. Dlatego wiersz jest w "szalunku", chyba rozumiesz?

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Jak sam przyznałeś, jest to Twoja pierwsza próba we wspomnianym pantum i według mnie bardzo dobrze Ci to wyszło :) Już za to należy ci się duże serduszko :) Napisałeś dobry wiersz - w charakterystycznym dla siebie stylu, z dbałością o szczegóły, który jak sam zauważyłeś, wywołał żywe zainteresowanie ;)

Pozdrawiam, Tomaszu :)

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Lubisz prowadzić wielogodzinne dyskusje, ale nie mam na to czasu oraz mi się nie chce. Wybacz.

Napisałam wyraźnie:

Upiekszaczami nazywam wszystko wokół wiersza.

To wiersz powinien być wyeksponowany, bo jest głównym bohaterem na pustyni liter i liczb.

Jeśli to nie zostało zrozumiane przez Ciebie, Tomaszu, to nie mam siły na tłumaczenie :(

 

Idem se.

Papatki!

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Grzegorzu? Nie mam zamiaru wkraczać w twoje estetyczne procesy odbiorcze poezji, to jest wrażliwość osobista. Skoro w pierwszym komentarzu odniosłeś się do własnej wrażliwości estetycznej przyjąłem to, bo to twój subiektywny sens rozumienia dowolnego tekstu i nikt i nic tego nie zmieni. Ale teraz wkraczasz w pole technik tworzenia "pantum" zarzucając mi błędy. Niestety tego już przyjąć nie mogę, bo nie masz absolutnie racji. Nie napisałbym tak, gdyby były jakiekolwiek kontrowersje w moim rozumieniu tego "pantum". Otóż, nieprawdą jest, że w "pantum" trzeba w ostatniej zwrotce bezwzględnie powracać rymotwórczo do pierwszej strofy. Nie ma tego wymogu, "pantum" możesz urwać w dowolnym miejscu i w dowolnym zapięciu rymu, albo nawet - bez. To zapięcie u mnie jest [36 do 34]. nie jest też prawdą, że wymagana jest budowa w zwrotkach rymów abba, czy abab. Sam o tym przecież piszesz dalej? Najlepiej zajrzyj do ogólnodostępnej  wikipedii, bo sam sprawdziłem. Albo do leksykonów liryki a się przekonasz, w razie potrzeby dam link.  O czym ty piszesz Grzegorzu? teraz w drugim komentarzu? Niby w jaki sposób miałbym zachować "porządek wersowy" o którym napominasz - w kontekście do całych wersów? Coś takiego nie istnieje w żadnym języku, a już na pewno nie w polskim? Rym dopasowujesz do rymu - czyli wyraz do wyrazu w skali 1:1, nie ma całych wersów dopasowanych do innych całych wersów, że niby jak to miałoby wyglądać? każdy wyraz do każdego wyrazu w wersach? To przecież pisalibyśmy w kółko to samo? Tym bardziej, że w "pantum" przenosisz już nie tyllko rym, czyli część wyrazu, ale powtarzasz całe słowa? To absurd. Popatrz, na swoje pantum, oto trzeci wers twojego niby regularnego i wymuskanego w zwrotkowym układzie rymów abab  "pantum":

 

Co piękna bogini, mi rzeknie do ucha,
widzę jej buziuchnę w bezgłosie więzioną.
Ogarnia mnie niemoc, dźwięk od serca bucha,

nie za swoje winy - zapewne mi powiesz?

 

gdzie tu w drugim i czwartym wersie jest rym? Skoro mi zwracasz uwagę na to, że w zwrotce ma być zależność rymów i stanowić kompozycję zamkniętą, to tu w twoim wypadku i układzie rymozależnym - abab, porządku nie ma?, Grzegorzu w moim "pantum" zależności  zamknięte w zwrotkach - z założenia - nie istnieją, bo być ich nie musi, ja skonstruowalem swoje "pantum", w oparciu o kod: w którym każde rymy z  2 i 4 linijki jednej strofy powtarzają się jako rymy linijki 1 i 3 strofy następnej, i w oparciu o założenie powszechnie przyjęte. że zakończyć "pantum" można zwyczajnie je urywając po kolejnej zwrotce. Przenoszenie całych linijek wersów jest rzeczą tak łatwą, że w doborowej konwencji "pantum" nie często już stosowaną. Nic prostszego skopiować wers i wrzucić do kolejnej strofy. Reguły "pantum" są płynne im bardziej skomplikowane to lepiej. Obowiązującą nienaruszalną zasadą jest rymowa sekwencyjna i w ustalonym porządku - wymienność rymów lub całych linijek w mega klasycznej formule. To moje "pantum" nie jest zbyt uproszczone w zastosowaniach i to jest jego ewidentna zaleta. Ty za to ustaliłeś reguły rymów abab w każdej zwrotce, to oczywiście też poprawna forma "pantum", ale dlaczego nie ma jej chociażby w tej twojej strofie którą wyżej ci zacytowałem? Widzisz belkę w moim tekście, a jej tam nie ma? za to jest w twoim? Ja nie zwracałem uwagi na twoje błędy , a ty widzisz błędy u mnie których tak naprawdę nie ma w ogóle? To jest tekst czysty. Jedyne do czego można się przyczepić to jeden wers, ten -->  "w służbie Ojczyzny – do Marynarki" - gdzie jest zamiast dziewięć to dziesięć sylab. Można to bez problemów skorygować likwidując chociażby przyimek "do", proste, ale do tej nadliczbowej sylaby się sam przyznałem bo tego pewnie nawet byś nie zauważył. Jeżeli zarzucasz mi z kolei patetyczność to popatrz na swój kawałek tekstu, cytuję:

 

Muszę czytać z gestów, mej  Nimfy wyśnionej,
co piękna bogini, mi rzeknie do ucha.

Codziennie przy kawie, siedziałaś na tronie

 

to nie patos? Tron? Nimfa, bogini?, u mnie jest całkiem współczesny opis stanów wrażliwości  podmiotu lirycznego i stricte rzeczywisty. Nie przenoszę wiersza do romantyzmu? Nie zatrudniam rusałek i nie sadzam ich na tronie, to zresztą też mocno wieloznaczne.

 

 język u ciebie nie "wydoli"., cisza jest frywolna? - to nie są archaiczne słowa?, takie sformułowania kwieciste tylko u mnie widzisz? No nie wiem?, mam wątpliwości, mój wiersz jest raczej współczesny, tyle że napisany bardziej wysublimowanym językiem. Zmusiłeś mnie do technicznej i szczegółowej interpretacji naszych "pantum", niepotrzebnie, bo ja tylko wyraziłem podziw dla twojego wiersza, i zarekomendowałem twoje "pantum" we wprowadzeniu do mojego, to humanistyczne zachowanie, a ty szukasz błędów w moim tekście, których zwyczajnie nie ma. Piszesz, że dałeś serduszko, pytam po co? skoro wiersz krytykujesz dobitnie i w kolejnym nieprzychylnym komentarzu? Dziwne. Przemyśl to. Pewnie mnie od dziś nie będziesz już polubić, ale nie mogę niestety sobie pozwolić na wyobrażanie błędów, których w moim tekście nie ma. Pozdrawiam.

Dzięki ma sprawiedliwa Cafe ;), gdzie byłaś gdy ciebie nie było. Dobrze, że znów z nami funkcjonujesz. Pozdrawiam. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja rozumiem wszystko doskonale, tyle tylko, że raczej jasno się z tego wytłumaczyłem, napisałem ci wyraźnie - dlaczego wiersz jest w "szalunku". Nie mam zamiaru się powtarzać, więc po prostu zacytuję jeszcze raz ostatnią moją odpowiedź pod twoim zarzutem w tej kwestii czyli poprzednim komentarzem, a ty wreszcie przyjmij, że każdy układa wiersz pod swoje potrzeby i potrzeby innych którzy ich oczekują, nie tylko ty jesteś tu na portalu, ludzie chcą poznawać reguły i zasady obowiązujące w różnych odmianach poezji, to takie trudne do zaakceptowania? Ja układów graficznych i zasad w  twoich tekstach nie moderuje? Masz wolną wolę w prowadzeniu tekstów a kogoś innego chcesz ustawiać w ramach własnych widzi mi się? Choler.ie barbarzyńskie?

 

Cytat powtórkowy z siebie: 

 

 

Dzięki Valerio. Pozdrawiam cieplutko ;)

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nareszcie zmądrzałaś, bo doszukiwać się przysłowiowej igły w sianie w takim wierszu to dramat. Na serio. Pozdrawiam. Nie jestem agresorem, żeby wystawiać białe flagi przede mną, bronię naturalnie poprawnego tekstu, a to ja jestem atakowany w komentarzach, chciej to łaskawie zauważyć. Cześć, Pozdrawiam, bez ans. 

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Bo widzisz Tomaszu, w wierszu nie doszukiwałam się niczego złego. Spodobał mi sie od razu. Napisałam o tym na wstępię.

Nie zrozumiałeś. Nie szkodzi, Tomaszu. Rozejdźmy się w pokojowym nastroju.

A mądra to jestem cały czas, hahaha

;)

 

Opublikowano

@Tomasz Kucina Tomku napisałeś pracę doktorską na temat naszych obu pantum ale nie będę się do nich odnosił bo bronisz czegoś czego obronić się nie da, skup raczej siły na Swojej twórczości a zrobisz lepiej. Reguły pisania pantum są ściśle opisane i należałoby ich przestrzegać. Zajrzyj także do Rymera tam znajdziesz rym niedokładny 0% - więzioną - mi powiesz. Wg mnie za patos musiałbyś odsądzić od czci i wiary wszystkich romantyków. Normalne strofy użyłem tylko po prostu ich nie lubisz - więc nie czytaj. Cóż tam jest takiego co razi? Myślisz że inni by czegoś takiego  nie zauważyli?

Pozdrawiam i zdrowia życzę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, że jesteś, oczywiście. Ja ais doskonale zrozumiałem, że wiersz ci się podoba, czytać potrafię, nie odniosłem się do tego faktu, bo trudno czynić sobie aprobaty, może rzeczywiście w ferworze wielu komentarzy, nie napisałem Ci choć krótkiego słowa "dziękuję", wybacz, po prostu w natłoku komentarzy można coś przeoczyć, za to teraz to naprawiam: i DZIĘKUJĘ. Natomiast co do meritum sprawy, ais, ja staram się na serio merytorycznie odpisywać na komentarze, skoro uznałaś, że tekst niepotrzebnie jest "zakulbaczony" w "upiększacze" te dodatkowe - techniczne, to w sposób najbardziej naturalny jaki potrafię wytłumaczyłem Ci dlaczego to zastosowałem, nie było w moim założeniu żadnej agresji, tylko fakty, zwyczajne fakty którymi się kierowałem, to ty przecież wyskoczyłaś z zarzutem, że prowadzę długotrwałe dyskusje, a jakże mam inaczej odpowiedzieć na kolejne uporczywe zarzuty bez uzasadnień? Musiałbym chyba pisać, że kolejne moje wiersze są do bani, a tak nie uważam. Zresztą tu pod tym tekstem napisałem Grzegorzowi, że jestem lichym wierszokletą i nie mam poklasku u recenzentów, nie pomogło, nieuzasadniona krytyka ciągnie się dalej, i walka o każdy niuans w moim tekście. Przecież jak ja bym zajrzał dokładnie do waszych tekstów to bym was mówiąc kolokwialnie zaorał. Czy ja to robię? Chyba nie? Krytyka jest pożądana, ale musi mieć podstawy zasadne, jeżeli odpisuję Ci grzecznie dlaczego umieściłem wiersz z "szalunkiem", a ty odpowiadasz, że czegoś nie rozumiem, to ręce mi opadają. Ja wszystko rozumiem ais, tylko wam coś się po prostu - wydaje. Zaprzestańmy tej dyskusji, bo jest bez sensu. To przecież wstyd, by autor pod tekstem tłumaczył takie rzeczy, chcesz ze mnie zrobić bufona, zniechęcić wobec innych komentujących? Przecież ludzie zaczną bać się pisać komentarzy pod moimi tekstami, a ja jestem takim ugodowym człowiekiem. Muchy bym nie skrzywdził, chyba że jest wredna ;)) Ja logicznie konstatujących komentatorów i z uwagami uzasadnionymi nie atakuje. Zdarzało się nawet, że po zasadnych sugestiach zmieniałem treści i w dokładnie w propozycji komentującego - tutaj tak bywało. Nie jestem bufonem? Inaczej nie prowadziłbym z tobą merytorycznych dyskusji tylko zwyczajnie sarknął. 3m_się, nie pękaj. We mnie wroga nie masz. Różnimy się raptem w wartościowaniu światopoglądów, to nie jest powód do ans. Chyba wszystko już jasne.

Opublikowano

przypomina mi się moje wczesne pisanie..czasami warto posłuchać dobrych rad Tomku :)

pokory, pokory, pokory...

to metoda na dobre pisanie.

czas...wracanie do tekstów po kilka razy...dopieszczanie..

jest dobrze wiesz?

pozdrawiam

Lucy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie, nie, nie!, nie sugeruj mi że ja czegoś nie lubię, bo lubię wszystko, romantyków szczególnie, zwróciłem ci tylko uwagę na formę archaiczną którą urzeczywistniłeś w swoim wierszu - bo przyznasz, że romantyzm był wiele, wiele lat temu, notabene, której tobie wolno używać i twój wiersz jest wzorcowym "pantum" a mnie używać już nie wolno bo rzekomo przerażam patosem, to śmieszne. Nie pisz mi o rymerach, bo to jest kuriozalne. Rymy użyte w moim "pantum" są bez zarzutu, a treść spójna, to są fakty, na razie jeszcze czytać umiem. Więc chyba dyskusja zakończona i polubownie. Napisałem ci bowiem już w pierwszym komentarzu, że jestem lichym wierszokletą, ty za to jesteś wirtuozem słowa, więc wybacz memu niedoświadczeniu. Jeżeli dalej będziesz się przerzucał w komentarzach, zajrzę ja do twoich kilku tekstów i dopiero wtedy będziemy prowadzić uporczywe merytoryczne dyskusje. 

Skoro jest dobrze, to nie ma powodów do niepokoju. Nie znam twojej twórczości więc się nie odniosę. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Gosława Smaczności! Wieczór, gwiaździste niebo, gromada dzieci wokół dogasającego ogniska z niecierpliwością czekających na pieczone ziemniaki/kartofle. Dziękuję za przypomnienie dni wakacyjnych na wsi, gdzie pierwszy raz posmakowałem takich ogniskowych ziemniaków. Pozdrawiam :)
    • @UtratabezStraty Zapraszam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Można dużo mówić i nic nie powiedzieć. Można nic nie mówić i powiedzieć wszystko. Oczami duszy zrywam kwiaty. To krótka droga, by poznać siebie. Możemy milczeć całe życie i opowiedzieć wszystko. W kilku słowach ująć to, co nieujęte. Rozgryźć to, co niepojęte. Oczami duszy wymazuję siebie, by nie poplamić świata atramentem. Muszę uważać na słowa, by nie być jak mewa w locie. Oczami duszy robię zdjęcie i chowam je w chmurze. Gigabajty odczuć wylewają się, ściskają gardło. Prawie rzygam. By ciebie ujrzeć. By siebie dojrzeć. By zrozumieć całą tę miłość. Uderzam mocno, naciskam, robię wdech. Całuję. Może uda się uratować coś! A może nic nie pozostanie przy mnie. Rodzimy się sami, umieramy sami. I tak w kółko, człowieku. Zabawa trwa, choćbyś tego nie chciał. Życie delikatnie przelatuje. Nie dotyka świata. Dostajemy z niego tylko skrawki — widzimy to, co najbliżej krawędzi. Dalej nic nie dostrzegamy. Dalej nie wypływamy. Nie umiemy. Rodzimy się i zapominamy. Brzmi to trochę jak piosenka. Smutny blues o życiu. Czarny blues wyśpiewany przez wszystkich: wszystkich tych, co nie mogą, wszystkich tych, co nie umieją, wszystkich tych, co się boją, wszystkich tych, co umierają rankiem. Boją się otworzyć oczy. Boją się pomyśleć, że można wyjść. Że można się uśmiechać. Jazda do Wrocławia, do ukochanego Denver. Na rozstaju dróg łapiemy stopa, z kolegą. Zatrzymuje się soczysta czterdziecha. Zabiera nas swoim mercedesem. Jest niedziela, zapewne urwała się od męża. — Gdzie chłopaki jedziecie? — rzuca i przenika nas swymi łapczywymi ślepiami. Raz na mnie, raz na kolegę. — To gdzie chłopaki jedziecie? — zapytała. — Do Denver. Do Wrocławia. Na koncert — odparłem. — Jedziemy się zabawić. — wsiadajcie — zawołała. Już się ślini. Ściska tę gałkę od biegów. Gorące popołudnie. Początek lata. Dominik na mnie. Ja na Dominika. Jedziemy, śmiejemy się. Ważne, że się poruszamy do przodu. — Jak zostaniecie na dłużej, może umówimy się na kawę. — Dlaczego by nie. Mocna kawa jest jak klaps. Mocny klaps. — Tu was rozumiem chłopaki. Może działa jak klaps? Chciałabym, żeby tak było. Och, chciałabym. Ale dzieci zabierają nam wszystko. Przytaknęliśmy obaj. Na miłej gadce mija czas. Jedziemy tak chyba ponad godzinę. Podziwiamy widoki. — Tu chłopaki was wysadzę. Musicie dalej coś złapać — mlasnęła, przełykając ślinę. Przez moment patrzyliśmy na siebie. Brak słów. Uśmiech Dominika mówił wszystko. Co za podróż. Piękna podróż. Droga kochana. Droga płynąca. Jak kwiaty w oddali. Jak maki czerwone. Jak usta tej pani. Tu jest dobre miejsce, by się zatrzymać. Podziękowaliśmy. I po chwili widzieliśmy już jej tylną szybę. A potem punkcik. Oddalający się punkt na mapie. Odetchnęliśmy. Jest czternasta, a nam została jakaś godzina do celu. By zobaczyć Denver. By zakochać się w Denver. By móc stąpać po Denver. Iść tam na piwo. Ten stary blues. Znów go słychać. Jest w środku, we mnie. Taki ciepły i smutny. Zaczarowany blues. Jedziemy. Znów jedziemy. Tym razem załapaliśmy się na leśniczego. Takie czerwone, rozbiegane oczka. Rozbiegane oczka w terenowym samochodzie. Skacząc tak po całej drodze, a nie jadąc. Dojechaliśmy na obrzeża Wrocka. A raczej doskakaliśmy do niego. Oj, jaką poczuliśmy ulgę, wysiadając. — Tu jest linia tramwajowa, chłopaki. Stąd to rzut beretem. Trajtki kursują do centrum bardzo często — odparł. Podziękowaliśmy mu, a on w podskokach ruszył dalej, tym zielonym czymś. Jest tam knajpa w rynku. Można usiąść w kabriolecie, wypić piwo. I dobrze się bawić. Trochę poczuć się jak w Pulp Fiction. Jak Travolta. Przy dobrej muzyce. W dobrym towarzystwie. Bujać się na oparach. Zaciągać się papierosem i powietrzem. Dać sobie szansę, by pokochać to miejsce. Muzyka na żywo. Jest jak dotyk. Cudowny dotyk. Dotyk, który jest miły, pozostaje w sercu. Na całe życie. Kształtuje osobowość. Pokazuje, kim być. Jakim być. Jak kochać. I czy kochać. A może, ziać tylko nienawiścią. To zabawa. Ale czy tylko zabawa? Muzyka zawsze kształtowała przyszłe czasy, pokolenia. Była zapowiedzią czegoś. Zapowiedzią rewolucji. Zapowiedzią upadku. Jest siłą. Bo oddziałuje na duszę. Na postrzeganie. Wszystko pachnie słodko. Dla faceta jest kobietą. Dla kobiety jest mężczyzną. A może czymś bliżej nieokreślonym. Jakąś formą, do której dążymy. O której marzymy. Jest słodkim spojrzeniem. Takim, po którym czujemy się lekko. Że fruniemy. Z oddechem łapiemy ten uśmiech. To spojrzenie. To uczucie. Jedno z pierwszych. Po dobrej imprezce, na koncercie, spotkałem koleżankę — hippiskę Magdę. Postanowiliśmy po wszystkim pójść na rynek. Na ławeczkę. Poczuć rytm miasta. Poczuć muzykę miasta. Jest ciepła noc. Mury starego rynku są nagrzane. Będziemy siedzieć do ranka, popijać alkohol. Po całym dniu byliśmy zmęczeni. Ale co tam. Czterdzieści procent — to już nie jest klaps, jak przy kawie. To walenie po głowie. Dominik zdrzemnął się na ławce. Ogromny jego pech. Nasz chyba też — jak dowiedzieliśmy się później. Bo nad ranem wymyśliliśmy, że jedziemy stopem na wybrzeże. Opuszczamy nasze wspaniałe Denver i jedziemy na północ. Zostawiliśmy karteczkę. Magda przycisnęła ją butelką po czystej. A że zaczynało świtać, poszliśmy przed siebie, nie budząc go. Jak dzieci — grzecznie, za rączki się trzymając. Wyszliśmy znów na drogę. A raczej ruszyliśmy pieszo przed siebie. Po prawej stronie mieliśmy wschodzące słońce. A my prosto. Na północ. Idąc tak, przypomniałem sobie, że znam w Gdyni pewnego malarza. Wojtek miał na imię. Mieszkał na Bojano, w pięknej okolicy. Postanowiliśmy zrobić mu przyjemność. Albo i nie. W tamtych kategoriach wtedy nie myśleliśmy. On chyba też. Nieraz wpadał do Krakowa. W kwietniu albo w maju — w samych spodenkach. Bo u nas niby tak ciepło, a u nich zawsze zimniej. Cały czas ten wiatr od morza. Cały czas wieje z północy. Zimny wiatr. Suniemy samochodem z jakąś laską. Ona na uczelnię, jeszcze do Koszalina. A my dalej — na północ. By poczuć ten wiatr. By poczuć Bałtyk. Do malarza — czyli do Gdańska — dojechaliśmy wieczorem. Zmęczeni strasznie upałem, poszedłem do budki telefonicznej, by zadzwonić do Wojtka. Ten ucieszony, uśmiech — od ucha do ucha. Przyjechał swoim starym volvo. Upalony. Na szyi — kunsztownie zrobiona mała fajka do palenia marihuany. Pojechaliśmy na nocny objazd wszystkich knajp w Trójmieście. Poznaliśmy chyba wszystkich jego znajomych. Artystów różnej maści. Do domu — a raczej jego pracowni, na Bojano — dojechaliśmy nad ranem. Włączył Toma Waitsa i poszliśmy spać. Znowu jak dzieci. Zasnęliśmy jak dzieci. Zmęczeni drogą, knajpami, muzyką. Obudziliśmy się… jak dzieci. W południe, po śniadaniu, Wojtek oznajmił, że jedziemy na plażę. Dzika plaża. A raczej mierzeja. Dwieście metrów w głąb morza. Tylko nasza trójka — my sami. Wyłożyliśmy się na rozgrzanym piasku. Zdjęliśmy ubrania, by zażyć kąpieli. Poczuliśmy się cudnie. Tacy wolni. Sam na sam z naturą. Magda zdjęła stanik. Jej ciało było białe, sterczące piersi odbijały słońce, potęgując całą tę jaskrawość. Dwa białasy. Pewnie połyskiwaliśmy w oddali — dwa białe punkty na tle piasku i błękitu morza. Na plaży leżało mnóstwo drobnych bursztynów. Morze wyrzuciło je przez noc. Postanowiłem nazbierać trochę — na pamiątkę. Miło jest tak wylegiwać się. Szum fal. Mewy w oddali. A poza tym — cisza. Błoga cisza. Obudziliśmy się późno. Słońce już nisko. Plaża nadal pusta. Wiatr od północy chłodny, ale przyjemny. Morze szumiało. Magda wstała pierwsza. Wyprostowała się, przeciągnęła. Śmiech cichy, nieśmiały. Wojtek nadal spał. Fajka leżała obok. Stare volvo w cieniu drzew. Zabrałem jeszcze kilka bursztynów z piasku — by pamiętać. Ruszyliśmy w drogę. Bez pośpiechu. Droga pusta. Światło jakby bardziej błękitne. Powietrze słone, słone i wilgotne. Po lewej wydmy, po prawej morze. Każda fala inna, każda jakby mówiła coś cicho. Nie rozumieliśmy słów, ale rozumieliśmy sens. Wojtek włączył stary magnetofon. Cohena „Suzanne”. Znów — tylko my i muzyka. Droga i wiatr. Czas jakby się zatrzymał. Po jakimś czasie dojechaliśmy do Gdyni, do Bojano, do Wojtka. Znaliśmy drogę, ale teraz wyglądała inaczej — inne światło, inny zapach, inny wiatr. Pracownia Wojtka czekała. Farba, płótna, pędzle. Stare notesy z rysunkami. Zeszliśmy do środka. Siadaliśmy na podłodze. I cisza. Pachniało morzem, solą i farbą. Czułem spokój. Poczułem, że droga nie kończy się tutaj. Późnym popołudniem pojechaliśmy z Wojtkiem do znajomych. Około czterdzieści minut drogi z Bojano, przez lasy, dzikie pustkowia. Klimat trochę jak w Bieszczadach. Działka ogrodzona kamiennym murkiem, z dodatkiem drewna w stylu góralskim. Pod lasem stała stodoła, częściowo przykryta strzechą. Obok — stary, drewniany dom. Pod drzwiami leżał i pilnował wejścia owczarek podhalański. Swojskie klimaty — pomyślałem. Weszliśmy do wielkiej izby, połączonej ze starą kuchnią. Bardzo przyjemne wnętrze. Młode małżeństwo — hipisi — mieszkało sobie z dala od cywilizacji. Za domem, w ogrodzie, stał indiański wigwam. Parka autochtonów, pochodziła z jednej wioski. Obecnie byli w trakcie remontu stodoły. Kładli nową strzechę i nagrywali wszystko kamerą. By sztuka ta przetrwała. Dla dzieci i potomnych. Rzemiosło musi przetrwać wraz z ludźmi. Ludzie opuszczają te strony, uciekają za pieniędzmi. Brak pracy zmusza do określonych zachowań. Jest jak jest. Nie zostało ich już dużo — rodowitych Kaszubów. Wojna, komuna, ciężkie czasy odcisnęły piętno. Ale na szczęście świadomość w niektórych osobach przetrwała. Wiedza, filmy… wszystko kiedyś trzeba będzie odtwarzać, uczyć się na nowo. Może wtedy już będzie nam wolno zająć się tym, co lubimy. Może nie trzeba będzie uciekać. Kiedyś — komunistyczna kontrola, potem bieda. Ciężkie czasy… co gorsze — nie wiem. Postęp zatrzymany. Rozwój wstrzymany. Wszystko zaczyna się dopiero budzić. Świadomość powoli próbuje łapać oddech, jak noworodek. Trzeba nim wstrząsnąć, żeby zaczął płakać. Porozmawialiśmy sobie miło- bardzo fajni ludzie. Tacy bezpośredni. Chętni i otwarci do rozmowy. Widać, że nieczęsto mają okazję porozmawiać z przybyszami. Chcieli nas zaprosić na kolację, ale Wojtek trochę oponował, bo miała wieczorkiem do niego przyjechać dziewczyna. Wiec wkrótce się pożegnaliśmy i ruszyli w drogę powrotną. Wieczorem postanowiliśmy urządzić prywatkę — małą imprezkę na Bojano, w pracowni naszego malarza. Wojtek był skromny, pracownię miał na parterze, w dobrze doświetlonym pokoju. Cała ściana od południa była przeszklona. Z boku znajdowały się drzwi, wejście na werandę. Pokój był duży, zapach terpentyny mieszał się z farbami. W rogu stała wieża stereo, z której cały czas dobiegała muzyka. Lubił słuchać Toma Weitsa, my zresztą też. Muzyka z przełomu lat 80–90 górowała nad całym splinem. Wojtek miał dziewczynę, uroczą blondynkę Aśkę. Asia przyjechała właśnie do niego, zjechała ze studiów weterynaryjnych z Warszawy. Trzeba było to uczcić — małą imprezką, zaproszeniem przyjaciół, by rozpocząć wakacyjną przygodę. Przygotowaliśmy coś do zjedzenia na ciepło i na zimno. Żeby było coś do przegryzienia. Ale nie o tym miałem mówić. Imprezka była udana i szybka, przelała się przez palce jak woda źródlana. Każdy mógł zaczerpnąć z niej to, co chciał. Po co nam ta podróż, to wałęsanie się? Cała nasza Wagabunda — w poszukiwaniu czegoś, co pcha nas do przodu. Kiedy jesteśmy w drodze, czujemy ulgę i spokój. Chwilowy spokój, pokój ducha, taki prawdziwy. Tak samo prawdziwy jak palący asfalt pod stopami. Gest powitania na drodze — zwykłe „dzień dobry”, a jakże inne. Kiedy spotyka się innego wędrowca, który przeszedł pieszo szmat drogi. Część tej drogi przejechał lecz każde powitanie ma smak. Na ścieżce pozdrowienie pielgrzyma, na dzikich wertepach. Każde „dzień dobry” kryje opowiastkę. Czasem dużo więcej, bo daje odpowiedź. Na końcu drogi kryje się odpowiedź. To po nią przemierzamy tyle kilometrów. Raz pielgrzymujemy w pojedynkę, sami. Innym razem z dobrym przyjacielem, przyjaciółką. Połączeni wspólnym dążeniem do celu. Nazajutrz ja i Magda pożegnaliśmy się z Wojtkiem i Asią. Wojtek dał nam na drogę dobrego tytoniu. Lubiliśmy z Magdą zapalić, odetchnąć i porozmawiać. Wyruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. Po pół godzinie siedzieliśmy już wygodnie, w jednej z ciężarówek. W jednej z wielu, które codziennie przemierzają trasę z północy na południe. Magda spoglądała na oddalające się Long Island. Za rok będzie wspominać tę podróż. Wizytę u pewnego malarza, wesołego diabła i przywoływać smak lata. Mijaliśmy wrzosowiska, suche łąki, zielone lasy, tu i ówdzie błysnęło oczko niewielkiego jeziorka. Oj upalne to lato pełne promieni. Namalowałem jej duszę, narysowałem wianuszek. Usteczka malinowe miała i rozpięty staniczek. Gdy przestanę śpiewać, mówił będę głośno. By wszyscy słyszeli, że mówię prosto. Bez owijania ... Mówił będę gładko. Spójnie nad wymiar, wyraźnie i miękko. Gdy przestanę śpiewać intonować zacznę. Mówić liryką do ucha aż zaśniesz. Cicho szeptem gadać, mruczeć jak kot. By z tobą być przeskoczę drewniany płot. Gdy będzie za wysoki mur, zrobię podkop. Uparcie będę dążył, by być z Tobą. Johnny Cash i country rozbrzmiewało z radia wielkiego tira. Od czasu do czasu ktoś sypnął kawałem w CB radio. Kilometry umykały jak chwile odmierzane sekundami, minuty drogi, kilometry czasu, w śnieżnobiałych uściskach Morfeusza. Nie. Ty nie możesz teraz nadejść. Byłbyś najbardziej nieoczekiwanym gościem, niechcianym niedzielnym gościem, w leniwej niedzielnej sjeście. Magda oddychała miękko, głowę opartą ma o moją pierś. Śni słodko o bajecznym Long Island o swoim Long Island, z córeczką, mężem i domem. Śni o życiu prawdziwym, być może układa właśnie — swoje szczęście. A ja w ciszy kalkuluję swoje życie. Swoje własne chwile rozmywam, rozcieram i mieszam. Wypuszczam wraz z dymkiem gdzieś w powietrze, okrąglutkie kółeczka unoszące się w przestrzeni. Z każdym oddechem przybliżam się do celu — Wawelskiego wzgórza, które góruje nad Wisłą, do rynku, do baszt, do sukiennic. Dobijamy do celu. Wracamy na stare śmieci. Do Krakowa przyjeżdżamy wieczorem. W drzwiach wita nas Dominik. — O, a cóż to za przyjemność! - Witam Pana i Panią Uśmiech na jego twarzy jest jakby gorzki, słony, szybko znikający, a zarazem przemienia się w opowieść. Opowiada o tym, jak straż miejska obudziła go pewnego pięknego poranka. Śpiącego na ławce, obok butelka po czystej, a pod nią karteczka. Ze słynnym jednym zdaniem: — „Pojechaliśmy na północ.” Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że spożywanie trunków i zaśmiecanie rynku było zabronione. — Prosimy o dowód… Jak pan ma na imię? — Dominik. — Panie Dominiku, prosimy o dowodzik. — Hmmm… ale nie mam przy sobie dokumentów. — To poprosimy, by pan z nami poszedł na komisariat, spiszemy dane. Nie wiem, jakim cudem udało mi się wywołać trochę zamieszania i czmychnąć na dworzec. Wsiadłem w pośpiechu do pociągu w stronę Krakowa, ale bez pieniędzy, bez biletu. Kolejna ciężka rozmowa — tym razem z konduktorem. Mandacik na drogę. Na dobry początek. Żebym miał co wspominać, żebym nie mógł zapomnieć, jak piękny był mój wypad stopem z kolegą do ukochanego Denver. By móc zobaczyć Denver. By móc zakochać się w Denver. Taki finał naszej podróży.                                        
    • @Simon Tracy to nie do końca jest tak  W moich wiersz ach przewijają się przeważnie trzy podmioty liryczne  Jedną i chyba najważniejszą jest Anna  Drugą Lucyna  Natomiast trzecią Lulilaj

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Każda z nich jest inna a jedno co je łączy to wieś i natura  Np Lucyna jest najmroczniejsza za to Lulilaj świetlista jak nie z tego świata
    • @Gosława Twoje wiersze to saga jednej bohaterki. Podzielona na wydarzenia i poszczególne dni.  Cudownie jest uczestniczyć w tej atmosferze. Tak dalece sensualnej i intymnej a zarazem cieleśnie realnej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...