Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

graphics CC0

-

 

 

 

Pod Greenpeace w Amsterdamie anonimowy performer POSTANOWIŁ ZROBIĆ JASKÓŁKĘ, chciał przez chwilę poczuć się jak Kumi Naidoo, zapragnął być rysunkiem ptaka z pustyni Nazca Pampas de Jumana w Peru, żółtobiałą krechą wyżłobioną w czerwonym żwirze geoglifów, spróbował też zamknąć oczy, posiąść wyobrażenie, by zrozumieć KIM NIE JEST W DOSŁOWNYM ZNACZENIU. Wszyscy ZIELONI GUŚLARZE patrzyli nań jak na kosmopolityczną plamę jaskółczego pleonazmu. Stając na jednej nodze wyśpiewał wszem i wobec o kontynentach gdzie mieszka z wyjątkiem Antarktyki, zaświadczył że umie migrować, że żyje pod ochroną, a lotna aerodynamika jest darem białych Aniołów w prezencie. Opowiedział im niebo, łączące w pary monogamiczne, a nie irracjonalne SEKTY, o potomstwie jaskółczym wysiadywanym z partnerką pod normą bliskich im parytetów, i o Świętym Franciszku z Asyżu, braciach - ptactwu licznie go obsiadającym, choć patron wiosny nie uczynił. ZIELONE MÓZGOWCE łypały nań spode łbów - jak na wredne ptaszysko, pukając w głowy, skrzeczeli chórem:

 

„Co ty pierdolisz*... CZŁO-WIE-CZKU?!”.

*drabble – gra słowna, krótkie fikcyjne dzieło literackie, napisane prozą, zamknięte dokładnie w 100u słowach (nie licząc znaków interpunkcyjnych), czasem stosuje się krótsze formy - 50cio słowne, tzw. dribble, albo dłuższe - 200 słowne, drubble, oraz wersję pośrednią – złożoną ze 150 słów, one and a half drabble. Celem ostatecznym drabble najczęściej jest zaskakująca puenta.

 

*liryczny i fantastyczny charakter treści utworu, spowodował moją decyzję o umieszczeniu go w tym dziale,

treść w charakterze fikcyjnym, bez sugestii i norm światopoglądowych, osobista.

*wulgaryzm – użyty tylko jako liryczny środek ekspresji

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina  Przepraszam bardzo czy mówi już Pan naszym głosem albo proszę przejść i zmieścić się w uchu igielnym naszych poglądów czy wreszcie  - kto lekko wystaje po za nasze ramy stratujemy go prędzej niż się dogadamy... ;) Mnożą się nam grupy coraz to mniejszych przynależeń, od razu zaznaczam uprzedzając jakikolwiek przekąs w stosunku do mojej osoby, że jako stu procentowe, totalne indywiduum należę i reprezentuję choć głównie jednoosobowo, a więc sobą, do conajmniej dziesięciu różnych mniejszości, które to wygenerowały się na poczet mego całkiem skromnego i oryginalnego jestestwa ;) Uważaj byś na którąś z nich przypadkiem nie nadepnął, bo wpierw gryzie, a dopiero później się zastanawia.

Pozdrawiam

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Panie Ropuchu najbliżej mi w tym drabble chyba do trzeciej opcji wyłożonej przez pana kursywą. Tak to mniej więcej wygląda, że ludzie skupiający się pod dowolnymi wydawałoby się szczytnymi ideami tak na serio oscylują wokół zupełnie innych potrzeb i predestynacji ale materialnych, i to troszkę - irytuje. Ja jestem zwolennikiem dbałości o środowisko i klimat, ale oczywiście w granicach rozsądku. Nie rozumiem na przykład epatujących "ekoekstremistów", którzy wykorzystują w "krzywym zwierciadle" klimat wydawałoby się im tożsamy do celów zupełnie z nim nie związanych, wygląda to szczerze mówiąc - średnio. Ten tekst jest w 100% fikcyjny i nie odnosi się negatywnie do organizacji Greenpeace, moim zdaniem bardzo porządnej, potrzebnej, utylitarnej - wręcz. Raczej broni jej rzetelności instytucyjnej, a bardziej odnosi się do ludzi, którzy w sposób zawoalowany wykorzystują szyldy różnych organizacji stojąc obok, nawet nie reprezentując tych organizacji. Uważam wszelkie legalne prośrodowiskowe zrzeszenia za uzasadnione. Zresztą cały charakter tego tekstu na to wskazuje, gdzie fikcyjny performer wciela się w jaskółkę w celach stricte identyfikacyjnych. Osobiście w życiu poszukuję jakiejś formuły syntetycznej - (w sensie że łączącej), środowisko z Wyższym Absolutem, z Bogiem (nazwijmy po imieniu),nie ma tu w treści żadnych sztucznie wykreowanych podziałów i antagonizmów, wręcz przeciwnie. Może dlatego ten tekst jest w takim a nie innym charakterze. Trochę trudny, trochę metamorficzny, metaforyczny, mega abstrakcyjny i tak naprawdę - pojednawczy cywilizacyjnie i światopoglądowo. Bo środowisko jest nasze wspólne - prawda?  Pozdrawiam.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina Nic dziwnego bo trzecia opcja to już nie polemika czy dyskusja, a wszędobylska dzisiaj  akcja --> reakcja czyli natychmiastowe działanie (kontrdziałanie). Zauważam ten pański pojednawczy ton w tym Pana wierszu jak zawsze zresztą ;) wiem też, że nie o nakręcanie antagonizmów tutaj jak i kiedykolwiek gdzie indziej Panu chodziło - w tym mamy jasność :D ALE ja się i tak potrafię po takim tekście, sam nakręcić, głównie na niechęć do przynależeń do jakichkolwiek mniej lub bardziej zorganizowanych grup w imię wyższych idei ;) Nie daj Bóg! ktoś by spojrzał na mnie spode łba i w ten sposób się do mnie odezwał - „Co ty pierdolisz*... CZŁO-WIE-CZKU?!” od razu odpaliłbym protokół Kill Bill 1 i 2 wszystkie sceny walki, wpierw zapewne werbalnie z czasem jednak mogłoby dojść i do rękoczynów ;) :D Pozdrawiam

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

hehehe. Rozumiem ;) Wcale się Tobie nie dziwię. Na szczęście ten "epilogowy wulgaryzm" jest tutaj raptem fikcyjny, jest w zasadzie presumpcją i w sensie domniemania, ale ta presumpcja (domniemanie zachowań "zielonych guślarzy") wynika z zachowań niektórych środowisk w realu - prawda? Dlatego czasem (aczkolwiek bardzo rzadko) człowiek ukleci sobie taki abstrakcyjny tekścik. Generalnie nie ma co się nakręcać, bo w tym drabble ów jedyny wulgaryzm miał na celu wywołanie lekkiego kontrolowanego wstrząsu sytuacyjnego. I nie odnosi się do personalnych zaczepek kogokolwiek. Tekst nie tyle ma zirytować czytelnika, a raczej uruchomić zwyczajne i ludzkie procesy myślenia, by czytelnik pomyślał sobie: "Co jest grane? W końcu środowisko jest nasze wspólne, nie możemy się dzielić w tym temacie, i wchodzić w żadne manipulacje". Równie dobrze mógłbym negatywnie obciążyć performera, wpasowując go w konkretny absurd sytuacyjny, a docenić i wybielić "zielone kamaryle". W zasadzie nie chciałem wygłupiać się drastycznie, bo przecież jest dużo ludzi zrzeszonych wokół spraw klimatycznych czy broniących zwierząt w mniej oficjalnych organizacjach, czy nawet fundacjach. Bardzo ich szanuję, jeżeli działają w ramach istotnych kwestii i pomagają środowisku czy zwierzętom. Cienka jest granica między drwiną a krzywdą, miedzy wolontariatem prośrodowiskowym a grupami przebierańców, oficjalne organizacje pełnią rolę tą pozytywną - przynajmniej muszę i chcę mieć taką nadzieję, że tak właśnie jest w rzeczywistości. Sam wulgaryzm pełni tutaj też rolę zaskakującej puenty - jaka jest kluczem dla wartościowego drabble. Nie rozumiem prozy, tym bardziej poezji opartej na potoku słów niecenzuralnych. Kojarzy mi się to bardziej  z zespołem Tourette'a a nie pisaniem. Wulgaryzm jest cenny jeżeli sobą nie epatuje, i myślę, że w tym tekście pełni taką rolę. Tekst nie jest przecież wirtuozerią słowa, mieści się w podstawowym wymiarze jakości. Natomiast twój stosunek "wyantycypowany" w komentarzu bardzo samozachowawczy - jest uzasadniony. Prawdopodobnie na obstrukcję zareagowałbym podobnie, jestem spokojny ale lubię porządek i nienawidzę chamstwa. Jak przytłaczająca większość statystycznych ludzi. Tu w komentarzu ładnie nawiązałeś do mojej szerszej wypowiedzi pod twoim sztandarowym wierszem i licznymi komentarzami na temat istoty Absolutu w procesie stworzenia świata, i fajnie. Zauważyłem, zauważyłem ;)) 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Muszę jeszcze dopisać dosłownie kilka zdań. Ponieważ chciałbym ustawić ten tekst w prawidłowym rozumieniu. Otóż, mamy tu taką sytuacje:

Gość robi performance udając jaskółkę, przy okazji opowiada grupie środowiskowych kiczmenów i kiczwomen'ów ;) o typowych cechach i przywarach jaskółczych, natomiast grupę ten aspekt ornitologiczny wcale nie interesuje, ponieważ gość prowadzi dyskusje w kierunku nieco prokonserwatywnym i dlatego stosują wobec niego słowną obstrukcje. To nie są ludzie z instytucji o której mowa, a zwyczajni i przypadkowi uzurpatorzy. Zwróć uwagę, że cały nacisk w wymowie ostatniego zdania nie jest nawet nakierunkowany na sam wulgaryzm, ale na ostatni rzeczownik oznaczony na czerwono. Słowo "czło-wie-czku", dobitniej opisuje kontekst sytuacji niż sam bluzg - afront, bo wskazuje, że środowiskowi samozwańcy mają gdzieś ten pokaz, sugerowaną i zainscenizowaną "jaskółczość - artysty", traktują go jak człowieka bez identyfikacji ornitologicznej - i to jest clou.

Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina 100% racji! sam wulgaryzm w ogóle mi nie przeszkadza, to znaczy spłynął po mnie jak po przysłowiowej kaczce, zaś słowo człowieczku zagotowuje moją krew z prędkością światła. Samozwańcy, pieniacze i krwi zagotowywacze niestety jak to najczęściej z nimi bywa potrafią niejedną taką sytuację obrócić szybko o 180 stopni i to trzeba im oddać. W spinach czy odwracaniu kota ogonem są niepokonanymi, wielokrotnymi rekordzistami świata. Z prowokatora, agresora czy inicjatora konfliktowej sytuacji w mgnieniu oka pozycjonują się i przeistaczają w ofiarę i osobę poszkodowaną. Żyj i daj żyć innym! Bądź tylko i aż w porządku! Ot cała życiowa filozofia na dobre i spokojne życie. Pozdrawiam

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czarne ludy opuszczają Afrykę, mamione dobrobytem sklepów: Kim Kardashian, Lafayette. Zaprogramowane umysły na dobrobyt, poezję nagości i segregację rasową.   Wielkie fatamorgany Zachodu, bujające się na swych łodziach umysłów, rozbujanych, wielkich ego do granic.   Kuszeni przez swych demagogów, zaprogramowani na śmierć, w obscenicznej formie uczuć. W anielskich spojrzeniach, oderwanych laską dynamitu.   Składają się na zwierzęcy lament, psi skowyt rajskich wędrowców. To teraz nas czeka, bo jutro będzie inne. Powtórka miłosnej rewolucji, uniesienia ludzkie po Afganistanie. Teraz mamy śmierć w świetle kamer, odrodzenie w 3D, bez okularów... Na żywo dotyk śmierci i narodzin.   Teraz mamy psychologów traumy. Nasze umysły już nie dostają elektrowstrząsów, podprogowych rozbłysków Coca-Coli, świąt Bożego Narodzenia.   Nareszcie jest błogość, jaką czuł Stachura. Błogość, wieczna błogość. Bez smutku, chorób, Alzheimera. Naturalna, odrodzona i czysta, krystaliczna błogość.  
    • Siadasz przy barze Skracasz papierosa i zamawiasz podwójną czystą na lodzie i cytrynach Barmanka chętnie by cię wysluchała bo nieraz już gdy bar nie był pełen gości rzucałeś jakieś głupoty jak struganie filozofii z tych prostych laickich wręcz pytań a one nie wiedzieć czemu robią wrażenie na niej, na nich i bywasz wysłuchany. Młodzież mówi masz rizz. Przystojny kolega mówi ci, że gdyby połączyć jak w fuzji w bajce o nazwie Dragon Ballem ktorą to moje pokolenie wychowane było na niej i rtl7 o siedemnastej i kasety wideo odcinkami zużte na marne (nigdy nie pooglądane i pochowane najpierw w czarny worek i do garażu wyjebane by skończyć na wysypisku w śmietniku nie wiedząc czemu nie spełniły swojej roli do końca tylko w połowie bo nagrane a nieogladniete to się nie mieści w głowie ale ale dygresja za długa kończę ten nawias i wówczas wracam do Was drodzy czytelnicy tej prozy pisanej rymem,.ktorą to muszę teraz wklikać w biel ekranu albo zgniję jak mówią że zgniłem (słucham ich (oni) (dużo nawiasów do zamkniecia się robi (ciekawe ile?) (a niech będzie że zgadne pięć kliknę i spojrzę gdzie myśl główną przerwałem (w imię Boga w Trójcy Jedynego Amen))))) Dygresja i ucieczka od tematu zaczęła się jeszcze przed nawiasami ale już jestem z Wami Gadający głupoty z cyklu tych prostych myśli i zadając pytania które padały z ust pierwszych ludzi ciekawi ludzi Udaje że nie jest głupi  A tak naprawdę to nosi maskę  Debil jest medycznym hasłem ma definicję w lekarskich księgach  A jego maska to melanż  Na codzień milczy, brak mu myśli grzmi pustką pod kopułą gdzie coś się popsuło gdzie wiercąc i kłując mózg i psychikę urwał klepki które numerami tworzą psychikę i dają piąta z siódmą coś co daje iść przez życie patrząc i widząc słuchając i słysząc  z mądrością i empatią z sercem i duszom gdzie anioł jak stróż on oddycha spokojnie a tu jak na wojnie jak droga przez wyboje jak stopy bose jak sen na jawie jak ran zadawajaciel to jest ten co rany zadaje co nie zna jak być jak przyjaciel jak mówi bracie by go lubić akuratnie a potem wyślizguje mu się z łapek zaufanje otrzymane  jednym gestem jednym słowem  w sekundę można sobie zjebać każdą szansę to wiem jeden wers może spalić wszystkie mosty on człowiek prosty milczy trzeźwości codzienności ale gdy uderzą używki mu do głowy coś się z nim robi i synapsy z wielu popalonych połączeń mózgowych znajdują drogi do jakiś zdań co ma wrażenie że wrażenie na nich robi automatyzm syntetyczny  bezmyślność ubrana w myśli  automatyczny rytm nieraz ubrany w rym tak tu jest pijany najarany trawy i twarde dragi prowadzą drogami z tych nieznanych mu na codzień miejsc do słów z ust które chyba mają sens maska to flaszka  maska to melanżowa głowa z kolejną szklanką wódki coraz bliższa by nie być w ogóle świadoma  wie o blakourach które wycinają wspomnienia poprzedniej nocy  i się ich boi bo okropny mózg gadzi go do strasznych czynów prowadzi nie taki jest w swojej opinii chce by lubili go wszyscy ale gdy przekroczy o jeden dwa kieliszki imprezę  nie wie dnia drugiego że działa wojenne jak agresję jak krzyk i bicie szyb jak  ktoś mu powie co zrobił to jest mu wstyd nienawiść ktorą czują po takich akcjach jest mu zrozumiała  bestia i kawał chama ale to po wódce jest tak przestał do odcinki chlać bo nic nie męczy jak moralny kac choć z czasem przechodzi to życzą mu śmierci i że źle zrobił że się urodził i nie daje spać myślenie o krzyku i agresji wśród tych wspomnień wyciętych gdzie jakoby gadzią miał wrogość i atakował tych blisko  i nie śpi dni tygodnie i jest mu zło blisko które sam sobie wypomina a niektórzy są w takim stanie  jak misie kochane przytulanie i całowanie mową i czynem  budują więzy z innymi mówiąc im rzeczy miłe jak za co ich lubią i za co kochają  ale nie on on jest niby agresywną małpą co uciekła z klatki i rzuca kupami z tych własnych kup cóż  boi się mocnych alkoholi i uważa żeby nie wprowadzić się wstan tej nieświadomości  ale ja o masce i barmance i o aurze ktorą te melanże dają mu poczucie że w tej bani całej pustej na codzień może się coś dziać  i coś w końcu powie rzuci jakąś myśl  pytanie zada jedno krótkie zdanie co rozpocznie dyskutowanie wgronie  (o nie ale stracił grono w międzyczasie  non grata osoba towarzystwo dna to nie wypada inaczej niż się odwracać albo iść na drugą stronę ulicy wyciągnąć telefon udając że się nie widzimy a tak. nA prawdę to już nie chcemy się znać bo dno dna i bagna które to pustyni piachy sam pod nogami stworzył ich łzami (ale to teraz kiedyś było kiedyś i o tym dziś te słowa prozy ubranej w rym i rytm (jak mi się wydaje a jak to jest naprawdę to mogą być różne zdania bo szumi w głowie flacha trawa i takie tam w miksie))) ona barmanka go zna ze słów które wypowiadał nie wie on czemu ale wygląda że za ciekawą osobę go ma jest przychylna ta jego pseudofilozofia albo ten stan gdy w rymy składają mu się słowa  i za granicą mimo nieznajomości języka  gdy siedział w hasz barze przy barze na hookerze wydaje się że tamtejsza barmanka zwróciła uwagę że rytmicznie jakby a ka czterdzieści siedem w aitomacie strzelał słowami a akurat męczył rymami kogoś obok inny język ale koleżance przekazała informację wskazując nań  że gada jak ta ta ta da rym i rytm pod dzointa i colę z nalewaka na syropie  nie byle jaka bogata w smakach na smakach na kubkach holandia piękny kraj  można wziąć ślub z ziomkiem ponoć lepiej niżby za małżonka brać kobietę  niby łatwiej się dogadać ale co ja tam wiem piszę ten wiersz ale wiem że to nie wiersz jest brak tu metafor i drugiego dna tej zasłony mistycyzmu ktorą poety tekst ma rymowanka tekstu ściana  chaos i przeraża  zostają pytania  jak co do chu.. co to za jazda a ja się pytam  jaka jest najjaśniejsza gwiazda i czy księżyc nocą odbijając jej promienie świeci z mocą która sprawia że drzewa i osoby zaczynają cienie rzucać pośród mroku  i pytam księżyca dzisiaj tego naszego co satelituje nad Gają  jak to jest że jest jeden na niebie i czy to ma znaczenie że tylko jeden księżyc potrafi sprawić że serce zaczyna mocniej bić  to dla tych pytanie co interpretują sny  i oby blask gwiazd wiecznie wam lśnił  oby pachniały róże i wśród jabłkowych sadów słodkie jabłka rodziły potrzebę genów gatunków    koniec tego dobrego złego  koniec mówię idę na kieliszka następnego    kliknę wyślij  później przyjdzie wstyd tak już jest chaos a miała być jedna myśl dziś    tl dr to o człowieku uzależnionym nie tylko od petów  i reszta to chaos niedomknieta całość  żałość  dno ot   i rzucam okiem na początek i wiem gdzie zgubiłem wątek  przy dragon ballu a to było o połączeniu urody kolegi z gadką tego któremu gadka się klei ja nie rozumiem ich ja głupi głupia moja myśl  a mówią że to ciekawe że niepozornie całkiem  rzucam słowami co lśnią jak złoto złotym złota blaskiem  to nie przechwałek z mojej strony jestem zdziwiony człowiek prosty głupi  i zły  lepiej trzymaj się zdaleka  bo inaczej cierpienie i ból czeka nie ma tu człowieka  bestia gad bez serca  w oczach belka w uszach miód i mleko słyszy jedynie ósmy cud świata  to ironia ktorej nie wyłapał  no głupek od końca do początku wszechświata  papa Ułamek prędkości mniej i promień słońca nie dotarłby na czas do atmosfery ziemskiej by obudzić poranek, by zacząć dzień.  Wieczna noc i zima Nie było by życia 
    • Pewien poeta i bynajmniej nie tylko z nazwy i kształtu spodni (mimo różnych podejrzeń) postanowił tak dalece uchwycić piękno, że uchwycił je tak mocno, iż wcale nie mógł go oddać. No co za uchwyt, oj co za uchwyt nie budzący wcale nadzwyczajnego zachwytu. A ile w tym było codziennej nieco brzydkiej walki, toż poezja, prawdziwa poezja...   Warszawa – Stegny, 19.09.2025r.  
    • Czas jest wrogiem wszystkich a najbardziej zakochanych rzadko pierwsza miłość jest ostatnią pamięć każdej niewidzialnie zapisana życie kroi na pół a śmierć na ćwierć uczucie umiera w męczarniach miłość to tragikomiczna farsa do której potrzeba dwojga ale śmiech pochodzi z Nieba była kiedyś przestrzeń jak nie kończąca się łąka kochałem byłem motylem i to by było na tyle
    • @Berenika97 Tak to zdaje się może o to właśnie chodzić. O tę właśnie nieco wewnętrzną rozgrywkę między tym co pokazujesz czy podajesz do stołu, a tym jak to jest odbierane, jak smakuje klientom restauracji. Bo gdy tej rozgrywki zupełnie nie ma jest niebezpieczeństwo zupełnie jakiegoś miałkiego i bezsmakowego produktu niestety ://
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...