Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

Cisza, spokój, ulica słabo oświetlona. Czasami tylko jakiś zabłąkany kot lub pies, potrąci pustą puszkę w poszukiwaniu pokarmu. Wtedy metalowy łoskot maluje echem przestrzeń między ścianami domów. Po chwili wszystko wraca do ciszy i tylko wiatr lekko szumi gałęziami drzew. Nie ma ich dużo, lecz są symbolem drewna z którego można wystrugać, to czy tamto lub zupełnie co innego. Mieszkańcy odcięci są skalpelem głębokiego snu od otaczającej rzeczywistości.

~

W oknie wystawowym oświetlonym mdłym żółtawym światłem, na brudnym szarym krześle siedzi samotny manekin. Czarna pobrudzona marynarka i czerwony, wypłowiały krawat, pasują jak ulał do samotnego otoczenia. Twarde bezkrwiste stopy, dźwigają na sobie porozrywane kapcie z dziurami w podeszwach. Na martwych bez życia oczach śpią zlepione taśmą okulary z niebieskimi szkłami, obsranymi przez muchy.

 

~~

Idzie wolno, niespieszno, bez określonego celu. Zimno szybuje w lichym ubraniu, szukając cieplejszego zakątka, którego i tak nie znajdzie. Spod postrzępionej czapki wystają włosy, niczym drogowskazy wskazujące drogę. Jemu to obojętne. Kroczy przed siebie. Stopy naprzemiennie doganiają tą z przodu, wyprzedzając brukową kostkę. Nie zostawia żadnych śladów. Brak mu wspomnień na podeszwach. Nie miał nigdy okazji wdepnąć w jakąś ciekawą sytuacje. Jego życie jest puste jak ulica po której podąża.

 

Jedynym wyjątkiem jest wielki tłusty szczur. Właśnie przebiegł drogę. Na domiar złego, zaczyna padać gęsty deszcz. Każda kropla pieczętuje jego przygnębienie, chichotem rozbryzgu. Spiętrzone na dole nogawki, z lekka usztywnione, zgarniają brud z nawierzchni nieustannym szuraniem. Mały papierek, w którym był owinięty słodki skrawek świata, nie może uciec z potrzasku. Tańczy między butem a nogawką w więziennej ciemności. Pociechą dla niego jest to, że przynajmniej nie moknie. Wypełniacz ubrania nadal stąpa w monotonii mijanych kamieni, mając w sobie tyle emocji, co one. Jest nowym nabytkiem ulicy. Rodzinny piekarnik wypluł ciasto z zakalcem prosto na ulicę.

 

– Spójrz kochana. Co za piękna ulica. A te krople deszczu, jak małe diamenty, przezroczyste gwiazdki spadające...

– Mój drogi. Co z tobą? Aleś sentymentalny.

– Tyś przy mnie, dlatego wszystko urocze.

– No pewnie. Dla mnie też.

 

Deszcz się wzmaga. On kroczy nadal. Zaczyna być niebezpiecznie ślisko. Buty tracą stabilność. Łapie słup starej latarni, by zachować równowagę. Przez chwilę jest ukośną podpórką. Metalowy drąg skrzypi przeraźliwie. Nienaoliwiony kościotrup wydaje podobne dźwięki. Słabe światło żarówki, omiata wszystko wokół, chwiejącymi promieniami. Wędrowiec zostawia słup i człapie dalej. Krople deszczu tworzą bąbelki na kałużach, w nieustającym chaosie. Towarzyszy im dźwięk, różnorodnego mlaskania. Woda wlatuje do butów, zwiększając impulsy mokrego chłodu. Odczuwa zimną lepkość, podartych skarpetek.

  

Z wielkiej dziury w kieszeni, poprzeplatanej podszewką, wyciąga otłuszczoną pogniecioną folię. Kładzie ją na głowę. Zwisa z niej jak parasol z którego uleciało powietrze. Poprzez strużki wody na szarej powierzchni, widzi zarysy ulicy. Spogląda w górę. Na ułamek sekundy oślepia go z lekka migotliwy rozbłysk na roztańczonej mokrzyźnie.

Kątem zaropiałego oka, dostrzega słabo oświetlone okno wystawowe. Żółta poświata doczepiona do prostokąta, oświetla chodnik bladym światłem. Ma wrażenie, że wewnątrz siedzi jakaś postać. Nękany pozytywnie resztkami ciekawości, podąża w tamtym kierunku, by spojrzeć co zobaczy.

  

 Stoi i nagle zdaje sobie sprawę, że to co widzi, to tylko manekin. Podziwia jego odzienie i elegancki krawat. Myśli sobie, że tamten sobie w cieple siedzi a on tu musi na zimnie sterczeć. W rzadko odwiedzanych komnatach jego ludzkich emocji, kiełkuje pragnienie, by mieć tak samo dobrze jak on. A na dodatek posiadać bratnią duszę, chociażby taką.

  

Wtem jest świadkiem niecodziennego widoku. Okulary manekina samoczynnie zesuwają się z twarzy. Dostrzega drewniane oczy. Wyraźnie na niego patrzą, gdyż mrugają co jakiś czas. Człowiek na zewnątrz jest przerażony a jednocześnie urzeczony takim widokiem. Nawet nie wie dokładnie, dlaczego. Może ma podświadomą nadzieję, jakiejś zamiany w swoim pokręconym życiu. Radykalnej i raz na zawsze. Ma wrażenie, że postać z wystawy jest coraz bliżej. Wchłania jego ciało. Trwa to jakiś czas. Po chwili wszystko wraca do normalności. Po prostu patrzy na manekina, siedzącego na wystawie. Na parę sekund był komuś potrzebny.

 

Człapie dalej tak jak człapał. Teraz więcej rozmyśla. Jest psychicznie podbudowany. Nawet deszcz przestał być dla niego, czymś uciążliwym. Zimna za bardzo nie odczuwa, gdyż jest mu cieplej wewnątrz. Tak jakoś inaczej widzi otoczenie. W pewnym sensie, wszystko go cieszy. Nie dużo, ale zawsze więcej niż jeszcze nie dawno.

 

Lecz coś mu te doznania zakłóca. Nie potrafi określić: co. Idzie już dość długo i nadal nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Nie rozmyśla o tym za bardzo. Żadnego bólu nie odczuwa, aczkolwiek jego doznania nie są takie, jakie być powinny w normalnej sytuacji. Buty robią się za ciasne. Zdejmuje je i człapie boso. Nie czuje chłodu ani wilgoci.

 

Spod jego nóg słychać drewniane odgłosy, gdy stopy stukają o kamienie.

 

Nagle spostrzega, że stoi ponownie przed tą samą wystawą. Podejmuje szybką decyzje. Rozbija rękami szybę. Głośny łoskot zakłóca ciszę. Powstaje wejście o ostrych brzegach. Nie czuje bólu, gdy ranią gładkie dłonie, jego ciało. Siada na pustym krześle, którego przedtem nie zauważył, lub którego nie było. Jest wewnętrznie szczęśliwy. Jak nigdy dotąd. Obok siedzi nieruchoma postać. Ciepło mu tutaj, mimo że wiatr wlatuje przez powstałą wyrwę. Ciało pod ubraniem jest jakby inne. Czuje wewnątrz miarowe stukanie. Zapomniał prawie co to jest. Ma wrażenie, że odebrano mu człowieczeństwo, lecz jednocześnie coś zostawiono i coś dodano. A może mógł wybrać inną drogę. Bliższą jemu.

  

*

– Spójrz tam. Znowu cholerni wandale rozbili szybę. Tym dwóm w środku na pewno zimno. Nie sądzisz?

– Skąd się wziął ten drugi. Jakoś go tutaj nie kojarzę.

– O cholera!

– Co się stało?

– Miałam wrażenie, że jeden z nich się uśmiechnął.

– Uśmiechnął? Rozumiem.

– Nie wierzysz mi?

– Ja tam wolę twój uśmiech.

 

 

 [ Złomowisko manekinów ]

 

– Kurdę! Ten jest jakiś dziwny.

– A skąd on?

– No z tego okna, gdzie kiedyś wybito szybę.

– A… z tego. Ludzie gadali, że czasami, jak była absolutna cisza, to można było słyszeć: bicie serca. Jakby się spoza szyby wydobywało.

– Mam wrażenie, że też coś słyszę.

– O w mordę. Bo uwierzę. Zaznacz gdzie słychać i dawaj go na krajzegę.

 

– Nadal coś słyszysz?

– Teraz nie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Katyń*             Od wielu lat Zbrodnia Katyńska jest dla polskich polityków narzędziem uprawiania polityki na tak zwanym odcinku rosyjskim. Już samo to jest procederem obrzydliwym - urągającym pamięci ofiar.            Piszę to jako potomek takiej ofiary, mój dziadek - Jan - zginął w Charkowie - w katowni NKWD, a jego nazwisko jest umieszczone w katedrze polowej i w Muzeum Katyńskim.             Nigdy nie można było wyrazić zgody na to na to, aby ta zbrodnia, zwłaszcza: po ujawieniu pełnej o niej prawdy - po zbudowaniu cmentarza wojennego w Katyniu, uchwale Dumy i złożeniu hołdu ofiarom przez Władimira Putina - była nadal przedmiotem gry politycznej. To właśnie w Katyniu politykę uprawiał Donald Tusk - biorąc udział w spotkaniu na tym cmentarzu z przywódcą Rosji i była to jednak wtedy polityka w dobrej wierze - oparta na wspólnej pokorze wobec historii - na uznaniu prawdy i wytyczeniu drogi na przyszłość.             Przypomnijmy, iż właśnie wtedy - 7 kwietnia 2010 roku - Władimir Putin powiedział:   I przed tymi grobami - przed tymi ludźmi, którzy przyszli tutaj uczcić pamięć swoich bliskich - można byłoby powiedzieć: zapomnijmy raz na zawsze o tym wszystkim, jednak: byłoby to iście dwulicowe, jesteśmy zobowiązani, aby zachować pamięć o tak okrutnej przeszłości i będziemy to zawsze robić - niezależnie jak gorzka jest prawda.             Władimir Putin zaznaczył, iż przez dziesięciolecia próbowano zatuszować prawdę o Zbrodni Katyńskiej**, jednak: nie można obarczać nią Narodu Rosyjskiego i po raz kolejny przypomniał: ocena tej stalinowskiej zbrodni została już dokonana i nie podlega żadnej rewizji. Rosyjski premier zastrzegł, iż nie można zapomnieć o tej okrutnej przeszłości i należy działać na rzecz historycznej sprawiedliwości. Dodał, że tej historii nie można pisać przez złość i nienawiść i na polityczne zapotrzebowanie.             W Polsce odebrano te słowa bez uznania ich wagi. Już kilka dni później, Lech Kaczyński zamierzał rozpocząć swoją kampanię prezydencką właśnie w Lesie Katyńskim. Zakończyło się to tragedią, która zamiast otrzeźwić umysły, stała się pretekstem do gigantycznej kampanii nienawiści wymierzonej w Rosję. Nie od razu, bo przecież w kilka dni po katastrofie, i po fali sympatii i żalu ze strony rosyjskiego społeczeństwa – Jarosław Kaczyński wygłosił swoje orędzie do narodu rosyjskiego z pamiętnymi słowami „Bracia Rosjanie”. Już jednak w kilka tygodni potem oskarżył Rosję o zamach, grzebiąc – na zimno i z rozmysłem – rodzący się w bólach proces pojednania polsko-rosyjskiego. Dzisiaj w jego buty wchodzi Donald Tusk, który chyba zapomniał jaką politykę prowadził przed 15 laty. Przemawiając 13 kwietnia 2025 roku znowu gra politycznie Katyniem i pamięcią ofiar. Mówi: „Dzisiaj nie możemy milczeć. Ofiara 22 tys. oficerów, podoficerów, Polek [nie wiem po co ten polipolitycznie poprawny wtręt, skoro w Katyniu zginęła tylko jedna kobieta – Janina Lewandowska, córka gem. Józefa Dowbor-Muśnickiego – JE], Polaków, elity polskiego narodu, ta ofiara jest niezwykle donośną, krzyczącą lekcją nie tylko historii, ale lekcją, której musimy dziś wysłuchać ze szczególną wrażliwością. Co prawda tamto zło zostało pokonane (…), ale zło, które było źródłem tej zbrodni, ono nadal czai się wokół nas”. W trakcie wystąpienia przypomniał rosyjski atak na Sumy w Niedzielę Palmową, w którym zginęło co najmniej 21 osób. „Rosyjskie rakiety spadły na modlących się, na idących na msze kobiety, dzieci, mężczyzn. Kilka godzin temu. Na ulicach miasta leżą zwłoki tych, którzy zginęli w tym szczególnym dniu śmiercią tak samo tragiczną, bo zadaną przez to samo zło. Tak bez sensu, bez litości” – powiedział premier. „To zło jest wciąż namacalne widoczne. I tak jak od wieków, tak i dzisiaj to zło zagraża. Zagraża naszym sąsiadom, zagraża pokojowi, zagraża, co czujemy każdego miesiąca coraz dotkliwiej, Polsce i Europie. To jest to samo zło. Czy dzisiaj Sumy w Niedzielę Palmową, czy tragedia Buczy, czy zbrodnie reżimów z innymi przywódcami, w różnych epokach historycznych, ale to zło jest bliźniaczo do siebie podobne” – dodał. Było do przewidzenia, że Tusk nawiąże przy okazji rocznicy katyńskiej do Ukrainy, mimo że nie ma to żadnego odniesienia historycznego. Robią tak wszyscy polscy politycy, którzy każdą rocznicę, czy to 17 września, czy Katynia, czy powstania warszawskiego – wykorzystują do lansowanie tez ukraińskiej propagandy. Donald Tusk mógł powstrzymać się z odniesieniami do Sum, skoro na temat tego wydarzenia mamy sprzeczne informacje. Nawet według ukraińskich deputowanych, w Sumach odbywało się w centrum miasta huczne wręczanie odznaczeń ukraińskim żołnierzom, uczestnikom operacji w obwodzie kurskim. Nie po raz pierwszy ukraińskie dowództwo naraża ludność cywilną na takie ataki, a to kiedy urządza w teatrach i hotelach szkolenia operatorów dronów czy zloty z udziałem zagranicznych najemników. Potem można cynicznie obwieścić na cały świata, że Rosja atakuje hotele, teatry, szpitale, żłobki, teraz zaś „modlących się w cerkwi”. Powtarzanie tez ukraińskiej propagandy w rocznicę upamiętniającą ofiary zbrodni katyńskiej jest moralnie naganne, by nie powiedzieć obrzydliwe. To nadal polityczny taniec na grobach. Pomijam już to, obchody katyńskie w dniu 13 kwietnia, a więc w rocznicę komunikatu niemieckiego Ministerstwa Propagandy kierowanego przez Josepha Goebbelsa, są niestosowne. Stosowna data obchodów to 5 marca – dzień wydania rozkazu rozstrzelania polskich oficerów. W roku 2009 nieżyjący już, nieżałowany prof. Bogusław Wolniewicz, na falach Radia Maryja, stwierdził: „Wszelkie próby, by umniejszyć wyjątkową grozę zbrodni katyńskiej, są z góry daremne. Tej zbrodni umniejszyć się nie da. Nie potrzeba też przyklejać do niej etykiety „ludobójstwa” ani żadnej innej, bo ona stoi ponad wszelkimi etykietami, jest sui generis. Sami jej tylko nie desakrujmy, czyniąc z niej obiekt przetargów politycznych lub zgoła tytuł do jakichś roszczeń materialnych. Rosja uznała swoją winę głębiej, niż ktokolwiek mógł był się spodziewać; zgodziła się także, by w miejscu zbrodni stanął krzyż. Nic więcej nie było tu do zrobienia, więc czego jeszcze od nich chcemy? Nie rozmieniajmy świętości narodowej na drobne. Nie mieszajmy też tamtej sprawy ze sprawą 17 września 1939 roku. Co do tamtej Rosjanie czują się winni, co do tej zaś nie. Albowiem istotnie: to nie wkroczenie ich wojsk na terytorium Polski przesądziło wynik naszej walki z Niemcami. W połowie września, skoro nie ruszyła się Francja, wynik ów był już przesądzony i głupstwem jest dziś mówić o „ciosie w plecy”. Złem było nie samo to, że wkroczyli, lecz to, jak się potem wobec nas zachowali: od nikczemnej mowy Mołotowa poczynając, a na tamtej strasznej sprawie kończąc, na której zresztą jego podpis też figuruje. Wszystkie owe zaszłości trzeba najstaranniej przechowywać w pamięci naszego narodu i opracowywać dalej historycznie. Nie ma natomiast żadnej potrzeby, by wciąż od nowa podtykać je Rosjanom pod nos. Pamiętać to nie to samo, co publicznie obnosić się ze swoimi żalami. Czy to nie jasne?”. Jak się okazało nie dla wszystkich. Radio Maryja nie mogło przerwać transmitowanej na żywo wypowiedzi Bogusława Wolniewicza, ale od tej pory był w tej rozgłośni persona non grata. Jego wypowiedzi nie chciał opublikować „Nasz Dziennik”, więc z zgodą Autora – opublikowaliśmy ją na łamach „Myśli Polskiej”. Od tego czasu nic się u nas nie zmieniło. Za parawanem troski o pamięć i tożsamość kryją się nieczyste intencje i pogarda dla ofiar, które są obiektem brudnej i cynicznej polityki.   Jan Engelgard   *zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian    **jest to zbrodnia wojenna, natomiast: współcześnie wciąż jest tuszowana zbrodnia ludobójstwa dokonana na ludności cywilnej - na Kresach Wschodnich przez nazistów z OUN-UPA i powinna ona być zbadana przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze     
    • @Domysły Monika czuję jakąś niemoc w tym wierszu. Krzyk pod lirycznego uwięziony subtelnie między wersami. Ta płonaca nadzieja jeszcze bardziej podkreśla samotność i niezrozumienie...Wiersz bardzo ciekawy, intrygujący I wieloznaczny. Pozdrawiam.
    • @Domysły Monika Dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam. @Mitylene Tak, często słuchamy ale nie słyszymy, patrzymy nie widząc. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
    • @mariusz ziółkowski "zdania ocieraja się o słowa", bo są czytane i interpretowane za szybko i niedbale. A przecież w każdym słowie jest siła i moc sprawczą i każde może znaczyć tak wiele...a jak jeszcze dochodzą do tego gesty i spojrzenia to robi się już zawiłe i można się znaleźć na manowcach. Ciekawy wiersz. Pozdrawiam.
    • @Florian Konrad ciekawie naszkicowałeś wierszem motyw wieczoru, jakby objęty był marazmem. Jakby zastygł w " swojej zadumie". A tu myśli nie odstępują na krok, " drapią w głowę" i zaczyna się rozkładanie zdarzeń dnia na czynniki pierwsze.Ta zaakcentowana " małość" jest ukazana w przeciwieństwie do wagi problemów, które nie dają zasnąć. Niebanalna metafora " tkanka plotek" dosadnie podkreśla, jak jakiś mały  fragment z życia może mieć potem znaczenie na przyszłość... Niebywale interesujący monolog pod lirycznego. Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...