Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

był wczesny wieczór słotnego dnia

już rzeczywistość spowijała szarość

rozbłyskały co drugie girlandy

sklepikowych wystaw

i pomiędzy nimi szedłem ja sam

bez niczyjej ręki

 

dryfowałem pośród fal wzburzonego

morza ludzi i ich spraw

(musiał być weekend albo jakieś święto)

wszak taki sztorm na rynku

nie zdarza się często

 

wyglądałem raczej godnie

to był najdroższy mój garnitur

z granatowej wełny

i jedyny płaszcz czerni atramentu

spodnie sprasowane w nienaganny kant

połyskiwały w świetle neonowych świec

bo je lekko opluł deszcz

(niebo płakało raczej nad światem)

nie nade mną

 

po drodze złowiłem tylko kilka spojrzeń

może ze trzy śmielsze uśmiechy

swoją drogą uśmiech przecież

to tylko lekki skurcz twarzy

drgnięcie kącików ust

a jednak

nieliczni zdobyli się na takie szaleństwo

 

wybaczam

przecież ja sam często bez niczyjej ręki

boję się tego szaleństwa

 

mijając przypadkowo szyld kawiarenki

słyszałem przez uchylone drzwi

żale i udręki biednej matki

że się nie chce uczyć pije pali fajki

i czasami na noc zdarza się nie wrócić

wyrodny syn którego kocha

 

matko

on odwzajemnia to uczucie

zapewniam

dziś po prostu jeszcze za mało rozumie

 

nieco wcześniej raptem tuzin kroków

ojciec kupił płaczącemu dziecku

balon z helem na krótkim sznureczku

nie zdążyli nawet odejść spod werandy

sześciolatka wypuściła go z rękawka

ojciec głosem twardym zagrzmiał

 

ojcze

ona nie chciała

zapewniam

to pewnie z radości

 

już musiałem wracać bo jeszcze kilka spraw

szarzało coraz bardziej i deszcz się wzmagał

no i jeszcze miałem być na czas

tylko trudno zdążyć

bez niczyjej ręki

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...