Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

namawianie do deprywacji

sensorycznej człowieka

ze wszystkimi zmysłami

jest okrutne i głupie

 

księżyc dochodzi do pełni

a potem go ubywa

 

w końcu

 

dostrzega, że jest

tylko lustrem, odbiciem

 

 

czego kogo?

Opublikowano

Na przykład ja w obecnej mało komfortowej sytuacji na świecie ograniczam się świadomie w  dostępie do informacji - zwyczajnie i dla zachowania wewnętrznej  równowagi. Informacje ważne i niezbędne pochłaniam kompleksowo i hurtowo, ale i interwałowo (z przerwami), to jakby własna zaplanowana deprywacja sensoryczna. Rzeczywiście, nie chciałbym, aby ktokolwiek próbował mnie do tego namawiać. Ciekawy wiersz. Mam koleżankę, śpi zawsze w opasce na oczy (przynajmniej tak twierdzi), jest za to czempionem  języków obcych a firma w której pracuje jest od niej zależna - teraz myślę - że może to kwestia tej opaski - i codziennej deprywacji sensorycznej - bo umysł tłumacza ma perfekcyjny.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:) nasze zmysły nie mogą być non stop bombardowane bodźcami, bo oszaleją... z drugiej strony każdy z nas ma w miarę indywidualny rytm, więc najlepiej gdy sami dozujemy sobie ilość, jakość i natężenie tych bodźców. Stąd niedobrze, gdy nam się narzuca coś w tym względzie :). Co do tych opasek na oczy to "moda" przyszła z zachodu, gdzie w wielkich miastach nie ma już praktycznie nocy, naturalnej deprywacji, odpoczynku. Feerie świateł tudzież dźwięków...

Ta nasza potrzeba pobierania bodźców i odpoczynku od nich układa się w pewien rytm, jakby księżycowy, stąd nawiązałam do tego w wierszu.

No i na koniec? :) podczas umierania zachodzi deprywacja sensoryczna, zmysły są wyłączane. Dla niektórych to olśnienie... 

Dzięki za ciekawy kmnt i serduszko :)

  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

No, z własnej woli to co innego :) Zresztą , wszystkich nas to czeka ;) na szczęście czy nieszczęście :) Jak już księżyc nasz przejdzie cały cykl. Jednak trzeba u-zmysłowić sobie to i tamto, by móc odpuścić (bądź by nam dopuszczono...:))

Ale Czarku, dobrze, że chcialbyś się zdeprywować a nie zdeprawować :))

Dzięki za serce 

 

Gość Franek K
Opublikowano

Czy taka deprywacja jest w ogóle możliwa? Przecież słyszy się i smakuje ciszę, widzi ciemność, dotyka powietrza, wącha pismo nosem ;) - mózgu wyłączyć się nie da. A szkoda. To by była prawdziwa deprywacja.

A Księżyc? Cóż. Fizycznie jest odbiciem Słońca, a jego rytm ma naprawdę duży wpływ na ludzi.

 

Pozdrawiam. FK.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Jest możliwa. Wyjąwszy poetów  :) którzy słyszą i smakują ciszę,  widzą ciemność (ooo, to zwłaszcza :)) itd. :)

Księżyc to my ...

zdrówka i dzięki

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...